Oceny widzewiaków po meczu z Bytovią

17 maja 2015, 11:37 | Autor:

piłkarze

Widzew zagrał wczoraj naszym zdaniem najgorsze spotkanie w tej rundzie. Gorsze nawet, niż przegrana 1:6 w Legnicy, bowiem mając nóż na gardle drużyna nie potrafiła przez 93 minuty oddać choćby jednego strzału, choćby niecelnego. Rywal był słaby, więc wygrał tylko dwa zero. To mówi samo za siebie.

Maciej Krakowiak:
Po raz drugi w tej rundzie pokonany bezpośrednio z rzutu wolnego. O ile w Świnoujściu można zarzucić mu, że piłka wpadła do bramki mijając mur od strony krótkiego słupka, to wczoraj raczej nie zawalił. Kryszak uderzył bardzo celnie, a spadająca piłka wpadła do siatki tuż przy słupku. Trudno winić go także za drugiego gola, gdy bez krycia został Wróbel. W pierwszej połowie Krakowiak uchronił Widzew od utraty gola po pięknym uderzeniu przewrotką w wykonaniu Mandrysza. Ocenę obniżają mu bierność na przedpolu i błędy w wyprowadzaniu piłki – nawet podając po ziemi walił w aut.
Ocena: 5

Szymon Zgarda:
Stawowy nie wyciągnął wniosków z ostatnich sparingów i ustawił Zgardę na prawej obronie w trzyosobowym bloku defensywnym. W efekcie pomocnik miotał się, a w pierwszych 20 minutach zaliczył kilka poważnych strat i nerwowych interwencji. Potem trochę się otrząsnął i zaliczył kilka niezłych odbiorów po swojej stronie. Jednak wystawianie żółtodzioba na tak newralgicznej pozycji jest naszym zdaniem błędem.
Ocena: 4

Julien Tadrowski:
Wykorzystał nieobecność Nowaka i wskoczył do pierwszej jedenastki. Dwa pierwsze zagrania miał nerwowe – podawał napastnikom rywali, ale że sam te błędy naprawiał, rozgrzeszamy go. Później w odbiorze grał naprawdę przyzwoicie i nie popełniał błędów. Dobrze się ustawiał i nie bał się walki. Niestety w 65 minucie popsuł przyzwoitą notę. Nie widząc innej szansy na uratowanie Krakowiaka przed starciem 1 na 1, na 18 metrze przewrócił szarżującego rywala i wyleciał z boiska z czerwoną kartką. Po chwili było już 0:1, więc Tadrowski ma spory wkład w tą porażkę.
Ocena: 4

Arkadiusz Kasperkiewicz:
W linii defensywnej, złożonej tylko z trzech graczy, występował bliżej lewej strony. Nie zagrał złego spotkania, ale i jemu przydarzały się błędy w rozgrywaniu piłki. W obronie robił, co mógł, jako jedyny był w stanie wykorzystać swój wzrost i chociaż powalczyć w górnych starciach z rosłymi rywalami. Przy stałych fragmentach gry Kasperkiewicz już jednak nie pomagał – praktycznie wszystkie piłki zgarniali bytowianie. Nie widoczny w przodzie, chyba tylko raz wyszedł z ofensywną akcją.
Ocena: 5

Konrad Wrzesiński:
Ustawiony na prawym skrzydle miał wczoraj dużo mniej zadań defensywnych. Miał szarpać do przodu, ale gdy już dostał piłkę na bok, nie umiał nic z tego zrobić. Często zmieniał pozycję i wchodził na szpicę, co nie miało żadnego sensu, patrząc na to, jak kruchym jest zawodnikiem. Próbował pomóc kolegom w odbiorze, ale najczęściej źle się ustawiał i tylko biegał bez większego pożytku. Jeden ze słabszych występów Wrzesińskiego w tej rundzie.
Ocena: 4

Tomasz Lisowski:
Podobnie, jak Wrzesiński, skupiony był na napędzaniu ataków Widzewa swoją lewą stroną. Wychodziło mu to jednak słabo. O ile był jednym zawodnikiem, który potrafił kombinacyjnie rozegrać piłkę w środku pola, o tyle fatalnie wychodziły mu kluczowe zagrania. Przy dośrodkowaniach w biegu ledwo trafiał w piłkę, przy wrzutkach z rzutów wolnych trafiał w mur, nawet ten jednoosobowy. Lisowski walczył, angażował się, więc można zaryzykować stwierdzenie, że troszeczkę wyróżnił się ponad przeciętność całego zespołu.
Ocena: 6

Piotr Mroziński:
Jedyny zawodnik, który nie popełniał zbyt wielu błędów. Trzymał przedpole i wygrywał swoje pojedynki. Starał się też od czasu do czasu wyjść wyżej i uruchomić jakimś mniej konwencjonalnym podaniem skrzydła lub biegającego z przodu Batrovica. Efektu wielkiego to nie przyniosło, ale Mroziński przynajmniej próbował zrobić coś więcej, niż tylko podać do stojącego dwa metry obok kolegi. Zagrał w miarę poprawnie, na jakąś szałową notę to za mało, ale chyba lepszego od niego z tyłu nie było.
Ocena: 6

David Kwiek:
Z początku ustawiony wysoko, potem zaczął grać coraz bliżej własnej bramki, aż końcówkę meczu spędził na pozycji defensywnego pomocnika! Brakowało go na połowie Bytovii, gdzie łodzianie mieli wielki problem z utrzymaniem się przy piłce. To, że Widzew przez całe spotkanie nie oddał żadnego strzału wynikało pośrednio z faktu, że jeden z bardziej usposobionych ofensywnie zawodników rzadko kiedy przekraczał linię środkową boiska. Występ Kwieka bez wyrazu, ale co miał zrobić grając tak nisko?
Ocena: 4

Tsubasa Nishi:
W pierwszej połowie aktywny, starał się wchodzić w linię ataku, ale gdy już dostawał piłkę na 20 metrze, wikłał się w dryblingi, zamiast zwyczajnie spróbować strzelić. Po przerwie Nishi nieco się wycofał i skoncentrował na rozgrywaniu piłki. Gdy podawał do stojącego blisko partnera, jeszcze było OK, gdy trzeba było przyspieszyć i czymś nieoczekiwanym zmylić dobrze zorganizowanego rywala, nie miał pomysłu jak to zrobić. Przeciętny występ.
Ocena: 5

Edgar Bernhardt:
Z meczu na mecz „Edi” gaśnie coraz bardziej. Myślami jest już chyba gdzie indziej, bo jak inaczej wytłumaczyć ciągłe straty, bezproduktywność zarówno w obronie i ataku, czy snucie się po boisku w ślamazarnym tempie. Wczoraj był tak słaby, że należało zdjąć go z boiska po pół godzinie gry. Stawowy, który mocno strofował go z ławki, wytrzymał do 61 minuty. Za długo.
Ocena: 3

Veljko Batrovic (piłkarz meczu):
Jeśli najbardziej kreatywny zawodnik, notujący najwięcej asyst, jest najbardziej wysuniętym piłkarzem, nie można myśleć o wygranej. Batrovic nie miał szans na wygranie pojedynków fizycznych z „wieżowcami” z Bytowa, nie dostawał też piłek po ziemi, więc znudzony wycofywał się i Widzew grał w praktyce systemem 3-7-0. Pomocnik dawał zespołowi dużo dobrego w kontekście walki, atakował pressingiem, wchodził wślizgami, nie odpuszczał żadnej piłki. Choćby za to zaangażowanie podniesiemy mu notę. W 84 minucie, chwilę przed golem na 2:0, świetnie podał na 10 metr do Warchoła, ale ten źle przyjął piłkę. Mimo intensywnej gry, „Batro” wytrzymał cały mecz. Za walkę, chęci i kluczowe podanie dostanie od nas tylko poprawną ocenę, ale też tytuł MVP. Drugi raz z rzędu.
Ocena: 6

Zmiany

Damian Warchoł:
Długo czekał na swoją szansę, ale w końcu pojechał do Bytowa. Okazało się, że nie tylko na wycieczkę, bo Stawowy, widząc co się dzieje,  postanowił w końcu wpuścić na boisko napastnika. Pech chciał, że chwilę po wejściu Warchoła gola strzeliła Bytovia, a łodzianie musieli grać w dziesiątkę. Nie można odmówić 20-latkowi chęci, walczył o odbiór piłki, wracał się do drugiej linii, starał się pokazywać w polu karnym. W 84 minucie mógł zamknąć usta swoim krytykom (a tych w klubie nie brakuje), ale źle przyjął piłkę po podaniu Batrovica. Nie pokazał za wiele, ale na jego usprawiedliwienie należy napisać, że było to jego pierwsze pół godziny w lidze od listopada. Braki muszą być widoczne. Wolimy jednak oglądać jego, niż zblazowanego Bernhardta.
Ocena: 5

Mariusz Rybicki:
Zagrał tylko dziesięć minut, więc nie będziemy go oceniać. Okres, jaki Rybicki spędził na boisku, w żadnym stopniu nie wskazuje jednak, że była to wartościowa zmiana. Ze dwa razy był przy piłce, ani razu nie stanął przed szansą strzału. Wszedł, pobiegał i zszedł. Tyle. oczywiście pamiętajmy, że widzewiaków na murawie było o jednego mniej od rywala, a wynik też nie rozpieszczał.
Ocena: brak oceny

Trener

Wojciech Stawowy:
Stawowy miał prawie wszystko, czego potrzeba do dobrego przygotowania drużyny do ligowej walki: dwa obozy (w tym jeden pod tureckim słońcem), wolną rękę w transferach i trzy miesiące czasu. Nie miał jednego – komfortu w tabeli. Zamiast jednak ustawić zespół pod I-ligową walkę, by w każdym meczu wyrywała punkty rywalom, stworzył zlepek radośnie podających do siebie piłkę piłkarzy, którzy zamiast cieszyć się z utrzymania, cieszyć się będą z mnogości podań do boku i do tyłu, w II lidze. Wczoraj szkoleniowiec w temacie wymyślania koła na nowo przeszedł sam siebie – na prawej obronie ustawił nie mającego pojęcia o grze na tej pozycji Zgardę, Kwiekowi pozwolił grać jako defensywnego pomocnikowi, a na szpicy wystawił Batrovica – najlepszego asystenta w zespole. Efekt był wiadomy – w meczu o życie Widzew nie oddał ani jednego strzału (choćby niecelnego!) i zasłużenie spada z logi, jako najsłabsza drużyna. Kafarski tymczasem nie kombinował, posłał wysokich zawodników w pole karne i grając prostymi schematami przejechał się po łodzianach i utrzymał w lidze. Stawowy na konferencji nie zwala winy na nikogo innego, przyznaje, ze to on zawalił. Tylko co z tego?
Ocena: 3