Oceny widzewiaków po meczu z Huraganem
5 maja 2017, 18:02 | Autor: RyanTo nie był udany występ drużyny Widzewa. Zamiast spokojnego i pewnego zwycięstwa była męczarnia i walka o trzy punkty do samego końca. Ostatecznie udało się wygrać, ale gdyby nie rywal z najniższej ligowej półki, byłoby różnie. Oceny nie są zatem wysokie.
Patryk Wolański:
W Warszawie był najlepszy z całej drużyny, bo miał co robić. W środowym meczu z Huraganem goście nie za bardzo nękali go strzałami czy nawet dośrodkowaniami. Jedynym problemem był oczywiście rzut karny. Wolański wyczuł intencje strzelca, ale piłka uderzona była zbyt silnie, by ją odbić.
Ocena: 6
Marcin Kozłowski:
Z całego bloku defensywnego wypadł najlepiej. Nie odpuszczał i walczył za trzech, a po końcowym gwizdku wręcz słaniał się na nogach ze zmęczenia. Niestety, przytrafiły mu się też słabsze momenty, gdy zamiast kolegom, Kozłowski podawał piłkę rywalom, prokurując groźne kontry. Mimo wszystko wciąż trzyma jakość, choć w środę zbliżyła się on nieco do poziomu całej drużyny.
Ocena: 6
Sebastian Zieleniecki:
Ostatnio to on był liderem obrony, gdy z powodu kontuzji ze składu wypadł Marcin Nowak. Przeciwko Huraganowi nie zaliczył jednak dobrego występu. O ile w obronie radził sobie w miarę przyzwoicie, to kompletnie zagubiony był w polu karnym gości. Szkoda, bo miał dwie znakomite okazje, po których mógł trafić do siatki i wcześniej uspokoić sytuację. Jesteśmy jednak przekonani, że to tylko wypadek przy pracy pewnego w tej rundzie Zielenieckiego.
Ocena: 5,5
Przemysław Rodak:
Został oceniony ciut wyżej niż Zieleniecki, ale tylko dlatego, że nie miał okazji bramkowych. Raz źle zachował się w polu karnym wołominian, gdy źle zgrywał piłkę zagraną na dalszy słupek. Tradycyjnie nie do pokonania w powietrzu, ale gdy przychodziło do rozgrywania futbolówki po ziemi, zaczynały się schody. To znak firmowy Rodaka i nie ma co się łudzić, że kiedykolwiek będzie pod tym względem lepiej.
Ocena: 6
Bartłomiej Gromek:
Bardzo liczyliśmy, że po pechowym występie na stadionie Ursusa, gdy strzelił kuriozalną, samobójczą bramkę, zamknie usta wszystkim krytykom. Niestety, Gromek zagrał jeszcze gorzej! Od samego początku był elektryczny i niedokładnie podawał piłkę. W 37. minucie to właśnie lewy obrońca złym zagraniem dał pretekst do podyktowania Huraganowi rzutu karnego. Później wcale nie było lepiej. Widzewiak był nieprecyzyjny, chaotyczny i bardzo zdeprymowany. Musi poukładać sobie pewne sprawy w głowie, bo to chyba w tym tkwi problem. Kibice, którzy nie pomagają mu w tym w trakcie meczu, ponoszą część odpowiedzialności za błędy zawodnika. Im szybciej to zrozumieją, tym lepiej dla wszystkich.
Ocena: 4,5
Dawid Kamiński (piłkarz meczu):
Od początku rundy zbiera wysokie noty, ale dopiero w środę doczekał się tytułu piłkarza meczu. Zagrał na dużo wyższym poziomie, niż reszta drużyny. Starał się brać ciężar gry na siebie i wymuszał na rywalach faule. Zdarzyło mu się podjąć złą decyzję, jak np. strzał z trudnej pozycji zamiast szukania lepiej ustawionych kolegów, ale finalnie zrobił to, czego można oczekiwać od lidera zespołu: zaliczył asystę zarówno przy wyrównującym golu, jak i tym zwycięskim. Brawo Kamiński!
Ocena: 7,5
Maciej Kazimierowicz:
Z pary środkowych pomocników odpowiedzialnych bardziej za destrukcję znów był lepszy od partnera. Popełniał mniej błędów, a do tego od czasu do czasu posyłał precyzyjne, kilkudziesięciometrowe crossy na skrzydła. Szkoda, że Kazimierowicz był tak nisko ustawiony przez Przemysława Cecherza, bo w środku pola znów tworzyła się dziura. Nie był to szałowy występ „Kazia”, ale wielkiego dramatu też nie było.
Ocena: 6
Sebastian Olczak:
Wrócił na pozycję numer osiem i kompletnie zawiódł. Był wolny, niedokładny przy egzekwowaniu stałych fragmentów gry i nie umiał znaleźć sobie miejsca na boisku. Na drugą połowę Olczak już nie wyszedł, bo trzeba było gonić wynik i wstawić drugiego napastnika. Cecherz zdjął z boiska właśnie jego i był to dobry wybór.
Ocena: 5
Mateusz Michalski:
W Warszawie zrobił sobie przerwę od strzelania bramek, ale w środę znów trafił do siatki. Jego gol był niezwykle ważny, bo dał drużynie wiarę w to, że spotkanie z Huraganem jeszcze może być wygrane. Poza precyzyjnym uderzeniem głową Michalski jak zwykle starał się napędzać ataki łodzian, choć i on nie miał jakiegoś wybitnie udanego dnia.
Ocena: 7
Adam Radwański:
Powiedzmy sobie szczerze: młodzieżowcy na ten mecz nie dojechali. Zawiódł nie tylko Gromek, ale również Radwański, który w pierwszej połowie kompletnie nie miał pomysłu na prowadzenie gry całej drużyny. Po zmianie stron było już trochę lepiej, ale zdarzały się momenty, w których zamiast przyspieszyć akcję, bo czas uciekał, „Radwanek” wycofywał piłkę z połowy rywala pod własne pole karne! Musi wrócić do formy z początku rundy, bo jego otwierające podania są Widzewowi bardzo potrzebne.
Ocena: 5
Piotr Okuniewicz:
Cecherz po meczu komplementował Kamińskiego, mówiąc, że to piłkarz pasujący do tzw. widzewskiego charakteru. Jeśli można takie sformułowania kierować w stronę „Kamyka”, to tym bardziej należy także w Okuniewicza. Napastnik to fighter, wkładający w każdy występ 120% zaangażowania. W środę „rozbił się” w starciu z przeciwnikiem, a mimo to zabandażowaną głową strącał piłki i oddawał strzały! Przyjezdni faulowali go na potęgę, a on wstawał, otrzepywał się i grał dalej. Wytrzymał niemal do 70. minuty! Szkoda, że nie wykorzystał jednej świetnej okazji.
Ocena: 6,5
Rezerwowi
Marcin Krzywicki:
Pojawił się na boisku zaraz po przerwie i w końcu pokazał, że oprócz znanego nazwiska potrafi także grać w piłkę. To Krzywicki rozruszał ataki Widzewa, dobrze grając z kolegami z ataku na jeden kontakt. Zaliczył asystę drugiego stopnia przy bramce na 1:1, a na 2:1 trafił do siatki sam! Byłoby szkoda, gdyby kontuzja kolana, z którą grał przez ponad pół godziny, na dłużej wyeliminowała go z gry!
Ocena: 7,5
Yudai Ogawa:
Zastąpił poobijanego Okuniewicza, notując dopiero drugi występ w rundzie wiosennej. Liczyliśmy, że Ogawa wykorzysta swoją technikę i prostopadłymi podaniami przebije się przez zmasowaną obronę Huraganu. Wyszło po japońsku – jako tako.
Ocena: 5,5
Kamil Tlaga:
Pojawił się na boisku w doliczonym czasie gry, zastępując zmęczonego Kazimierowicza. Ciekawe, czy Tlaga zdążył chociaż raz dotknąć piłki. Na otrzymanie oceny na pewno nie.
Ocena: brak