Oceny Stolara po meczu z ŁKS
8 listopada 2017, 18:47 | Autor: RyanMeczem z ŁKS Łomża status niepokonanego w swoim piątym podejściu do pracy w Widzewie stracił Franciszek Smuda. My jednak tradycyjnie oceniamy postawę zawodników. Konkretnie, ponownie zrobił to Stolar.
Patryk Wolański:
Rozpoczął mecz bardzo dobrą interwencją, wyjmując przy słupku trudny strzał. Później jak to on, trochę gorszej gry nogami i niestety złe ustawienie muru oraz swoje własne względem niego. Widać to zwłaszcza na ujęciach zza drugiej bramki. Pod koniec meczu kilkoma pewnymi interwencjami przerwał groźne akcje rywali, ratując zespół przed jeszcze większą kompromitacją. Miał również trochę szczęścia, ale bramkarz musi je mieć. Znów jednak obserwowaliśmy Wolańskiego niczym „zbitego psa”.
Ocena: 2,5
Marcin Kozłowski:
Dziwne zachowanie przy pierwszym straconym golu. Kozłowski nie wziął krycia za swoimi plecami i zostawił samego Daniela Mąkę na dwóch rywali. Gdy zorientował się, co się dzieje, było już za późno, a nawet nieco przeszkodził koledze w odratowaniu sytuacji. Zanotował też kilka strat, będąv pod presją rywala. Wiele razy grał w trójkątach. Wiele rajdów po kilkadziesiąt metrów, aż do samego końca meczu. W transmisji dziwiłem się, że Marcin „spuchł” kwadrans przed końcem, ale on przebiegł w tym meczu chyba z 15 kilometrów. Pierwszy gol obniża jego ocenę.
Ocena: 3,5
Damian Kostkowski:
Miał naprawdę wiele bardzo dobrych interwencji. Wygrał dwa pojedynki 1 na 1 w pierwszych dwóch minutach meczu. Jednak to, co zrobił przy akcji zakończonej rzutem wolnym i bramką, gdy w niewytłumaczalny sposób zszedł z linii atakującego zawodnika ŁKS-u i zostawił mu autostradę do bramki, musi drastycznie obniżyć jego ocenę. Najbardziej byłem zaskoczony brakiem szybkości. Przegrywał pojedynki biegowe z napastnikiem, dał się ograć w łatwy sposób pod koniec meczu, ale uratował go Wolański. Wcześniej też zgubił krycie przy rzucie rożnym i było blisko trzeciego gola. Kostkowski musi grać, żeby nabrać pewności siebie na nowo i niestety poprawić motorykę.
Ocena: 2
Sebastian Zieleniecki:
Kaput, który przytomnie zgrał piłkę głową w polu karnym przy pierwszym golu, był pierwotnie kryty przez niego, ale Zieleniecki niepotrzebnie podwoił krycie przed sobą i obciął się z piłką, która spadła wprost na głowę zostawionego samemu sobie rywala. Później brał udział w rozegraniu akcji, a w drugiej połowie wyszedł dużo wyżej na połowę przeciwnik, wchodząc w rolę defensywnego pomocnika, co pomogło przyśpieszać akcje Widzewa. Wciąż jednak niebezpiecznie przedłużał moment oddania piłki do partnera.
Ocena: 2
Marcin Pigiel (zawodnik meczu):
Co chwilę coś. Jeśli traci, to momentalnie goni i odzyskuje. W 45. minucie pociągnął z 60 metrów z piłką i wywalczył faul pod polem karnym przeciwnika. W drugiej połowie takie rajdy wykonywał co chwilę, do ostatniej sekundy meczu. Schodził też do środka, asekurować kolegów w środku pomocy. Pod koniec meczu, przy kolejnym z rajdów, Pigiel potknął się o własne nogi, ale nie był to objaw nieudolności, a braku sił, które wcześniej zostawił na boisku. W mojej ocenie ten chłopak ma ogromne serce do gry i świetnie ułożoną lewą nogę. Ci, którzy twierdzą, że nie potrafi dośrodkować w pełnym biegu – nie wiedzą co mówią.
Ocena: 4,5
Mateusz Michalski:
Częsta asekuracja środka pola. Zejścia do środka z piłką i szukanie lepiej ustawionych kolegów. Nie grał samolubnie. Świetne, dynamiczne wejścia w pole karne. Widział kolegów, ale ci nie nadążali za nim kilkukrotnie. Co ważne, przed dograniem podnosił głowę i podawał świadomie. W pierwszych 25 minutach dotknął piłkę chyba w każdej groźnej akcji. Pokazał dynamiczne wejścia, z jakich znaliśmy go wcześniej. Pod koniec meczu to on był motorem napędowym Widzewa wraz z Kozłowskim i Pigielem. Zdarzyły mu się jakieś błędy w przyjęciu, ale nie może to obniżyć znacząco jego oceny. Mimo rezultatu osiągniętego przez zespół, to był najlepszy mecz Michalskiego w tym sezonie.
Ocena: 4
Maciej Kazimierowicz:
Był to tak nierówny mecz Kazimierowicza, że aż trudno wyobrazić sobie, co ten chłopak mógłby w piłce jeszcze osiągnąć, gdyby złapał powtarzalność. Katastrofalne straty przeplatał dobrymi odbiorami, krycie na alibi przeplatał ładnymi przerzutami. Kilka razy rozegrał trójkąty z Michalskim i Kozłowskim i przede wszystkim zagrał doskonałą prostopadłą temu pierwszemu, który dalej dograł ją do Mateusza Ostaszewskiego, a ten zamienił to na bramkę. Co jednak z tego, skoro była to jedyna taka piłka w całym meczu w jego wykonaniu? Po jego stracie pod polem karnym ŁKS-u wyszła kontra, którą pod naszą szesnastką przerwał za niego dopiero Adam Radwański. Faul ten zakończył się golem z rzutu wolnego. Próbował też strzałów z dystansu. Na pewno miał ochotę do gry i być może większa ilość błędów wynikała z jego aktywności. Częściej rozgrywał ze skrzydłowymi, niż Radwański. Miał szansę odkupić winy, gdy dostał piłkę na nos dwa metry od bramki, ale uderzył głową nad poprzeczką. Większość piłek na jeden kontakt oddawał do tyłu. Zabrakło odwagi do szybkiego odwracania gry jednym kontaktem z piłką.
Ocena: 2
Adam Radwański:
Nie dał nam dużo w tym meczu. Był niewidoczny, nie ułożył gry Widzewa. Zaczął się budzić od 60 minuty, gdy rozegrał kilka szybkich piłek z Kozłowskim i Michalskim, ale niedługo później został zmieniony. Czy myślami jest już gdzieś indziej?
Ocena: 2
Daniel Mąka:
Dośrodkowanie typu balon na początku meczu. Dostał idealną piłkę w pole bramkowe od Michalskiego, ale źle ustawił stopę i nie trafił czysto w piłkę. W porównaniu do innych spotkań, bardzo mało aktywny. Pigiel na lewej stronie szarpał co chwilę w ofensywie, ale Mąka nie dawał mu już takiego wsparcia jak kiedyś.
Ocena: 2
Aleksander Kwiek:
Niemal każda piłka, którą przyjmował tyłem do bramki rywala, spisana była na straty. Obrońcy radzili sobie z nim jak z juniorem wypuszczonym na pierwszy mecz w seniorach. Dopełnieniem katastrofy są dwa rzuty wolne z pierwszej połowy, wykonane w odstępie dwóch minut. Jeden w mur, drugi nad bramką. Po 15 minutach zawodnik gości pokazał Kwiekowi, jak to się robi. Pozytywy w jego grze można policzyć na palcach jednej ręki. Naprawdę, nie uwziąłem się na niego, ale po prostu nie mam go za co pochwalić.
Ocena: 1
Kacper Falon:
Zaliczył niedokładny strzał w polu karnym w świetnej sytuacji, chyba z braku koncentracji. W 33. minucie stracił piłkę na połowie przeciwnika i gonił go 40 metrów pod swoje pole karne. odzyskując futbolówkę. Miał kilka ciekawych, otwierających zagrań. Zaliczył też kilka nieudanych. Finalnie, nie był to raczej występ za który można by go pochwalić. Jednak pod kątem ambicji i zaangażowania w wydarzenia na boisku Falon był wyróżniającym się punktem.
Ocena: 3
Rezerwowi:
Daniel Świderski:
Znów wulkan energii rozruszał nieco cechy wolicjonalne swoich kolegów po wejściu. Samemu próbował wiele razy uderzeń na bramkę. Na pewno częściej, niż ostatnio, znajdował się w polu karnym, czekając na dogrania kolegów z bocznych sektorów. Niestety Świderski znów raził nieskutecznością. Miał problemy z przyjmowaniem mocnych piłek tyłem do bramki rywala. Gdy samemu schodził do boku, to tradycyjnie nie było nikogo w polu karnym, kto dołożyłby nogę do jego podania.
Ocena: 4
Daniel Gołębiewski:
Właściwie żadnego pożytku z jego wejścia na boisko. Otrzymał kilka piłek, z którymi mógł zrobić pozytywne rzeczy, ale albo je tracił, albo niedokładnie zagrywał.
Ocena: 1
Dawid Kamiński:
W końcu Smuda dał mu szansę, ale ciężko powiedzieć, że Kamiński ją wykorzystał. Na pięć akcji przypadły cztery straty i jedna, po której blisko było strzelenia kontaktowego gola. To pewnie zbyt mało, by wkupić się w łaski trenera.
Ocena: 1,5
Mateusz Ostaszewski:
Zagrał najkrócej z całej drużyny, a zrobił najwięcej – strzelił kontaktowego gola. Czasem w piłce tak bywa. Wystarczyło, by Ostaszewski znalazł się we właściwym miejscu, w odpowiednim czasie. Na boisku był jednak za krótko, by go ocenić.
Ocena: brak
Pomeczowe spostrzeżenia:
1. Czasem zachowujemy się jak trampkarze, gdy zostajemy zaskoczeni jakimś niestandardowym rozegraniem SFG. Biegamy wtedy, jak dzieci-pszczółki, zupełnie zostawiając za sobą krycie.
2. Wysoko podchodziliśmy do przeciwnika po stracie piłki i często szybko ją odzyskiwaliśmy.
3. Mur przestawiony przez Brazylijczyka jednym ruchem. Najmniejsi Falon i Radwański zmieceni jak kurz z podłogi.
4. Wszystkie piłki, od około 70. minuty, odbieramy na linii środkowej.
5. W 42. minucie rzut wolny z połowy boiska. Obcina się Kostkowski i zawodnik stojący za nim zgrywa do środka na 17. metr, na uderzenie z pierwszej piłki – znów nikt nie doskoczył wystarczająco szybko, znów nikt nie przewidział, a rywal uderzył minimalnie nad poprzeczką. To pokłosie pierwszego punktu.
6. W ofensywie kapitalny mecz w wykonaniu bocznych obrońców Kozłowskiego i Pigiela.
7. W ostatnich 30 minutach ŁKS nie potrafił w normalny sposób przenieść akcji na naszą połowę.
8. Druga połowa pokazała, że z nożem na gardle widzewiacy potrafią grać naprawdę dobrze. Zdominowali rywala tak, jak robili to we wcześniejszych meczach. Szkoda, że nie od razu. Według mnie zabrakło Michała Millera do wykończenia niektórych akcji.
Stolar