O co Widzew walczyć ma w sezonie 2023/2024?

Za równe dwa tygodnie piłkarze Widzewa przystąpią do rywalizacji w Ekstraklasie w sezonie 2023/2024. W niedzielny wieczór, 23 lipca, podejmą Puszczę Niepołomice i ligowe emocje zaczną się na dobre. O co zespół walczyć ma w nowych rozgrywkach?

Po powrocie do elity, po ośmiu latach przerwy, przy Piłsudskiego bardzo ostrożnie formułowano cele. Drużyna Janusza Niedźwiedzia miała spokojnie utrzymać się w Ekstraklasie, co samo w sobie nie zawierało zbyt sprecyzowanego określenia. Przyjęto więc, że „spokojne utrzymanie” to takie, w którym łodzianie nie muszą drżeć o ligowy byt do ostatnich minut meczu finałowej kolejki. Jeśli tak zinterpretować założenia działaczy, to zadanie zostało wykonane poprawnie. Czerwono-biało-czerwoni osiągnęli to na trzy kolejki przed końcem rozgrywek, wygrywając na wyjeździe z Miedzią Legnica. Inną sprawą jest to, co działo się z zawodnikami w rundzie wiosennej, ale patrząc wyłącznie przez pryzmat ostatecznej tabeli – trzeba wydać pozytywny werdykt.

Jak będzie w nowym sezonie? W Widzewie zdają sobie sprawę, że przez ostatni rok nie wydarzyło się nic, co pozwoliłoby sytuować klub na wyższym poziomie ligowego „łańcucha pokarmowego”. Co prawda, m.in. dzięki nagrodom pieniężnym i podwyżce cen karnetów/biletów/sky boksów zarząd będzie dysponował wyższym budżetem, ale nie będzie to żaden milowy krok. Poprzedni szacowano na ok. 32 miliony złotych, a teraz budżet może wzrosnąć o 10 milionów złotych. Byłby to więc skok aż o 1/3, ale nie zapominajmy, że to suma wszystkich kosztów funkcjonowania spółki, a nie samej pierwszej drużyny. Dużo środków pochłaniają m.in. akademia, organizacja imprez masowych dla 18 tysięcy widzów, zgrupowania przedmeczowe, wynagrodzenia pracowników, wynajem biur, czy boisk do treningów. Analizując więc wzrost nakładów na zespół Niedźwiedzia, będzie on raczej spokojną ewolucją, a nie nagłym skokiem jakościowym.

Ma to swoje przełożenie na ruchy transferowe. Póki co do Widzewa nie dołączyły żadne gwiazdorskie nazwiska, choć mogłyby. Sondowano m.in. sprowadzenie Rafała Wolskiego czy Luisa Fernandeza, ale w obu przypadkach okazało się to zwyczajnie zbyt kosztowne. Postawiono więc na zawodników, którzy wzmocnią skład nie tworząc kominów płacowych w szatni, a do tego są w wieku umożliwiającym ich dalszy piłkarski rozwój i ewentualną sprzedaż. Jan Krzywański, Antoni Klimek i Dawid Tkacz są młodzieżowcami, Luis Silva ma 24 lata, a Fran Alvarez jest o rok starszy. Średnia wieku dotychczasowych nowych widzewiaków wynosi 21,4 lat. Dodając do tego włączonych do kadry graczy akademii Huberta Lenarta, Kamila Cybulskiego czy Filipa Przybułka jasno widać, że zespół został mocno odmłodzony.

Kibice wciąż czekają na kolejne zakupy, a szefowie klubu zapewniają, że nad takimi pracują. Spodziewane jest przyjście jakościowego napastnika i środkowego pomocnika. Nie można też wykluczyć dalszego wzmocnienia linii obrony i zakontraktowania trzeciego bramkarza. Można wnioskować, że dotychczasowe niezbyt kosztowne decyzje personalne sprawiają, iż w budżecie płacowym jest jeszcze sporo wolnych środków. Ostatnie transfery mogą być więc już nieco bardziej „głośne”, ale nawet gdyby tak było, RTS nie będzie w nowych rozgrywkach rozdawał kart, nie mogąc równać się z topowymi zespołami, mającymi czterokrotnie wyższe budżety.

Przy Piłsudskiego o tym wiedzą, dlatego nadal chcą spokojnie wyznaczać piłkarskie zadania do realizacji. „Naszym głównym celem będzie powrót do stylu i wyników z jesieni, ale realnie możemy zakładać sobie rozgoszczenie się w środku tabeli. Zależy nam na konkurowaniu z podobnymi sobie i przesuwaniu się w tabeli. Nie uważam, żeby Widzew miał mniejsze możliwości niż np. Piast, Jagiellonia czy Radomiak” – mówił już wiele tygodni temu o przyszłym sezonie Tomasz Stamirowski.

Właściciel Widzewa zdaje sobie sprawę, że ostatni rok niewiele zmienia w temacie pościgu za liderami Ekstraklasy. „Uważam, że w kolejnym sezonie powstaną trzy grupy. Pierwsza: silna sportowo i premiowana najwyższym zastrzykiem gotówki, rzeczywiście odstająca od całej reszty, w składzie – Raków, Legia, Lech i Pogoń. Druga: rozciągnięty środek, złożony z klubów o podobnych budżetach, kadrach, ambicjach, gdzie powinien znajdować się Widzew. Trzecia: kluby trochę dyżurne, znowu pojawią się uboższe Warta i Stal, a także zespoły balansujące między Ekstraklasą a I ligą” – stwierdził Stamirowski.

Przed kilkoma dniami większościowy udziałowiec udzielił wywiadu „Expressowi Ilustrowanemu”, będąc konsekwentnym w swoim podejściu. „Powinniśmy celować w zajęcie wyższego miejsca, niż w poprzednim sezonie, czyli co najmniej jedenastego” – powiedział Tomasz Stamirowski. Dokładne sprecyzowanie celu, jaki zostanie postawiony przed drużyną Janusza Niedźwiedzia, nastąpi zapewne dopiero za kilka lub kilkanaście dni. Należy bowiem zaczekać na ostateczny kształt kadry, jaki uda się osiągnąć przed inauguracją rozgrywek. Z drugiej strony, okno transferowe otwarte jest do 5 września, więc dalszych zmian personalnych nie można wykluczać już po rozpoczęciu sezonu. Gdy okno będzie dobiegało końca, widzewiacy i reszta stawki będą już po siedmiu ligowych kolejkach. Daje to więc szansę zareagowania na ewentualny kiepski start lub upewnienia się, że nie ma takiej potrzeby.

Rzeczywiście, dużo zależeć może od tego, jak Widzew rozpocznie rozgrywki. Na początek czeka ich pozornie łatwe zadanie, ale to jedynie złudzenia. Mecz z Puszczą Niepołomice będzie bardzo wymagający. Do „Serca Łodzi” przyjedzie przeciwnik niesamowicie zmotywowany, uskrzydlony awansem – największym sukcesem w historii klubu. Po latach gry w niższych ligach spotkanie przy komplecie publiczności, na wypełnionym po brzegi stadionie tętniącym atmosferą, będzie dla „Żubrów” niczym finał Ligi Mistrzów. Ekipa Tomasza Tułacza „napije się krwi”, jak mawiał Franciszek Smuda i gospodarze będą musieli dorównać gościom pod względem mentalnym. Później łodzian czekają dwa wymagające wyjazdy: do Szczecina i Białegostoku, a w już w czwartym pojedynku zawsze nieobliczalne i wyłamujące się wszelkim schematom Derby Łodzi. Początek ligi będzie więc kluczowy dla losów sezonu.