Niedźwiedź rzeźbi z tego, co ma

W dziewięciu tegorocznych spotkaniach ligowych zespół Widzewa odniósł tylko jedno zwycięstwo. Gdyby punktował przez cały sezon tak, jak wiosną, zajmowałby przedostatnią pozycję w tabeli. Trzeba jednak przyznać, że warunki do pracy Janusza Niedźwiedzia częściowo usprawiedliwiają słabszy okres.

Gdy beniaminek kończył jesień na trzecim miejscu w tabeli, cała Polska prześcigała się w komplementach pod adresem łódzkiej drużyny i jej trenera. Co więksi optymiści marzyli o utrzymaniu bardzo wysokiej lokaty i grze latem w eliminacjach do europejskich pucharów. Piłkarska rzeczywistość szybko sprowadziła ich na ziemię. Aktualna forma czerwono-biało-czerwonych każe raczej zerkać za siebie, aniżeli liczyć stratę do ścisłej czołówki. Z drugiej strony, zaliczka wypracowana w pierwszej części rozgrywek pozwala patrzeć na obecne wyniki z umiarkowanym spokojem. Sytuacja w tabeli i tak znacznie wyprzedza przedsezonowe oczekiwania i założenia.

Kibice zadają sobie jednak pytanie, dlaczego ich ulubieńcy tak mocno spuścili z tonu. Swoją teorię na ten temat ma szkoleniowiec, który na niedzielnej konferencji prasowej poruszył dwa ważne tematy. Jako pierwszą przyczynę wskazał problemy kadrowe, jakie w ostatnim czasie ma jego drużyna. Przeciwko Cracovii nie mogli zagrać niedostępni od pewnego czasu Fabio Nunes i Mato Milos. W tygodniu Niedźwiedź stracił także najlepszego z młodzieżowców, czyli Ernesta Terpiłowskiego, a tuż przed wyjazdem do Krakowa rozchorował się Patryk Stępiński. Jak dowiedział się WTM,  ostatnio swoje problemy mieli też Mateusz Żyro i Jordi Sanchez – występ tych piłkarzy stał pod znakiem zapytania. Ostatecznie obaj wybiegli w pierwszym składzie, ale pierwszemu odezwał się uraz i po przerwie musiał zostać zmieniony. Mało brakowało, a przedwcześnie z boiska zszedłby także Paweł Zieliński. Do tej długiej wyliczanki można dodać jeszcze Andrejsa Ciganiksa, który przed spotkaniem z „Pasami” zaliczył zaledwie dwie jednostki treningowe. „Biorąc pod uwagę okoliczności, dziękuję moim zawodnikom za to, że zaciskają zęby i ciężko pracują” – mówił Niedźwiedź.

Drugą poważną bolączką jest brak właściwej infrastruktury treningowej. Przez całą przerwę zimową jedynie podczas obozu w Turcji widzewiacy mieli do dyspozycji normalne boiska. W Łodzi nie mają dla siebie ani jednego pełnowymiarowego boiska naturalnego. Dlatego wcześniej jeździli do Wiśniowej Góry, a od niedawna próbują korzystać z ośrodka na Łodziance, co nie należy do najbardziej komfortowych działań. Nie mają jednak innego wyjścia. „Sztab zaczyna pracę o godzinie 8:00 i często pierwsze działania, to narada, jak przeprowadzić trening. Nie możemy liczyć na takie warunki, jakie powinny być” – dodawał trener RTS.

Nie można zapomnieć także o tym, że Niedźwiedź od początku sezonu korzysta w dużym stopniu z I-ligowego składu. Do piłkarzy, którzy wywalczyli awans, doszli niczym nie wyróżniający się w Ekstraklasie w poprzednich klubach Bożidar Czorbadżijski, Serafin Szota czy Mateusz Żyro, występujący na trzecim szczeblu hiszpańskich rozgrywek Jordi Sanchez czy wyciągnięty z II-ligowych rezerw Zagłębia Lubin Jakub Sypek. Zimą trener został pozbawiony wzmocnień. Do kadry dołączył tylko Ciganiks, który na razie nie prezentuje wybitnego poziomu, choć sztab zgłaszał co najmniej dwa priorytetowe transfery do przeprowadzenia. „Wiadomo, że każdy trener chciałby mieć do dyspozycji dwudziestu kilku zawodników do rywalizacji, na równym poziomie. Wtedy łatwiej jest radzić sobie z brakami kadrowymi. Dlatego mam szacunek dla moich piłkarzy, że wykazują się charakterem i grają do końca” – tłumaczył opiekun Widzewa. Przeciwko Cracovii dziury w składzie łatano więc żółtodziobem Filipem Zawadzkim, a na ławce rezerwowych zamiast możliwych dziewięciu, zasiadło jedynie siedmiu graczy.

Przy Piłsudskiego brak zimowych wzmocnień tłumaczą zbyt niskim budżetem. Priorytetem ma być poprawa infrastruktury, z wybudowaniem ośrodka treningowego w Bukowcu na czele. Powstać ma także pełnowymiarowe boisko podgrzewane w okolicy stadionu, na co środki przeznaczyło niedawno Ministerstwo Sportu. W klubie widzą więc problemy, ale zanim je rozwiążą, musi upłynąć jeszcze trochę czasu. Póki co, Janusz Niedźwiedź i jego ludzie muszą rzeźbić z tego, co mają. Wiosną idzie im jak po grudzie, ale biorąc pod uwagę cały sezon, wykonują kawał dobrej roboty.