Największy problem Stamirowskiego? Infrastruktura

Kończący się 2022 rok obfitował w wiele sukcesów sportowych, ale nie wszystko w Widzewie udało się zrealizować zgodnie z założeniami. Jako największą bolączkę, obok trudnej współpracy z Miastem, właściciel klubu wskazuje brak potrzebnej infrastruktury.

Tomasz Stamirowski udzielił wywiadu serwisowi „Łódzki Sport”. Dużo miejsca poświęca w nim problemom z brakiem miejsc do trenowania. „Możemy sobie snuć pewne plany, ale na tu i teraz sytuację mamy taką, że zimą nie mamy w mieście gdzie trenować w profesjonalnych warunkach. Pierwsza drużyna musi trenować poza Łodzią. W temacie infrastrukturalnym jedziemy na oparach. Możemy doskonalić wszystkie inne elementy w klubie, ale nie wyrównamy nimi tego, że drużyna nie ma gdzie trenować” – mówił.

Kłopoty z bazą treningową rozwiązałaby budowa własnego ośrodka, ale sprawy stoją w miejscu. Wygląda na to, że przed klubem jest wąski wybór: albo inwestycja poza Łodzią, albo na terenach Startu, choć z nimi akurat też są duże problemy. „Temat Olechowskiej jest praktycznie zamknięty. Pozostał więc temat Startu i wydawało się, że będzie jakiś przełom, bo przecież publicznie ze strony władz Miasta pojawiła się informacja, że klub otrzyma ofertę dotyczącą tych terenów. Niestety na razie jej nie otrzymaliśmy, czego bardzo żałuję. Z tego względu jesteśmy w zawieszeniu. Jeśli nie będzie woli współpracy, to Startu nie będziemy mieli, a nie stać nas na to, by kupić tereny prywatne w Łodzi. Nie możemy tkwić w zawieszeniu, bo nie może być tak, że ja sobie marzę o wielofunkcyjnym ośrodku na miarę Widzewa, a tymczasem drużyna nie ma gdzie trenować. Jesteśmy na etapie, w którym decyzje muszą zapadać” – przytomnie zauważa właściciel Widzewa.

Przy Piłsudskiego mają świadomość, że czas ucieka, dlatego nie zamierzają w nieskończoność czekać na rozwój wypadków. „Myślę, że pewne decyzje podejmiemy jeszcze w tym roku, aby mieć wspólnie przyjęte kierunki działania i się na nich skoncentrować. Zobaczymy, jakie będą losy wniosku o dotację Ministerstwa Sportu i ewentualnej jego realizacji, bo obecnie jesteśmy w sytuacji, w której pewnych decyzji infrastrukturalnych potrzebujemy bardzo szybko” – puentuje temat Stamirowski.

Aktualnie drużyna Janusza Niedźwiedzia trenuje w Wiśniowej Górze, gdzie także nie ma do dyspozycji naturalnego boiska z podgrzewaną płytą. Przy ostatnim ataku zimy doszło nawet do tego, że piłkarze musieli ćwiczyć na hali. Sytuacja nie ulegnie zmianie dopóki widzewiacy nie wylecą na zgrupowanie do Turcji, a to i tak potrwa zaledwie dziesięć dni. Pozostaje mieć nadzieję, że trudności nie wpłyną na odpowiednie przygotowanie zespołu do rundy wiosennej.