Na europejskim szlaku! #8 Baku
13 czerwca 2020, 12:02 | Autor: KamilPiłkarzom Widzewa nie udało się zawojować Ligi Mistrzów w sezonie 1996/1997. Odpadli z niej po fazie grupowej, ale już kilka miesięcy później ich przygoda z tymi rozgrywkami zaczęła się ponownie. W pierwszej rundzie musieli zmierzyć się z bardzo egzotycznym rywalem – azerskim Neftci Baku.
>>> NA EUROPEJSKIM SZLAKU! #7 MADRYT
Niestety, po raz pierwszy w latach dziewięćdziesiątych, na europejski wyjazd nie wybrali się kibice łódzkiego klubu – wszystko przez daleką oraz niezwykle kosztowną podróż, a także niezbyt atrakcyjnego przeciwnika. My jednak kontynuujemy nasz cykl i mamy dla Was coś specjalnego – relację z wyprawy piłkarzy Widzewa do Azerbejdżanu! Relację zwycięską, bo podopieczni Franciszka Smudy po niełatwym spotkaniu wygrali 2:0.
O tym, jak wyglądała ta wyprawa, opowiedział ówczesny kierownik drużyny, Tadeusz Gapiński:
Do Baku drużyna Widzewa poleciała zwykłym połączeniem liniowym z przesiadką w Moskwie, jako że kierownictwo klubu zrezygnowało z wynajęcia samolotu czarterowego ze względów oszczędnościowych. Jak się miało wkrótce okazać, nie była to decyzja słuszna. Już na lotnisku w Moskwie zaczęły się problemy. Trener Franciszek Smuda i Tobit Heuyot zostali zatrzymani przez służby celne i zamknięci w zakratowanym pomieszczeniu. Obaj posługiwali się niepolskimi paszportami i byli zobowiązani posiadać rosyjską wizę, o czym, niestety, ktoś zapomniał.
Po usilnych prośbach naszego kierownictwa wypuszczono ich dopiero po trzech godzinach. W tym czasie cała ekipa udała się do pobliskiego hotelu. Hotel okazał się fatalny. Na szczęście z drużyną poleciał kucharz, który zabrał z Polski wszystkie potrzebne artykuły spożywcze, z wodą mineralną włącznie. Po przepędzeniu z kuchni kotów i innych stworzeń oraz wyszorowaniu garnków, przygotował zawodnikom posiłek. Wkrótce z lotniska wrócił wściekły trener Smuda wraz z Heuyotem. Obaj zostali owacyjnie przywitani przez wszystkich zawodników, choć niektórzy żartowali, iż szkoda, że trener nie został zatrzymany na dwa dni…
Następnie drużyna udała się na rozruch do nieodległego lasku. Nagle w innej części lasku pojawiło się kilka samochodów i zaczęła się strzelanina, pewnie jakieś porachunki gangsterskie. Trening natychmiast został przerwany i wszyscy czym prędzej wrócili do hotelu!
Kolejnego dnia widzewiacy wylecieli z Moskwy do Baku. Gdy lądowali w stolicy Azerbejdżanu, wszystkich uderzył niesamowity widok – mnóstwo szybów naftowych i czerwona, spalona ziemia. Gospodarze okazali się niezwykle sympatyczni, robili wszystko, aby umilić łodzianom pobyt w ich mieście. Hotel okazał się być niezłej klasy, choć tylko połowa pokoi posiadała klimatyzację. Miasto sprawiało wrażenie biednego, chociaż na każdej ulicy stały najnowsze modele Mercedes czy BMW.
Stadion w stylu radzieckim, w miarę ładny, z dużymi odległościami od płyty boiska. Mimo że Widzew wygrał 2:0, to mecz wcale nie byt łatwy, gospodarze bardzo chcieli dobrze zaprezentować się przed własną publicznością, a w dodatku panował ogromny upał.
W drodze powrotnej do Moskwy obyło się bez żadnych niespodzianek. Nauczony wcześniejszym doświadczeniem, prezes Andrzej Pawelec zabrał całą ekipę do nowoczesnego hotelu, gdzie wszyscy zjedli porządną kolację. Rachunek też okazał się „porządny” i wyniósł ponad 2000 dolarów. Następnego dnia widzewiacy nie niepokojeni przez nikogo wrócili do kraju.
Franek Smuda za kratkami chcialbym to zobaczyc i jego reakcje
Dziś mecz Widzewa będzie za Free w Widzew tv?