Na europejskim szlaku! #7 Madryt
4 czerwca 2020, 15:23 | Autor: KamilJedno zwycięstwo, jeden remis i trzy porażki – faza grupowa Ligi Mistrzów nie ułożyła się dla piłkarzy Widzewa zbyt dobrze. W ostatnim spotkaniu podopieczni Franciszka Smudy pojechali do Madrytu i choć nie mieli już szans na awans, to w starciu z Atletico chcieli zaprezentować się z jak najlepszej strony.
>>> NA EUROPEJSKIM SZLAKU! #6 BUKARESZT
W ślad za nimi ruszyła grupa kibiców, dla których wyjazd do Hiszpanii trwał… tydzień! Ostatecznie, na słynnym Estadio Vicente Calderon zameldowało się sześćdziesięciu fanów z Łodzi i choć musieli oni pogodzić się z kolejną porażką na boisku, z pewnością nie żałowali decyzji o długiej wycieczce na Półwysep Iberyjski.
O tym, co działo się w trakcie wyjazdu do Madrytu, opowiedział Przemas:
4 grudnia 1996 roku odbyt się ostatni, pożegnalny mecz Widzewa w Lidze Mistrzów. Przeciwnik atrakcyjny, tak jak atrakcyjny był sam wyjazd, nawet biorąc pod uwagę aspekty turystyczne. Na mecz wyruszyliśmy autokarem w niedzielę. Podróż przez Czechy, Austrię, Włochy i Francję upływała na spożywaniu różnorakich trunków i robieniu promocyjnych zakupów. We wtorek dotarliśmy do Barcelony. Pierwsze kroki zostały oczywiście skierowane na stadion miejscowego, sławnego klubu. Później było zwiedzanie miasta, zakupy i dalsza podróż do Madrytu. Do stolicy Hiszpanii dotarliśmy w środę rano. Udaliśmy się do hotelu i po odświeżeniu się ruszyliśmy zwiedzać Madryt. W pewnym momencie znaleźliśmy się w centrum niezłej awanturki. Brało w niej udział kilkaset osób, a bili się punki ze skinami. Po chwili interweniowała miejscowa policja. Była wszędzie. Przyjechała z różnych stron furgonetkami, a nawet pojawiły się śmigłowce. Intelektem jednak miejscowi funkcjonariusze nie grzeszyli, pałując wszystko, co się ruszało. Kilka pałek przez grzbiet otrzymało nawet kilka emerytek niosących zakupy.
Wieczorem udaliśmy się na mecz. Na stadion podróżowaliśmy metrem. Zdziwiło nas, że kilku kolesi jadących z nami, dopiero pod stadionem się ujawniło. W ogóle sporo osób dopiero na miejscu zakładało klubowe koszulki i szaliki.
Na sektorze okazało się, że oprócz naszego autokaru dotarł jeszcze bus i kilka osób pociągiem. Towarzyszyło nam też dwóch fanów Karpat Krosno. Tak więc w sumie z Polski przybyło nas ponad sześć dych, a na miejscu dosiadło się do nas kilku działaczy i grupa Polonusów. W sumie było nas około 130 osób. Rozłożyliśmy sektorową flagę, nieźle oflagowaliśmy sektor, ale pod względem dopingu nic nie mogliśmy zdziałać. Atletico momentami dopingowało tak głośno, jak nigdy wcześniej nie słyszeliśmy.
Mecz był dość wyrównany. Mogliśmy nawet objąć prowadzenie po akcji „sam na sam” Michalskiego. Niestety, pod koniec meczu niesłusznie został podyktowany rzut wolny przeciw Widzewowi. Po jego wykonaniu straciliśmy bramkę i tak wraz z końcowym gwizdkiem skończyła się przygoda Widzewa z elitarną Liga Mistrzów.
Następnego dnia pojechaliśmy do hotelu, w którym mieszkali nasi piłkarze. Tam oczywiście były rozmowy, wspólne zdjęcia itp. Zawodnicy później udali się na lotnisko, a my dalej zwiedzaliśmy miasto. Znaleźliśmy się m.in. pod stadionem drugiego madryckiego klubu – Realu, gdzie kilka tysięcy ludzi koczowało dzień i noc w kolejce po bilety na mecz Realu z Barceloną. Spotkanie miało odbyć się dopiero trzy dni później. Widok był niezapomniany: śpiwory, łóżka polowe, ogniska, śpiewy…
W czwartek wieczorem opuściliśmy Madryt, aby rankiem dotrzeć do Andory. Tam wiadomo: strefa wolnocłowa – nastąpiło szaleństwo zakupów, a ceny, trzeba przyznać, byty naprawdę zachęcające. Najwięcej kupiliśmy oczywiście trunków i to tych wysokoprocentowych. W efekcie później mieliśmy kłopoty na granicy francuskiej. Część towaru nam zarekwirowano. Chciano nawet zabrać autokar! Skończyło się jednak nie najgorzej, a stratę wysokoprocentowych płynów powetowaliśmy sobie z nawiązką w drodze powrotnej. Do kraju wjechaliśmy ze śpiewem i w znakomitych nastrojach. Nie wiedzieliśmy jednak, że za rok, niestety, do Ligi Mistrzów już nie awansujemy…
Więcej na temat wyjazdu kibiców Widzewa do Madrytu usłyszeć można w najnowszym odcinku audycji „Archiwum” na antenie Radia Widzew TUTAJ.
Skra Częstochowa…
W doopie byłeś Nic nie widziałeś i tak już zostanie.
Wygraliście wczoraj Ok
,naszym grajkom się nie chciało.
Ale ile nam dawali radochy kilkadziesiąt lat wcześniej nasi piłkarze przez duże P,to tego pułapu nie osiągnięcie nigdy.
Dajesz się podpuszczać jak dziecko, daj sobie spokój.
Tego typu wyjazdy były na tamten czas koszmarnie drogie i dla mnie 23l atka którego rodzice nie popierali pasji synka, ciężko było skołować te pieniądze. Na Dortmund się jednak udało