Motor Lublin – Widzew Łódź (17.08.1983)
10 stycznia 2010, 16:14 | Autor: RyanMecz Motor Lublin – Widzew Łódź odbył się 17.08.1983r. i zakończył się wynikiem 1:1 (0:0). Kibice Widzewa w ok. 20 osobowej grupie pod wodzą „Szabli”, wyjechali na to spotkanie porannym, dalekobieżnym pociągiem, który zatrzymywał się na stacji Łódź Chojny. W pociągu znajdowało się już ok. 15 osób, w większości z fan clubu Zduńska Wola i oczywiście nie mogło zabraknąć wśród nich Balona, który był architektem zgody, jaką mieli w tym okresie Widzewiacy z kibicami Motoru.
Gdy pociąg wjeżdżał na dworzec główny w Lublinie z jego okien widać już było czekających tam kibiców „motorowerowych”. W pierwszej grupce wysiadł Balon i witano go jak i wszystkich pozostałych bardzo sympatycznie. Kilka osób poszło z gospodarzami do knajpy a pozostali rozeszli się po mieście, zresztą całkiem ładnym. W owym czasie w Lublinie była bardzo dobra atmosfera wokół piłki nożnej a spotkania futbolowe cieszyły się ogromnym zainteresowaniem. Przyjazd słynnego Widzewa spowodował, że na trybunach zasiadł nadkomplet ponad 25 tys. widzów i co ciekawe nie wszyscy dostali się na stadion. Część pechowców musiała oglądać widowisko z dachów sąsiadujących z boiskiem bloków. Widzewscy fani ostatecznie zameldowali się na stadionie w 62-osobowej grupie, bo następnym pociągiem lub samochodami dojechali kolejni czerwono-biało-czerwoni. Tak się złożyło, że główna ekipa przyszła zbyt późno na obiekt i to spowodowało, że wszyscy zostali zmuszeni do zajęcie jedynych wolnych miejsc, które znajdowały się na żużlowej bieżni za jedną z bramek. Bramka ta z kolei znajdowała się po prawej stronie od „młyna” gospodarzy, który usytuowany był na środku długiej trybuny, naprzeciwko trybuny centralnej (vipowskiej). Prezentował się on całkiem dobrze, bowiem kolorowych sympatyków Motoru zebrało się tam ok. 200-300 osób. Wywiesili kilka flag na płot, żywiołowo dopingowali i dodatkowo przy tym machali paroma dużymi flagami. Najgłośniej wykonywaną przez nich przyśpiewką było „Motorek, Motorek, Motorek Lublinek”. Trochę dziwnym wydawało się jak pośród kibiców Motoru znajdowali się ludzie z szalikami Legii zawiązanymi na szyi, ale lublinianie mieli też zgodę z Legią i takie to były wtedy dziwne czasy. Wreszcie rozpoczęła się ta piłkarska potyczka i trzeba przyznać, że stała na niezłym poziomie. Od samego początku spotkania widać było, że gospodarze będą walczyć o każdą piłkę. W pierwszej połowie obrona łodzian z Młynarczykiem w bramce oraz między innymi Wójcickim, Myślińskim, Wijasem czy Kamińskim dawała sobie świetnie radę z atakującymi gospodarzami. Ataki z flanki czy ze środka były blokowane a gdy już piłkarze Motoru dochodzili do klarowniejszych sytuacji to na posterunku stał Młynarczyk. Do przerwy więc utrzymał się wynik 0:0 i raczej nic nie wskazywało na to, że w tym spotkaniu padną jakieś bramki. Po przerwie już w 49 min. Pop strzelił bramkę dla gospodarzy i trybuny oszalały. Atrakcyjnie z punktu widzenia obserwatora wyglądali ci, co skakali ze szczęścia na dachach. Ten zimny prysznic podziałał na piłkarzy Widzewa mobilizująco. Ataki gości wreszcie zaczęły się zazębiać i w końcu nadeszła 79 min. spotkania. Po szybkiej i składnej akcji, wymianie kilku podań w sytuacji sam na sam w obrębie pola karnego znalazł się Wójcicki i mocnym strzałem po ziemi wpakował piłkę do siatki obok rozpaczliwie interweniującego bramkarza. Gol wpadł na bramkę, za którą siedziała widzewska brać i jak wszyscy wyskoczyli pod niebiosa i zaczęli biegać po bieżni to tumany żużlowego pyłu zaczęły unosić się do góry. Większość wyglądała jak górnicy wracający po szychcie z kopalni, ale zupełnie nikt się tym nie przejmował ani zwracał na to uwagi. Końcówka meczu to raczej pilnowanie wyniku z obu stron i nic szczególnego się już nie wydarzyło. Po skończonym spotkaniu kibice Widzewa wychodzili w barwach ze stadionu, z całym tłumem miejscowych kibiców. Rozmawiano pomiędzy sobą i w takiej atmosferze Widzewiacy dotarli na dworzec (kilka osób zostało na dłużej w Lublinie korzystając z gościnności gospodarzy). Droga powrotna do Łodzi upłynęła bez większych przygód i problemów.