Mocny debiut Łukowskiego. A jak inni?

Spośród sześciu piłkarzy, sprowadzonych latem przez Widzew, tylko jeden znalazł się w wyjściowym składzie na poniedziałkowy mecz ze Stalą Mielec. Trzech kolejnych debiutantów pojawiło się na boisku w drugiej połowie. Jeden z nich naprawdę błysnął.

Zgodnie z przypuszczeniami, od pierwszej minuty kibice mogli oglądać tylko Samuela Kozlovskyego. Słowacki obrońca, jako jedyny z nowych zawodników, spędził na murawie całe dziewięćdziesiąt minut, zaliczając niezłe zawody. Nie popełniał poważniejszych błędów, był aktywny w ataku, często dośrodkowując, radził sobie w pojedynkach obronnych. W oczy rzucało się jednak także to, że nie jest jeszcze do końca zgrany z kolegami, stąd kilka niecelnych zagrań. Dał jednak nadzieję, że może stanowić dużą wartość dla drużyny.

Po upływie sześćdziesięciu dwóch minut Daniel Myśliwiec wprowadził do gry m.in. Hilarego Gonga i Jakuba Łukowskiego. Obaj zajęli miejsca na bokach pomocy – Gong na prawej, a Łukowski na lewej stronie – i obaj wnieśli sporo ożywienia. Nigeryjczyk mógł zaliczyć asystę, gdyby lepszy strzał po jego podaniu oddał Fran Alvarez. Jeszcze bliżej tego był pozyskany latem z Korony Kielce 28-latek, bo to po jego dograniu bramkę strzelił Imad Rondić. Bramkę, którą trzeba było anulować z powodu pozycji spalonej Bośniaka. Na szczęście, to nie było jeszcze wszystko, co tego dnia miał w swoim ofensywnym arsenale Łukowski. Jedenaście minut po wejściu na murawę trafił do siatki w nieco podobnym stylu, jak w sparingowym pojedynku z GKS Katowice.

Ostatnim debiutantem był w poniedziałkowy wieczór Hubert Sobol. Napastnik wszedł do gry jako ostatni z widzewiaków, zmieniając w 89. minucie Rondicia. Nie miał więc zbyt dużo czasu, by mocniej zaakcentować swoją obecność, a do tego widzewiacy byli zepchnięci do głębszej defensywy, co nie sprzyjało typowej „dziewiątce”, jaką jest były gracz KKS Kalisz. Występ przeciwko Stali był jego dwunastym w Ekstraklasie i wciąż czeka na premierowego gola.

Całe zawody w Mielcu na ławce rezerwowych spędzili natomiast Marcel Krajewski oraz Kreshnik Hajrizi. Zaskoczeniem może być brak szansy dla Kosowianina, który wydawał się pierwszym wyborem w razie kłopotów podstawowych stoperów. Tymczasem po czerwonej kartce dla Juana Ibizy szkoleniowiec łodzian zdecydował się wpuścić na boisko w celu łatania dziury w formacji nie Hajriziego, ale Luisa Silvę.