M. Wlaźlik: „Trener jest jak generał – musi mieć żołnierzy”
20 grudnia 2013, 14:12 | Autor: RyanW ostatnich tygodniach Michał Wlaźlik stał się widzewskim wrogiem publicznym numer jeden. Jego głowy żądają wszyscy: począwszy od kibiców, po dziennikarzy, a na sponsorach kończąc. Dyrektorowi sportowemu Widzewa zadaliśmy kilka trudnych pytań, większość zbył milczeniem, twierdząc, że nie chce patrzeć w przeszłość i skupia się na najbliższej, arcyważnej rundzie.
– Dla wielu kibiców stałeś się w ostatnim czasie uosobieniem wszystkiego co złe w sportowych dokonaniach Widzewa. Nie nachodzą Cię myśli typu: a może by to wszystko pieprznąć? Fani zachęcają: „Wlaźlik, jak masz honor, to odejdź!”
– Nie myślę o tym, skupiam się wyłącznie na jak najlepszej pracy dla Widzewa. Nie obchodzi mnie polityka.
– Fani zarzucają Ci przede wszystkim, że latem sprowadziłeś do zespołu słabych piłkarzy.
– Ze strategii klubu wynikało, że musimy oszczędzać, a jeszcze dodatkowo dostaliśmy drakońskie restrykcje od PZPN. Cele finansowe zostały zrealizowane, natomiast uciekają nam cele sportowe. Było półrocze oszczędzania, teraz musimy uspokoić emocje i odpowiednio przygotować się do obrony ekstraklasy – taki był i jest cel na ten sezon.
– Kibice chcieliby poznać powody, dla których Kevin Lafrance wylądował w rezerwach.
– Mogę jedynie powtórzyć, to, co powiedziałem kiedyś w Radio Łódź: zawodnicy muszą czuć dumę z tego, że zakładają koszulkę z herbem Widzewa.
– Istnieje pomysł, aby zastąpić Ciebie na stanowisku dyrektora sportowego Radosławem Mroczkowskim. Czujesz jego oddech?
– Absolutnie nie. Radek miał taką propozycję pół roku przed moją nominacją i odmówił. On przede wszystkim czuje się trenerem. Na pewno fajnie się do pewnego czasu uzupełnialiśmy: ja wybierałem zawodników, którzy pasowali do Widzewa pod kątem koncepcji i finansów, on dawał nam ocenę sportową i rekomendował bądź nie pod kątem przydatności dla drużyny. Na koniec decyzja była więc niejako wspólna. Przez trzy lata byliśmy non stop na telefonie, codziennie ze sobą współpracowaliśmy, łączyły nas silne relacje. Wiele nauczyłem się od niego, czasem też sam pomogłem, by Radek miał dziś tą reputację, jaką ma. Także nie ma sensu nas dzisiaj antagonizować.
– Nie boli Was opinia krążąca w środowisku, że do Widzewa nie chce przyjść żaden poważny trener? Że jest bałagan, nie ma kasy itd.
– Ta opinia jest nieprawdziwa. Widzew jest atrakcyjnym klubem dla trenerów, mamy wiele kandydatur. Chociażby zatrudniony dziś w Legii Henning Berg był zainteresowany pracą w Łodzi zaraz po zwolnieniu Radka Mroczkowskiego, myślę, że możemy to teraz zdradzić.
My też nie na wszystkich trenerów jesteśmy dziś gotowi organizacyjnie i mamy swoją filozofię. Nie chcemy żeby trener był „samotną wyspą” w klubie, tylko potrafił działać wspólnie, zgodnie ze strategią klubu. Żeby był to szkoleniowiec, który będzie pasował do Widzewa w przyszłości, bo my nie chcemy wiecznie pałętać się na dole ligi. Teraz są kłopoty finansowe i to nas ogranicza, ale mamy ambicje, by się z tego wyrwać i powoli z tego wychodzimy.
– Skąd się bierze w drużynie ta niemoc wyjazdowa? Psychika, brak szczęścia, umiejętności?
– Nie zrzucałbym tutaj winy tylko na brak szczęścia, czy psychikę. My po prostu musimy zacząć lepiej grać! Wiadomo, że u siebie mamy więcej swoich kibiców, to nam daje dodatkową energię. Na dzień dzisiejszy musimy nadrabiać walką brak doświadczenia. Wiadomo, trochę szczęścia też by się przydało, ale przede wszystkim potrzebujemy więcej jakości w grze.
– Drużyna zleciała na ostatnie miejsce, nie wygrała sześciu ostatnich spotkań, a tymczasem wciąż nie ma jasnego komunikatu Zarządu, że będzie na pewno zmiana trenera.
– To, co mogę teraz powiedzieć, to przed 6 stycznia dojdzie do reorganizacji sztabu szkoleniowego.
– Jak to rozumieć? Dojdzie do zmiany trenera, czy poprzestawiacie tylko poszczególne elementy w sztabie zostawiając Rafała Pawlaka na stanowisku?
– Może moje słowa kiedyś zostaną przywołane, bo aktualnie w Polsce myślenie jest inne: my traktujemy sztab szkoleniowy, jako komplementarną całość. Nie podchodzimy do sprawy – jak to się utarło – że jest jakiś trener cudotwórca, który nagle odmienia losy drużyny. Nie ma generałów, którzy bez odpowiednich oficerów i wojska wygrywają wojny, tak nie ma trenerów, którzy sami, bez odpowiedniego otoczenia ludzi, jak i zawodników, wygrywają mecze. Trener jest, jak generał – musi mieć żołnierzy.
– Widzę, że nie wyciągnę tego z Ciebie.
– Decyzje, co do strategii i planu działania zapadły. Natomiast będziemy chcieli to ogłosić, już oficjalnie, kiedy wszelkie rozmowy zostaną pomyślnie zakończone.
– Przed nami arcyważna zima. Potrzeba co najmniej 6-7 wzmocnień – piłkarzy od razu do pierwszej jedenastki. Wiemy, że jest lista życzeń, nawet Grzesiek Waranecki zabrał ją do studia.
– To, że są święta i niektórzy mają urlopy, nie oznacza, że zaniedbujemy ten temat. 6 stycznia chcemy mieć nowych zawodników na treningu.
– Nie mówimy o nazwiskach, żeby nie utrudniać rozmów. Ale powiedzmy sobie, czy ci nowi zawodnicy, to są doświadczeni, ograni na polskich boiskach piłkarze, którzy wniosą od razu dużo jakości do drużyny?
– Dokładnie tak.
– Podstawowe pytanie brzmi: skąd wziąć na to pieniądze? Jedyny pomysł, to sprzedaż Eduardsa Visnakovsa? Bo o handlowaniu zastawioną na 3 miliony ziemią nie ma nawet co mówić.
– Nie ukrywam, że – mimo niechęci Grzegorza Waraneckiego do mnie – w spokoju uda nam się spotkać w zaciszu gabinetów i pomyśleć wspólnie nad tym skąd możemy wziąć pieniądze na wzmocnienia. Przy Eduardsie się udało, mam nadzieję, że uda się też przy kilku innych nazwiskach.
– Lada dzień PZPN powinien zdjąć kaganiec licencyjny, mówi się, że limit wynosić będzie 15 tys. i co najważniejsze będzie mogli kontraktować piłkarzy nie tylko z kartą w ręku.
– Odwołaliśmy się i teraz liczymy na pozytywną decyzję PZPN, co na pewno bardzo ułatwi nam pracę. Gdyby faktycznie było, jak mówisz, to dałoby nam to duży oddech i pozwalało zwiększyć spektrum piłkarzy, z których możemy wybierać.
– Z Pawłowskim może być kłopot, znów nie załapał się do 18-stki na mecz z Elche, którą Schuster dziś ogłosił, nie zagrał ani minuty w Pucharze Króla z Osasuną. Kontrolujecie sytuację?
– Tak, jesteśmy na bieżąco w kontakcie z Malagą. Zdania co do Bartka są podzielone. Nie ma co ukrywać, trener Schuster nie ceni go najwyżej, co zauważył ostatnio dziennikarz Marki, ale nie wszyscy w klubie się z tym zgadzają. Zobaczymy, jak to się będzie rozwijać. Malaga przechodzi teraz dość burzliwy okres, myślą tam nad innymi rozwiązaniami, dopiero co zatrudnili nowego dyrektora sportowego. Zbliża się okienko transferowe, zobaczymy jak Malaga do niego podejdzie.
– Zluzujmy trochę na koniec. Idą Święta, gdzie je spędzisz?
– Oczywiście w Łodzi i mam nadzieję, że po tym sezonie nie będę musiał się z niej wyprowadzać, bo lubię to miasto i tu się urodziłem (śmiech). Święta spędzę z rodziną, z dziadkami, choć niestety nie w komplecie, bo ojciec i brat są w tej chwili w Anglii.
Rozmawiał Ryan