M. Szymański: „Powinniśmy patrzeć nie na jednostkowe wyniki, a na to, co potrafią zawodnicy”

27 września 2019, 20:29 | Autor:

Za Maciejem Szymańskim trzy miesiące pracy w roli dyrektora Akademii Widzewa. Postanowiliśmy z nim porozmawiać i zapytać, jak ocenia ten czas, jakie są jego plany na przyszłość, a także… w jaki sposób pomagał sztabowi szkoleniowemu pierwszej drużyny w ostatnich meczach. Zapraszamy do lektury!

– Zacznijmy od sprecyzowania: co leży w obowiązkach dyrektora Akademii Widzewa?

– Dyrektor odpowiedzialny jest za rozwój akademii, zarówno od strony organizacyjnej, jak i sportowej. Musi podnosić standardy pracy sztabu szkoleniowego, a przez to poziom sportowy zawodników. Do jego obowiązków, we współpracy z działem skautingu, należy też wyszukiwanie graczy o określonym potencjale, którzy mogą dołączyć do akademii.

– Jak ocenia pan to, co zastał po objęciu akademii?

– Zawsze, gdy przychodzi się do nowej organizacji, trzeba zweryfikować, na jakim poziomie się ona znajduje. Klub się w całości reaktywował i dotknęło to również akademię. Te działania, które były wcześniej podejmowane były działaniami wstępnymi, mającymi na celu usystematyzowanie pracy. Musimy pamiętać, że akademia to wieloletni projekt, a Marcin Płuska mógł pełnić rolę dyrektora zaledwie przez kilka miesięcy. Co więcej, wiosną nie było osoby, która zajmowałaby się tym projektem.

– Poprzedni dyrektor stawiał na współpracę z zewnętrznymi podmiotami. Stworzył siatkę klubów partnerskich, czy to ze Zgierza, czy nawet z Zakopanego. Czy ten projekt będzie kontynuowany?

– Na pewno kluby partnerskie dalej będą funkcjonować. Mamy już z nimi zaplanowane spotkanie, na którym dowiemy się o ich odczuciach z tej współpracy i wyciągniemy wnioski. Będziemy rozwijać ten projekt, ale w pierwszej kolejności skoncentrujemy się na klubach z regionu. Chcemy to robić etapami i najpierw zdobyć renomę w województwie, a dopiero później wyjść w Polskę.

– A co z pozostałymi projektami, jak choćby „Młody Widzew” czy „Program Talent”?

– Zajęcia dla najmłodszych nadal będą się odbywać i wkrótce powinniśmy to ogłosić oficjalnie. Jeżeli zaś chodzi o „Program Talent”, to musimy dążyć do tego, żeby każdy z piłkarzy akademii brał w nim udział. Wszyscy gracze muszą mieć określony potencjał, żeby reprezentować Widzew. Zarówno sportowy, jak i intelektualny, 

– W akademii Widzewa stawia się na wynik, czy na rozwój piłkarzy? Ostatnio zespół do lat 19 został dość mocno zweryfikowany przez swoich rówieśników z AKS SMS, przegrywając 1:4.

– Możemy żonglować wynikami, bo z tym samym klubem spotkaliśmy się w kategorii U-16 i wygraliśmy 6:0. Byłbym daleki od tego, żeby posługiwać się jednostkowym przypadkiem. Bardziej patrzyłbym na to, co zawodnicy potrafią i jakie mają umiejętności. Oczywiście, może to dobrze, że taka weryfikacja przyszła, ale powinniśmy się nauczyć, że wyciąganie wniosków z jednego meczu daleko nas nie zaprowadzi, jeżeli chodzi o ciągłość pracy i konsekwencję w działaniu.

– Zniwelowanie różnicy względem najlepszych akademii w Polsce to kwestia roku-dwóch czy o wiele dłuższy proces?

– W kontekście zdobywanych umiejętności jeszcze bardzo dużo przed nami, żeby przygotować zawodników do gry na zawodowym poziomie. Na szczeblu wojewódzkim tej różnicy nie widzę, ale jednocześnie wiem, jakie są wymogi w Polsce i wiem, że są one dużo wyższe niż w województwie.

– Podzielenie drużyn akademii na cztery bloki to pana autorski projekt?

– Podział jest zgodny z tym, jaki został przyjęty w UEFA. Tam również mamy określone nazewnictwo, czyli junior A to U-19 i U-18, junior B to U-17 i U-16 i tak dalej. To jest spójne z organizacją szkolenia w całej Europie.

– Jeżeli spojrzymy na trenerów poszczególnych roczników, to możemy zauważyć, że opiekun jednego rocznika w danym bloku jest równocześnie asystentem w drugim. To oczywiście zamierzone działanie?

– Tak, choć proszę zauważyć, że na poziomie U-16 to się już zmienia, ponieważ tam mówimy o kategorii wiekowej, gdzie jeden zespół to dwa roczniki. Piłkarze są do nich wprowadzani nie tylko w zależności od wieku, ale też od poziomu sportowego.

– Kiedy doczekamy się w Widzewie Centralnej Ligi Juniorów?

– To nie odbywa się z dnia na dzień, na to trzeba się przygotować. Tak jak mówiłem, rozmawialiśmy o poziomie w województwie, a w Polsce te wymogi są dużo wyższe.

– Jak mocno budżet akademii wspierany jest przez Wielką Orkiestrę Widzewskiej Pomocy?

– Przez sam fakt, że WOWP jest sponsorem strategicznym, to wsparcie jest dla nas bardzo istotne i dobrze odbierane. Mam nadzieję, że nie tylko w klubie, ale też w całej widzewskiej społeczności. My się z tego bardzo cieszymy, a w jakim stopniu ta akcja wspiera nasz budżet, to już pozostawiłbym wewnątrz klubu.

– Jak będzie wyglądać nabór do akademii? Planuje pan jakieś akcje w szkołach?

– Najbardziej istotny jest aspekt skautingu. My ten skauting rozwijamy, już w tym sezonie ruszyliśmy z tym projektem i wykonaliśmy pierwsze obserwacje. Trzeba pamiętać, że to Widzew zaprasza określonych zawodników do współpracy w akademii, a nie na odwrót. To jest nasza droga. Nabory to temat, który jest już historią. Nie znam profesjonalnej akademii, która funkcjonowałaby w sposób otwarty.

– Czyli w sytuacji, w której ojciec chciałby zapisać syna do Widzewa, ten musi najpierw pokazać się gdzieś indziej?

– Tak i to jest normalny proces. Ktoś musi dostrzec tego zawodnika i go zaprosić. Tak to wygląda wszędzie. My również musimy odzwierciedlić tę tendencję.

– Jaki model gry będzie preferowała akademia? Czy ma on być spójny z modelem gry pierwszego zespołu?

– Mówiłbym raczej o bazie pewnych zachowań czy umiejętności, które zawodnicy powinni nabyć, by przystosować się do gry. Jeżeli 12-latek trafia do procesu akademii, to do poziomu pierwszego zespołu dojdzie za siedem lat. Przewidzenie, kto wtedy będzie trenerem Widzewa albo jakie będą wtedy wymogi piłki, byłoby dość trudne. My powinniśmy przygotowywać zawodników dość uniwersalnie, żeby byli w stanie sprostać stawianym przed nimi wymaganiom, jakie by one nie były.

– Tego lata do akademii sprowadzono wielu piłkarzy z innych klubów. Jak się pan zapatruje na transfery gotówkowe?

– To normalna rzecz. Są przepisy o ekwiwalentach, które oczywiście respektujemy. Jeżeli chcemy mieć piłkarzy o odpowiednim poziomie sportowym, to powinniśmy mieć świadomość, że to kosztuje.

– Prawdziwe „wejście smoka” do Widzewa zaliczył wypożyczony ze Stali Głowno 17-letni Michał Szcześniak, który strzelił kilka goli w zespole juniorów, a w debiucie w rezerwach dwukrotnie pokonał bramkarza. Trafiła się nam perełka?

– Zdecydowanie za wcześnie na takie wyroki. W sporcie bardzo ważna jest powtarzalność i ciągłe udowadnianie swojego poziomu oraz potencjału. Przed Michałem taki właśnie czas, gdy będzie musiał pokazać, że jest to w stanie robić na coraz wyższym poziomie. Byłbym daleki od tego, żeby gloryfikować zawodników po tak krótkim czasie. To jest proces, który trwa. My musimy dawać piłkarzom odpowiednie bodźce, ale też chronić ich od myślenia, że teraz wszystko im się już należy.

– Z drugiej strony, w Barcelonie bryluje Ansu Fati z tego samego rocznika, co Szcześniak, a w Polsce tacy piłkarze są najczęściej „za młodzi”.

– Chciałbym tylko zapytać: czy Fati jest wyjątkiem, czy regułą? Wiem, że lubimy skrajności i posługiwanie się pojedynczymi przypadkami, ale przede wszystkim musimy szukać trendu.

– Dla wielu, zwłaszcza dla rodzin zawodników, palącą kwestią jest brak wynagrodzenia dla piłkarzy rezerw. Mówią oni, że gracze drugiej drużyny nic z tego nie mają.

– Mają możliwość reprezentowania wspaniałego klubu i myślę, że to jest bardzo ważna rzecz. Jeżeli chodzi o kwestie kontraktowe dla utalentowanych zawodników, to z całą pewnością jest kierunek, w którym musimy iść. To naturalne, że zawodnicy będą mieć kontrakty, ale proszę pamiętać o tym, że to ma być dla nich wyróżnienie za prezentowanie wyższego poziomu niż inni. Dziś jesteśmy w takim momencie, że zbieramy informacje na temat takich graczy i rozmawiamy na ich temat w sztabie. Wszystko będzie się jednak działo etapami. Część piłkarzy pójdzie do kolejnych etapów, a część zostanie i kolejnego kroku już nie wykona. Najważniejsza jest cierpliwość.

– Kilka tygodni temu był pan uczestnikiem kursu trenerskiego w Atlas Arenie. Rozwój to też bardzo ważna kwestia dla trenera?

– Oczywiście, że tak. Proces rozwoju trenerskiego to jest niekończąca się edukacja, bo nawet oglądając mecz uczymy się i dostrzegamy nowe zachowania, które możemy wkomponować w naszą pracę. Oczekiwania zarówno wobec mnie, jak i wobec innych są takie, żeby wciąż podnosić swoje umiejętności, zbierać doświadczenie i wyciągać wnioski.

– W Widzewie planowane są jakieś wyjazdy na staże?

– W przyszłym roku kalendarzowym planujemy taki staż dla trenerów w Hiszpanii. Mam nadzieje, że uda nam się to zrealizować.

– Na koniec nie sposób nie zapytać o pańską pomoc pierwszej drużynie w trzech ostatnich domowych meczach. Czyj to był pomysł?

– Tak się złożyło, że znam bardzo długo Tomka Włodarka. Poznaliśmy się na stażu w Widzewie, na który przyjechał wraz ze swoim bratem. Trenerem był wtedy Andrzej Kretek, a ja pracowałem w grupach młodzieżowych. Od tego czasu utrzymujemy bliski kontakt i to wyszło w naturalny sposób. Doszliśmy do wniosku, że będzie to dodatkowe narzędzie, które pomoże w realizacji określonej strategii czy też jej korygowaniu.

Rozmawiał Guzi

Subskrybuj
Powiadom o
1 Komentarz
Inline Feedbacks
View all comments
Widzewiak_z _UK
5 lat temu

trzymam kciuki … jak za pare lat doczekamy sie chlopakow z akademii na ekstraklasowym meczu pilkarskim to bedzie to tego czlowieka zasluga. Czas pokaze. Pozdrawiam I zycze paru kadrowiczow pierwszej repry

1
0
Would love your thoughts, please comment.x