M. Szymański: „Chcemy jak najlepiej wykorzystać ten czas”
8 kwietnia 2020, 19:30 | Autor: KamilSpowodowana epidemią koronawirusa przerwa w rozgrywkach dotyka nie tylko piłkarzy pierwszej drużyny Widzewa, ale również graczy zespołów młodzieżowych. O tym, jak w trudnym czasie radzi sobie akademia łódzkiego klubu, porozmawialiśmy z jej dyrektorem, Maciejem Szymańskim.
– Planując tę wiosnę, chyba nie mogliście przypuszczać, że zamiast na boisku, spędzicie ją w domach.
– Myślę, że na wszystkich spadło to w takim samym stopniu i nie ma tu żadnych wyjątków. To jest sytuacja nowa, ale oby również na tyle wyjątkowa, że w naszym życiu nie spotkamy się już z nią ponownie.
– Jak w tych dniach funkcjonuje Akademia Widzewa?
– Zawodnicy otrzymali programy treningowe, zarówno w zakresie motoryki, jak i umiejętności technicznych. Mieliśmy propozycję od Marcina Robaka, teraz wyzwanie rzucił Adam Radwański, więc ta rywalizacja ciągle ma miejsce. Musimy jednak pamiętać o restrykcjach rządowych dla osób do lat osiemnastu. Wszystkie treningi wykonywane są z tego powodu w domach. Trenerzy są w stałym kontakcie ze swoimi grupami, organizują im zajęcia on-line na Skype, przekazują prezentacje czy analizy. Chcemy jak najlepiej wykorzystać ten czas, chociaż zdajemy sobie sprawę, że ten wymiar jest zupełnie inny niż do tej pory.
– Inicjatywa tych wyzwań wyszła od samych zawodników pierwszej drużyny?
– To są nasze wspólne działania. Bardzo się cieszę przede wszystkim z tego, że piłkarze się w nie bardzo mocno zaangażowali. Tak właśnie powinny wyglądać relacje pomiędzy pierwszą drużyną a akademią.
– Mówił pan też o rządowych obostrzeniach. Staracie się zwracać uwagę piłkarzom, żeby potraktowali je poważnie?
– Tak, choćby przez akcję #ZostańwDomu, którą prowadzimy w mediach społecznościowych. Sytuacja jest jednak na tyle dynamiczna, że tak naprawdę również my, jako sztab, musimy się do niej dostosować i być świadomym przestrzegania wszystkich restrykcji.
– Jak wygląda zatem praca sztabu szkoleniowego?
– Przede wszystkim określamy sobie zadania na każde kolejne dwa tygodnie – w takiej systematyce teraz działamy. Są to aspekty związane z tworzeniem ćwiczeń, analizą gry czy różnego rodzaju prezentacjami, które w przyszłości będziemy chcieli wykorzystywać w naszym programie szkolenia. Pozostajemy oczywiście w kontakcie między sobą na grupach trenerskich, mamy też przewidziane szkolenia, podczas których będziemy dzielić się wiedzą. Zastąpią nam one to, co mieliśmy zaplanowane na żywo.
– Na razie nie wiemy, jak będzie wyglądała przyszłość rozgrywek, zwłaszcza w niższych ligach czy w piłce młodzieżowej. Otrzymaliście już jakieś sygnały z któregoś ze związków?
– Sygnały są, ale muszę przyznać, że nie zajmuję się tym, bo nie mam wpływu na to, jakie decyzje zostaną podjęte. Moja uwaga jest nakierowana na to, żeby stale być w kontakcie z trenerami, a za ich pośrednictwem również z zawodnikami. Dzięki temu będzie można maksymalnie wykorzystać ten czas, zamiast myśleć o tym, co postanowią w Związku. My musimy być przygotowani na wszystko.
– Jeżeli rozgrywki zostaną zakończone, to rezerwy Widzewa trzeci raz z rzędu rozminą się z awansem do IV ligi…
– Tak jak powiedziałem – nie koncentrujemy się na tym, na co nie mamy wpływu. Wszyscy chcielibyśmy wyjść na boisko i rywalizować, ale zdajemy sobie sprawę, jaka jest sytuacja.
– Kilku piłkarzy rezerw podpisało z klubem umowy, które zostaną przedłużone tylko w przypadku wywalczenia awansu. Co w ich sytuacji?
– Na razie jest za wcześnie, by o tym mówić. Poczekajmy na to, co będzie z przyszłością rozgrywek. Dopiero wtedy możemy podejmować jakieś decyzje, choć należy pamiętać, że niektóre kontrakty przedłużają się automatycznie w przypadku osiągnięcia konkretnego celu. Nikt nie zabrania jednak rozmawiać z piłkarzami i przygotować się na sytuację, w której postanowienia Związku byłyby inne.
– Dla młodych zawodników strata kilku miesięcy może być bardziej bolesna niż dla seniorów? Jeżeli liga nie będzie kontynuowana, to gracze z rocznika 2001 opuszczą już piłkę młodzieżową.
– W szerszej perspektywie sam jestem ciekaw tego, jak ta sytuacja wpłynie na proces szkolenia. Nie mówimy tu tylko o roczniku 2001, bo wszyscy zawodnicy – i w Polsce, i na świecie – nie trenują w sposób optymalny. Nie wiemy, w jaki sposób się to przełoży na ich końcowy rozwój oraz finalnie przejście do futbolu seniorskiego. A czy to ma większe znaczenie dla młodszych niż dla starszych? Myślę, że to jest bardzo indywidualna kwestia. Spójrzmy na przykład na tych, którzy weszli w tę przerwę kontuzjowani. Dla nich to czas, w którym mogą lepiej przygotować się do powrotu na boisko. Dzięki temu stracą dużo mniej.
– Zimą wielu piłkarzy Akademii przeniosło się do wyższych roczników. Jest pan zadowolony z ich postępów?
– Ten proces przechodzenia do wyższych kategorii wiekowych powinien być naturalny. Często mówimy, że naszą rolą jest tworzyć środowisko do jak najlepszego rozwoju i to jest jedno z narzędzi, które stosujemy. Jeżeli w danym roczniku zawodnik czuje się już komfortowo, to stojące przed nim wyzwania nie są na takim poziomie, na jakim oczekujemy – dlatego powinniśmy przesunąć go wyżej. W Akademii Widzewa dotknęło to wszystkie drużyny, z wyjątkiem rocznika 2005. W jego przypadku uznaliśmy, że Centralna Liga Juniorów to jest wystarczająco silne środowisko, żeby przyczynić się do rozwoju. Pozostali zawodnicy świetnie poradzili sobie w wyższych kategoriach wiekowych i to pokazuje, że nasza ocena ich możliwości była trafna.
– Kilku piłkarzy trafiło też do pierwszej drużyny. Najwięcej szans dostał Mateusz Malec, który pojechał na dwa zgrupowania i nawet w trakcie rundy wiosennej trenował pod okiem Marcina Kaczmarka. To jest największa perełka Akademii, którą chcecie szlifować?
– Na pewno nie jedyna, bo takich zawodników jest więcej. Pod kątem opieki, do każdego podchodzimy jednak w taki sam sposób, ponieważ wszystkimi graczami, którzy reprezentują Widzew, powinniśmy interesować się w równym stopniu. Co do Mateusza: cieszę się, że swoją postawą czy to na treningach, czy w grach kontrolnych pokazał, że może funkcjonować na tym poziomie i będzie rywalizował o miejsce w składzie. Nie chodzi przecież o to, żeby tylko trenować, ale żeby regularnie grać.
– Zimą w pierwszym zespole sprawdzanych było też kilku innych graczy. Kto decyduje o tym, komu dać szansę?
– To jest zawsze decyzja sztabu szkoleniowego – niezależnie od tego, czy mówimy o promocji zawodnika do wyższej kategorii wiekowej, czy o decyzji, że nie będzie dłużej reprezentował barw Widzewa. W tym przypadku tym organem był sztab rezerw, w tym moja osoba jako koordynatora, ale również sztab pierwszego zespołu, z którym wymieniamy się spostrzeżeniami i wspólnie podejmujemy takie decyzje.
– Można się spodziewać, że wkrótce tych młodych zawodników w „jedynce” będzie więcej?
– Po pierwsze, to chciałbym w końcu wrócić na boisko i móc uczestniczyć w podejmowaniu takich decyzji. Po drugie, wszystko ma swój czas. Musimy mieć świadomość, że trzeba być przygotowanym na treningi z pierwszą drużyną i mieć określony poziom umiejętności, ale też odpowiednie nastawienie mentalne, które pozwoli tam funkcjonować. Nam, jako Akademii, również zależy, żeby zawodnicy, którzy trafią do seniorów, potrafili obronić swoją obecność, bo to pokazuje, że wykonana przez nas praca jest efektywna, a Akademia może być jednym ze źródeł wzmacniania zespołu w przyszłości.
– Kibiców interesują też kwestie personalne. Co dzieje się z Jakubem Jasińskim?
– Kuba miał być wypożyczony do Unii Skierniewice, ale kontuzja pokrzyżowała te plany. Na dzisiaj jest więc zawodnikiem Widzewa i jak wszyscy czeka na to, żeby móc wrócić na boisko. W tym momencie wszystkie decyzje personalne w kontekście rundy wiosennej zostały zawieszone, bo nie wiemy, czy rozgrywki dojdą do skutku.
– W sparingach rezerw występował też ciekawy piłkarz z Brazylii. Skąd pomysł na jego ściągnięcie?
– Zauważyliśmy go i postanowiliśmy, że mógłby pomóc nam w osiągnięciu celu sportowego, czyli awansu do IV ligi. Podobnie jednak jak w przypadku Kuby, to jest temat, który na ten moment wisi w powietrzu.
– Zmiany dotknęły również samą Akademię, bo powołaliście do życia działa analiz. Jaka jest jego rola?
– Dział analiz służy temu, żebyśmy byli w stanie zarówno lepiej ocenić proces prowadzonego przez nas szkolenia, jak i przekazywać zawodnikom informacje odnośnie ich zachowań na bazie obrazu. Siła przekazu jest zawsze większa, gdy widzimy daną sytuację na wideo, niż gdy tylko o niej słyszymy. W obecnej chwili dział ten pracuje nad przygotowaniem materiałów wideo z najlepszych lig w Europie odnośnie zachowań, które chcemy egzekwować w ramach naszego programu szkolenia.
– Taki dział jest czymś normalnym w akademiach klubowych w Polsce?
– To na pewno powinno być czymś normalnym. Myślę, że coraz więcej akademii w kraju dysponuje takimi działami. Kluby ekstraklasy zatrudniają trenerów-analityków, mają także różnego rodzaju sprzęt, którym mogą monitorować trening nie tylko pod kątem techniczno-taktycznym, ale również motorycznym. My też chcielibyśmy pójść w tę stronę i mieć na przykład możliwość skorzystania z systemów GPS, które już są w użyciu w pierwszej drużynie.
– Drugim z ciekawych projektów, choć o nim było dużo ciszej, jest skauting młodzieżowy.
– Dział skautingu prowadzimy od września. Początkowo odbywał się on tylko w województwie łódzkim – w każdym z czterech okręgów mieliśmy jednego skauta, który obserwował zawodników, budując przy tym bazę danych. Później pojawiło się grono osób z innych województw, które chciały wesprzeć działania klubu, za co jestem im bardzo wdzięczny, bo dzięki nim możemy już mówić o skali ogólnopolskiej. Mam nadzieję, że w przyszłości będziemy mieli kilkunastu współpracowników, którzy będą obserwować rozgrywki w całym kraju. A dlaczego o tym głośno nie mówimy? Skauting, podobnie jak transfery, lubi ciszę. To jest praca w cieniu, a jednocześnie niezbędny element w budowaniu silnej akademii.
– Możemy już mówić o jakichś efektach tego skautingu?
– Już latem poprzedniego roku do Akademii Widzewa dołączyło dość duże grono zawodników, choć wtedy nie były to jeszcze działanie stricte obserwacyjne. Pierwsze ruchy skautingowe nastąpiły zimą, a w kolejnym okienku transferowym powinno być ich jeszcze więcej. Mamy wyselekcjonowanych ponad dwustu zawodników z różnych kategorii wiekowych, którzy byli obserwowani i jesienią część z nich przyjeżdżała do nas na treningi. Jesteśmy z nimi w kontakcie i to jest efekt naszych działań. O efekcie w postaci transferowej będziemy mogli mówić dopiero w dłuższym okresie.
– Takie nadzwyczajne sytuacje sprzyjają innowacjom. W Akademii też możemy się czegoś spodziewać?
– Jeżeli chodzi o dział analiz, to na pewno dzięki przygotowywaniu fragmentów wideo będziemy mogli udoskonalić nasz program szkolenia i poświęcić na niego więcej czasu. Musimy mieć jednak świadomość, że strukturalnie zaczynaliśmy w Akademii z dość niskiego poziomu. W tej chwili zaczynają pojawiać się kolejne działy, ale nie chodzi o to, żeby było ich jak najwięcej, a o to, żeby te istniejące się rozwijały. Co do innowacji – obecna sytuacja spowodowała, że wiele narzędzi informatycznych pozostanie u nas na stałe: czy to webinary, czy wideokonferencje. Dla świata to pewnie nie jest żadna nowość, ale my wprowadzimy to do naszego powszechnego użytku.
– We wszystkich aspektach życia czeka nas kryzys finansowy. Nie ma pan gdzieś z tyłu głowy myśli, że środki na Akademię również mogą zostać ograniczone?
– Na razie mamy za mało danych, żeby o tym mówić, dlatego nie chciałbym się odnosić do tego tematu. Jestem przekonany że niezależnie od sytuacji, osoby decyzyjne mają świadomość, że po pierwsze jest to projekt długoterminowy, który dopiero się rozpoczyna, a po drugie te nakłady, w porównaniu do innych akademii w Polsce, wcale nie są bardzo duże.
– Zakładacie jakieś plany, kiedy będziecie mogli wrócić do normalnego funkcjonowania?
– Tak jak już powiedziałem: na razie działamy w systematyce dwutygodniowej, ponieważ musimy dostosowywać się do wszelkich decyzji władz. Nasze ruchy są też bardzo mocno skorelowane z edukacją. Jeżeli będzie możliwość, żeby dzieci poszły do szkoły, to my również zapytamy, czy będziemy mogli prowadzić zajęcia treningowe, choć zapewne nie będzie to tożsame ze wznowieniem rozgrywek. W kontekście lig centralnych padały stwierdzenia, że wspólne treningi rozpoczną się na dwa tygodnie przed powrotem do gry. Myślę, że w naszym przypadku powinno być podobnie.
Rozmawiał Kamil