M. Płuska: „Teraz jest mój czas”
14 grudnia 2015, 18:59 | Autor: Ryan– Wiadomo też, że oprócz ujawnionej już szóstki, cały czas namawiacie na transfer do Łodzi graczy z jeszcze wyższej półki.
– Rozmawiamy z bardzo dużą liczbą piłkarzy. Nie jest jednak łatwo namówić klasowych graczy do zejścia o dwa-trzy poziomy rozgrywkowe. Były też zarzuty, że odtrącamy widzewiaków. A my kontaktowaliśmy się z byłymi piłkarzami RTS, ale na ten moment oni nie chcą wracać. Sam osobiście kilka dni temu rozmawiałem z Marcinem Kozłowskim przy okazji wigilii kibiców. Gdybyśmy mogli oprzeć jedenastkę tylko na eks widzewiakach, to moglibyśmy z nimi wejść do I ligi. Dla mnie prawdziwym widzewiakiem jest Adrian Budka, który mimo upływu lat grał większość rundy z urazem mięśnia dwugłowego. Pokazał jednak charakter, zacisnął zęby i nie odpuszczał. Jeśli awansuje z klubem do III ligi, może do II ligi, to powinien doczekać się trybuny swojego imienia!
– Na celowniku jest m.in. poważny zawodnik z I ligi.
– Rozglądamy się już głównie za zawodnikami z bloku defensywnego. Z takimi graczami rozmawiamy. Chodzi m.in. o stopera oraz prawego obrońcę. Ten pierwszy będzie naprawdę wielkim wzmocnieniem. Myślę, że sprawa jest już zamknięta. Jesteśmy dorosłymi ludźmi, pewne słowo już zostało powiedziane i nie powinno być z tym żadnych niespodzianek. Potrzeba jeszcze trochę czasu, żeby wszystko dopiąć do końca…
(Płuska przerywa, gdyż otrzymał właśnie telefon)
Mamy następne wzmocnienie.
– Kto dzwonił?
– Piłkarz, którego namawialiśmy na transfer do Widzewa. Prawy obrońca. Właśnie poinformował mnie, że udało mu się dojść do porozumienia z dotychczasowym klubem. Tak więc jego droga do drużyny stoi przed nim otworem.
– O obsadę bramki możemy być spokojni? Mówi się, że Reszka może solidnie zagrozić pozycji Sokołowicza.
– Obaj będą mieć na starcie przygotowań czystą kartę i bronił będzie ten, który wygra rywalizację. Konrad jest bardzo pracowitym chłopakiem, dobrze zaprezentował się w meczu z Mazovią. Na rozgrzewce był trochę przerażony, ale potem ciśnienie z niego zeszło. Obronił w sytuacji sam na sam przy stanie 0:0. Gdyby Ekwueme go pokonał, wynik mógłby być wtedy inny. I on, i Michał wiedzieli jednak, że po tym meczu do bramki wraca ten starszy. Być może przyjdzie do nas jeszcze jeden bramkarz. Jeśli tak się stanie, to chcemy, żeby był to młody człowiek, który w momencie bycia tym trzecim, będzie mógł na mecze schodzić do zespołu juniorów.
– Jest też w klubie wielki talent – powoływany do reprezentacji Polski U-15 Paweł Zalewski.
– Bywał u nas na treningach. Tomek Muchiński uważa, że ma on spory potencjał, ale na tą chwilę jest za młody, by móc bronić w IV lidze. Chodzi o sprawy czysto formalne. Natomiast za rok czy za dwa, jeśli wygra rywalizację, kto wie. W Milanie może bronić 17-latek. To jedna z najsilniejszych lig świata, zwłaszcza, jeśli chodzi o nacisk na taktykę.
– Załóżmy, że 90% transferów, o które zabiegacie, dojdzie do skutku. Jak wtedy wyglądać może jedenastka? Ilu graczy z jesieni w niej zostanie?
– Jest jeszcze kilka znaków zapytania, jeśli chodzi o parę pozycji. Myślę jednak, że do momentu rozpoczęcia przygotowań już ci wszyscy ludzie będą z nami. Natomiast z kim podpiszemy umowy, wyjaśni się do końca stycznia. To, że ktoś zagrał rewelacyjnie w test-meczu nie oznacza, że kupił sobie od razu miejsce w Widzewie. Chcemy zostawić sobie też jedno-dwa miejsca w kadrze na wypadek, gdyby okazało się pod koniec lutego, że jakiś zawodnik z Ekstraklasy został na przysłowiowym lodzie, a bardzo by nam pomógł.
– A co z resztą młodych? Wielgus, Pieńkowski, Kozieł czy Kralkowski od razu trafią do juniorów, czy zaczną przygotowania z pierwszym zespołem?
– Kozieł nie może grać w juniorach, bo to rocznik 1996. Wielgus czy Kralkowski już tak. Ja jednak nie chcę zamykać przed nimi drzwi. 7 stycznia są na zajęciach i będą przygotowywać się normalnie z pierwszym zespołem, którego są pełnoprawnymi członkami. Od nich będzie zależało, czy wywalczą sobie miejsce w jedenastce, w osiemnastce, czy będą grać w juniorach.
– Plan przygotowań do rundy wiosennej macie już w całości gotowy?
– Pierwszy tydzień będzie spokojniejszy. Zrobimy wszystkim badania, żeby zobaczyć, w którym miejscu jesteśmy i jak zawodnicy wyglądają po urlopach. Będzie odprawa, na której przedstawimy, jak to wszystko będzie wyglądać. Planujemy rozgrywanie tylko jednego meczu sparingowego w tygodniu. Chyba, że będzie większa grupa piłkarzy na testach, wtedy na szybko zorganizuje się jakiś dodatkowy test-mecz. Zaczniemy od spotkania z TMRF-em, co wcale nie będzie spacerkiem. To zespół złożony z fanów Widzewa, a wiadomo, że polscy kibice są bardzo charakterni i na pewno moich zawodników czeka niełatwy sprawdzian.
W drugiej połowie okresu przygotowawczego jedziemy na turniej halowy do Mielca i możliwe, że zostaniemy tam na kilka dni. Chciałbym, żeby ten nowy zespół miał też okazję do takiego zintegrowania się, bliższego poznania. U siebie wiadomo, jak to jest – dwie godziny zajęć i do domu. Takie zgrupowanie mogłoby pozwolić piłkarzom bardziej zżyć się ze sobą.
– Fakt, że pierwsze cztery mecze zagramy u siebie, będzie mieć znaczenie?
– My wszędzie jesteśmy u siebie, dzięki naszym kibicom. Naszym atutem będzie odpowiednie przygotowanie się do rozgrywek. Każdy z piłkarzy będzie chciał się pokazać, zacząć pracować na zaufanie kibiców. Myślę, że już mecze sparingowe pokażą naszą siłę. Może nie będzie to od razu wyglądało perfekcyjnie, bo pewne elementy będą musiały się zazębić, ale na pewno będzie więcej walki i determinacji, niż dotychczas.
– Kogo bardziej się obawiacie? Paradyża czy bełchatowskich ekip?
– Patrzymy przede wszystkim na siebie. Wiadomo, kto jest naszym rywalem, bo wiemy, kto wyprzedza nas w tabeli. Skupiamy się jednak na swoim zespole. Po pięciu-sześciu kolejkach zobaczymy, jaka jest sytuacja. Ile nam jeszcze brakuje, czy może już uda się mocno zniwelować punktowe straty z jesieni. Tabela najważniejsza jest po ostatnim meczu, a nie w połowie sezonu. Mam też nadzieję, że kibice będą z nami już w trakcie zimowych sparingów, by nowi piłkarze oswajali się z oczekiwaniami i presją związaną z grą w Widzewie.
– Największą łatką, jaka przylgnęła do Ciebie, to ta związana z wiekiem.
– Nie chcę teraz nikomu nic udowadniać. Udowodnię swoje w czerwcu i wtedy nikt już o moim wieku nie będzie mówił. To jest sprawa trzeciorzędna. Który trener jest lepszy? Ten, który ma 65 lat czy 55? A może po prostu ten, który ma wyniki? Od nowego sezonu trenerem jednej z drużyn w Bundeslidze ma zostać 24-latek. Nie znają się tam na piłce? Różne rzeczy piszą o mnie w mediach, ale wiek, to akurat żaden argument. Dlatego staram się nie czytać tych bzdur.
– Z wejściem do szatni problemów też nie było? Myślisz, że w Ekstraklasie szatnia np. w takim Ruchu Chorzów, nie „zjadłaby Cię?”
– Myślę, że to zależy wyłącznie od profesjonalizmu piłkarzy. Z takim Adrianem Budka, który jest ode mnie starszy o kilka lat, nie mam żadnych problemów, jeśli chodzi o komunikację. Mogę z nim porozmawiać i podpytać go, jak on to wszystko widzi. Jest profesjonalistą, pracuje na treningach. To wzór dla młodych graczy i idealna osoba na kapitana.
– Czyli już wiemy, kto wiosną nosić będzie opaskę…
– Poczekajmy jeszcze na oficjalne ruchy, ale moim zdaniem to najwłaściwsza kandydatura.
– Cały czas starasz się uczyć. Zaliczasz staże. Aktualnie podglądasz pracę sztabu szkoleniowego w Piaście Gliwice.
– W przeszłości byłem m.in. w Hannoverze 96, w Koronie Kielce u Leszka Ojrzyńskiego, u Michała Probierza w Lechii Gdańsk czy Henninga Berga w Legii Warszawa. Aktualnie jestem na krótkim stażu w Piaście Gliwice. Za każdym razem jest to dobra okazja, żeby podpatrzeć pewne rzeczy, zapytać bardziej doświadczonego kolegi po fachu, dlaczego wykonuje je tak, a nie inaczej. Dzisiaj [rozmawialiśmy w piątek, 11 grudnia – przyp. WTM] blisko godzinę rozmawiałem z trenerem Latalem, który dał sporo cennych uwag.
– W Łodzi już się zadomowiłeś?
– Tak, mam mieszkanie w centrum Łodzi, ale póki co brakuje czasu na zwiedzanie miasta. Przyjechałem tutaj do pracy, a nie na podbój łódzkich ulic (śmiech). Praca trenera, to nie tylko trening, ale także analiza tych zajęć, analiza ostatniego meczu, przygotowanie do kolejnego itd. Niedługo dołączy do mnie już narzeczona, więc może uda nam się trochę tej Łodzi zobaczyć.
– Ale jakieś autografy zdążyłeś już rozdać, czy jesteś póki co anonimowy na ulicy?
– Poznał mnie np. listonosz, którzy przyniósł pocztę pewnego dnia. Pogadaliśmy. Bardzo sympatyczny człowiek. Inna, wesoła sytuacja spotkała mnie w Warszawie, na stacji benzynowej. Podeszło do mnie dwóch facetów: – „Pan Marcin Płuska?”, – „Tak. W czym pomóc?”. Od słowa do słowa, okazało się, że to kibice Widzewa. Było sympatycznie, życzyli mi awansu do III ligi. Zaskakująca sprawa. Wszystkich pozdrawiam (śmiech).
Niektórzy pracują całe życie właśnie po to, żeby móc znaleźć się w takim klubie. Marzeniem wielu trenerów jest prowadzić Widzew i spełniać oczekiwania kibiców. Ci ludzie żyją klubem 24 godziny na dobę. Mają swoje rodziny, obowiązki, a po ciężkim tygodniu pracy wsiadali w pociąg i jechali na drugi koniec Polski, żeby wspierać drużynę. Teraz niestety zmuszeni są jeździć tylko po województwie, ale i tak należy im się za to szacunek. Piłkarze muszą wiedzieć, że mają dla tych ludzi zostawiać serce na boisku. Zapewniam kibiców, że zobaczą na boisku taką walkę, jakiej dawno nie widzieli!
– Atmosfera kibicowskiej wigilii przypadła Ci do gustu? Załapałeś się na kolędowanie po serbsku? (śmiech).
– Wigilia rewelacja! Na kolędy po serbsku się już nie załapałem, ale śpiewy 30-minutowe zaliczyłem. Wiadomo, lepsza wigilia byłaby, gdybyśmy zajmowali pierwsze miejsce w tabeli. Trzeba zrobić wszystko, byśmy za rok o tej porze zastanawiali się, jakie ruchy trzeba jeszcze wykonać, żeby awansować z III do II ligi.
Rozmawiał Ryan
WPIS PODZIELONY JEST NA KILKA STRON: