M. Pięta: „W tamtym czasie nie baliśmy się nikogo!”

22 października 2015, 18:34 | Autor:

Marek_Pięta

Rok 1980 był jednym z tych, który zapisał się złotymi zgłoskami w ponad 100-letniej historii Widzewa. To właśnie wtedy łódzka jedenastka sprawiła wielką sensację eliminując z rozgrywek o nie istniejący już Puchar UEFA najpierw słynny Manchester United, a później naszpikowany gwiazdami Juventus Turyn. Dziś – o czym już pisaliśmy – przypada 35 rocznica triumfu nad Włochami. W rozmowie z Łączy nas Widzew wspomina tamten czas Marek Pięta.

Były napastnik RTS, który we wspomnianym starciu pokonał legendę Juve Dino Zoffa (strzelił też gola w rewanżu), przyznał, że drużyna przed losowaniem trzymała kciuki za to, by wpaść na naprawdę silnego przeciwnika. „Uważam, że Widzewowi w tamtym okresie wygodniej grało się z tymi markowymi drużynami (…) Nie chcę nikogo obrazić, ale kiedy po losowaniu usłyszeliśmy, że to zachodni zespół, wtedy dopiero się cieszyliśmy. Oczywiście pojawiały się zakłady, każdy mocny przeciwnik stanowił dla nas wyzwanie. Sami też czuliśmy się silną drużyna, pozbawioną kompleksów. W tamtym czasie nie baliśmy się nikogo. Padało tylko hasło: w czym oni są lepsi od nas? W tym, że więcej zarabiają? To tylko nas motywowało, wkurzało, delikatnie mówiąc” – wspomina Pięta.

Obecny Prezes Stowarzyszenia Byłych Piłkarzy Widzewa z dumą opowiada o swoich występach przeciwko „Starej Damie”, ale podkreśla też zasługi ŚP. Ludwika Sobolewskiego. „Oczywiście mógłbym powiedzieć o moich bramkach, osiągnięciach indywidualnych. Natomiast jeszcze raz do tego wrócę i podkreślę – Widzew to była drużyna. Łączyła nas wszystkich osoba śp. prezesa Ludwika Sobolewskiego, to on dał podstawy ku temu, by ta drużyna funkcjonowała i osiągała sukces” – stwierdził, cytowany przez laczynaswidzew.pl.

Po dwóch tygodniach w Turynie odbył się mecz rewanżowy. Juventus podszedł do niego już bardziej zdeterminowany. Odrobił straty z Łodzi i o awansie do kolejnej rundy decydować musiał konkurs rzutów karnych. Jak wspomina go Pięta? „Byliśmy pewni swego przy nim, choć tak naprawdę pewnym to można być po meczu, kiedy już masz awans w kieszeni. Myślę, że trzeba zadzwonić do Józka Młynarczyka i nawet teraz po 35 latach mu tego pogratulować. Ja tylko modliłem się za kolegów, gdzieś tam odwracałem, nie patrzyłem, żebym nie musiał strzelać” – opowiada były napastnik Widzewa.

Rewanżowe starcie w Italii miało też swój ciąg dalszy po ostatnim gwizdku, w szatni. Gospodarze, nie mogąc pogodzić się z porażką, na swój sposób podeszli do tradycji wymiany koszulek. „Wrzucili nam do szatni chyba jakiś karton, w którym były stare treningowe koszulki. W tym momencie Zbyszek Boniek złapał za ten karton, wszedł do szatni Juventusu i rzucił ten karton z koszulkami na podłogę, tak im podziękował.  Moim zdaniem jak najbardziej prawidłowa reakcja” – ocenia Pięta

Łodzianie awansowali do 1/8 finału i kibice liczyli na dalsze sukcesy w Europie. Niestety następny przeciwnik – angielskie Ipswich Town – wybił im te marzenia z głowy. „Wyskoczyło nam kilka kontuzji. Gdyby to wszystko też było lepiej w klubie przemyślane, mogliśmy jeszcze coś więcej zrobić. Uważam, że jeśli ta kolejna runda rozgrywana byłaby na wiosnę, wszystko mogłoby się potoczyć inaczej. Przed meczem z Anglikami byliśmy już odrobinę wypaleni” – tłumaczy po latach Marek Pięta.

Warto podkreślić, że choć Widzew odpadł z Pucharu UEFA po starciu z Ipswich, ograł go 1:0 w rewanżu. Do dziś żadna angielska drużyna grająca z RTS-em nie wygrała na jego terenie. Nie potrafiła strzelić na polskiej ziemi nawet jednej bramki!

Cały, niezwykle interesujący, wywiad z Markiem Piętą przeczytacie TUTAJ