M. Miller: „Widzew był dla mnie priorytetem”

21 czerwca 2017, 19:38 | Autor:

Michał_Miller_Kontrakt

Pierwszym letnim wzmocnieniem Widzewa został środkowy napastnik. To nie przypadek, że Przemysław Cecherz chciał mieć w drużynie w pierwszej kolejności człowieka odpowiedzialnego za strzelanie goli. Czy sam zawodnik czuje się na siłach, by spełnić oczekiwania kibiców?

– Co czujesz jako świeżo upieczony widzewiak? Są emocje czy podchodzisz do tego na zimno?

– Nie powiem, jestem trochę podekscytowany. Już sam mecz z Widzewem pokazał mi, że może to być niesamowitym przeżyciem. Cieszę się z tego ruchu i mam nadzieję, że dołożę jakaś swoją małą cegiełkę do awansu do II ligi.

– Gra przed łódzką publicznością jest przyjemnością, ale i dużym wyzwaniem. Nie boisz się presji? Każdy twój ruch, począwszy od sparingów, będzie pod baczną obserwacją kibiców.

– Nie przejmują się tym i nie uważam, by mi ta presja przeszkadzała. Bardziej wydaje mi się, że będzie to czynnik motywujący. Lubię rywalizację, a w ostatnim czasie w Drwęcy trochę zaczęło mi tego brakować. Wdarła się jakaś rutyna. Miałem nawet chwile zwątpienia, w których moja forma trochę spadła. W Widzewie tego nie będzie. Presja ze strony kibiców i zarządu będzie mnie dodatkowo mobilizować.

– Szukałeś nowego wyzwania. Nie tylko Widzew chciał cię pozyskać, a przedłużające się rozmowy wynikały z tego, że rozmawiałeś też z innymi klubami.

– To prawda, miałem oferty z innych klubów. Szczerze mówiąc od początku Widzew był priorytetem. Mówiłem prezesowi Klementowskiemu, że bardzo zależy mi na tym, by grać w Łodzi. Swoje zrobił też tata, który patrzył na to wszystko nieco chłodniejszym okiem. Były przecież także propozycje z wyższych lig. Jednak od meczu z Widzewem wiedziałem już, że chcę dla niego grać.

– Serce wygrało z rozumem? (śmiech)

– Może nie nad rozumem, bo Widzew to jest marka. Uważam, że to dla mnie dobry kierunek. To, że znów będę grał w III lidze nie stanowi problemu. To już pewnie ostatni na tym poziomie. Jestem przekonany, że wywalczymy awans i kto wie, może za dwa lata otrę się o I ligę?

– Kibice zareagowali na twój transfer dwojako. Z jednej strony cieszą się, że drużyna będzie mieć skutecznego napastnika, z drugiej martwią twoim statusem. Mam na myśli sprawy związane z twoimi kontraktami, o której było głośno. Jak to obecnie wygląda?

– Zagrożenie zawieszenia wciąż istnieje. Po pierwszej decyzji od razu złożyłem odwołanie, a w międzyczasie odbyła się rozprawa odnośnie kontraktu z Sokołem Ostróda. Komisja jednoznacznie, bez prawa odwołania, uznała, że umowa jest nieważna. Te dokumenty trafiły już dalej i liczę, że będą działać na moją korzyść. Zawsze istnieje ryzyko, że zostanę zawieszony, ale jestem dobrej myśli. Być może skończy się na drobnej karze.

– Wiadomo, kiedy poznamy decyzję?

– Niestety, nie wiem. Komisja zbiera się raz na jakiś czas i na tą chwilę nie znam terminu rozprawy. Pytaliśmy o to i na razie nie ma żadnych informacji.

– Dopytuję o to, bo gdybyśmy stracili cię na kilka miesięcy, byłoby to z dużą szkodą dla zespołu.

– Oczywiście. Zdaję sobie sprawę, że byłoby to bardzo kłopotliwe. Przy trzech miesiącach zawieszenia straciłbym w zasadzie całą rundę. Każdy wie, jak źle wpływa to na zawodnika. Wszystkim zależy, żeby tą sprawę pozytywnie załatwić. Nawet zarząd Widzewa zaoferował pomoc swoich prawników.

– Znasz kogoś z nowej drużyny czy trafiasz w całkowicie nowe środowisko?

– Rozpoznaję piłkarzy Widzewa, bo oglądałem wiosną jego mecze. Z żadnym z zawodników nie miałem jednak jeszcze okazji grać w jednym klubie. Drużyna jest silna, bardzo mi się podoba. Myślę, że będę do niej pasował i to będzie udana współpraca?

– Widzisz dla siebie miejsce wyłącznie na „dziewiątce” czy inne pozycje też nie są ci obce?

– Ostatnio występowałem głównie na typowej „dziewiątce”, ale nie stanowi problemu dla mnie gra na skrzydle. Tam trener też czasami mnie wystawiał, tak jak na pozycji cofniętego napastnika. Z kolei w swoim macierzystym klubie zaczynałem… jako środkowy obrońca (śmiech). To, gdzie zagram, jest dla mnie sprawą drugorzędną.

– Słyszeliśmy już o twoich atutach, a ja zapytam przekornie, co przede wszystkim chciałbyś poprawić w swojej grze?

– Jestem wobec siebie bardzo samokrytyczny i dostrzegam sporo elementów, które mógłbym poprawić. Przede wszystkim nigdy jako junior nie byłem szkolony tak, jak robi się to w dużych klubach. Tego może mi na początku brakować. Myślę jednak, że szybko odnajdę się w Widzewie. W przeszłości miałem taki moment, że na dwa lata zawiesiłem treningi, stawiając na studia. Jeździłem tylko w weekendy na mecze. Potem jednak wróciłem do futbolu na dobre i jeszcze mam rezerwy. Mogę się jeszcze rozwinąć.

– Za tydzień widzimy się na pierwszym treningu? Przeprowadzka już organizowana?

– Powiem szczerze, że na przeprowadzkę na razie nie ma czasu. Dzisiaj dopiero podpisałem kontrakt, a faktycznie w następną środę stawiam się na treningu. Jak będzie trzeba, to za dom na początku posłuży mi hotel.

– Zdążyłeś zaliczyć jakiś krótki urlop po awansie do II ligi z Drwęcą czy od razu zabierasz się za walkę o wygranie ligi drugi raz z rzędu?

– Jakie wakacje? (śmiech). W tej chwili nie ma na to szans, wszystko tak szybko się dzieje. Może po dobrej rundzie uda się wyjechać gdzieś zimą, żeby trochę odpocząć. Teraz najważniejsza jest praca.

Rozmawiał Ryan

Foto: widzew.com