M. Malesa: „W każdym meczu mamy iść po swoje”

10 grudnia 2016, 13:47 | Autor:

TMRF

Przeciwieństwie do pierwszej drużyny Widzewa, oczekiwań kibiców nie zawiodły rezerwy. Podopieczni Macieja Malesy są po rundzie jesiennej liderem tabeli i pewnie zmierzają ku awansowi do ligi okręgowej. O kulisach pracy z TMRF klubowej witrynie opowiadał sam trener.

Malesa zdradził, w jaki sposób pozostał na stanowisku szkoleniowca Towarzystwa Miłośników Rozwoju Fizycznego, po wejściu zespołu w struktury klubu. „Co prawda w TMRF mogłem sam siebie mianować trenerem, ale tu już takiej władzy nie miałem. Udało mi się przekonać Marcina Ferdzyna, aby powierzył mi to stanowisko i tyle, ot chyba cała historia. W międzyczasie do mojej osoby przekonał się też Marcin Płuska, co też pewnie miało wpływ na objęcie przeze mnie tej funkcji. Za to chciałbym im obu podziękować” – powiedział.

Zdaniem trenera rezerw Widzewa praca w nim to wyjątkowa sprawa. „W takim klubie nie ma, a przynajmniej nie powinno być miejsca dla osób, które chcą go traktować jako jakąś odskocznie od dnia codziennego, czy jak to pan nazwał – hobby. O lansowaniu swojej osoby nawet nie będę wspominał, chociaż z racji tego, że jest to Widzew, takich osób w praktyce się oczywiście nie uniknie, o czym mogliśmy się już przekonać” – mówił Malesa. „Jeśli ktoś to nazwie pracą to nie ma w tym nic złego, no bo przecież jest to praca. Oczywiście należy mieć też świadomość miejsca, w jakim się znajdujemy i oczekiwań z tym związanych. Na sukces trzeba sobie zapracować, a że taka praca przynosi wówczas dużo satysfakcji i frajdy, to nic tylko się cieszyć” – dodał.

Pytany o powody, dla których przed rokiem TMRF nie zdołał awansować do ligi okręgowej, odpowiadał ze spokojem: „Niczego nie zabrakło. Tak najwidoczniej miało być. Dziś rzeczywiście można się zastanawiać nad tym, co można było zrobić lepiej, ale nie widzę takiej potrzeby. Zawsze można zrobić coś lepiej, tylko czy w naszym przypadku o to chodziło? Oczywiście, część chłopaków mogła odpuścić sobie wyjazd na mecz Widzewa i pewnie te wyniki w kilku spotkaniach byłyby zupełnie inne”.

Malesa nie ukrywa, że chce dalej pracować z drugim zespołem i ma długoterminowe plany na jego funkcjonowanie. „Jeśli moja koncepcja prowadzenia drużyny zostanie zaakceptowana to chciałbym skupić się w jeszcze większym stopniu nie na tym by tracić mniej bramek, a jeszcze więcej ich zdobywać. Chcę budować w tych chłopakach jeszcze większą pewność swoich umiejętności, wiary we własne siły. Jeśli stracimy jedną czy dwie bramki to będziemy musieli po prostu strzelić co najmniej jedną więcej, żeby wygrać. Nawet nie tyle musieli, co strzelimy tyle bramek, ile potrzeba będzie, by wygrać. Nie bo musimy, ale dlatego, że posiadamy po swojej stronie konkretne atuty i umiejętności, znamy swoją wartość. W każdym meczu moi zawodnicy mają iść po swoje” – zapowiada bojowo!

Kto zdaniem opiekuna TMRF może w najbliższej przyszłości dać jakość pierwszej drużynie Widzewa? „Każdy ma do tego prawo. Oczywiście pozostaje kwestia tego, jaki poziom piłkarski reprezentuje i najważniejsze, co robi, by zrealizować ten cel. Marzenia pozostają marzeniami dopóki nie zaczniemy ich realizować” – mówi Malesa.

Trener Widzew II kontynuował: „W przekroju całej rundy największe słowa uznania należą się Kamilowi Wielgusowi. Żałuje, że nie dostał on szansy zaprezentowania swoich umiejętności na III-ligowych boiskach. Swoją postawą w rezerwach na pewno na to zasłużył, ale ja mogę się wypowiadać tylko na podstawie tego, co widziałem podczas spotkań mojej drużyny (…) Drugą osobą, która w moich oczach zasłużyła nawet nie tyle na wyróżnienie, ale otrzymanie wiosną drugiej szansy, jest Bartek Gromek”.

Pełna rozmowa z Maciejem Malesą