M.Krzywicki: „Przychodzę grać w piłkę, nie do marketingu”
28 lutego 2017, 19:42 | Autor: RyanW ostatni dzień karnawału Widzew zakontraktował jeszcze jednego piłkarza. Dwunastym nowym zawodnikiem w drużynie Przemysława Cecherza jest Marcin Krzywicki. Czy data transferu będzie zwiastunem boiskowej fiesty? Zapytaliśmy o to samego zainteresowanego.
– Jak samopoczucie świeżo upieczonego widzewiaka? Telefon się grzeje?
– Grzeje. Na razie czuję się jak pracownik infolinii, a nie piłkarz, który podpisał dziś umowę z Widzewem (śmiech). Czuje się świetnie z tym, że będę częścią czegoś wielkiego, co jest budowane w Widzewie. Spotka się to z otwarciem nowego, pięknego stadionu, na który sprzedano już mnóstwo karnetów. Mówią o tym wszyscy.
– Do ciebie też to dotarło?
– Ostatnio tylko trenuję i siedzę w Internecie. Ciężko było to przeoczyć, bo piszą o tym media nie tylko w Polsce. Wiele osób śledzi ten temat. Liczba sprzedanych karnetów urosła do ogromnej i sam jestem ciekaw, w którym momencie się to zatrzyma.
– Nawet nie pytam, czy dla piłkarza gra przy 18 tysiącach widzów robi wrażenie. Wiem, że musi.
– Dla wielu będzie to ogromnym przeżyciem. Nie każdy miał okazję grać przy takiej publiczności i na takim stadionie. Ja też nie miałem ich zbyt wiele. Na pewno będzie to fajne przeżycie, ale nie możemy zapomnieć, że pierwsze spotkanie gramy jednak w Nowym Dworze Mazowieckim. Każdy patrzy już na mecz otwarcia, a przecież pod względem sportowym tamten będzie równie ważny.
– Tak późne dołączenie do drużyny nie będzie problemem?
– Na pewno jest to jakiś problem, bo nie będę z drużyną zbyt długo. Cieszy mnie jednak to, że jestem dobrze przygotowany i celownik jest dobrze nastawiony. Oby tak było też w lidze. Przepracowałem cały okres przygotowawczy bez żadnego urazu, co też jest ważne. Fizycznie jestem gotowy, a podejście trenera Cecherza i resztę drużyny będę musiał poznać przez najbliższe niecałe dwa tygodnie.
– Od jutra dołączasz już do nowych kolegów?
– Jeszcze nie wiem, ponieważ nie wszystkie sprawy formalne udało się załatwić. Jeśli nie pojawię się na treningu jutro, to w czwartek już na pewno będę musiał.
– Mówiąc o sprawach formalnych masz na myśli umowę z GKS Bełchatów i klauzulę w niej zawartą?
– To jest w ogóle historia na osobną rozmowę. Nie chcę się w to już mocniej zagłębiać. Miałem zapis w kontrakcie, który umożliwiał mi zmianę klubu, gdyby pojawiła się korzystna dla mnie oferta. Ten zapis uruchomił całą spiralę transferową. Ale tak, jak mówię – temat jest zawiły i nie ma sensu tego rozwijać.
– Trafiasz do klubu dość późno, ale temat był na tapecie już od dłuższego czasu.
– Historia mojego transferu do Widzewa trwa już dłuższy czas. Dzisiaj wszystko zostało pomyślnie sfinalizowane. Wcześniej były rozmowy, ale te nasze drogi jakoś się rozchodziły. Dopiero w ostatnich dniach było najbardziej konkretnie.
– Nie będzie ci łatwo wskoczyć do składu właśnie ze względu na to, że późno trafiasz do drużyny.
– Zdecydowanie. Wiem, że nie przekonam trenera Cecherza wpisami na Facebooku.
– Poruszasz temat, o który chciałem zapytać. Nie jest ci trochę żal, że więcej mówi się o tobie jako „Królu Twittera” zamiast o Marcinie Krzywickim jak o piłkarzu? Rozmawiałem na twój temat m.in. z Maćkiem Humerskim i on mówił, że jesteś dobrym zawodnikiem.
– „Humer” tak mówi, bo pokonałem go dwa razy w tym sezonie. A serio mówiąc, to widział mnie codziennie na treningach i ma prawo do rzetelnej oceny. Miło, że ma o mnie takie zdanie. Jest więc w tym trochę racji.
– Dla sportowca to powinno być chyba cenniejsze niż te przypięte łatki? Czy, cytując twoje zdjęcie na Twitterze: „Masz na to wyjebane?” (śmiech).
– (śmiech) Raczej to drugie. Wszystko z moich nogach i w mojej głowie. Wiem, że będę teraz obserwowany przez wiele osób. Trzeba będzie udowodnić im, że lepiej czuję się jednak na boisku niż przy klawiaturze. Chociaż nie ukrywam, że to fajna odskocznia od treningów i dobra zabawa. Uważam, że marketing i dobre relacje z kibicami i mediami są bardzo ważne. Zapewniam jednak, że przychodzę do Widzewa grać w piłkę, a nie do działu marketingu. Chcę pokazać się z jak najlepszej strony.
Rozmawiał Ryan