M. Kozłowski: „Nigdy nie zapomnieć, skąd się pochodzi!”

9 sierpnia 2015, 20:12 | Autor:

Marcin_Kozłowski

– Nie miałeś momentów zwątpienia? Pomysłów, że może pójść gdzie indziej?

– Nie, nawet jak mi mówili, że nigdy nie zagram w pierwszym zespole, to się nie poddawałem. Zawsze mówiłem, że Widzew to dla mnie więcej niż klub. Pracowałem i dostałem szansę. Przed sezonem 2014/2015 usłyszałem, że lepiej będzie dla mnie, jak pójdę na wypożyczenie. Miałem być dopiero trzeci na prawą obronę, ale nie chciałem odchodzić.

– To ciekawe, bo Sylwester Cacek kreował Cię na odkrycie sezonu. Na marginesie, to chyba jedyna rzecz, w której się nie pomylił…

– Uparłem się, żeby zostać. Trener Tylak powiedział więc, żebym przyszedł na zajęcia i zostałem.

– U niego zadebiutowałeś, ale mogłeś już kilka miesięcy wcześniej u Artura Skowronka. On jako pierwszy wziął Ciebie i Bartka Narożnika do pierwszej drużyny.

– I jestem mu za to bardo wdzięczny. Wziął nas na ostatnie trzy tygodnie, dwa razy byliśmy w meczowych osiemnastkach. Dzięki temu poznałem, jak wygląda przygotowanie do ekstraklasowego meczu, odprawa, wyjazd i cała otoczką.

– Mało brakowało, a miałbyś zaliczony debiut w Ekstraklasie. Bartkowi się udało, Tobie przeszkodzili…kibice Zagłębia.

– No tak. Trener kazał mi się rozgrzewać, trwało to dłuższy czas, ale miałem nadzieję, że zagram. Nic mi nie mówił przed meczem, dopiero po spotkaniu mi powiedział, że miałem wejść, ale grę w 89 minucie przerwano. Szkoda, bo tamten mecz w Lubinie był wyjątkowy. Zapamiętam go głównie dzięki dopingowi kibiców. Aż ciarki mnie wtedy przechodziły, gdy się stało tam na dole.

– Za to w tym kolejnym, nieszczęsnym sezonie byłeś chyba jego jednym wygranym.

– Nastawiałem się na treningi i może grę w końcówkach, a zaskoczyłem na tyle, że stałem się podstawowym zawodnikiem. Sezon nieudany, ale bramki z Niecieczy i przeciwko Tychom zapamiętam do końca życia.

– Która cenniejsza?

– Chyba ta z Niecieczy. Chociaż nie, obie były ważne (śmiech). Ta z GKS dała nam remis i mogłem się cieszyć z niej z kibicami Pod Zegarem. Druga była ważna, bo to taki strzał życia. Dobrze, że kibice mi krzyczeli, żebym uderzył, bo jeszcze bym kombinował z jakimś dośrodkowaniem. Przymierzyłem, wpadło i znów się mogłem z nimi cieszyć.

– Byłeś ulubieńcem kibiców, pojawiałeś się na meczach TMRF i przy innych okazjach. Ludzie przez to liczyli, że jednak zostaniesz i podźwigniesz zespół z IV ligi ku górze.

– Powiedzmy sobie szczerze – Widzew awansuje z łatwością beze mnie. Gdyby los klubu zależał tylko od Marcina Kozłowskiego, to rzeczywiście można byłoby mnie oskarżyć o jakąś zdradę, ale przecież on sobie doskonale daje radę. Szkoda, że niektórzy uznali, że jestem szczurem uciekającym z tonącego okrętu…

– Tym bardziej, że byłeś w gronie chłopaków, którzy do końca czekali na II ligę.

– No właśnie, o tym niektórzy już nie pamiętają. Do końca wierzyliśmy, że ta licencja będzie i mimo spadku na trzeci poziom rozgrywkowy chcieliśmy zostać. „Mrozu” [Piotr Mroziński – przyp. WTM] odrzucił przecież nawet ofertę z ekstraklasy! Dopiero jak się okazało, że nie ma szans na licencję, zaczęliśmy szukać klubów. Dla dwudziestoparoletniego zawodnika IV liga, to zabójstwo. Różnica poziomu jest ogromna i nie ma szans na dalszy rozwój. Tym bardziej dla takiego, co pół roku i tak już nie grał.

– Może nie pomogło Wam pisanie, że przejdziecie do „nowego” Widzewa. Kibice zdążyli to wziąć za pewnik.

– Nie wiem skąd się ta plotka pojawiła, bo ani ja, ani Bartek Narożnik nigdy publiczne nie powiedzieliśmy, że na pewno przyjdziemy. Gdybym nie znalazł klubu w poważnej lidze, wtedy chętnie zostałbym w Widzewie. Ale rozsiewanie niesprawdzonych informacji tak się później kończy, że wychodzimy na zdrajców.

– Są takie głosy, zawsze będą. Widać jednak, że Cię zabolały, bo pod naszą informacją na Facebooku o Twoim transferze do Legionowa nawet sam się wpisałeś i wchodziłeś w polemiki z tzw. hejterami.

– Zagrzałem się (śmiech). Zdaję sobie sprawę, że pojedynczy głos w Internecie, to nie głos całej trybuny. Niedawno na Piotrkowskiej przypadkiem spotkałem „Stolara” [prowadzący doping na Widzewie – przyp. WTM] i usłyszałem od niego słowa, które zapamiętam do końca życia. Powiedział mi, że nie ważne jest, gdzie jestem, gdzie gram i mieszkam. Ważne, żebym nigdy nie wyrzekł się Widzewa i nie zapomniał, skąd pochodzę. Tak zrobię!

– Teraz na ołtarzach będą Bednar lub Budka.

– I słusznie, bo należy im się szacunek za to, że przyszli i chcą ciągnąć ten wózek! Ale zwróć uwagę na to, że dla nich jest już po wielkiej karierze. Jak Budka miał 22 lata, to robił wszystko, by grać w jak najlepszej lidze, a nie odwrotnie. To normalna rzecz. Teraz ma 35 i może sobie pozwolić na wspieranie drużyny.  Ja teraz Widzewowi niczego bym nie dał, a tylko cofnął w piłkarskim rozwoju. Dużo więcej będę mógł mu dać za 2-3 lata, gdy nabiorę doświadczenia i wesprę klub w II-ligowej walce.

– Czyli zmierzasz jeszcze wrócić do nas w przyszłości?

– Oczywiście, że tak! Widzew to mój klub i nic tego nigdy nie zmieni. Gdy będę lepszym piłkarzem, a RTS będzie takich właśnie potrzebować, będę do dyspozycji prezesów. Na razie chcę podnosić swoje umiejętności, a gdy nadarzy się okazja wpadać na mecze w IV lidze i dopingować chłopaków z kibicami!

– Legionovia, to dobre miejsce na rozwój?

– Myślę, że tak. Sport jest tutaj traktowany bardzo poważnie. Oprócz nas w Legionowie jest też ekstraklasa siatkówki. Miasto wspiera rozwój klubów, więc na warunki nie mogę narzekać. Nic, tylko skupić się na grze. To w dzisiejszych czasach duży komfort dla piłkarza. Jest tu też nieco legionistów, ale jakoś dam sobie radę (śmiech).

– Stawiasz sobie jakieś cele na najbliższy okres?

– Przede wszystkich chcę wywalczyć jak najszybciej miejsce w pierwszej jedenastce, bo ligę zacząłem od zagrania dwa razy po połowie. Później chcę grać jak najlepiej, żeby zwrócić na siebie uwagę klubów z wyższych lig. Kto wie, może zimą uda mi się trafić do I ligi lub ekstraklasy. Jak nie, to będę dalej rozwijał się w Legionovii.

– I w międzyczasie wpadał na Widzew.

– Proste (śmiech). Przy okazji chciałem pozdrowić wszystkich chłopaków z Zarzewa!

Rozmawiał Ryan

WPIS PODZIELONY JEST NA KILKA STRON:

1 2