M. Janiec: „Wolałbym Widzew od wyższej ligi”
22 listopada 2017, 12:19 | Autor: RyanNa dzisiejszym treningu pojawić ma się pięciu nowych zawodników. Dla jednego z nich będzie to powrót w widzewskie strony, bowiem był on już piłkarzem łódzkiego klubu. Chodzi o Mateusza Jańca, z którym zamieniliśmy z tej okazji dwa słowa.
– Skąd ponowne zainteresowanie tobą ze strony Widzewa?
– Dwa dni temu dostałem telefon od Zbyszka Małkowskiego, którego znam z Korony Kielce. Tak to wszystko się zaczęło. Zapytał, czy nie chciałbym spróbować ponownie w Widzewie.
– Jak wspominasz tamten okres?
– Wiadomo, w jakich okolicznościach to wszystko się skończyło. Pod względem medialnym, wielkości klubu i tej całej otoczki bardzo dobrze to wspominam. Klub z tradycjami – to się czuje, kiedy jest się tam na miejscu. Innych spraw nie komentuję, stało się jak się stało. Mam w głębi serca Widzew i zżyłem się z klubem.
– Co się z tobą działo po tym, jak opuściłeś Widzew?
– Dużo się wydarzyło w tym czasie. Wybrałem II ligę i na początku było super. Później przytrafiła mi się kontuzja. Gdy doszedłem do zdrowia, rozwiązaliśmy umowę za porozumieniem stron. To była trochę dłuższa kontuzja, a zmienił się w tym czasie trener. Nie mogłem się pokazać, dlatego rozwiązałem umowę. Klub, jeśli chodzi o włodarzy, starał się o moje pozostanie, jednak trener przez tę kontuzję nie brał mnie pod uwagę.
– I wylądowałeś w Lechii.
– Ale jeszcze uraz nie był do końca wyleczony. Jak już wróciłem na dobre tory, przytrafiła mi się kolejna kontuzja. Później wróciłem na odbudowę do Buska Zdroju. Chciałem złapać jakąś grę, bo to jest najważniejsze dla zawodnika. Samym treningiem nie dojdzie się do pełni formy, trzeba też grać. Teraz byłem w III lidze. Zagrałem tyle, ile mogłem. Staram się wrócić na właściwą ścieżkę. Czasem tak w życiu piłkarza bywa, to wszystko jest przewrotne. W jednym momencie może wszystko się zawalić i ciężko się podnieść. Obecnie nie czuję się słabszy.
– Ze zdrowiem już wszystko w porządku?
– Tak, już od ponad roku jest wszystko w porządku. Żadnych kontuzji nie ma i oby nie powróciły.
– Jak sobie radzisz z presją? Wiemy, że przy Piłsudskiego 138 jest ona dość duża w związku z planowanym awansem do II ligi.
– Zgadza się, tam zawsze była presja. Po spadku z Ekstraklasy zespół źle sobie radził także w I lidze. Nie było efektywności, mimo, że gra była dość dobra. Ja sobie zawsze radziłem z presją. Teraz jest taka sytuacja, jaka jest. Jest duży nacisk. To zrozumiałe, to przecież marka. Każdy by chciał, żeby Widzew wrócił na swoje miejsce. Zapewne niełatwo jest grać pod takimi oczekiwaniami. Byłem trochę w Ekstraklasie. Jak już dostałem szansę na grę, to jakoś sobie radziłem, choć ta presja na pewno nie była tak duża, jak na Widzewie.
– Masz oferty z innych klubów czy testy w Łodzi to opcja numer jeden?
– Nie ukrywam, że mam oferty z wyższych lig. Na ten moment, jak usłyszałem “Widzew”, wziąłem sobie to do serca i uznałem, że na pewno skorzystam. Cieszyłbym się, gdybym mógł wrócić. Szczerze mówiąc, jakbym miał porównywać wyższą ligę i Widzew to bez wątpienia zgodziłbym się na Widzew. Miło byłoby wrócić, ale do tego jeszcze długa droga.
Rozmawiała Martyna