M. Humerski „Nie wymagajcie, że będziemy jak Barcelona”

3 marca 2017, 21:00 | Autor:

Maciej_Humerski

Kariera Macieja Humerskiego to dowód na to, że los bywa bardzo przewrotny. Wychowanek i kibic Widzewa opuścił klub bez debiutu w pierwszej drużynie, występującej wtedy w Ekstraklasie, ale po wielu latach wrócił na stare śmieci. Chce teraz pomóc jej w awansie do… II ligi.

– Jesteś w Widzewie bramkarzem, trener młodzieży, a teraz jeszcze załatwiasz transfery (śmiech). Mówię o Marcinie Krzywickim, z którym grałeś razem w Dolcanie.

– Byłem z nim w kontakcie od miesiąca. Bardzo chciał przyjść do Widzewa, pytał się o sytuację w klubie. Ja też sugerowałem zarządowi, że warto to rozważyć. Na początku nie było wiadomo, jak rozwinie się budowanie kadry, dlatego czekano. Teraz w klubie widocznie ktoś uznał, że jeszcze jeden napastnik się przyda. Fajnie, że dołożyłem do tego coś od siebie.

– Nie muszę cię pytać, czy twoim zdaniem to dobry ruch.

– Tak, jak mówię – sam to podpowiadałem. Uważam, że Marcin strzeli dla nas sporo bramek. To dobry zawodnik, choć niektórym zdaje się, że jest „drewniany”. Nieprawda, jest dobry technicznie i na pewno nie jest „ołówkiem”. Jest szybki, ma długie nogi i dobrze zabiera się z piłką. Pamiętajmy też o wzroście. Nawet jak nie wyskoczy do główki, to rywalowi i tak będzie ciężko w powietrzu.

– Przylgnęła do niego łatka „Króla Twittera” i teraz ludzie patrzą na niego przez ten pryzmat.

– Trochę tak jest, ale to dobry piłkarz. „Krzywy” ostatnio nie był w dużym klubie. A Widzew, mimo tego, że dopiero się odbudowuje, jest dużym klubem. Jestem przekonany, że szybko się w tym środowisku odnajdzie. Kibice też się do tego przyczynią.

– Jak oczekiwania przed wiosną? Znając twój charakter pewnie marzysz o gonieniu rywali.

– Na ten moment jest zimno, nawet bardzo zimno. Na termometrze mamy minus dwanaście punktów, ale jestem przekonany, że temperatura będzie rosła, strata będzie się zmniejszać i będzie gorąco.

– Pytałem niedawno Patryka Wolańskiego czy jest pewny, że to on będzie bronił. Mówił, że ma nadzieję, ale wie, że ty też tak odpowiesz.

– Nie jest jeszcze powiedziane z góry, kto będzie bronił. Myślę jednak, że presja kibiców będzie szła w stronę Patryka. Nie mam z tym jednak problemu. Jesteśmy już na tyle doświadczeni, że wiemy, co mamy robić. Wcześniej czy później przyjdzie czas, że jeden będzie bronił, a drugi siedział na ławce. Wtedy jeden drugiego będzie wspierał, bo najważniejsze jest to, żebyśmy wygrywali jako drużyna. Nasza rywalizacja nie będzie na pewno polegała na skakaniu sobie do gardeł. Musimy się wszyscy skupić na zmniejszeniu straty do rywala zza miedzy. Nawet jak w bramce ma stać Krzywicki – to niech tak będzie (śmiech).

– Obiecywałeś, gdy Widzew grał jeszcze w I lidze, że gdy upadnie, zgłaszasz się na ochotnika nawet do IV ligi. Trochę dłużej to jednak potrwało.

– Mówiłem już wcześniej, że nie chodziło o względy finansowe. Dla mnie, wychowanka, to spełnienie marzeń z dzieciństwa. W dodatku mam komfort pracy, dłuższą umowę i stabilizację. Mogę dzięki temu skupić się na pracy. W sparingach chyba widać, że z bramkarzami nie jest tak źle. No cóż, wcześniej się po prostu nie udało…

– … bo latem zdecydowano, że bronić ma młodzieżowiec i dlatego zabrakło miejsca dla ciebie.

– Szkoda, że stało się, jak się stało. Teraz możemy sobie gdybać. Może ta strata do ŁKS byłaby mniejsza, a może z Humerskim byłaby jeszcze większa? Trafiłem pół roku później. Szkoda, ale udało mi się wybić z IV ligi do II ligi, gdzie pograłem z silniejszymi rywalami na lepszych boiskach. Uznano, że jesienią bramkarze zawiedli i dlatego przyszedłem do klubu ja i Patryk. Kto wie, może gdyby Widzew był liderem, to dalej broniliby młodzieżowcy? Na razie, dopóki będziemy zdrowi, młodzieżowiec chyba do bramki nie wejdzie. Tak to już w piłce jest – czyjś pech okazał się naszym szczęściem.

– Kilka osób zadawało mi pytanie: „Humerski wybrał ławkę w III lidze od regularnego grania w II lidze”. Zakładając, że to Patryk będzie stał między słupkami. Jak to z tobą jest?

– Każdy klub dąży do tego, żeby mieć po dwóch równorzędnych zawodników na daną pozycję. A co do  mnie, to powiem tak: gdybym teraz nie zdecydował się wsiąść do tego pociągu, to on odjechałby mi już na zawsze. To był główny czynnik. Jestem tu jednak po to, żeby grać. A jak trener zdecyduje, to już jego sprawa.

– Czuć już emocje związane ze startem rundy?

– Pomału tak. W tym tygodniu może jeszcze nie tak bardzo, ale w przyszłym na pewno tą atmosferę zbliżającego się meczu będzie czuć. Jedna prośba od zawodników do kibiców: nie wymagajcie od nas, że będziemy w każdym meczu grać jak Barcelona i strzelać po dziesięć bramek. Jeśli mamy wywalczyć ten awans, to strzelajmy bramki nawet w ostatnich minutach, jak to robił rywal zza miedzy. Dzięki temu ma taką przewagę. Chyba w pięciu meczach trafiali w końcówkach, ale jak awansują, to za rok nikt nie będzie o tym pamiętał. Gra jest ważna, ale najważniejsze są punkty.

– Sugerujesz pragmatyczne podejście: wyjść, wygrać i zapomnieć.

– Tak jest – żyjmy od meczu do meczu i zdobywajmy punkty. W życiu nie ma rzeczy niemożliwych. W czerwcu chcielibyśmy się cieszyć. Jak się nie uda, to będzie to porażką nas wszystkich.

Rozmawiał Ryan