M. Czaplarski: „Sam nie wiem, jak to się stało”
4 września 2016, 11:44 | Autor: RyanZ „nowym” Widzewem jest od początku reaktywacji klubu. Pamięta pierwszy trening przy Milionowej z udziałem dwóch tysięcy kibiców i mimo wielu przetasowań w kadrze, wciąż gra w swoim ukochanym RTS. Mowa o Michale Czaplarskim, któremu ostatnio karta się jednak odwróciła. Wszystko za sprawą kontuzji barku.
– Jak z twoim zdrowiem, Michał?
– Z dnia na dzień jest lepiej. Walczę o jak najszybszy powrót. Właśnie jadę do domu po badaniu rezonansem magnetycznym, który da mi odpowiedzi na kilka pytań.
– Jak w ogóle doszło do tego urazu? Powtórki niewiele wyjaśniają.
– Ja sam niewiele wiem na ten temat. Również oglądałem te powtórki po kilkadziesiąt razy, ale tam wszystkiego nie widać. Wiem tylko tyle, że w tamtym pechowym momencie, po ciosie w szczękę, straciłem przytomność.
– W szczękę? Myślałem, że mówimy o barku (śmiech).
– Na krótką chwilę straciłem przytomność, a na drugi dzień bardzo bolała mnie broda. Obie te rzeczy się ze sobą łączą. Lechia biła wszystkie stałe fragmenty ostro na pierwszy słupek. Był straszny tłok na przedpolu. Z tego, co mówili chłopaki, dwóch rywali wzięło mnie w kleszcze i gdzieś w ferworze walki musiałem zostać uderzony w szczękę. Nie pamiętam nic z tej sytuacji i przypuszczam, że upadałem już nieprzytomny. Być może dlatego wybiłem sobie ten bark.
– Z boku wyglądało to tak, że zderzyłeś się z kimś głowami.
– Jak tylko się ocknąłem po kilku sekundach, to wiedziałem, że z barkiem jest coś nie tak. Odruchowo złapałem się za niego drugą ręką. Jakoś udało się o własnych siłach doczłapać do ławki rezerwowych. Później karetką pojechałem do szpitala, gdzie nastawili mi staw. Niestety, zrobiono to „na żywca”, przez co mięśnie były cały czas napięte z bólu. Gdybym miał znieczulenie, mięśnie byłyby luźniejsze i obrażenia wewnątrz barku byłyby mniejsze. Proponowano mi też gips, ale odmówiłem. Byłem przecież brudny, spocony po meczu. Nie mógłbym się nawet umyć. Poprzestano na usztywniającym opatrunku, a w poniedziałek kupiłem sobie ortezę ortopedyczną i przynajmniej mogę zachować higienę.
– Co dalej? Mówi się, że możesz jednak stracić nawet całą rundę.
– Jest jeszcze za wcześnie, by tak wyrokować. Opinie lekarzy są różne. Jeden namawia mnie na operację, by na 100% ten bark nigdy mi już nie wypadł. Inny mówi z kolei, że choć nie ma pewności, można zabieg odpuścić. Wtedy po dwóch tygodniach mógłbym zacząć rehabilitację i po sześciu tygodniach byłbym gotowy już do gry, choć jeszcze bez meczowego ogrania.
– Do której opcji ci bliżej?
– Jeszcze nie wiem. W poniedziałek lekarze powinni już znać wyniki rezonansu magnetycznego, bo tak naprawdę właśnie to badanie da nam odpowiedź, co robić dalej. Jeśli wykaże, że operacja jest niezbędna, w tym roku w meczu już nie zagram.
– Gdyby udało się uniknąć zabiegu, byłaby szansa na twój powrót na końcówkę rundy. O derbach możesz chyba jednak zapomnieć.
– Bardzo żałuję, ale chyba faktycznie nie dane mi będzie zagrać w tym pierwszym meczu derbowym. Szkoda, bo to prestiżowe spotkanie, w którym każdy chce wystąpić. Byłem w czwartek na treningu, poobcować trochę z drużyną. Rozmawiałem z trenerami i żartowali sobie, że już szykują mi rozpiskę treningową, żebym był gotowy na 16 października (śmiech). Chciałbym oczywiście dojść do siebie do tego czasu, ale nie ja jestem tu najważniejszy. Wolałbym odpuścić, niż wyjść na boisko nie w pełni sił i popełnić jakiś błąd, po którym stracimy decydującą bramkę.
– Twój uraz przypomina mi to, co spotkało rok temu Łukasza Fornalczyka. On też miał wypaść na kilka tygodni, a stracił całą rundę.
– Rozmawiałem z Łukaszem o tym. On miał bardziej skomplikowaną kontuzję. Wybity bark porozrywał mu jakieś ścięgna, dlatego wszystko u niego tak wolno się goiło. U mnie aż tak źle to nie wygląda. Trzeba tylko zdecydować, czy ryzykujemy i wracam wcześniej do gry, czy robimy operację, żeby więcej się to nie powtórzyło, ale wracam dopiero wiosną.
– Kiedy decyzja?
– Niedługo. Mam nadzieję, że w poniedziałek doktor Domżalski obejrzy badanie rezonansem i wtedy będę wiedział zdecydowanie więcej.
Rozmawiał Ryan