M. Czaplarski: „Jestem gotowy i czekam”

12 kwietnia 2017, 09:21 | Autor:

Michał_Czaplarski

W reaktywowanym Widzewie, jako jedyny w kadrze, jest od pierwszego treningu. W poprzedniej rundzie Michał Czaplarski był liderem defensywy łodzian, ale wiosną, po powrocie po ciężkiej kontuzji, Przemysław Cecherz w ogóle na niego nie stawia. Teraz może się to zmienić, bo ze składu wypadł Marcin Nowak.

– Michał, co u ciebie słychać? Kibice pytają co się z tobą dzieje.

– Wszystko w porządku. Jestem w 100% gotowy do gry, choć od czasu do czasu poczuję jeszcze ten bark. Nie przeszkadza mi to jednak w ogólne w grze w piłkę. Na razie trener pomija mnie przy ustalaniu składu, więc pozostaje mi gra w rezerwach.

– No właśnie, na niektóre mecze drugiej drużyny sam chciałeś jechać.

– Drużyna zimą zgrywała się pod ligę już w określonym składzie, więc zamiast jechać na kolejną wycieczkę, umówiłem się z trenerem Cecherzem, że zejdę do rezerw, gdzie będę miał szansę zaliczyć 90 minut. Przez kontuzję straciłem wiele miesięcy grania. To była długa przerwa, więc potrzebowałem grania, a w tamtym czasie pierwszy zespół mi takiej gwarancji nie dawał.

– Potrafisz ocenić, w jakiej jesteś formie, patrząc przez pryzmat występów w Klasie A?

– Ciężko to ocenić, bo tam poziom nie jest zbyt wysoki. Trochę się meczę, ale nie mam na razie innego wyjścia. Na co dzień trenuję jednak z chłopakami i na tle Przemka Rodaka, Seby Zielenieckiego czy Marcina Nowaka, zanim złapał uraz, nie czuję się wyraźnie słabszy.

– Trener na razie widzi to inaczej, ale być może będzie musiał po ciebie teraz sięgnąć.

– Taka jest jego decyzja, a moją rolą jest podejść do jego wyboru z pokorą i robić wszystko, by w każdej chwili być gotowym do gry. Pewnie chodzi ci o kontuzję „Nowaczka”. No cóż, taka jest piłka. Jeden łapie uraz i otwiera to szansę drugiemu. Nie wiem jednak, czy trener Cecherz da mi szansę. Może przecież ułożyć kadrę inaczej. Chciałbym wskoczyć chociaż do osiemnastki. Jestem na to gotowy i czekam na decyzję.

– Po pięciu jesiennych meczach mieliście 13 punktów. Teraz jest tak samo. Wtedy jednak od meczu z Lechią, w którym doznałeś kontuzji, gra przestała się kleić. Jest się czym martwić?

– Myślę, że nie. Popatrz na ostatni mecz z Lechią. Moim zdaniem to było nasze najlepsze spotkanie w tej rundzie. No, może do 70. minuty, bo później przez ten ostry pressing chłopaki stracili trochę sił, a do tego goście po strzeleniu gola nabrali animuszu. Ale mimo to uważam, że forma powoli idzie do góry. Dodatkowo z każdym meczem coraz lepiej się rozumiemy. Zimą wymieniono dwunastu piłkarzy i po prostu potrzeba trochę czasu, zanim nowy mechanizm zacznie funkcjonować jak należy i jak by tego chcieli kibice. Punktujemy jednak i wciąż liczymy się w walce o awans.

– Cały czas zerkaliśmy na sąsiadów zza miedzy, tymczasem po cichutku swoją pozycję poprawia Drwęca. Zaskoczony?

– Rzeczywiście, oni cały czas nie odpuszczają. Ostatnio zaliczyli remis, ale mógł to być tylko wypadek przy pracy. Drwęca na pewno będzie chciała awansować i do końca będzie groźna. Nie możemy patrzeć tylko na ŁKS. Przed nami w tabeli jest też Legia II. Nie wiemy, jakie tam mają plany, ale uważać trzeba nie tylko na sąsiadów.

– Skoro już jesteśmy przy Legii. Dla ciebie, jako wychowanka, sobotni mecz będzie miał dodatkowy smaczek, czy rezerwami nie ma co się ekscytować?

– Jestem wychowankiem Widzewa, więc wiadomo, że – mówiąc łagodnie – nie darzę klubu ze stolicy zbyt dużą sympatią (śmiech). Choć to tylko rezerwy, na pewno mecz będzie mieć swoją wagę i podejdę do niego inaczej niż na przykład do spotkania z Lechią. O ile oczywiście nie zostaną ograniczony do roli widza.

– Grałeś już przeciwko rezerwom Legii?

– Tak, w Kleszczowie. Bilans mam dodatki, więc chciałbym, żeby tak zostało. Fajnie byłoby wygrać i zrobić sobie oraz kibicom prezent na święta.

– Jesteś w wąskim gronie zawodników, którzy jeszcze nie zagrali na nowym stadionie.

– Sytuacja trochę mnie dobija. Ale co mogę zrobić? Trener na razie stawia na innych, a ci punktują. Pozostaje mi walczyć o miejsce na treningach i wspierać chłopaków, którzy grają, bo przecież na nikogo się nie obrażam. Zagrać na tym stadionie cały czas jest moim marzeniem i liczę, że niebawem uda się je zrealizować!

Rozmawiał Ryan