M. Chruścik: „Te Wybory, to dla nas być albo nie być”
20 października 2014, 20:09 | Autor: RyanDo listopadowych Wyborów Samorządowych pozostał już niecały miesiąc. Jak ważna jest to sprawa dla całego środowiska widzewskiego pisaliśmy już wielokrotnie. Teraz chcemy Wam przybliżyć sylwetki naszych kandydatów do Rady Miasta, wywodzących się ze struktur kibiców Widzewa. Na początek proponujemy rozmowę z Marcinem „Opalem” Chruścikiem!
– Powiedz na wstępie kilka słów o sobie i powodach kandydowania do Rady Miasta.
– Nazywam się Marcin Chruścik, mam 38 lat. Na Widzewie znany jestem jako „Opal”, taki pseudonim towarzyszy mi na stadionie. Wywodzę się z osiedla Olechów-Janów. Na Widzew chodzę od początku lat 90, więc termin „Wielki Widzew” zdążyłem już poznać. W obecnych czasach absurd i mydlenie oczu, jakie uprawiają włodarze Widzewa względem kibiców, zmuszają nas samych do zadbania o przyszłość naszego ukochanego klubu. Widzew rzeczywiście stał się klubem unikalnym, jak obiecywał jego obecny właściciel, szkoda tylko, że zamiast być wzorem do naśladowania, staje się przykładem z wywieszką „nie tędy droga”. Widząc to, kibice zrzeszeni w stowarzyszeniach i mający na sercu dobro klubu, zdecydowali się na kandydowanie do Rady Miasta. Jestem jednym z nich – wdzięczny za obdarzenie mnie zaufaniem postaram się dbać o dobro Widzewa i godnie reprezentować jego interesy.
– Z czwórki naszych przyszłych Radnych – nie bójmy się myśleć pozytywnie – jesteś chyba najmniej znany szerszej publiczności.
– Owszem, jestem mniej znany od moich kolegów, z którymi będę starał dostać się do Rady Miasta – o, przepraszam, dostanę się (śmiech). Przemek Olszowy startował już poprzednio, Tomka Gawrońskiego ludzie mogą kojarzyć choćby jako redaktora zinów, archiwistę naszej historii, czy niegdyś „młynowego” na Zegarze. Choć może się wydawać, że wychodzę z cienia, to od dawna udzielam się w kibicowskich stowarzyszeniach. Brałem udział w wielu widzewskich inicjatywach, można powiedzieć, że cztery lata temu „sterroryzowałem” – mówiąc żartobliwie – Rafała Markwanta, by był jednym z naszych kandydatów, a jakie wielkie zasługi oddał on Widzewowi, chyba nie trzeba tłumaczyć.
– Celem jest wprowadzenie do RM całej czwórki, czy może stawiacie sobie jakieś minimum, np. w postaci jednego Radnego? Mówiąc po piłkarsku: gracie o pełną pulę czy zadowolicie się remisem?
– O nie, nie. Zdecydowanie idziemy po cztery miejsca w Radzie i tego planu zamierzamy się trzymać. Gdyby łodzianie wybrali tylko jednego z nas, to zachowałoby się status quo. Mielibyśmy wiedzę na temat tego, co dzieje się w kuluarach władzy, czy nikt nie próbuje wykiwać Widzewa, ale nie mielibyśmy większej siły. Cztery osoby w Radzie Miasta, to już realne przełożenie na sytuację w mieście. Dlatego wszyscy muszą się sprężyć, by nasza siła była jak największa!
– W ostatnim czasie pojawiło się wiele sygnałów rodzących obawy, że Waszym zadaniem byłoby nie tylko patrzenie na ręce władzom Łodzi, ale też samego Widzewa.
– Rzeczywiście, ostatnie działania Sylwestra Cacka można odbierać właśnie w ten sposób. Konflikty, jakie właściciel Widzewa próbuje wywołać w naszych szeregach, wieszczą nam raczej przyszłość w czarnych barwach. „Zbliżenie” Pana Cacka z Hanną Zdanowską, start jego protegowanego człowieka z klubu z list PO w okręgu „Rafusa”, uprzykrzanie życia kibicom, by ci nie przychodzili na stadion i nie mogli prowadzić kampanii, to wszystko budzi podejrzenia, że coś szykowane jest za naszymi plecami. Dlatego musimy sprężyć się maksymalnie, bo te Wybory, to nasze być albo nie być.
– Cztery lata temu start z list SLD wywołał wiele kontrowersji. Teraz też nie wszyscy są zachwyceni, że startujecie z PiS.
– Stratujemy z list Prawa i Sprawiedliwości, bo taki był najlepszy możliwy wybór. Nie chodzi o żadną wielką politykę, tylko o czysty pragmatyzm. Po prostu PiS daje nam największe możliwości (bo gwarancje możemy dać tylko sami sobie) dostania się do Rady Miasta. Nie jesteśmy i nie będziemy członkami partii, tak jak Rafał nie wszedł do SLD i głosował na sesjach według własnego uznania, a nie jakiegoś narzuconego z góry klucza.
My nie jesteśmy politykami, tylko kibicami! Wchodzimy tam po to, by dbać o to, co kochamy! Każdy z nas powinien zapomnieć o swoich sympatiach politycznych. Liczy się tylko Widzew, a dzień próby nadchodzi i to wielkimi krokami. 16 listopada już za niecały miesiąc!
– Wielką rolę mają tu do odegrania zorganizowani kibice na łódzkich osiedlach.
– Ich pomoc jest nam niezbędna! Dodatkowo liczymy na wsparcie również jednostek. Każdy może pomóc, wziąć rodziców, babcię, wujka, kolegów z pracy i namówić ich do głosowania na nas, czyli na na Widzew. Poprzednie wybory pokazały, że liczyć się będzie każdy głos. Każda przekonana osoba jest na wagę złota!
– Nie czujecie się trochę „zamknięci” na resztę spraw związanych z Łodzią?
– Przeciwnie! Choć dla każdego z naszej czwórki celem nadrzędnym jest dbanie o los Widzewa, to wszyscy mamy zamiar dołożyć wszelkich starań, by zrobiono coś dobrego także dla całego miasta. Chcemy wspierać różne inicjatywy, nie tylko sportowe.
– W czym Ty czujesz się mocny?
– Jestem przedsiębiorcą, działam w branży ekologicznej i jest to niejako mój „konik”. Także wszelkie inicjatywy związane z ekologią, coraz bardziej popularne w wielu miastach, będą przeze mnie mocno wspierane. Zależy mi na tym, by Łódź była miastem żywo zainteresowanym wdrażaniem nowych technologii. Mamy dobrą Politechnikę, korzystajmy z tego!
– Ta wielka polityka też Cię interesuje?
– Interesują mnie problemy ludzi i mojego miasta, a nie polityczne rozgrywki. To, co dzieje się każdego dnia w Łodzi i całej Polsce widać gołym okiem. Wystarczy wyłączyć telewizor i wyjść na ulice. Łódź wymiera! Najnowsze dane znów mówią o masowej emigracji za chlebem. Ja się na to nie godzę, chcę by to miasto znów ściągało do siebie pieniądz i ludzi, jak u Reymonta. Chcę by Łódź była wzorem dla innych miast!
Rozmawiał Ryan