M. Cetnarski: „Widzew ma pierwszeństwo w rozmowach”

23 maja 2014, 14:05 | Autor:

Mateusz_Cetnarski

Po czwartkowym meczu z Podbeskidziem ciężko było namówić któregoś z piłkarzy na dłuższą wypowiedź. Nie ma się co dziwić – każdy na swój sposób przeżywał dramat, jakim jest spadek z ligi. Na krótką, szczerą rozmowę zdecydował się m.in. kapitan Widzewa, Mateusz Cetnarski.

– Jakie emocje po zaliczeniu pierwszego spadku w karierze?

– Na pewno to bardzo boli, bo utrzymanie Widzewa w lidze, to byłby bardzo duży sukces, a nie udało się. Ciężko coś mądrego powiedzieć na gorąco, świeżo po tym spadku.

– Czego zabrakło, żeby pokonać Podbeskidzie i przedłużyć szanse? Szczęścia, determinacji,a może po prostu umiejętności?

– Pamiętajmy, że nie spadliśmy tak naprawdę dzisiaj. Ta degradacja wzięła się z każdego meczu, w którym traciliśmy punkty. Wszystko się co kolejkę nawarstwiało i w konsekwencji spadliśmy z ligi, to nie stało się w jednym spotkaniu. Nie ma co więc zrzucać teraz winy na błędy indywidualne. Ligę przegraliśmy grą w całym sezonie.
Zabrakło nam wszystkiego po trochu: czasami doświadczenia, czasem umiejętności, woli walki.

– Widać gołym okiem różnicę w doświadczeniu w obu zespołach

– Tak, w Podbeskidziu są rutyniarze, a u nas młodzi chłopcy, którzy muszą za to zapłacić frycowe. Mogli się oni ogrywać, fajnie, że w wieku 19-20 lat mogą grać w ekstraklasie, ale niestety, wynik trzeba przyjąć na klatę.

– Granie młodzieżą z pewnością zaprocentuje w przyszłości, ale głównie dla niej samej, dla Widzewa jak widać niekoniecznie.

– To prawda i teraz klub jest w ciężkiej sytuacji, ale trzeba sobie z tym poradzić i poukładać sprawy.

– Co z Twoją przyszłością? Mówiło się, że warunkiem zostania w Widzewie będzie utrzymanie.

– Rozmawiałem z dyrektorem sportowym i tematy związane z moją przyszłością przełożyliśmy na koniec sezonu. Powiedziałem, że Widzew ma pierwszeństwo w rozmowach, nie odbieram żadnych telefonów od menedżera. Po ostatnim meczu siadamy do rozmów i zobaczymy co dalej. Nie wykluczam, że zostanę w zespole w I lidze, ale wiadomo, że ambicją wszystkich piłkarzy jest jednak gra w ekstraklasie. Jak będzie z niej oferta, to ja rozważę, ale na ten moment jestem w Łodzi.

– Sprawa Twojego występu we Wrocławiu jest już zamknięta? Chodzi mi o te rzekome 100 tysięcy złotych.

– Ja w tej całej sprawie w ogóle nie uczestniczyłem, byłem poza nią. W indywidualnej umowie o rozwiązanie kontraktu ze Śląskiem nie było takiego punktu. Dostałem wyraźny sygnał z klubu: od poniedziałku przygotowujesz się normalnie z drużyną, żeby być dostępnym dla trenera i niczym się nie przejmuj. To były jedyne słowa, jakie dostałem i to cały mój udział w tej sprawie. Jak będzie to rozwiązywał klub, to już ponad mną.

– Jak ocenisz siebie w roli kapitana drużyny? Uważasz, że zrobiłeś wszystko, co mogłeś, by być jej liderem i maksymalnie pomóc w walce o utrzymanie?

– W każdym meczu każdy dawał z siebie wszystko, ja również. Starałem się być kapitanem dla tej drużyny tyle, na ile potrafiłem. Nigdy nie lansowałem się na jakiegoś zbawiciela Widzewa. Powiedziałem, że na ile wystarczy mi doświadczenia i możliwości, tyle pomogę i dam z siebie wszystko, by pokierować młodymi piłkarzami, jakich zespół miał w tym sezonie.

Rozmawiał Ryan