ŁKS – Widzew Łódź (10.05.2006)

13 lutego 2010, 22:59 | Autor:

10.05.2006r. odbyły się na ŁKS-ie drugoligowe, zwycięskie dla Widzewa 3:1 (1:1) łódzkie derby. Były to dla kibiców Widzewa jedne z najlepszych derbów w całej historii takich spotkań. Zarówno pod względem kibicowskim jak i sportowym. ŁKS został upokorzony na swoim stadionie w obecności ok. 17 tys. Widzów (oficjalnie 14.5 tys.) i to w meczu, który był nie tylko prestiżowy, ale również niezwykle istotny w walce o awans do ekstraklasy.

Kibice Widzewa ubrani na czerwono jak zwykle wielotysięcznym pochodem przemaszerowali na stadion ŁKS-u przez centrum Łodzi w asyście ponad 1000 policjantów i mając nad głowami latający, policyjny helikopter (pod stadionem Widzewa była również królewska konna czyli policjanci na koniach). Pochód rozciągnięty na ok. 1.5 km wyglądał bardzo efektownie i najlepiej obrazuje to zdjęcie, które wykonano na ul. Mickiewicza pod mostem na wysokości al. Włókniarzy (patrz zdjęcie pod tekstem). Liczebność Widzewiaków, którzy zameldowali się na stadionie ŁKS-u można szacować na ok. 6 tys., ale zanim wszyscy weszli na obiekt (wykorzystując bałagan w szeregach policji przez płot a potem ochronne bramki przeszło mnóstwo ludzi bez biletów) miało miejsce wydarzenie, którego odpowiednika trudno byłoby znaleźć w polskim świecie kibicowskim. Droga pochodu wytyczona przez policję była inna niż to bywało w ostatnich latach. Nie chciano blokować al. Włókniarzy toteż ostatnia część trasy została zmieniona i kibiców Widzewa skierowano tak, że na swój sektor szli przechodząc obok trybuny kibiców ŁKS-u- Galery. Na tym odcinku nie wiedzieć, czemu zabrakło policji i ten fakt został natychmiast wykorzystany.

Pozamykane bramy nie stanowiły przeszkody dla forpoczty Widzewiaków i ok. 50-60 osobowa grupa wpadła na trybunę z ełkaesiakami (Galerę), którzy przygotowywali się do rozwieszania flag i elementów swojej oprawy. Było ich niedużo i nie mieli żadnych szans obronienia swoich barw. Stracili sektorówkę przygotowaną na oprawę, ok. 20-40 flag barwówek, okazjonalny długi transparent i trudną do oszacowania liczbę szalików, koszulek i innych kibicowskich gadżetów. Po tej grupie „wjazd” na Galerę zrobiła kolejna kilkudziesięcioosobowa grupa Widzewiaków i potem znowu kolejna. W  przypadku tej ostatniej grupy skutecznie interweniowała policja zatrzymując kilkunastu z nich. Grupa ŁKS-u od mocnych wrażeń nie ochraniała swoich ultrasów przed meczem derbowym toteż ta totalna ignorancja została ukarana. Zdobycze tradycyjnie zawisły na płocie i zostały spalone. Widok własnych barw na płocie przeciwnika był dla ełkaesiaków przykrym widokiem, rozczarowaniem i załamaniem, a dla fanatyków tego klubu wstydem i hańbą. Teraz na własnej skórze mogli się przekonać jakie to uczucie, gdy płoną barwy swojego klubu (wszyscy pamiętają jak cieszyli się jak płonęło Robotnicze…).

Rozpoczął się mecz. W 3 minucie Widzewiacy przeprowadzili akcję lewą stroną. Z ostrego kąta uderzył Jakub Wawrzyniak. Piłka odbiła się od słupka, ale doskonale w polu karnym zachował się Grzelak, który ją dobił i tym samym wyprowadził Widzew na prowadzenie. Szaleństwo na naszych sektorach nie miało granic. Bartek Grzelak nasz Super Star z tego sezonu i ełkaesiacy przełknęli gorzką pigułkę. Po utracie bramki w kolejnych minutach i praktycznie do końca pierwszej połowy inicjatywę przejeli piłkarze ŁKS-u. Starania gospodarzy przyniosły efekt w 35 minucie. Z lewej strony piłkę z rzutu wolnego dośrodkowywał Niżnik. Do futbolówki wyskoczył Miedżidow, złapał ją, ale niestety wypuścił po zderzeniu z Piotrem Stawarczykiem. Pomyłkę golkipera rodem z Azerbejdżanu bezlitośnie wykorzystał Robert Łakomy i posłał piłkę do siatki. Mimo straty gola ten okres to dobra postawa widzewskiej obrony. Kibice ŁKS-u podczas trwania pierwszej połowy próbowali dorównywać w dopingu kibicom Widzewa, ale i tak jak na ich liczbę, czyli ok. 11 tys. nie wypadło to zbyt okazale. Próbował im pomagać spiker disco polo, ale z mizernym skutkiem.

Druga połowa to był już koncert tylko i wyłącznie piłkarzy i kibiców Widzewa. ŁKS już na początku tej połowy stracił bramkę. W 50 minucie Artur Wyczałkowski sprytnie podał do Kamila Kuzery a ten minął jednego z obrońców i mocnym strzałem umieścił futbolówkę w bramce. Po jej strzeleniu zaczął biec ukośnie do linii końcowej między policjantami i ochroniarzami w kierunku widzewskich sektorów. A na nich amok! Tysiące zaciśniętych pięści biło powietrze, jeden wielki ryk, uściski, szaleństwo. Tym razem podopieczni Stefana Majewskiego nie popełnili błędu z pierwszej części spotkania i nie oddali inicjatywy gospodarzom. To przyniosło efekt już dwanaście minut później (62 min). Prostopadłym podaniem popisał się Iheanacho, zza pleców obrońców wybiegł Grzelak, dzięki czemu znalazł się w sytuacji sam na sam z bramkarzem i bez problemu go pokonał. Na widzewskiej trybunie zapanował wielki wybuch radości, bo wszyscy już czuli, że te derby nie są układane i walka idzie na całego. Trybuny z ełkaesiakami milczały i to co dla Widzewiaków było niebem, dla nich okazywało się piekłem. W kolejnych minutach Widzew stwarzał coraz groźniejsze sytuacje pod bramką Wyparły. W 65 minucie Kuzera dośrodkował z prawej strony, ale Iheanacho metr od bramki nie sięgnął piłki, co gospodarzy uchroniło od niemal pewnej straty gola. Chwilę potem znowu w sytuacji sam na sam znalazł się Grzelak, ale tym razem najskuteczniejszy bramkarz w drugiej lidze trafił tylko w słupek. W okresie między 50 a 75 minutą kibice Widzewa dali popis wręcz koncertowego, żywiołowego dopingu. Ich „Breondby” było cudowne i najlepsze ze wszystkich do tej pory wykonywanych (lepsze nawet od tego z meczu z Jagiellonią). Ciągnięte ok. 20-25 minut, przerywane było tylko wybuchami ogromnej, przeogromnej radości w momentach zdobywania przez piłkarzy Widzewa bramek i na nowo kontynuowane. Olbrzymią rolę odgrywali przy tym dyrygenci jak Potar, Stolar, Bliźniak czy Jędras, którzy przekazując sobie megafon podtrzymywali ciągłość dopingu. Kibice ŁKS-u byli cicho jak mysz pod miotłą – jak by ich nie było na stadionie. Przygaszeni postawą swoich piłkarzy, przygnębieni wynikiem słuchali tylko śpiewów wrogiej im ekipy. Kibice Widzewa siedzący na trybunie głównej mówili, że było to coś pięknego, a śpiewy odbijały się od murów trybun takim echem, że czegoś podobnego nigdy wcześniej na derbach nie było. W końcówce meczu przebudzili się gospodarze. W 77 minucie zagrozić bramce próbował Michał Rozkwitalski, ale odważną interwencją niebezpieczeństwo zażegnał Miedżidow. W 82 minucie Azer znowu popisał się bardzo dobrą interwencją, gdy po strzale głową Sypniewskiego sparował piłkę na poprzeczkę. To była ostatnia groźna akcja meczu i już do końca wynik się nie zmienił. Kibice Widzewa byli tego dnia wyjątkowo zdyscyplinowani. Podczas pochodu na mecz mało śpiewali, by mieć siły na stadionie, a tutaj wszyscy stosowali się do poleceń dyrygentów, którzy za pomocą megafonu organizowali doping. Końcowy gwizdek przyjęto eksplozją radości i cała brać widzewska była „pijana ze szczęścia”. Piłkarze RTS-u podeszli do  trybuny i razem z kibicami Widzewa śpiewali klubowe piosenki. Od nich wychodziła inicjatywa przyśpiewek, z których jedna ma szczególny wydźwięk. Piłkarze krzyczeli „Kto rządzi w Łodzi?!”, a kibice odpowiadali „WIDZEW, WIDZEW, WIDZEW!!”. Dla takich chwil warto żyć, być kibicem i przychodzić na mecze. Nieudacznicy piłkarze ŁKS-u uciekli do szatni, natomiast sfrustrowani kibice ŁKS-u już od straty 3 gola zaczęli podpalać reklamy swoich reklamodawców i rzucać racami na boisko – tak już do końca meczu. Efektem tego był wjazd na bieżnię policyjnej polewaczki, która nie bacząc na nic, zaczęła lać wodą a później strzelać gazem po trybunach. Po rozprawieniu się z Galerą dalsze działania zostały skierowane w sektory spokojnie siedzących kibiców ŁKS-u i taka prowokująca postawa wywołała ich wściekłość. Wydawało się, że może dojść do olbrzymiej zadymy, ale w końcu po przerwaniu meczu na kilka minut sytuacje jakoś opanowano. Jeżeli chodzi o oprawę meczową to Widzewiacy byli doskonale przygotowani. Mając „wtyki” w grupie ultras ŁKS-u znali ich wszystkie hasła przygotowane w związku z derbami i mogli przygotować celne riposty. W pierwszej połowie, na dzień dobry ŁKS zaprezentował okazjonalną sektorówkę z Harnasiem, która miała ośmieszyć sponsora Widzewa (Byłeś zbójem, jesteś ch…m), na co odpowiedziano również okazjonalną sektorówką z HARNASIEM trzymającym szalik Widzewa, któremu kibice ŁKS-u robią dobrze. Kolejna riposta dotyczyła transparentu wywieszonego przez ełkaesiaków „Łódź wita Gej parade” na co Widzewiacy odpowiedzieli gotowym transparentem „My Łodzianie Wy Gej party”. W tej połowie oprócz palenia zdobytych barw oraz ripost kibice Widzewa zaprezentowali także okazjonalną sektorówkę pod adresem rywali „Zbędny balast Łodzi” („balast” w barwach ŁKS-u, łódź z wielkim żaglem widzewskim i wyrzuconymi do morza ełkaesiakam). W drugiej połowie Widzewiacy zaprezentowali srebrne czerwono białe folie z wielkim herbem Widzewa po środku co podświetlone racami dało super efekt. Cisza kibiców ŁKS-u była wymowna. Pod koniec meczu zrobiono jeszcze prezentacje sektorówki z dwoma chuliganami. ŁKS traci wiele ze swojej oprawy przed meczem i w tym elemencie jest bardzo ubogi. To były piękne dla Widzewa derby pod względem kibicowskim i sportowym (biorąc pod uwagę oczywiście, że to druga liga). Wielu z obecnych kibiców ŁKS-u nie widziało jeszcze zwycięstwa swojej drużyny nad Widzewem, a wielu nie pamięta już, kiedy to ostatnio było. Po każdym meczu derbowym myślą, że w kolejnym to już wygrają i tak od kilkunastu lat (marzenia te niestety spełniły się w 2008r. przy okazji kolejnych derbów na ŁKS-ie a właściwie już stadionie MOSIR-u, który przejął ten obiekt). Teraźniejszość okazała się bezlitosna i musieli po raz kolejny spuścić głowy-balon propagandowy pękł z wielkim hukiem. Tuż po meczu, czyli wtedy gdy emocje jeszcze nie opadają, na stronach internetowych Widzewa i ŁKS-u można było przeczytać wiele opinii i spostrzeżeń. Widzewiacy piali z zachwytu i komplementom nie było końca natomiast ełkaesiacy byli załamani. Oto co niektórzy z nich napisali:

 

Powiem krótko. Pier..lę!!!! Zaliczyłem ładną liczbę meczy, ale ten był moim ostatnim…. Sorry, możecie mnie bluzgać, miłość do klubu pozostanie, ale mam już w dupie to wszystko. Ludzie mieliśmy jechać swoje, doping bez względu na wynik, a tu co??? Padła bramka na 1:3 i k…a cisza-ja i jeszcze dwie osoby prujemy ryja, a reszta albo cisza albo już k…a atak na policję. Ch.j z wynikami-przegrywać też trzeba umieć, a nie się wyżywać. Nie przejąłem się tym, że nałykałem się gazu, albo zarobiłem kulkę od glin-nie pierwszy raz…Miało być zajebiście, wyszła wielka ch..nia i… tylko zrobiliśmy radochę podmiejskim (tak o kibicach Widzewa wypowiadają się kompleksiarze spod znaku ŁKS, których w samej Łodzi jest co najwyżej porównywalna ilość z Widzewiakami no, ale czymś muszą wypełnić swoją propagandę gdy na innych polach nie idzie). A co do podmiejskich to co k…a za idioci wywiesili flagi jak nie miał ich kto bronić???? Pozostawię to bez p…nego komentarza!!!!!! Pozdro, ale mnie już na estadio nie zobaczycie i żeby było jasne to nie z powodu, że dostaliśmy po dupie, ale dlatego, że k…a wstyd się przyznać co do niektórych debili, którzy mianują się ”bratem po szalu”.

22 lata kibicowania , kilkadziesiąt wyjazdów, darcie ryja na każdym meczu…… i dziś się z tego wyleczyłem. Spraw dobry Boże oby na zawsze. Z tego miejsca przepraszam mojego trzyletniego syna za liczne nieobecności w domu spowodowane głupotą jego ojca. I obiecuje, że kolejne 20 zł wydamy na zabawki, którymi będziesz się bawił (ze mną) w porze meczu ŁKS”.

 

Przegrać np. 0:1 w dobrym stylu z zajebistym dopingiem dałoby się strawić, ale piłkarze jak i my daliśmy dupy jak tylko mogliśmy, aż ciężko jest cokolwiek powiedzieć po tym meczu. Boję się zajrzeć w przyszłość. Pozostaje żyć nadzieją, że przyjdą jeszcze chwile kiedy to ŁKS zacznie lepiej grać w piłkę (czyt. Wygrywać)”.

Jesteśmy na dnie, gorzej już chyba być nie może”.

To był najczarniejszy dzień w moim życiu”.

Derby przegrane pod każdym względem……..”.

 

Organizacja wywozu kibiców Widzewa po meczu pod stadion Widzewa to już kompletna głupota organizacyjna. Kilkoma autobusami wywożono tysiące kibiców i jak było do przewidzenia ostatni autobus przyjechał tam ok. 0.30. Dzięki takim praktykom łodzianie znaleźli się w swoich domach w czwartek o ok. 2.00 (mecz skończył się o 21.00 w środę,) a kibice Widzewa z poza Łodzi jeszcze później. Uwaga: Z kronikarskiego obowiązku należy napisać o desperacie – kibicu Widzewa, który na początku meczu uciekał od trybuny pod zegarem i wbiegł na murawę stadionu albowiem nie udało się mu zerwać flagi zgody ŁKS-u i został skopany w samym centrum boiska przez goniących go ełkaesiaków (eksponowała to „wydarzenie” telewizja).

Fot. 11 „Jesteśmy zawsze tam gdzie nasz Widzewek gra”