List otwarty kibców Widzewa
28 grudnia 2000, 00:00 | Autor: RyanMy kibice Widzewa uważamy że będąc integralną częścią Naszego Klubu mamy pełne prawo, a nawet obowiązek wypowiedzieć własne zdanie na temat sytuacji w jakiej znajduje się Klub – tego co się w nim dzieje, tego jak jest zarządzany, tego dokąd zmierza, czy w końcu tego jak my kibice jesteśmy przez działaczy traktowani. Od dawna powszechnie wiadomo w jakiej kondycji finansowej jest Widzew. Od wielu lat regularnie co parę miesięcy media rozpisują się, a to o gigantycznych długach Widzewa, a to o zaległościach wobec piłkarzy i pracowników klubu, a to znowu o niedotrzymywaniu terminów płatności przy rozliczeniach za transfery. Wszystko to sprawia że wizerunek Widzewa w mediach jest bardzo, ale to bardzo zły. Najwyższa chyba pora aby głośno powiedzieć, że wszystkie te niepokojące rzeczy nie dzieją się same z siebie, lecz są ludzie którzy za taki stan rzeczy odpowiadają, ludzie którzy do takiej sytuacji doprowadzili. Nie bez przyczyny dzisiaj wyrażenie "działacz Widzewa" jest synonimem hochsztaplera, oszusta i naciągacza.
Pierwszym zarzutem wobec działaczy jest to że nie potrafili przez ostatnie lata właściwie wykorzystać okresu najlepszej koniunktury dla Klubu, czyli faktu dwukrotnego zdobycia przez Widzew mistrzostwa Polski oraz gry w Lidze Mistrzów, dla przyciągnięcia do klubu prężnych sponsorów i inwestorów. Co prawda w prasie co jakiś czas pojawiały się w kontekście Widzewa nazwy kolejnych firm takich jak Opel, Polsat, Bertelsmann (i związana z nim UFA) czy nawet jakieś tajemnicze firmy z grupy potentata prasowego Roberta Murdocha, lecz w większości przypadków były to raczej pobożne życzenia (czytaj fantazje) działaczy, a nie konkretne kontakty, poparte poważnymi i wiążącymi rozmowami. W tym miejscu należy napisać jasno, że samo przyjście nowego sponsora nawet najbogatszego nie poprawi w dłuższej perspektywie sytuacji Widzewa. Specyfika sponsoringu polega na tym że firma np. w zamian za miejsce reklamowe na koszulkach zobowiązuje się do przekazania ustalonej kwoty na rzecz klubu. W sytuacji Widzewa z góry można założyć że środki takie byłyby po prostu "przejedzone" na bieżące wydatki, na spłatę chociaż części starych zobowiązań, a być może, przede wszystkim wylądowałyby w kieszeniach działaczy. Tak więc w żaden sposób nie pomogłoby to Klubowi w ostatecznym wyjściu z kryzysu, a jedynie odsunęłoby w czasie kolejne monity rosnącej rzeszy wierzycieli. Tym co mogłoby pomóc Widzewowi w "wyjściu na prostą" byłoby tylko i wyłącznie pozyskanie nie strategicznego sponsora, lecz strategicznego akcjonariusza, który oprócz tego że łożyłby środki na utrzymanie klubu to jeszcze miałby wpływ na jego zarządzanie. Tyle że w tym miejscu należałoby postawić pytanie: czy działaczom Widzewa zależy na takim rozwiązaniu? Bardzo wątpliwe. Przez ostatnie lata znalazła się tylko jedna firma, która poważnie myślała o przejęciu Widzewa, mianowicie "Bakoma", lecz niestety prezes i właściciel tej firmy pan Zbigniew Komorowski został do tego skutecznie przez widzewskich działaczy zniechęcony. A dlaczego ludziom, którzy zarządzają klubem nie zależy na przyciągnięciu poważnych inwestorów i dobrze czują się w obecnej sytuacji? Ponieważ zdają sobie sprawę z tego, że u nowego pracodawcy momentalnie straciliby pracę i nie mogliby dalej bezkarnie okradać Widzewa. Przecież nikt kto chciałby zainwestować w Widzew poważne środki, nie powierzyłby ich w zarządzanie ludziom, którzy przez ostatnie lata doprowadzili Klub na skraj bankructwa. Oczywiście nasi działacze robią dobrą minę do złej gry, wszem i wobec głosząc że chcą naprawić sytuacje, ale czy mogą tego dokonać ludzie, którzy wcześniej przez wiele lat swoimi nieudolnymi działaniami do takiej sytuacji doprowadzili? W poważnych firmach ludzie tacy albo zostaliby zwolnieni albo sami złożyliby rezygnację. Warto chyba aby prezes Pawelec, który prawdopodobnie nie zawsze zdaje sobie sprawę z działań swoich pracowników, przyjrzał się uważniej kompetencjom i intencjom ludzi których zatrudnia w klubie – temu czy aby na pewno zależy im na dobru Klubu, czy może jedynie na własnych korzyściach? Bo na przykład z dużym prawdopodobieństwem można przyjąć, że gdy istnieją zaległości w wypłacaniu należności pracownikom Klubu to w przypadku pojawienia się jakichś środków pieniężnych, w pierwszej kolejności korzystają z nich nie piłkarze a właśnie działacze (swego czasu jedna ze sportowych gazet informowała z ironią o wypłaceniu sobie przez dyrektora Wojciechowskiego pensji w wysokości 200.000 zł).
Obecnie nadal co jakiś czas pojawiają się informacje z klubu, że prowadzone są pertraktacje z firmą UFA (jako potencjalnym sponsorem), lecz znowu wygląda to na zwykłe mydlenie oczu. Najpierw po zeszłorocznej porażce Widzewa w Łoweczu działacze (zakładając że nie ma już szans na wyeliminowanie Bułgarów) twierdzili że owszem przyszedłby do klubu sponsor ale jedynie w przypadku przejścia do kolejnej rundy eliminacji do Ligi Mistrzów (sugerowali w ten sposób że po wysokiej porażce z Litexem zainteresowany Widzewem sponsor zrezygnował i jest to wina tylko i wyłącznie piłkarzy). Na nieszczęście działaczy piłkarze dokonali rzeczy wydawało się niemożliwej i odrobili straty z pierwszego meczu, tyle że na temat sponsora nikt jakoś się już więcej nie wypowiadał. Później przeszkodą w uzyskaniu porozumienia z UFĄ była podobno niejasna struktura akcjonariatu Widzewa, potem zapewniano, że po przejęciu udziałów należących do A.Grajewskiego przez A.Pawelca negocjacje z UFĄ będą sfinalizowane do końca stycznia. Dzisiaj mamy koniec maja i nic nowego w tej sprawie się nie wydarzyło. Działaczom Widzewa wydaje się chyba że w niemieckiej firmie znajdą naiwnych "jeleni" chcących wykładać duże pieniądze, którzy w dodatku nie będą mieli ochoty na kontrolowanie sposobów wydawania tych środków. Czyli inaczej mówiąc za nie swoje pieniądze działacze dalej chcą staczać Widzew po równi pochyłej w kierunku bankructwa, przy okazji samemu się na tym bogacąc, załatwiając swoje prywatne interesy. Już zimą pojawiły się głosy jakoby pewne osoby w klubie tak gorliwie dążyły do sprzedania jak największej liczby piłkarzy, gdyż w zamian mogły liczyć na pewne profity ze strony głównego beneficjenta tych transakcji czyli pana Grajewskiego. Ile jest w tym prawdy wiedzą tylko sami zainteresowani, w każdym razie z zewnątrz, z perspektywy kibica wyglądało to trochę podejrzanie. Są też tacy którzy twierdzą, że ludzie ci za parę lata odejdą na emeryturę wiec muszą się w jakiś sposób zabezpieczyć na przyszłość. Tylko, jeśli to prawda, to dlaczego kosztem Widzewa? W tym miejscu należałoby przypomnieć jeden z kolejnych pomysłów działaczy, mianowicie planowaną emisję akcji, którą w pierwszej kolejności mieli objąć min. kibice. O tej sprawie rozpisywała się prasa w czasie przerwy zimowej, lecz dzisiaj nikt z klubu już do tego pomysłu nie wraca. Czyżby znowu zabrakło działaczom kompetencji aby ten pomysł zrealizować? A może z drugiej strony powinniśmy się jednak cieszyć że tak to się skończyło, gdyż może akcje te byłyby kolejnym sposobem na nabicie sobie kieszeni przez kilku panów, tym razem kosztem naiwnych kibiców?
Jak do tej pory działacze Widzewa ani razu nie wypowiedzieli się w jaki sposób przez ostatnie lata doszło do tak ogromnego zadłużenia klubu (media informują o ok. 15 mln zł). Zwłaszcza że po stronie przychodów znalazłoby się niemało znaczących pozycji: transfery Mielcarskiego, Woźniaka, Dembińskiego, Czerwca, Majaka, Siadaczki, Wichniarka, Citki, Łapińskiego i wielu innych piłkarzy, przychody ze sprzedaży praw do transmisji TV, kontrakty z kolejnymi sponsorami (Wólczanka, Bakoma, Piast), przychody za starty w europejskich pucharach (zwłaszcza w Lidze Mistrzów), przychody z reklam na stadionie czy wreszcie przychody ze sprzedaży biletów, nie wspominając już o ewentualnych zastrzykach pieniędzy ze strony akcjonariuszy. Czy niezbędne do funkcjonowania klubu wydatki oraz dokonane transfery naprawdę przewyższyły wymienione przychody aż o 15 mln. zł? Czy można ufać ludziom, którzy pomimo tak dużych przychodów doprowadzili Klub na skraj bankructwa, że teraz będą potrafili ten Klub podźwignąć? Skoro oni sami uważają że mogą tego dokonać to my kibice żądamy aby przedstawili publicznie plan wyjścia z kryzysu i zadłużenia (jeśli w ogóle taki plan mają) oraz niech się wypowiedzą czy mają jakiś pomysł na ponowne stworzenie z Widzewa klubu ligowej czołówki.
Kolejnymi przykładami nieudolności i niekompetencji naszych działaczy były wpadki związane z wypożyczaniem do Widzewa piłkarzy. Pierwsza taka wpadka miała miejsce kilka lat temu w związku z pozyskaniem Waldemara Jaskulskiego. Zawodnik ten po bardzo dobrej rundzie w barwach RTSu musiał wrócić do swojego macierzystego klubu (Pogoni Szczecin) i stamtąd został sprzedany do Belgii. Oczywiście Widzew pomimo że wypromował tego zawodnika nie dostał za to ani złotówki, nie był też w stanie wykupić go na własność. Działacze bardzo zbulwersowani całą tą sytuacją zapewniali że już nigdy nie wypożyczą żadnego piłkarza, by niedługo potem powtórzyć cały manewr z Pawłem Wojtalą w roli głównej. Znowu Widzew wypromował zawodnika i ani nie mógł go na dłużej zatrzymać (tak jak chciał trener Smuda), ani też nie dostał z tytułu jego transferu do HSV nawet jednej marki. Wydawało się że w myśl przysłowia "do trzech razy sztuka" była to już ostatnia tego typu kompromitacja (bo inaczej tego nazwać nie można) widzewskich działaczy, lecz niestety ostatniej zimy okazało się że nawet te dwa pierwsze przypadki niczego ich nie nauczyły. Znowu miała miejsce identyczna sytuacja jak poprzednie – Tomasz Kiełbowicz, który był odkryciem rundy jesiennej musiał po zakończeniu okresu wypożyczenia odejść do innego klubu, gdzie nadal swoją grą robi prawdziwą furorę (Widzew znowu nie zarobił na tym ani grosza). Wydawałoby się że to ostatecznie nauczy naszych działaczy skutecznego działania w podobnych przypadkach. I co? W odpowiedzi Widzew przed rozpoczęciem rundy wiosennej wypożyczył aż 8 nowych zawodników!!! Jeden z nich – Robertas Poskus – zdążył już strzelić kilka bramek, więc wielce prawdopodobne jest powtórzenie znanego nam doskonale wariantu. Dziwne że na Zachodzie instytucja wypożyczania piłkarzy ma się bardzo dobrze, tyle że tam już w umowie wypożyczenia kluby ustalają kwotę która ma być zapłacona po zakończeniu okresu wypożyczenia (jeśli zawodnik sprawdzi się w nowym klubie) aby doszło do transferu definitywnego. Jest to prosta jak konstrukcja cepa zasada, niestety mimo wszystko chyba zbyt trudna i skomplikowana dla działaczy Widzewa. Ostatnie zawirowania wokół osoby Rafała Pawlaka dopełniają tylko ten fatalny obraz. Już dzisiaj powinniśmy się martwić co stanie się z Widzewem po zakończeniu obecnego sezonu. Otóż kilku zawodnikom kończą się kontrakty (min. Mirek Szymkowiak) kilku innym okresy wypożyczenia. Kto zagra w Widzewie w następnym sezonie? Czy znowu dwa dni przed rozpoczęciem rundy będzie się urządzać łapankę i masowo wypożyczać niechcianych w innych klubach piłkarzy? Z jednej strony cieszymy się że Widzew w tym sezonie nie spadnie z ekstraklasy, ale czy przez głupotę działaczy w następnym sezonie nie będziemy głównym kandydatem do spadku? Obyśmy się mylili.
Te wszystkie wyżej wymienione sprawy malują bardzo żałosny wizerunek osób odpowiedzialnych za kierowanie naszym klubem. Uważamy że stosunkowo najmniej pretensji można mieć chyba do samego Andrzeja Pawelca. Jakby nie patrzeć obecnie utrzymanie klubu w całości spoczywa na nim i kosztuje go to na pewno bardzo dużo pieniędzy, nerwów i zdrowia. Jednak powinien on otworzyć oczy i zrozumieć, że dopóki nie zatrudni kompetentnych osób na miejsce pseudo-działaczy zainteresowanych jedynie własnymi korzyściami, a nie dobrem klubu, dopóty Widzew nie wydostanie się z finansowych kłopotów. Taki klub jak Widzew niczym nie różni się od dużej firmy, a taka w dzisiejszych czasach, aby funkcjonować z sukcesami (a nie wegetować) powinna być kierowana przez kompetentnych ludzi mających pojęcie o metodach nowoczesnego zarządzania przedsiębiorstwem. Czy takie kompetencje, umiejętności i przede wszystkim chęci mają obecni działacze? Pozostawiamy to bez odpowiedzi.
Kolejną sprawą która nas porusza to sposób w jaki my kibice jesteśmy traktowani przez Klub i działaczy. Możemy się tylko uśmiechnąć słysząc że kibice innego klubu zorganizowali protest z powodu braku pomocy ze strony ich klubu w zorganizowaniu pociągu specjalnego na mecz wyjazdowy. Ciekawe jaką formę protestu wybraliby gdyby byli traktowani przez swoich działaczy jak my przez swoich? Oto kilka na to przykładów:
Przed inauguracyjnym meczem w Łodzi z chorzowskim Ruchem okazało się że dla kibiców przygotowano zbyt mało biletów!!! Skutek tego był taki, że mecz toczył się w najlepsze, a kilkaset osób stało bezradnie przed bramami czekając na ostemplowanie potrzebnej partii biletów. Czy wówczas komuś w klubie przeszło chociaż przez myśl aby opóźnić rozpoczęcie meczu. Skoro Manchester Utd. opóźnił rozpoczęcie meczu w Lidze Mistrzów (gdzie są sztywne godziny rozpoczynania spotkań narzucone przez UEFE), gdyż z powodu korków na drogach dojazdowych do stadionu wielu kibiców nie zdążyło dotrzeć na Old Trafford na czas, to tym bardziej Widzew mógł przesunąć godzinę rozpoczęcia meczu ligowego? Czy ktoś pomyślał ilu z kibiców nie chciało czekać i zrezygnowało z oglądania meczu udając się do domów? Czy kibice, którzy weszli na stadion spóźnieni, nie czuli się przez klub oszukani skoro obejrzeli niewiele ponad połowę meczu (nie ze swojej winy), a musieli zapłacić tak jakby oglądali go od początku? Można by się zapytać na co liczyli działacze przygotowując tak małą liczbę biletów. Na to że na mecz przyjdzie 2000 osób? A przy tej okazji warto by sobie przypomnieć że i w przeszłości dochodziło do podobnych sytuacji. Pamiętacie spotkania z Legią kiedy sędzia rozpoczynał mecz, a w tym czasie przed stadionem kilka tysięcy osób tłoczyło się do kilku wąskich wejść i dochodziło do dantejskich scen? Wtedy również nikt z klubu nie pomyślał o tym aby opóźnić rozpoczęcie spotkania, ewentualnie usprawnić wpuszczanie kibiców na stadion.
Kolejny przykład na to jak jesteśmy traktowani przez działaczy to sprawa trzech pierwszych meczów wyjazdowych tej rundy. Jak wszyscy wiemy zarówno Polonia, KS Myszków jak i Wisła informowały już wcześniej że nie wpuszczą na swoje stadiony kibiców Widzewa. Wiedząc że jesienią Polonia uczyniła precedens wpuszczając kibiców Legii, a Myszków na inauguracje rundy wiosennej sympatyków GKSu Katowice, poprosiliśmy działaczy o pomoc przy uzyskaniu zgody gospodarzy tych spotkań na przyjazd zorganizowanej grupy kibiców Widzewa. Niestety nasze prośby pozostały bez echa. Oczywiście nie przeszkodziło to nam w pojawieniu się na tych meczach lecz były to tylko kilkudziesięcioosobowe delegacje, a więc nie tak liczne jakie mogłyby być (chętnych było kilka razy więcej). Wynika z tego, że chyba naszym działaczom zupełnie nie zależy na głośnym dopingu dla piłkarzy w czasie meczów wyjazdowych. Podobna sytuacja miała miejsce przed meczem w Krakowie. Wiedząc że Wisła wpuszcza na swój stadion tylko po okazaniu wydanych przez siebie identyfikatorów zwróciliśmy się do klubu z prośbą o pomoc przy załatwieniu kart wstępu, które przysługiwały działaczom Widzewa. Również i ta prośba została przez działaczy zignorowana. W tym miejscu warto zaznaczyć że podczas jesiennego meczu Wisła-Legia ok. 30 kibiców Legii obejrzało spotkanie (pomimo zakazu wstępu dla kibiców przyjezdnych) właśnie dzięki pomocy działaczy swojego klubu, którzy zrezygnowali na rzecz kibiców z VIP-owskich kart wstępu.
Należy również dodać że przed rozpoczęciem rundy wiosennej kibice Widzewa przedstawili działaczom długą listę pomysłów, postulatów i propozycji, które miały pomóc w zwiększeniu frekwencji na meczach, polepszeniu dopingu oraz kontaktów kibiców z Klubem jak również poprawieniu wizerunku Widzewa w mediach (o wszystkich tych inicjatywach można był przeczytać w łódzkim dodatku do "Gazety Wyborczej"). Jak chyba łatwo się domyśleć także i w tej sprawie zostaliśmy zignorowani przez działaczy i do tej pory nie ma z ich strony żadnego odzewu w tych sprawach.
Jeśli do tych wszystkich, przytoczonych powyżej faktów, dodać to w jakich warunkach mamy możliwość oglądania meczów (zarówno na stadionie jak i wokół niego w czasie deszczu błoto sięga do kostek), to otrzymamy odpowiedź na pytanie jak jesteśmy traktowani przez działaczy. Tak więc nawet w tak wydawałoby się błahej sprawie daleko Naszemu Klubowi (a raczej działaczom) do Europy. Po prostu jesteśmy traktowani jak zło konieczne, jak bydło, które ma tylko płacić za bilety i niczego nie wymagać. A najdziwniejsze w tym wszystkim jest to, że kiedy swego czasu media rozpisywały się o fantastycznym zachowaniu kibiców Widzewa w Dortmundzie czy w Kopenhadze, to działacze byli pierwszymi do przyjmowania gratulacji za nie swoje przecież zasługi. Również kiedy UKFiT ufundował nagrodę pieniężną dla kibiców Widzewa jako dla najlepszych kibiców w Polsce w jednym z poprzednich sezonów, ani jedna złotówka z tej nagrody nie została przeznaczona przez działaczy na sprawy związane z kibicami.
Podsumowując to wszystko należy napisać że kibice Widzewa jak na razie wykazują się wielką cierpliwością, aczkolwiek warto by działacze zdali sobie sprawę że i ta cierpliwość ma swoje granice i pewnego dnia może się skończyć.
Jak długo jeszcze będziemy skazani na Panią Dziegiecką oraz Panów Wojciechowskiego i Dzieniakowskego oraz na ich nieudolne działania? Aż przejdą na emerytury, a w między czasie zniszczą Widzew, a kibiców zniechęcą do przychodzenia na mecze? Ten list niech będzie naszym głosem sprzeciwu wobec praktyk tych ludzi, swoistym "votum nieufności".
PSEUDODZIAŁACZE I HOCHSZTAPLERZY RĘCE PRECZ OD WIDZEWA!!!
Na koniec pozdrawiamy prawdziwych kibiców Widzewa, czyli wszystkich którym leży na sercu dobro Naszego Ukochanego Klubu.
Kibice Widzewa