Lech Poznań – Widzew Łódź 4:1 (2:0)

Kiepska inauguracja rundy wiosennej w wykonaniu piłkarzy Widzewa Łódź. Osłabieni kontuzjami czerwono-biało-czerwoni nie mieli recepty na indywidualności Lecha Poznań, przegrywając z liderem Ekstraklasy 1:4. Gola na otarcie łez strzelił Samuel Kozlovsky.

Ze względu na spore braki kadrowe (sześciu kontuzjowanych zawodników) trener Daniel Myśliwiec postanowił zmienić ustawienie taktyczne, po raz pierwszy od swojej obecności przy Piłsudskiego wybierając system z trzema środkowymi obrońcami i dwójką wahadłowych. Jednym ze stoperów był debiutujący w zespole Polydefkis Volanakis. Dużo mówiło się też przed pierwszym gwizdkiem o absencji Imada Rondicia i o tym, czy rzeczywiście był chory, czy może chciał wymusić na władzach klubu zgodę na transfer.

Początek zawodów był wręcz piorunujący. Już w pierwszej akcji widzewiacy zdołali posłać piłkę do bramki Bartosza Mrozka. Z rzutu wolnego dośrodkował Sebastian Kerk, a nogę dostawił Luis Silva. Niestety, radość gości była przedwczesna, bowiem po analizie VAR okazało się, że Portugalczyk był na pozycji spalonej. Kilka chwil później zaatakowali poznaniacy, a konkretnie Afonso Sousa, który mocnym strzałem w długi róg wykończył swoją indywidualną akcję i wynik rzeczywiście się otworzył, ale w drugą stronę. Po siedmiu minutach grę trzeba było przerwać, ponieważ dym z odpalonych przez kibiców rac spowił murawę.

Po wznowieniu obraz gry zaczął się nieco poprawiać, patrząc z perspektywy RTS, którego gracze zaczęli więcej utrzymywać się przy piłce. Sęk w tym, że ich próby – strzałów lub dośrodkowań – były skutecznie blokowane. W 23. minucie znów groźnie zaatakował Lech, na bramkę Rafała Gikiewicza uderzył Antoni Kozubal, lecz tym razem golkiper dobrze sobie poradził. Akcja napędziła jednak gospodarzy, którzy odzyskali inicjatywę i znów zaczęli regularnie nękać eksperymentalnie zestawioną widzewską defensywę. W 40. minucie problem zdrowotny miał Gikiewicz, bez kontaktu siadając na murawie, ale szczęśliwie po interwencji medycznej mógł kontynuować swój występ.

W 43. minucie lechici wyprowadzili szybką kontrę, mieli przewagę liczebną, ale dobrze we własnej szesnastce interweniował Mateusz Żyro. Za moment z dystansu obok niecelnie strzelił Mikael Ishak. Z powodu kilku przerw do pierwszej połowy Karol Arys dodał aż jedenaście minut. Po jednym z rzutów rożnych mógł w tym czasie podwyższyć wynik Kozubal, jednak uderzył zdecydowanie za wysoko. W piątej doliczonej minucie obrona łodzian znów została wyprowadzona w pole, a akcję sfinalizował bez problemów Ishak. Chorągiewkę podniósł jednak sędzia liniowy, sygnalizując ofsajd. Po kolejnej wideoweryfikacji uznano, że decyzja była błędna i zrobiło się 0:2! W samej końcówce Widzew doczekał się pierwszego celnego strzału. Uderzył głową Silva, lecz Mrozek zachował czujność. Niebawem Arys zarządził przerwę.

Na drugą połowę Myśliwiec wysłał tę samą jedenastkę, która zaczęła od ciekawej akcji, osiągając jednak tylko rzut rożny. Na odważną próbę lobowania zdecydował się na środku boiska Jakub Łukowski, lecz stracił równowagę i Mrozek mógł odetchnąć z ulgą. Po chwili akcja przeniosła się na drugą stronę, Sousa zdecydował się na uderzenie z okolic 25. metra i trafił w samo okienko! Wysokie prowadzenie najwyraźniej nieco uśpiło lidera, co skrzętnie wykorzystali przyjezdni. Fran Alvarez zagrał na wolne pole do Samuela Kozlovskyego, a ten wpadł z piłką w pole karne i zaliczył swoje premierowe trafienie w barwach RTS!

Tym razem gol uskrzydlił czerwono-biało-czerwonych. Płasko strzelił Łukowski, ale za łatwo, by Mrozek mógł się pomylić. W odpowiedzi bliski zaliczenia dubletu był Ishak, lecz jego potężne uderzenie chybiło celu. Po tej akcji trener widzewiaków dokonał pierwszych zmian, wpuszczając do gry Hilarego Gonga oraz Saida Hamulicia. Ten drugi był aktywny, ale znów podejmował dość samolubne wybory. W 6+9. minucie dużą szansę na skompletowanie hat-tricka miał Sousa, jednak tym razem Gikiewicz zatrzymał w sytuacji jeden na jednego! Udanie prawym skrzydłem ruszyli z kolei widzewiacy, ale nikt nie zamknął podania Kerka.

Minutę później musiał wykazać się już Bartosz Mrozek. Dośrodkował Kozlovsky, do główki doskoczył Hamulić, ale znakomicie spisał się bramkarz Lecha. Po chwili Bośniak znalazł się tuż przed nim, próbował wpakować piłkę z bliskiej odległości w tylu Zlatana Ibahimovicia – podeszwą – lecz zabrakło mu nieco szczęścia lub precyzji. Spróbował więc trzeci raz i ponownie Mrozek był górą! Mecz zdecydowanie się otworzył. Poznaniacy szukali okazji w szybkich wyjściach i niewiele brakło, by zadali czwarty cios. Mylili się jednak Rasmus Carstensen i Daniel Hakans.

W 80. minucie wszelkich złudzeń pozbawił fanów z Piłsudskiego kapitan rywali. Daniel Hakans miękko zacentrował przed bramkę Rafała Gikiewicza, a niepilnowany Ishak głową dopełnił formalności! Niewiele brakowało, by Cartsensen doczekał się swojego trafienia, lecz piłka ugrzęzła w nogach defensorów RTS. Po dobrym okresie w wykonaniu łodzian, zostali oni wypunktowani i do końcowego gwizdka warunki gry dyktowali piłkarze z Bułgarskiej.

Ostatecznie osłabiony Widzew poległ w Poznaniu 1:4, nie mając większych szans w zderzeniu z jakością walczącego o mistrzowski tytuł zespołu Frederiksena. Być może punkty zdobędzie w następną niedzielę, gdy podejmie na swoim stadionie Cracovię.

Lech Poznań – Widzew Łódź 4:1 (2:0)
5′, 50′ Sousa, 45+5′, 80′ Ishak – 52′ Kozlovsky

Lech:
Mrozek – Carstensen, Salamon (69′ Milić), Douglas, Gurgul (87′ Pingot) – Thordarson, Kozubal, Sousa (80′ Fiabema) – Jagiełło (68′ Gholizadeh), Ishak (87′ Dudek), Hakans

Rezerwowi: Bednarek – Hoffmann, Lisman, Mońka

Trener: Niels Frederiksen

Widzew:
Gikiewicz – Żyro, Volanakis, Silva – Sypek (79′ Stachowicz), Shehu, Alvarez, Kerk (87′ Hanousek), Kozlovsky – Łukowski (55′ Gong), Sobol (55′ Hamulić)

Rezerwowi: Biegański – Kwiatkowski, Diliberto, Madej, Gryzio

Trener: Daniel Myśliwiec

Żółta kartka: Sypek

Sędzia: Karol Arys (Szczecin)

Widzów: 30 542