Lech Poznań – Widzew Łódź (3.5tys kibiców przyjezdnych) (09.05.2007)

13 lutego 2010, 23:07 | Autor:

Mecz pomiędzy Lechem Poznań a Widzewem Łódź, który odbył się 09.05.2007r. (środa) w Poznaniu na stadionie przy ul. Bułgarskiej zgromadził na trybunach ok. 18 tys. widzów. Mimo, że stawka tego spotkania nie była zbyt wysoka, albowiem Lech grał już tylko i raczej z małymi szansami o możliwość startu w pucharze Intertotto a Widzew praktycznie utrzymał się w ekstraklasie to zainteresowanie tym meczem było ogromne.

Działo się tak, dlatego że mecz zapowiadał się niezwykle interesująco z dwóch powodów. Po pierwsze był to rewanż za jesienny mecz w Łodzi gdzie po kapitalnym spotkaniu Widzew zwyciężył faworyzowanego Lecha 3:2 a po drugie między kibicami obydwu klubów występowała rywalizacja o palmę lepszego na polskiej (tej z najwyższej półki) scenie kibicowskiej. Porażkę swej drużyny oglądało w Łodzi ponad 2 tysiące świetnie dopingujących kibiców z Wielkopolski toteż w rewanżu łodzianie chcieli pokazać się liczebnie jeszcze bardziej okazale. Udało się to im znakomicie, ponieważ do Poznania przybyło ok. 3,5 tysiąca widzewskich fanów i była to największa liczba kibiców gości, jaka kiedykolwiek zameldowała się na tym obiekcie (nie licząc Holendrów, którzy przybyli tu kiedyś w liczbie ok. 15 tysięcy na mecz swojej reprezentacji narodowej z Polską). Była to też jedna z największych grup Widzewiaków- szalikowców, jaka kiedykolwiek pojawiła się do tego czasu na meczu wyjazdowym (podobna ilość była jeszcze na spotkaniu z Legią w Warszawie w 1996r). Z tego powodu spotkanie stało się historycznym i wzbudziło podziw miejscowych jak i odbiło się szerokim echem wśród kibiców w Polsce. Niesamowicie wyglądała autostrada, którą w samochodach osobowych bądź autokarach pokonywali czerwono-biało-czerwoni. Nie było parkingu, na którym nie stano w czerwonych koszulkach, bluzach i z owiniętymi wokół szyi szalikami klubowymi. Na trasie mijały się samochody z wywieszonymi przez szybę barwami Widzewa a gdy dojeżdżano do bramek na autostradzie śpiewom kibiców z różnych środków transportu oczekującym na przejazd nie było końca. Chyba nie było żadnego łódzkiego osiedla oraz żadnego działającego poza łódzkiego fan clubu, które nie miały by swoich przedstawicieli na tym wyjeździe. Kibice Widzewa przez całą pierwszą połowę wchodzili na swoje miejsca i ostatecznie zajęli cały sektor przeznaczony dla kibiców gości, sektor buforowy oraz skrajny sektor nowej zadaszonej trybuny. Wywiesili następujące flagi: Radogoszcz, Awanturnicy, Ludzie Honoru, Ultras Widzew, YH’02, 1910, Ziemia Obiecana, Rzeczpospolita Widzewska, Widzew-Żabieniec, Widzew Wschód, WFCG, Ultras Widzew Fans i na więcej już nie starczyło miejsca. Kibice Lecha Poznań podczas meczu nie wywieszali swoich flag. Zamiast nich, na ogrodzeniu zawisły transparenty: „Race są bezpieczne”, „STOP zamykaniu stadionów”, „Anglię chwalicie, swego nie znacie. Jakie zakazy jeszcze nam dacie?”, „Wy zamykacie stadiony, Was prokuratorzy”. Lechici nie robili podczas meczu żadnej oprawy (najprawdopodobniej bali się zakazu stadionowego na następny, bardzo atrakcyjny dla nich mecz z Legią w Poznaniu gdzie po odpaleniu pirotechniki mogliby zostać w ten sposób ukarani) natomiast łodzianie przygotowali dwie takie oprawy. Jedną stanowiła wielka sektorówka z napisem ULTRAS WIDZEW na tle herbu Widzewa a drugą było flagowisko z kilkudziesięciu flag szachownic. Wszystko uzupełniały race i nieustający doping, który w pierwszej połowie był nieco słabszy z uwagi na to, że spora część Widzewiaków jeszcze wchodziła na trybuny. Rywalizacja w tym elemencie kibicowskiego rzemiosła była bardzo interesująca. Gdy kilkanaście tysięcy Wielkopolan ryknęło swoje przyśpiewki to Widzewiacy nie mogli nic wskórać, ale lechici nie potrafili na dłuższą metę tego zsynchronizować. Działo się to, dlatego że sektor gości znajdował się tuż przy nowej trybunie i siedzący tam poznaniacy byli skutecznie zagłuszani przez łodzian. Nie słyszeli swojego „młyna” i nie bardzo wiedzieli, jaka przyśpiewka jest zaintonowana. Ku zaskoczeniu poznańskich fanów w pierwszych minutach zespołem zdecydowanie aktywniejszym był Widzew. Podopieczni Michała Probierza stworzyli sobie nawet kilka dogodnych okazji do zdobycia gola. Już w 3 minucie Stefano Napoleoni wpadł z prawej strony w pole karne i krótko zagrał do Adriana Budki, ten jednak uderzył niecelnie. Minutę później znowu było gorąco pod bramką Kotorowskiego. Tym razem Budka wystąpił w roli centrującego. Na piątym metrze piłka znalazła Sashę Bogunovicia, który piętą odegrał do wbiegającego Napoleoniego. Włoch uderzył po ziemi, lecz bramkarz Lecha zdołał obronić. W 8 minucie Widzewiacy egzekwowali rzut wolny na szesnastym metrze od bramki gospodarzy. Do piłki równocześnie ruszyli Kuklis i Oshadogan, ale strzał oddał dopiero Wawrzyniak. Piłka wprawdzie minęła słupek, ale zaledwie o pół metra. Mimo zdecydowanej przewagi, to nie łodzianie, ale gospodarze objęli prowadzenie. W 12 minucie Pitry zacentrował z lewej strony, Fabiniak zdołał wypiąstkować piłkę, lecz prosto pod nogi zupełnie niepilnowanego Zakrzewskiego, który bez namysłu skierował futbolówkę do siatki. Strata gola wcale jednak nie podłamała graczy Probierza. Łodzianie natychmiast zabrali się do odrabiania strat. W 15 minucie Budka dośrodkował z rzutu wolnego z lewej strony, a przy długim rogu do główki wyskoczył Wawrzyniak, ale po jego strzale futbolówka poszybowała kilkanaście centymetrów nad bramką. W 24 minucie mecz niejako zaczął się od nowa, bo łodzianie wreszcie wyrównali. Z 30 metrów z rzutu wolnego piłkę na siódmy metr zagrał Wawrzyniak, tam w całym zamieszaniu najprzytomniej zachował się Oshadogan, który skierował futbolówkę pod poprzeczkę! Już dwie minuty później bliscy zdobycia bramki byli gospodarze. Po wrzutce Murawskiego głową strzelał Pitry. Łodzian uratował jednak słupek. Następne celne uderzenia zostały oddane dopiero w końcówce tej części meczu. W 40 minucie głową strzelał Reiss. Fabiniak jednak bez trudu złapał piłkę. Jeszcze tuż przed przerwą groźnie zrobiło się pod bramką Kotorowskiego. Napoleoni wyłożył futbolówkę na szesnasty metr, ale ustawiony tam Kuklis strzelił niecelnie. W przerwie niezadowolony z postawy swojej drużyny Franciszek Smuda dokonał aż dwóch zmian. Na boisku pojawili się łodzianin Marcin Zając, ale również Dimitrije Injac. Wejście tego ostatniego miało – jak się później okazało – kluczowe znaczenie, bo już w 52 minucie Serb zdobył bramkę. Po rzucie rożnym egzekwowanym przez Murawskiego, Injac przyjął piłkę na dwunastym metrze i mocnym strzałem posłał ją pod poprzeczkę. Łodzianie mogli czuć się zawiedzeniu, bo zaledwie dwie minuty wcześniej przed doskonała okazją stanął Kuklis, lecz jego uderzenie po ziemi obronił Kotorowski. Niestety, po zdobyciu gola lechici osiągnęli wyraźną przewagę, którą potrafili wykorzytsać. Już w 55 minucie powinna paść kolejna bramka. Zakrzewski zagrał do niepilnowanego Reissa, który jednak z dwóch metrów nie potrafił trafić do siatki. Wyręczył go minutę później Marcin Zając. Tym razem Reiss dośrodkowywał z lewej strony, piłkę zdołał wypiąstkować Fabiniak, lecz prosto pod nogi ex-widzewiaka, który mocnym strzałem umieścił ją w bramce. Co warte podkreślenia, Zając, który ma za sobą sześć sezonów gry w barwach Widzewa, po bramce nie okazywał radości. Trzy minuty później odpowiedzieć próbował Widzew, lecz strzał Bogunovicia obronił Kotorowski. To był jednak tylko przerywnik w prawdziwym naporze gospodarzy na bramkę Widzewa. W 64 minucie łodzianie ponieśli podwójną stratę. Najpierw sędzia pokazał żółtą kartkę Oshadoganowi za faul (oznacza ona absencję w kolejnym meczu) na osiemnastym metrze od bramki. Rzut wolny egzekwował Piotr Reiss, który huknął jak z armaty. Futbolówka odbiła się od poprzeczki, a potem od boiska tuż za linią bramkową. Był to setny, historyczny gol poznańskiego snajpera. Już cztery minuty później odnotowaliśmy bramkę numer 101. Tym razem Reiss popisał się strzałem z woleja (dośrodkowywał Zając) a Fabiniak był bez szans. W 75 minucie ustalony został końcowy wynik. W pole karne Widzewa wpadł Marcin Zając. Jego uderzenie po ziemi zdołał obronić Fabiniak, ale do odbitej przez widzewskiego golkipera piłki dopadł jeszcze Zakrzewski i wpakował ją do siatki. Wynik 6:1 (1:1) utrzymał się już do końca i kompromitacja sportowa drużyny Widzewa stała się faktem. Szaleństwo wśród kibiców gospodarzy było ogromne i długo po meczu oklaskiwali jeszcze swoją drużynę jak i P. Reisa dla którego ten mecz po zdobyciu setnej bramki stał się jubileuszowy. Mimo straty kolejnych bramek i obserwowania nieprawdopodobnej fety gospodarzy po zdobywaniu goli, kibice Widzewa nie ustawali w dopingu. Po zakończonym meczu śpiewali jeszcze głośniej prezentując kapitalną organizację. Zszokowani tym poznaniacy przyglądali się temu z niedowierzaniem, bo nie widzieli jeszcze takiej grupy kibiców przyjezdnych, która potrafiła się tak zachowywać, mimo klęski swojej drużyny. Postawa kibiców Widzewa w Poznaniu zrobiła ogromne wrażenie i najlepiej oddaje to wypowiedź po meczu władz Lecha, które wystosowały nawet do łódzkich fanów specjalne podziękowania: Zarząd KKS Lech Poznań pragnie podziękować kibicom Widzewa Łódź za prawdziwie sportową postawę podczas spotkania. Licznie przybyli kibice pokazali to, co w kibicowaniu jest najważniejsze – niezachwianą wiarę w swoją drużynę, bycie z nią na dobre i na złe oraz żywiołowy doping do samego końca. Było dla nas prawdziwą przyjemnością gościć tak wspaniałych kibiców – napisano. Widzewskich kibiców komplementowała podczas po meczowej konferencji także rzeczniczka poznańskiego klubu Joanna Dziob: Należą im się brawa za sportową postawę w trakcie meczu i fenomenalną po jego zakończeniu – powiedziała. Przyszedł czas wyjścia ze stadionu. Niesamowite wrażenie robił olbrzymi pochód Widzewiaków udających się do swoich środków transportu. Wyglądało to jakby czerwona rzeka płynęła gdzieś przed siebie i nie widać było ani jej początku ani jej końca. To właśnie ci kibice byli bohaterami tego wieczoru. Powrót do Łodzi był szybki i bez większych problemów. Po meczu trenerzy obu zespołów wypowiedzieli się na temat rozegranego meczu. Oto ich wypowiedzi: Michał Probierz (trener Widzewa): Piłka nożna jest bardzo przewrotna. Choć przegraliśmy 6:1, to rozegraliśmy jedno z lepszych spotkań w tym sezonie. Wiem, że to brzmi paradoksalnie. Jednak stworzyliśmy sobie dużo sytuacji stuprocentowych, do momentu aż Lech prowadził 2:1. Później pozwoliliśmy gospodarzom rozbujać się i wykorzystać swój największy atut, czyli grę z kontry. I to był nasz największy błąd. (…) Można w piłce wybierać styl gry. Można albo się bronić albo to, co próbujemy przez cały sezon, czyli narzucić swój styl rywalowi od pierwszej minuty. Mecz kondycyjnie wytrzymaliśmy, ale popełniliśmy kilka błędów, co taki doświadczony zespół jak Lech wykorzystał. (…) Kibiców przepraszam za wynik, ale piłkarze grali i walczyli do końca. Za co fani sami podziękowali graczom. Taka porażka boli strasznie i zapewne tej nocy nie prześpię. Ale moim zawodnikom powiedziałem od razu, żeby podnieśli głowy do góry i nie martwili się. Franciszek Smuda (trener Lecha): To było zupełnie inne spotkanie, niż wcześniejszy mecz z Górnikiem Łęczna. Widzew pokazał się ze znakomitej strony, rozegrał bardzo dobre spotkanie, zwłaszcza do przerwy. Nam za to nie układało się, tak jakbym chciał. Dlatego musiało paść w szatni parę cierpkich słów, dzięki czemu zupełnie inny zespół wyszedł na drugą połowę. (…) Zostały nam cztery mecze i trzeba się na nie sprężyć, a potem zobaczymy, co na końcu osiągniemy.

Uwaga: w kolejnym sezonie, który nie jest opisywany w tej książce 24.08.2007r. kibice Widzewa zameldowali się w Poznaniu na meczu z Lechem w liczbie 4200. Ta liczba w tym momencie stała się rekordowym wyjazdem kolorowych kibiców Widzewa i tylko raz w 1983r. W Białymstoku kibiców Widzewa na pucharowym meczu z Elfsborgiem Boras było więcej. Wtedy Widzew dopingowało ok. 5 tysięcy osób, ale gro tych ludzi stanowili wycieczkowicze z zakładów pracy. Mecz z 24.08.2007r. odbył się w sezonie, po którym Widzew spadł z ekstraklasy, ale był to sezon w którym kibice Widzewa przygotowali kilka wspaniałych opraw meczowych. Na specjalne wyróżnienie zasługiwały: I LOVE THIS GAME (z tego właśnie meczu), NASZ D-DAY NADCHODZI: DERBY ŁODZI oraz banknot z Ludwikiem Sobolewskim (z meczu z Jagiellonią w Łodzi), Życiowa układanka (z meczu z Lechem w Łodzi), Łódź by night oraz Flagowiska na derbach Łodzi, rozegranych na Widzewie.

 

Fot. 14 „Stolar” kieruje dopingiem w Poznaniu-sierpień 2007r

 

 

Fot. 15 „D-Day”

 

Fot. 16 „I love this game”- 4200 Widzewiaków vs. Poznań

 

Fot. 17 „Łódź by night”

 

Fot. 18 Ludwik Sobolewski