L. Iwanicki: „Chętnie przyjadę i odwiedzę Widzew”
26 grudnia 2020, 11:03 | Autor: KamilPięćdziesiąt sześć bramek zdobył w barwach Widzewa Łódź Leszek Iwanicki, co czyni go piątym najlepszym strzelcem w historii klubu. Wczoraj na łamach oficjalnej witryny widzew.com pojawił się bardzo ciekawy wywiad z nim. Co słychać u tego nieco zapomnianego zawodnika?
Iwanicki trafił do Łodzi z Motoru Lublin przed rozpoczęciem sezonu 1986/1987, ale mogło się to stać już wcześniej. „Widzew obserwował mnie już w sezonie 1984/1985. Zajmował się tym konkretnie pan Włodarek. To właśnie on po jednym z meczów podszedł do mnie w Lublinie i powiedział, że Widzew jest mną mocno zainteresowany. Niestety, właśnie wtedy, wiosną 1985 roku, doznałem kontuzji kolana. Łąkotka nie wytrzymała, kolano mi strasznie spuchło i pół roku nie mogłem przez to grać. Szkoda, bo Widzew zdobył wówczas Puchar Polski i miałbym szansę zagrać w europejskich pucharach” – stwierdził były piłkarz.
Wychowanek DKS Targówek spędził w Widzewie niespełna siedem sezonów, ale jego pobyt w nim nie przypadł na okres największych sukcesów. „Pamiętam, jak grając jeszcze w Motorze po jednym z meczów z Widzewem, zaczął do mnie zagadywać mój znajomy, Krzysiek Kamiński. Mówił mi, żebym przyszedł do Łodzi, bo Widzew to w sezonie prawie żadnego meczu nie przegrywa. Tak jednak nie było. Gdy ja przychodziłem do klubu to odszedł właśnie Włodzimierz Smolarek. Trudno było zastąpić go na boisku” – czytamy w wywiadzie.
Co ciekawe, w 1989 roku Iwanicki dostał propozycję przenosin do… Korei Południowej, z której skorzystał wraz z kolegą klubowym, Tadeuszem Świątkiem. „Dla nas z Polski to było coś zupełnie nowego. Panował tam inny klimat, więc treningi odbywały się dopiero późnym popołudniem lub wieczorami. Wcześniejsze pory dnia to wysoka temperatura i wilgotność. Mój organizm nie do końca się tam zaaklimatyzował. Na początku grałem w pierwszym składzie, ale potem było już gorzej. Tadziu Świątek radził sobie o wiele lepiej i miał duży wkład w to, że Yukong Seul zdobył wtedy mistrzostwo kraju. Do Polski wróciliśmy w grudniu. Ja już zostałem w Polsce, a Świątek znów poleciał do Korei” – powiedział 61-latek.
Chwilę po powrocie pomocnika do Polski, Widzew z nim w składzie niespodziewanie spadł do II ligi. „To wydarzenie było przykre dla wszystkich. Jednak zaraz po sezonie, gdy byliśmy podłamani spadkiem, na rozmowę wzięli nas działacze Widzewa i zapowiedzieli, że zostawiają nam pensje i premie meczowe na poziomie ekstraklasy, ale mamy od razu awansować do niej z powrotem. (…) Pamiętam te emocje i ostatni mecz z Zagłębiem w Wałbrzychu. Pojechało tam z nami wielu kibiców Widzewa i gdy Grzesiu Waliczek pod koniec spotkania strzelił na 2:1, to po ostatnim gwizdku wbiegli na boisko cieszyć się z nami z awansu. Tak nas podrzucali do góry, że o mało karku nie złamałem” – przyznał były reprezentant Polski.
Zawodnik wciąż śledzi losy czerwono-biało-czerwonych i chętnie pojawiłby się na stadionie przy al. Piłsudskiego. Przeszkadzają mu w tym niestety problemy zdrowotne. „Jestem po operacji biodra i mam wstawioną endoprotezę. Niestety mam z tym problemy, bo nie wszystko goi się tak, jak powinno i chodzę o kulach. Długo grałem w oldbojach i nic nie odczuwałem. Potem coś się popsuło. (…) W powrocie do zdrowia mają mi pomóc moi znajomi z Łodzi. Czekam na przyjazd na wizytę w szpitalu WAM. Może w przyszłym roku tam zawitam, jak nie będzie obostrzeń z powodu epidemii koronawirusa. (…) Jak tylko kondycja się poprawi, chętnie przyjadę i odwiedzę Widzew” – dodał na zakończenie rozmowy.
Pełną treść wywiadu z Leszkiem Iwanickim znaleźć można TUTAJ.
Foto: widzew.com
Pamiętam bramkę na 1-1 w Białystoku byłem na tym meczu.Jeden z lepszych wyjazdów .
Tez bylem
Co rozumiesz przez jeden z lepszych wyjazdów ? na Jagę zawsze miałem dobre wyjazdy.
Bylem na tym meczu w Walbrzychu po ktorym awansowalismy. Niezapomniane emocje. Nigdy nie zapomne. No i te koleczka i zabawa z pilka Leszka Iwanickiego wielu denerwowaly pozdrowienia Panie Leszku
RTS WIDZEW LODZ
Pamiętam derby na Widzewie w 1993 roku,2:0 dla nas i dwa gole Leszka.Kopyto miał niezłe,obok Rysia Czerwca i Rafała Siadaczki najlepszy strzał z dystansu w Widzewie w latach dziewięćdziesiątych.
Ja pamiętam mecz z GKS Katowice/ z Koniarkiem, Furtokiem i Kubisztalem/ było 3:3 większość kibiców opuszczała stadion i wtedy był rzut wolny dla Widzewa podszedł Leszek i strzelił przepięknie na 4:3 dla Widzewa. Swietny piłkarz. Pozdrawiam Leszek. Marek Michalski Wieruszów.Dużo zdrowia i zapraszam na kawę.
To było meczycho!
Wałbrzych był nasz. Było nas bardzo wielu. Wtedy chyba odrodził się fan club Widzewa z Warszawy.
Kamilu, nie obraź się, ale czarno biała fotografia jest nie na miejscu. Leszek Iwanicki na szczęście jeszcze żyje ;)
Na początku 90-tych lat czarno-białe zdjęcia to normalność w polskich gazetach.
Prawdopodobnie Leszek ma najwięcej w historii Widzewa strzelonych bramek bezpośrednio z rzutu wolnego.