Ł. Czuku: „Stworzyła się ekipa, która może coś osiągnąć”
19 marca 2020, 19:20 | Autor: KamilW ostatnich miesiącach koszykarki Widzewa dostarczyły kibicom mnóstwa emocji. Choć ostatecznie nie udało im się awansować do play-offów, to miniony sezon w ich wykonaniu i tak należy uznać za udany. O jego ocenie, planach na przyszłość i wielu innych sprawach, porozmawialiśmy z wiceprezesem sekcji, Łukaszem Czuku. Zapraszamy do lektury!
– Nie mogę rozpocząć od innego pytania: jak zdrowie w drużynie?
– Jeżeli chodzi o koronawirusa, to nikt nie miał z nim do czynienia i wszyscy są zdrowi. Żadnej z dziewczyn nie doskwierają również poważniejsze urazy, tak samo jak w trakcie rozgrywek. Trochę szkoda, że kończymy sezon przedwcześnie, ale na szczęście w zdrowiu, co nie zawsze się nam udawało.
– Chyba nikt nie spodziewał się takiego końca sezonu.
– Tydzień przed ostatnią kolejką był istnym rollercoasterem, bo sytuacja zmieniała się z dnia na dzień. We wtorek trener Szawarski poprosił nas o zorganizowanie wyjazdu do Krakowa dzień wcześniej, ze względu na dużą szansę na awans do play-offów, ale też mieliśmy telefon z Polskiego Związku Koszykówki z pytaniem, jaki wariant rozważamy po rundzie zasadniczej: czy chcemy grać play-offy w skróconej wersji, czy może chcemy ich całkowitego odwołania. Następnego dnia w grę wchodziła już tylko ta druga opcja, więc wiedzieliśmy, że od meczu z Wisłą zależy to, czy będziemy w ósemce na koniec rozgrywek, czy podobnie jak rok wcześniej zajmiemy dziewiąte miejsce. Kolejne dni przynosiły zwroty akcji z godziny na godzinę, ostatecznie dowiedzieliśmy się, że nawet tego ostatniego spotkania nie będzie i natychmiastowo kończymy rozgrywki. Trochę szkoda, bo liczyliśmy, że po kilku latach przerwy wrócimy do play-offów, a według mnie drużyna zasłużyła na to, żeby się w nich znaleźć. Mieliśmy szansę zwyciężyć w Krakowie, jednak sytuacja nie sprzyjała grze w koszykówkę i chyba dobrze się stało, że ten mecz się ostatecznie nie odbył.
– Nie było żadnych szans na rozegranie tego spotkania? To zupełnie inna sytuacja niż w II lidze, bo chodziło o ostatnią kolejkę.
– Właśnie z tego powodu bardzo żałuję takiego obrotu spraw. Jeżeli chodzi o piłkę nożną, to decyzja o nierozegraniu kilkunastu kolejek może całkowicie zmienić sytuację w tabeli. U nas były tylko trzy niewiadome: kto zdobędzie srebrny medal, kto się utrzyma w lidze oraz kto zajmie ósme miejsce. Nie udało się ich rozwiązać, ale sytuacja faktycznie była anormalna. Od środy docierały do nas informacje, że zespół z Poznania nie może korzystać ze swojej hali i do najbliższego meczu przygotowuje się w terenie. My też mieliśmy sygnały z łódzkiego MOSiR, że tylko w drodze wyjątku możemy trenować w Hali Parkowej. Wszyscy czuliśmy tę dziwną atmosferę i powoli sobie uświadamialiśmy, że najlepiej będzie nie kończyć sezonu. W sobotę dowiedzieliśmy się jeszcze, że odwołane są loty do Stanów Zjednoczonych, przez co Jazmine Davis i Taylor Emery myślałyby nie o grze w koszykówkę, a o tym, czy w ogóle wrócą do domu. Sytuacja wymusiła takie działania, dla nas nie były one korzystne, ale wydaje mi się, że PZKosz podjął słuszną decyzję.
– Nie wiem, czy się ze mną zgodzisz, ale analizując ten sezon w wykonaniu Widzewa, nasuwa mi się na myśl jedno słowo: pech. Najpierw kilka minimalnych porażek, później problemy ze zgłoszeniem Taylor Emery, a na koniec kolejka, która nie doszła do skutku.
– Z jednej strony na pewno masz rację, ale tylko jeżeli przeanalizowałoby się wyłącznie wyniki, bez patrzenia na całokształt. Muszę przypomnieć o feralnej pierwszej rundzie i sytuacji przed jej rozpoczęciem, gdy bardzo długo nie wiedzieliśmy, czy będziemy mogli liczyć na dotację z miasta. Z tego powodu nie zdecydowaliśmy się na transfer zagranicznych zawodniczek, które okazały się bardzo dużym wzmocnieniem i to dzięki nim w rundzie rewanżowej mogliśmy wygrywać. Gdybyśmy przystąpili do rozgrywek w takim składzie, w jakim je zakończyliśmy, to tych zwycięstw byłoby znacznie więcej. Nie zastanawialibyśmy się wtedy, czy ostatnia kolejka da nam play-offy, a czy będziemy na szóstym, czy może na siódmym miejscu. Jasne, pecha było sporo, przegrane z Arką, Toruniem, Poznaniem czy z Politechniką Gdańską na wyjeździe, ale gdyby trener Szawarski miał do dyspozycji pełny skład, to pukalibyśmy do zupełnie innych bram. Można sobie tak oczywiście gdybać, ja mimo wszystko cieszę się, ze po smutnej pierwszej rundzie udało nam się odmienić losy sezonu i do końca walczyliśmy o inny cel niż tylko utrzymanie.
– Nowy rok zaczęliście od sensacyjnej wygranej we Wrocławiu. Ten mecz był takim swoistym przełomem?
– Cieszę się przede wszystkim, że WTM był na miejscu, bo chyba przewidział, że coś się będzie działo (śmiech). Na pewno oczyściliśmy wtedy głowy, co było bardzo istotne dla zawodniczek. Przystąpiliśmy do tego meczu w okrojonym składzie, bez Ariny Biłocerkiwśkiej, po której spodziewaliśmy się dużo więcej. Postawiliśmy wszystko na jedną kartę, licząc, że w jej miejsce wskoczy lepsza koszykarka. Dziewczyny pokazały klasę, udowodniły, że mają w sobie ten widzewski charakter. Od tego momentu zapomnieliśmy o feralnej passie porażek z jesieni, zaczęliśmy wygrywać, doszła do nas Jazmine Davis, która wniosła nie tylko jakość sportową, ale też ducha optymizmu. Taką pierwszą jaskółką była już wcześniej Taylor Emery, która od samego początku mówiła, że nie interesują jej statystyki indywidualne, tylko zwycięstwa. Polki również wpasowały się w tę koncepcję i chciały wygrywać. Myślę, że kibice także to poczuli, ponieważ coraz liczniej przychodzili do Hali Parkowej. Wokół koszykówki stworzyła się świetna atmosfera i szkoda tylko, że koronawirus wtrącił swoje trzy grosze, bo my nie powiedzieliśmy jeszcze naszego ostatniego słowa. W tym sezonie ono już jednak nie wybrzmi.
– Mimo tych problemów finansowych i jednego z najmniejszych budżetów w lidze, chyba udało się wam zbudować całkiem silną kadrę.
– Duży wpływ na to, jakie podejmowaliśmy decyzje transferowe, miał trener Szawarski. My nie ingerowaliśmy we wzmocnienia, ale trochę podpowiedzieliśmy, że warto postawić na sprawdzone rozwiązania, czyli Julię Drop, Klaudię Gertchen oraz Katarinę Vucković. Trener nie miał żadnych obiekcji i myślę, że finalnie się nie zawiódł, bo to były w tym sezonie wiodące zawodniczki. Julia i Klaudia dostały powołania do reprezentacji Polski, strzałem w dziesiątkę był też powrót Eweliny Gali do Widzewa, która w tym klubie debiutowała w ekstraklasie. Z taką myślą startujemy w rozgrywkach, żeby dawać szansę gry Polkom i według mnie pozostałe kluby powinny iść w tym samym kierunku. Nie boję się powiedzieć, że gdybyśmy grali tylko zawodniczkami krajowymi, to Widzew zająłby w Basket Lidze Kobiet pierwsze miejsce. Mamy najlepsze polskie koszykarki, a różnica tkwi tylko w zagranicznych. Wydaje mi się, że cała liga popełnia błąd stawiając na zagranicę. Może daje to efekt jednostkowy, ale w perspektywie kilku lat polska koszykówka kompletnie nic na tym nie zyskuje, bo te gwiazdy szybko uciekają do bogatszych lig, a my zostaniemy z niczym. Nie tędy droga. Ja jestem przekonany, że to nasz kierunek jest słuszny i to w tę stronę będziemy cały czas zmierzać.
– Wiemy już, jak będzie wyglądała kadra Widzewa na przyszły sezon?
– Marzyłoby się nam, żeby w przyszłym sezonie cały nasz skład został w Widzewie. Nie oszukujmy się, teraz trenowaliśmy w dziesięć zawodniczek, a to absolutne minimum do grania w lidze. Chwała sztabowi medycznemu i samym koszykarkom, że nie mieliśmy żadnej poważniejszej kontuzji. Liczę, że ten skład zostanie, mamy jednak nadzieję, że uda nam się ściągnąć wysoką zawodniczkę pod kosz. Trener Szawarski postulował już o nią przed sezonem, ale ze względów finansowych nie mogliśmy sobie pozwolić na takich ruch. Gdyby taka koszykarka do nas trafiła, to nie rozmawialibyśmy o tym, czy uda nam się awansować do play-offów, a o tym, czy szóste miejsce to sukces. Jeśli finanse pozwolą i będziemy wiedzieć, na czym stoimy, to powinno nam się udać utrzymać to, co mamy, a także ściągnąć centra. Być może pokusilibyśmy się też o skrzydłową, ale to już zostawimy do oceny trenera Szawarskiego, z którym spotykamy się w przyszłym tygodniu, żeby omówić najbliższy sezon.
– Czyli trener Szawarski zostaje w Łodzi?
– Powiem tak: jeżeli będziemy grali w ekstraklasie, a zrobimy wszystko, żeby tak było, to chcemy kontynuować współpracę z trenerem Szawarskim. Wiemy, że on się dobrze czuje w Widzewie, nam też się świetnie z nim pracowało, zawodniczki również nie narzekały. To był udany ruch i mamy nadzieję, że trener zostanie w Łodzi.
– Trochę mnie zaniepokoiły słowa „jeżeli będziemy grali w ekstraklasie”…
– Z prezesem Andrzejczakiem zawsze podchodzimy do tego zachowawczo. Mówimy: „jeżeli będziemy grali w ekstraklasie”, bo tak naprawdę nie wiemy, co nas czeka w najbliższym czasie. Zazdroszczę klubom, które mają ustabilizowane budżety na kilka lat w przód, które wiedzą, na jaką dotację z miasta mogą liczyć. Nie oszukujmy się – w przypadku koszykówki żeńskiej musimy bazować na pieniądzach z magistratu. My już patrzymy z niepokojem w jego stronę, na ten moment wiemy, że pod koniec marca mają być pierwsze informacje, czy te dotacje będą, a jeżeli tak, to w jakiej kwocie. Rozmawiamy też ze sponsorami, mamy nadzieję, że wszyscy, którzy nas wspierali w tym sezonie są zadowoleni i przedłużą współpracę. Kończy się nam dwuletnia umowa z Totalizatorem Sportowym, toczymy twarde negocjacje, żeby ją kontynuować. Rozmawiamy też wstępnie z potencjalnym sponsorem tytularnym, na razie nie chcę zdradzać szczegółów, ale jeżeli coś z tego wyjdzie, to moglibyśmy myśleć nawet o podwojeniu naszego budżetu! To stawiałoby przed nami zupełnie inną perspektywę i inne cele niż tylko awans do play-offów.
WPIS PODZIELONY JEST NA KILKA STRON:
Trzymamy kciuki za powodzenie.
Koszykarski Widzew jest jedyną drużyną z naszego regionu na poziomie ekstraklasy i szczebla niższego.
Zatorowcy mają piłkę i siatkówkę.
My mamy piłkę i koszykówkę (w przypadku zespołów drużynowych).
Fajnie by było aby stworzyć warunki dla dalszego rozwoju Widzewskiej koszykówki i jak kiedyś piłkarze rozsławili Widzew, tak tą drogą poszły również koszykarki.
Możecie sobie wyobrazić Widzew w europejskich pucharach w piłce i koszykówce?
A najlepiej w jednym sezonie.
Ave Widzew
Kiedyś grałem pół zawodowo w kosza . W latach 90tych kosz był wszędzie. Wszyscy oglądali w piątek hej hej tu NBA i czekaliśmy na pierwszego polaka w tej lidze. pomimo przynależności klubowej Marcina gortarta zawsze mu kibicowałem . Piękny drużynowy sport. Gdybym tylko mieszkał bliżej Łodzi to byłbym częstym goście na hali.
Wszystkie te plany trzeba odłożyć, póki co corona wirus wygrywa ze sportem a tym bardziej sportem na hali. Pozdrawiam
Pamiętam lata 90-te jak kradliśmy słupek po starym znaku drogowym, żeby zamontować kosz pory blokiem. Wszyscy grali w kosza lub nogę gdzie się dało. Ale co do gortata to się z Tobą nie zgodzę! TAKI SAM ŻYD Z KRWI I KOŚCI JAK WIESZCZYCKI I NIGDY NIE BĘDĘ IM KIBICOWAŁ!!!
Wieszczycki to kondom …
Grałem w kosza wiele lat, raz zaliczyłem amatorskie wicemistrzostwo Łodzi. Dyscyplina dla ludzi o żelaznych płucach… :-)
Oglądam nasze dziewczyny i muszę przyznać ze smutkiem, że poziom jest tragiczny (całej ligi). Jeśli zawodniczka nie trafia trzy razy z rzędu spod kosza, albo wykonuje pokraczny dwutakt z pudłem na końcu, to nie liczmy na awans do ósemki.
Do uzyskania dobrego poziomu potrzebne jest szkolenie od podstaw w oparciu o kilka szkół w których kosz jest wiodącą dyscypliną (jak kiedyś w ILO albo 8LO – kosz + lekka atletyka). Inaczej będziemy sobie tylko wmawiać że gramy w koszykówkę.
Czasem oglądam NBA i mam wrażenie, że w celach widowiskowych pod publiczkę obrońcy celowo wpuszczają atakujacych, aby pięknym dwutaktem wejść pod kosza i jeszcze piękniej wykonać wsad. Ale może to tylko moje wrażenia. I jak tak porównam z naszą kobiecą ligą, to może nie ma tak widowiskowych zagrań i wsadów do kosza ale za to jest więcej zadziorności. Takie mecze jak z Uniwersytetem czy Politechniką (zakończone naszą wygraną) może nie były z najwyższej półki ale muszę przyznać, że mecze z Arką czy Pszczółkami na wiosnę były grane w bardzo szybkim tempie i było na co popatrzeć. Jak na ironię to… Czytaj więcej »
Dzisiejsze NBA to nie to samo co kiedyś. Bardzo dużo fauli i kombinowania zamiast gry. Walkę w NBA uświadczymy w play off w zasadniczym sezonie to chłopaki tak sobie pykają a nie grają na poważnie. Wiem że trzeba doceniać to co się ma ale porównywać Polska ligę koszykówki do NBA to dla mnie abstrakcja. Polecam wybrać się kiedyś na mecz do USA i zobaczysz o czym mówię
RTS 1983! Koszykówka męska (zwłaszcza NBA) i żeńska to ….. dwa różne światy. Równoległe ale jednak różne. Tego nie da się porównać. Jednak to co opisałem o NBA, to coś jak Wrestling. Więcej jest bardzo efektownych i widowiskowych trików pod publiczkę niż typowej gry sportowej. I właśnie to wyróżnia koszykówkę żeńską. Może nie ma w niej takiego wyszkolenia i umiejętności związanej z atletycznoscią. Ale w tej naszej kobiecej lidze jest coś co jest Widzewskiego. Jest zadziorność, nieustępliwość. Jest walka. W TV tego nie widać. To trzeba zobaczyć na żywo. W tym roku (2020) doczekaliśmy się ciekawego składu i trenera, który… Czytaj więcej »
Nie no, nie mówmy, że NBA to gra pod publiczkę, bo równie dobrze tak samo mógłbyś napisać o Premier League czy Primera Division :) To najwyższy możliwy sportowy poziom, do tego fenomenalnie opakowany.
Kamil Dla pewności sprawdziłem. Wcześniej napisałem, że mam wrażenie, że grają pod publiczkę. Nie umniejsza to ich umiejętności. W NBA jest bardzo wysoki poziom i co do tego nie ma wątpliwości. Nie kibicuję żadnej z drużyn w NBA i jest mi łatwiej patrzeć pod kątem gry czysto z ciekawości jak to wygląda w USA. I co by nie pisać w pochwałach o NBA słusznych o których można napisać wiele, a pisząc w skrócie galakticos. To czasem dopatruje się takiej malutkiej szczypty dziekciu. W tych wszystkich zagrywkach, podaniach i sposobach rozegrania aukcji z wsadem do kosza. Zwłaszcza gdy atakują dwójką lub… Czytaj więcej »
Wybiorę się na kosza przy najbliższej okazji. Uwielbiam ten klimat hali itd. Od siebie mogę dodać że w w 100% rozumiem Ciebie Mr.X. tutaj jest ta więź emocjonalna której nigdy nie będziesz mieć przy oglądaniu nawet najlepszego widowiska sportowego. Byłem na dziesiątkach meczów na całym świecie. Mieszkając w UK chodziłem na premiership , najlepsza atmosfera była na Liverpool’s gdy śpiewali you will never walk alone to chciało się płakać ale mimo to zawsze to będę podkreślał najlepszych kibiców znajdziesz na Widzewie.
Dzięki RTS-1983!
” Liczę, że ten skład zostanie, mamy jednak nadzieję, że uda nam się ściągnąć wysoką zawodniczkę pod kosz. Trener Szawarski postulował już o nią przed sezonem, ale ze względów finansowych nie mogliśmy sobie pozwolić na takich ruch. Gdyby taka koszykarka do nas trafiła, to nie rozmawialibyśmy o tym, czy uda nam się awansować do play-offów, a o tym, czy szóste miejsce to sukces.”
Jak rozumiem, chodzi o polską zawodniczkę, bo kilka linijek wyżej, ŁC sam stwierdził, że stawianie na zagraniczne nie ma żadnego sensu.
Czy ta ewentualna zmiana odnośnie terminu rozpoczęcia i zakończenia rozgrywek EBLK ma już dotyczyć sezonu 2020/2021?