Ł. Czuku: „Chcemy dążyć do zjednoczenia wszystkich sekcji”

20 grudnia 2019, 19:52 | Autor:

Słabą pierwszą rundę mają za sobą koszykarki Widzewa. Łodzianki wygrały tylko jeden mecz, ale zmagały się z wieloma problemami – od zdrowotnych, przez kadrowe, po finansowe czy organizacyjne. O tym, jak wygląda sytuacja w klubie, porozmawialiśmy z wiceprezesem sekcji Łukaszem Czuku. Zapraszamy do lektury!

– Jesteśmy na półmetku sezonu. Chyba mało kto spodziewał się, że koszykarki Widzewa będą zajmować w tabeli dopiero przedostatnie miejsce.

– Biorąc pod uwagę okoliczności startu w tym sezonie, można było się tego spodziewać. Liczyliśmy na lepsze wyniki, ale mieliśmy problemy i długo się zastanawialiśmy, czy dobrze zrobiliśmy, startując w ogóle w rozgrywkach, ze względu na brak dotacji z miasta.

– Przybliżysz temat?

– W lipcu dostaliśmy informację, że od stycznia tej dotacji nie będzie. Kwota od stycznia do czerwca była wpisana w nasze plany budżetowe i w jej ramach zakontraktowaliśmy zawodniczki. Mieliśmy ściągnąć jeszcze dwie Amerykanki, trener miał je już wybrane, ale musieliśmy z tego zrezygnować, bo nadal nie wiemy, jak ta dotacja będzie wyglądać. Wiemy, że na sport przeznaczone będzie o 40% mniej funduszy, nadal jednak nie mamy pojęcia, jak zostaną podzielone pieniadze. Uważam, że gdybyśmy mieli pełny skład, to wygralibyśmy pięć-sześć spotkań i  walczylibyśmy o pierwszą ósemkę. Mieliśmy mecze na styku, jak choćby z Poznaniem, z Politechniką Gdańską, z Toruniem czy nawet z Artego. Niewiele nam wtedy zabrakło, żeby wygrać, a mając dwie dodatkowe zawodniczki, pewnie nam by się to udało i w tym momencie mielibyśmy więcej zwycięstw niż porażek. 

– Wiedząc już, że tej dotacji nie będzie, jakie stawialiście sobie cele na ten sezon?

– Na pewno nie chcieliśmy wywoływać presji na trenerze i zawodniczkach, bo rozmawialiśmy z nimi o zupełnie innym składzie. Chcieliśmy walczyć o czołową ósemkę, a biorąc pod uwagę, że poziom ligi się obniżył, to może nawet o siódemkę czy szóstkę. W obecnych warunkach stawianie takiego celu byłoby jednak nieuczciwe. Każdy z drużyny chce osiągnąć jak najlepszy wynik, wszyscy mają ambicję, by grać w fazie play-off i w pełnym składzie mówilibyśmy o tym otwarcie. Teraz, biorąc też pod uwagę pierwszą rundę, możemy o tym tylko marzyć. Wciąż wierzymy jednak, że uda nam się doskoczyć co najmniej do dziewiątej pozycji i jeszcze włączymy się do walki o coś więcej niż utrzymanie. 

– Nie opuszcza was też pech. Najpierw kłopoty ze zgłoszeniem do rozgrywek Taylor Emery, później problemy zdrowotne.

– Zdecydowanie brakuje nam szczęścia. Jeżeli chodzi o Taylor, to zgłosiliśmy ją do rozgrywek w odpowiednim czasie, ale ktoś przysnął w europejskiej federacji i nie dopełnił formalności. W meczu z Politechniką Gdańską przegraliśmy trzema punktami, a gdyby Taylor zagrała, to pewnie udałoby nam się zwyciężyć. Kolejna sytuacja to grypa żołądkowa, która zdziesiątkowała zespół w tygodniu, w którym czekały nas aż trzy spotkania. W noc przed wyjazdem do Lublina kapitan drużyny Julia Drop miała 39 stopni gorączki i nie mogliśmy jej nawet zabrać do autokaru, a co dopiero mówić o grze. Liczymy na to, że w okresie świąteczno-noworocznym uda się nam oczyścić głowy i zaczniemy rundę tak, jak zaczęliśmy sezon. Byliśmy wtedy zadowoleni z naszej gry, podkreślali to też zresztą dziennikarze, brakowało nam tylko ławki. Teraz ławka jest i miejmy nadzieję, że przełoży się to na wyniki.

– Iskierką nadziei jest z pewnością zakontraktowanie Emery. Przybliżysz szczegóły jej transferu?

– Pomógł nam jeden ze sponsorów, Tom-Druk, który skontaktował nas z inną, zaprzyjaźnioną firmą, której nazwy nie chcę jeszcze zdradzać, bo nie mamy dopiętych szczegółów współpracy. Regularnie bywający na naszych meczach Maciej Wolak, właściciel firmy Tom-Druk, wiedział o tym, jakie mamy potrzeby, porozmawiał ze znajomym i on wyraził zainteresowanie pomocą w zakontraktowaniu zawodniczki z USA. I tak musieliśmy to zrobić, ale zdecydowanie łatwiej było nam, mając na ten cel pieniądze. Na pewno potrzebujemy jeszcze jednej wysokiej koszykarki, wciąż prowadzimy rozmowy z innymi firmami i mam nadzieję, że wkrótce będziemy mogli ogłosić sukces.

– Czyli jest szansa na kolejne wzmocnienie zza oceanu?

– Jak najbardziej. Okienko transferowe zamyka się 15 lutego, ale wiemy, że potrzeba jest już teraz. Liczymy, że w miarę szybko uda się nam sfinalizować pewne rozmowy. Będzie nam o tyle łatwiej, że nie ściągniemy jej na cały sezon, ale na trzy miesiące, co wiąże się z niższymi kosztami.

– Możesz zdradzić, jak wygląda poszukiwanie zawodniczek w Stanach Zjednoczonych? Emery nigdy nie grała w Europie.

– Największą rolę odgrywają agenci, którzy podsyłają nam pewne propozycje. Niestety, przelot ze Stanów Zjednoczonych w dwie strony to koszt około sześciu tysięcy złotych, nie możemy sobie pozwolić na testy, więc musimy sprowadzać zawodniczkę od razu do gry. Jeżeli chodzi o Taylor, to jest ona dobrze znana innym Amerykanom, które grają w polskiej lidze. Podpytaliśmy je o zdanie, ich opinia była bardzo dobra, dziwiły się też, dlaczego Taylor nie gra jeszcze w Europie. Trochę wynikało to z faktu, że to młoda koszykarka, która do tej pory bała się wykonać taki krok. Stwierdziła jednak, że czas najwyższy go zrobić i w ten sposób trafiła do Łodzi. Przeszła testy medyczne, a na parkiecie prezentuje się tak, jak tego od niej oczekiwaliśmy. Gra pod zespół, nie indywidualnie. Na tym nam najbardziej zależało. To bardzo inteligentna zawodniczka.

– Emery zanotowała niezły debiut, ale później spuściła nieco z tonu. Najlepsze chyba dopiero przed nią.

– Taylor przyleciała z Florydy i choć grała wcześniej w zimniejszych miejscach, to polski klimat ją zaskoczył. Przeziębiła się, w Lublinie wystąpiła z gorączką, przeciwko Wiśle też nie była jeszcze w pełni zdrowa i to musiało odbić się na jej formie. W czwartek trenowała jednak już na pełnym obciążeniu i jestem przekonany, że w meczu z Polkowicami wróci do lepszej dyspozycji.

– Wróćmy jeszcze do kwestii dotacji. Nie uważasz, że jej podział nie jest sprawiedliwy? Występujący w niższej klasie rozgrywkowej Orzeł Łódź dostał ponad dwa razy więcej pieniędzy niż wy.

– Nie chcę generować żadnych animozji międzyklubowych, bo każdemu życzę jak najlepiej, ale faktycznie te dysproporcje mnie dziwią i wielokrotnie pytaliśmy w Wydziale Sportu, skąd one się biorą. Rozumiem, gdy klub odnosi sukcesy, to trzeba go docenić, ale nie wiem, dlaczego zespół występujący w wyższej lidze dostaje mniej pieniędzy od tego z niższej. Zawsze słyszałem, że wtedy decyduje frekwencja, ale skoro tak, to dlaczego piłkarski Widzew otrzymał taką kwotę jak koszykarski, na którym tych kibiców jest o wiele mniej? Te kwestie są niejasne i powodują niepotrzebne animozje, zarówno pomiędzy kibicami, jak i działaczami.

– Dokładne kryteria podziału dotacji nie są ogólnie znane?

– Decyduje czynnik medialności dyscypliny, frekwencji i poziomu sportowego, ale w jaki dokładnie sposób, tego nie wiemy. Gdybyśmy mogli liczyć na taką dotację, jak siatkarki, to moglibyśmy powalczyć może nie o medale, ale na pewno o pierwszą czwórkę. Gdy o tym mówiłem, zawsze słyszałem, że najpierw musimy osiągnąć lepszy wynik, a później walczyć o wyższą dotację. Problem w tym, że w poprzednim sezonie go osiągnęliśmy, a dostaliśmy tylko o 30 tysięcy złotych więcej, co jest niczym, w porównaniu do kwot, przeznaczanych na siatkówkę. To na pewno nie zachęca do lepszych wyników. Musielibyśmy chyba co roku grać o mistrzostwo Polski, żeby wyrównać tę różnicę w dotacjach.

– Jaka jest różnica pomiędzy budżetem Widzewa a najlepszych drużyn ligi?

– Mogę oczywiście mówić tylko orientacyjnie, bo nie znamy innych kwot. Nasz budżet wynosi 900 tysięcy i to z pewnością jeden z najniższych, jeżeli nie najniższy w całej lidze. Zespoły w czubie mają 5-6 milionów, a te walczące o miejsca w najlepszej szóstce połowę tego. W grę wchodzi oczywiście też kwestia gospodarowania tym budżetem, my mamy najniższy, ale nie generujemy kosztów własnych. Wraz z prezesem Andrzejczakiem wykonujemy swoje obowiązki społecznie, nie zatrudniamy pracowników biurowych, a wszystkie pieniądze, nie licząc organizacji meczów i wyjazdów, przeznaczamy na zawodniczki oraz na sztab szkoleniowy, dlatego możemy pozwolić sobie na niego więcej. Gdybyśmy dostali z miasta tyle pieniędzy, ile siatkarki, to przy wsparciu sponsorów nasz budżet wynosiłby 2 miliony. Wtedy łatwiej nie tylko grać, ale też pozyskiwać kolejnych sponsorów.

– Wiadomo, jak medialnym klubem jest Widzew. W sekcji koszykarskiej tego wsparcia łódzkiego biznesu ciągle jednak brakuje.

– To jest złożony problem. Pierwszą przeszkodą są podziały międzyklubowe w mieście. Animozje pomiędzy kibicami negatywnie wpływają na postrzeganie nas przez firmy. Sponsorzy wolą zainwestować w siatkówkę, gdzie tego problemu nie ma. Każdy ma oczywiście świadomość marki Widzewa i tego, jak fani przywiązani są do drużyny, a najlepszym przykładem jest piwo Harnaś, którego sprzedaż po wejściu do klubu wzrosła kilkukrotnie. Są jednak firmy, które boją się tego ryzyka, bo mają klientów zarówno po wschodniej, jak i zachodniej stronie miasta. Druga przyczyna to medialność dyscypliny. Koszykówka, zwłaszcza kobiet, nie jest tak popularna, jak choćby siatkówka. Nie pomaga też związek, który nie dba o to, by tę medialność poprawić. Mecze transmitowane są tylko wtedy, gdy kluby same załatwią przekaz. To nie sprzyja profesjonalizacji dyscypliny. Gdyby liga była produktem, łatwiej byłoby ją sprzedać.

– Herb Widzewa na koszulkach nie wystarcza?

– Pomaga, ale głównie w środowiskach widzewskich, które rozumieją potrzebę wielosekcyjności klubu, mogącej dać wiele korzyści. Długo zapominaliśmy o tym, że mamy inne sekcje niż piłka nożna, ale to się powoli zmienia. Musimy pamiętać, że kibice Widzewa mają nie tylko synów, ale też córki. One też chciałyby uprawiać sport i my im taką możliwość dajemy, czy to w sekcji koszykówki, czy gimnastyki artystycznej. To możliwość dalszej integracji z Widzewem i jeszcze większego utożsamiania się z nim.

– Kolejny problem to frekwencja. W tym sezonie nie przyciągacie tłumów.

– Cały czas staramy się znaleźć sposób, żeby przyciągać ludzi na nasze mecze. W niedzielę spodziewamy się większej frekwencji, bo kibice piłkarscy stęsknili się już chyba za dopingiem i będą chcieli sobie trochę pośpiewać. Chcemy pokazać, że na meczach koszykówki można dostać to, czego czasem nie ma w piłce nożnej, czyli emocje do samego końca. W II lidze bywa z tym różnie, a tu spotkania bardzo często rozstrzygają się w ostatnich sekundach. Dziewczyny nie kalkulują i nawet jak przegrywają, to walczą o każdą piłkę. Staramy się też docierać do rodzin. Zauważyliśmy, że w „Sercu Łodzi” jest ich coraz więcej, dlatego chcemy trafić do nich, zwłaszcza że czasem łatwiej przyjść do hali, gdzie zimą jest cieplej.

– Wstrzelacie się w przerwę między rundami.

– Nawet jeżeli piłkarze jeszcze grają, to nie chcemy prowadzić do kolizji terminów i najczęściej się nam to udaje. Wiemy jednak, że nasz czas przychodzi wtedy, gdy kończy się runda jesienna. Jesteśmy spragnieni dopingu, atmosfery „Serca Łodzi”, a mecze koszykarek mogą dać tego pewną namiastkę. To również dobra okazja do krzewienia widzewskości od najmłodszych lat. Wiem, jak to bywa, mnie także mama nie chciała puszczać na mecze w wieku dziewięciu czy dziesięciu lat, ale gdy rodzice słyszą, że chodzi o koszykówkę, w dodatku żeńską, to nie robią problemów. To jest sposób, żeby generować ten widzewski narybek, który później trafi pod „Zegar”. Pamiętajmy, że to właśnie na koszykówce zaczynał Rudy, który teraz radzi sobie świetnie na gnieździe. 

– Jeżeli frekwencja zacznie dopisywać, to zamierzacie wrócić do pomysłu z organizacją meczu w Atlas Arenie?

– Mamy pewne plany, których na razie nie chcę zdradzać, ale jest w nich Atlas Arena. Mam nadzieję, że już niebawem spróbujemy pobić rekord Polski we frekwencji na meczu koszykówki kobiet, a możemy to zrobić tylko tam. Liczymy, że kibicom spodoba się ten pomysł i tłumnie przyjdą na mecz, może nawet w pochodzie, jak to kiedyś bywało podczas derbów. Chcielibyśmy odwiedzić obiekt, w którym Widzewowi nie było jeszcze dane grać.

– A co z Halą Parkową? Zewsząd słychać głosy, że jej stan jest bardzo słaby.

– Nie ukrywam, że mamy problemy. Przede wszystkim co mecz drżymy, czy zegar będzie funkcjonował. W hali odbywa się sporo imprez, a przy każdej większej kosze są rozmontowywane. Niestety, instalacja jest przestarzała i po każdym takim demontażu przywracanie zegarów wiąże się z wezwaniem elektryka z zewnątrz, który musi wszystko naprawić. Inna sprawa to parkiet, którego stan nie pozwala na utrzymywanie go w czystości. Jego mycia można dokonać tylko raz w tygodniu, robienie tego częściej może spowodować napęcznienie i w efekcie konieczność całkowitej wymiany. To nie są normalne warunki do gry.

– Jakie są szanse na remont?

– Na pewno ten remont by się przydał, zwłaszcza że kwestia przestarzałej hali może wpływać też na frekwencję. Te nowsze są dużo bardziej funkcjonalne, dają więcej możliwości. My mamy jedną trybunę, więc na dobrą sprawę nie mamy nawet gdzie zaprosić sponsorów. Może warto pomyśleć o jakimś obiekcie w tej części Łodzi, takim jak wybudowano przy Atlas Arenie? Gdyby taka hala powstała, służyłaby nie tylko koszykarkom, ale też piłkarzom, zwłaszcza grup młodzieżowych, którzy zimą ćwiczą pod dachem. Warto byłoby o tym pomyśleć, ale na razie nie ma na to funduszy w mieście. Mam nadzieję, że znajdą się chociaż na to, żeby przystosować Halę Parkową do użytku. Ostatnio zostało wymienione nagłośnienie, wiem też, że czynione są kroki w celu wymienienia koszy. To właśnie na nich, a także na parkiecie i zegarach, najbardziej nam zależy.

– Z pewnością pomogły wam pieniądze wywalczone w Łódzkim Budżecie Obywatelskim.

– Powiem szczerze, że złożyliśmy wniosek na trochę większą pomoc. Chcieliśmy uzyskać sprzęt rehabilitacyjny, który pozwalałby na odnowę biologiczną czy zabiegi krioterapii. Okazało się jednak, że obiekty MOSiR nie mogą pozyskiwać takiego wsparcia, bo nie mają odpowiednich zapisów w statucie. Musieliśmy ograniczyć się do samego sprzętu koszykarskiego, ale i tak jesteśmy wdzięczni kibicom, że na nas głosowali i projekt przeszedł. Szkoda, że nie udało się zrobić tego samego z pozostałymi, mamy jednak coraz większe doświadczenie i w przyszłym roku będzie łatwiej o pozyskanie głosów. Mam nadzieję, że całe środowisko włączy się w ich zbieranie, bo wiemy, jak potrzebna jest choćby modernizacja Łodzianki.

– Latem kibice mogli wspierać koszykarki przy zakupie karnetów. Teraz też planujecie jakąś wspólną akcję z sekcją piłki nożnej?

– Nie rozmawialiśmy jeszcze na temat rundy wiosennej. Latem takie wsparcie się pojawiło i bardzo dziękujemy kibicom, że zdecydowali się go nam udzielić. Cieszę się też, że sekcja piłki nożnej coraz mocniej otwiera się na pozostałe sporty. Mamy dobry kontakt z prezes Martyną Pajączek i wiceprezesem Piotrem Szorem, którzy rozumieją, że budowanie Widzewa to nie tylko budowanie mocnej drużyny piłkarskiej. Wsparcie karnetowców bardzo nam pomogło w trudnych chwilach i mamy nadzieję, że kolejne również się pojawi. Oczywiście, nie chcemy sięgać tylko do kieszeni kibiców, ale jeżeli każdy z posiadaczy karnetów wpłaciłby na koszykarki po 5 złotych, co jest kwotą symboliczną, to moglibyśmy pozwolić sobie na zakontraktowanie dwóch niezłych Amerykanek od początku sezonu.

– Prezentacji piłkarzy w przerwie meczu koszykarek znów możemy się spodziewać?

– Rozmawialiśmy już na ten temat i to będzie większy projekt. Mam nadzieję, że uda nam się powtórzyć to, co działo się przed rokiem, bo to fajna tradycja, gdy sekcje się wspierają. My pokazujemy nasz zespół przed kibicami piłkarskimi, a ci kibice przychodzą na nasz mecz i mogą zobaczyć piłkarzy, zwłaszcza w warunkach, gdy pogoda jeszcze nie sprzyja przebywaniu na stadionie. Działania w tym kierunku się krystalizują, liczymy na pewną niespodziankę, ale jak to z niespodziankami bywa, nie chcę za wcześnie zdradzać szczegółów.

– Czego mogę życzyć zarówno tobie, jak i całej sekcji, na nadchodzący rok?

– Przede wszystkim znalezienia sponsora strategicznego, dzięki któremu nie będziemy musieli myśleć nad tym, czy będziemy mieli pieniądze na grę w przyszłym sezonie, tylko nad rozwijaniem klubu pod kątem sportowym i organizacyjnym. Pełny budżet przed rozpoczęciem rozgrywek pozwoli nam wiedzieć, na czym stoimy, a za tym pójdą wyniki oraz frekwencja na meczach. Ja też zostanę trochę odciążony, bo może będziemy mogli sobie pozwolić na zatrudnienie osoby, która zajmie się promocją i marketingiem. To jest nasze największe marzenie. Druga rzecz to zdrowie zawodniczek, a trzecia to coraz mocniejsza integracja z piłkarskim Widzewem. Powinniśmy wrócić do korzeni i być jednym klubem, bo taki sztuczny podział na RTS i MUKS do niczego dobrego nie prowadzi. Chcemy dążyć do zjednoczenia wszystkich sekcji i tego życzę wszystkim, bo przecież wszyscy jesteśmy widzewiakami.

Rozmawiał Kamil

Subskrybuj
Powiadom o
14 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Mr. X
5 lat temu

Myślę, że integracja dwóch podmiotów nie jest głupia. Owszem. Wewnątrz podmiotu każda sekcja może mieć swój własny budżet będący pod kontrolą zarządu klubu. Coś takiego jest w firmach. Jedna firma, jeden nr NIP i kilka zakładów produkcyjnych. Każdy z nich ma oddzielny budżet. Jednak plusem mogą być wszelkiego rodzaju przepływy marketingowe i konsolidacja sponsorska. Wartość kwoty 1 mln złotych w koszykówce jest dużo większa niż w piłce nożnej. Za ten 1 mln zł w damskim koszu można więcej zdziałać sportowo. Jeszcze inne przełożenie jest w boksie czy gimnastyce artystycznej Generalnie, ważne aby były korzyści dla każdej sekcji. Na pewno nie… Czytaj więcej »

Mr. X
5 lat temu

Informacja jeszcze ciepła.
Koszykarki Widzewa mają nowego sponsora.
To firma Morowo
Więcej na widzewkosz.pl oraz morowo.com.pl

Siames
5 lat temu

Dobra chlopak robiesz robote, noestety to wszystko jest czysta amatorka

Kazek III
Odpowiedź do  Siames
5 lat temu

Jeszcze raz napisz co miałeś na myśli,tylko po polsku.

Krzysztofpiastòw
5 lat temu

Może zamiast kontraktować afroamerykanki iść w szkolenie a nie tylko narzekać i próbować się podessać.
Nie trzeba mieć sekcji na siłę w najwyższej klasie rozgrywek, zapotrzebowania na to nie ma.

Mr. X
Odpowiedź do  Krzysztofpiastòw
5 lat temu

Krzysztofpiastów Szkolenie już mamy i to z sukcesami na szczeblu krajowym. Już kiedyś o tym wspominałem. Już teraz mamy w składzie nasze wychowanice. To m.in. medalistki krajowe w swojej kategorii wiekowej oraz reprezentantka kraju (Ewelina Gala). A Wiktoria Zapart gra w USA. W tym roku nasza druga drużyna wywalczyła awans do 1 ligi. To bezpośrednie zaplecze BLK. W kadrze grają 20 i 22-latki (nasze wychowanice). Wywalczyły, ale nie grają (zabrakło funduszy na dwie drużyny). Kadra młodzieżowa województwa łódzkiego zdobyła mistorztwo kraju. Większość zawodniczek to Widzewianki. Nasza młodzież robi postępy i było to widać w meczu z Artego. Trzeba było być… Czytaj więcej »

Mr. X
Odpowiedź do  Krzysztofpiastòw
5 lat temu

Szkolenie już mamy i to z sukcesami na szczeblu krajowym.
Już teraz mamy wychowanice w kadrze w tym jedna reprezentantka kraju.
Dlaczego Amerykański?
Bo to wysoka półka.
To kwestia wyszkolenia, sprawności, genów ….
Nie wiem. Jednak robią różnicę.
Zapotrzebowanie
To kwestia promocji.
W PZKosz są leśne dziadki i zainteresowani są tylko zyskiem dla związku.
Miasto nie pomaga i przeszkadza faworyzując zachodnią stronę miasta.

Kazek III
Odpowiedź do  Krzysztofpiastòw
5 lat temu

Krzysztof-dzień bez marudzenia na forum WTM to dla ciebie dzień stracony.Nikt Cie nie zmusza do oglądania meczy koszykarek Widzewa.
Ja chętnie oglądam żeńską ekstraklasę i czołowe polskie kluby,które przyjeżdżają do Łodzi.

Mr. X
Odpowiedź do  Krzysztofpiastòw
5 lat temu

Lokalizacja hali też nie pomaga.
Komunikacyjnie to odludzie i pustynia z dodatkowymi atrakcjami związanymi pośrednio że sportem.
Nie licząc hali przy Sobolowej (która jest zajęta i nadaje się do remontu), to innej nie ma.
Ile jest po zachodniej stronie miasta i ile w tym jest nowych?
Widać różnicę. I to jest wku…ce.
Pod względem sportowym, to miasto olewa wschodnią stronę miasta.
Generalnie wszystko rozbija się o możliwości budżetowe klubu.
Trudno rywalizować z najlepszymi jak ich budżety są dużo większe.
Faktem jest, że nasza BLK mimo wszystko jest jedną z najsilniejszych lig w Europie.
A to jest jakaś nobilitacja.

Jabba
Odpowiedź do  Mr. X
5 lat temu

Płaczecie w Łodzi na tą „Zachodnią stronę miasta” i płaczecie. Jak wybory przychodzą, to wszyscy ze środowiska klapy na oczy, sierp i młot w łapę i sru jazda po swoich bo za każdym razem nie taka partia jak trzeba. Nie wybieracie ludzi tylko partie. I to te, które po 89 roku doprowadziły Łódź do ruiny gospodarczej. Wypiepszyli Wasze rodziny z zakładów pracy, fabryki pozamykali, ale wystarczy guzik w TV odpalić i heja. Zamiast mieć wyrąbane na partie i wprowadzać swoich ludzi, to w koło to samo – płacz powyborczy. Dla mnie mogą z kosmosu być, bo jesli mają jedną, wspólną… Czytaj więcej »

Mr. X
Odpowiedź do  Jabba
5 lat temu

A o czym ja pisałem przed wyborami do samorządu? Pisałem o tym, że należy głosować na swoich (Widzewiaków) i nie jest ważne z której listy. Problem w tym, że naszych startuje w wyborach zbyt mało. Zbyt mało aby coś utargować dla Widzewa (skrót myślowy). Nasi startowali z listy PiS i tylko z tej listy. Tylko w moim obwodzie wyborczym nie było nikogo z zadeklarowanych Widzewiaków. Za to był ŁKSiak na liście PiSowskiej. I co? Wystarczy że zatorowcy mają swoich w zarządzie miasta, to jeszcze miałem przyklepać zatorowca do samorządu? A tak swoją drogą. Gdyby urząd miasta wspierał jasno, czytelnie i… Czytaj więcej »

Stanley
Odpowiedź do  Krzysztofpiastòw
5 lat temu

W samo sedno, żeńska koszykówka to nie jest porywający sport, szczególnie w polskich realiach. Gdyby nie nazwa Widzew to by tam prawie nikt nie przychodził.

5 lat temu

Panowie prezesi robicie kawał dobrej roboty . Natomiast brak zaiteresowania Łódzkiego biznesu koszykarskim Widzewem jest porażający . Wstyd Panowie ,,biznesmeny” wstyd .

aaa
5 lat temu

Dzisiaj jestesmy w takiej sytuacji ze co by zlego nie zrobila zdanowska wobez Widzewa to nie spotkaja ja zle konsekwencje bo wie ze wiekszosc Widzewiakow bardziej nienawidzi kaczynskiego niz kocha Widzew. Dlatego ten rudy koczkodan moze sobie pozwalac na taki podzial pieniedzy. Na takie zalatwianie baz szkoleniowych (łodzianka-minerska). Na takie budzety na stadiony. Ale statystyczny kibic Widzewa jest na to slepy i gluchy. Polityka bierze gore. A minusujcie sobie.

14
0
Would love your thoughts, please comment.x