Karpaty Krosno
Początki zgody na linii kibice Widzewa kibice Karpat sięgają końcówki lat 80tych. Wtedy to miejscowa drużyna zaczęła odnosić swoje największe sukcesy sportowe gdy w sezonie 87/88 awansowali w szeregi II-ligowców. W tym samym czasie narodził się ruch szalikowców w Krośnie, kibice z tego regionu zaczęli aktywnie dopingować oraz jeździć na mecze swojego zespołu, pojawiły się pierwsze zgody (Glinnik Gorlice, Unia Tarnów). Kibice Karpat w tym samym czasie zaczęli mieć również układy ze słynną trójką Widzew-Jagiellonia-Wisła, choć niestety dziś trudno powiedzieć, jaki one miały charakter (być może chodzi o Siarkę Tarnobrzeg, z którą Karpaty miały układ a sama Siarka miała wówczas zgodę z Jagiellonią oraz Widzewem). Tak czy inaczej sympatia krośnieńskich fanów do Widzewa powstała na bazie ówczesnych układów związanych z w/w trójką. Gdy w siódmej kolejce sezonu 88/89 do Zgierza przybyła delegacja fanów z Krosna miejscowi fanatycy Boruty (jednocześnie fani Widzewa) chcieli obić przyjezdnych, lecz ci stwierdzili, że mają zgodę z Widzewem i ostatecznie gospodarze zrezygnowali z wszelkich akcji. W ten właśnie sposób narodziła się wspomniana zgoda. Wiosną 1989r. delegacja Karpat wspierała Widzew w Mielcu na meczu ze Stalą (wraz z Siarką oraz Stalą Rzeszów), zaś jesienią byli na derbach Łodzi. Oto relacja fana Karpat z tego spotkania:
Derby rok 1989 jesień, wyjeżdżamy w 4 osoby, w pociągu pełno rezerwistów [wracających z Bieszczad]. Dosiadamy się do nich, oczywiście morze alkoholu zza wschodniej granicy wszyscy mocno na gazie, później ktoś zaciąga hamulec do pociągu wpada ekipa Korony Kielce ze sprzętem węszą po przedziałach widzą, że pełno wojaków w chustach wiec odpuszczają, pociąg stoi jeszcze chwile małe zamieszanie ludzie wychodzą na zewnątrz wtedy wpada jednostka zomo i pałują każdego, kto jest pod ręką. Kierownik pociągu tłumaczy co się stało i jedziemy dalej w eskorcie zomo i wsw w Łodzi spokojnie. Jak zwykle Widzew przyjął nas gościnnie, spotykamy tam kilku fanów Stali Rzeszów, którzy jechali tym samym pociągiem. Widzew ostro nas namawiał żebyśmy zrobili zgodę ze Stalą. Wtedy tez osobiście poznałem kilku liderów Widzewa: Bliźniaków, Bońka [rudego], Wanie, Betona i kilku innych, mecz remis 1:1.
Od tamtego czasu fani Karpat zaczęli pojawiać się na meczach w Łodzi, przyjeżdżali na wiele spotkań rozgrywanych przy al. Piłsudskiego, ale także na derby Łodzi przy al. Unii. Jeździli także na mecze wyjazdowe Widzewa m.in. z warszawską Legią, Wisłą. Byli też na meczach w Zabrzu z Górnikiem czy w Wodzisławiu Śląskim z Odrą, ich autokarowe delegacje pojawiały się w Mielcu na Stali czy Ostrowcu Świętokrzyskim. Zimą podczas przerwy w rozgrywkach wspomagali Widzew na turnieju w katowickim „Spodku”. Wraz z Widzewem podróżowali nie tylko po Polsce, ale brali też udział w meczach wyjazdowych Widzewa rozgrywanych poza granicami kraju m.in. W Kopenhadze, Madrycie czy Florencji. Na przełomie lat 80-tych oraz 90tych to wspieranie nie było jeszcze zbyt silne, lecz wraz z upływem czasu sytuacja się zmieniała. Praktycznie od połowy lat 90-tych na ważniejszych meczach w Łodzi (derby, Legia czy spotkania pucharowe) zawsze z Krosna ktoś się pojawiał. Trudno w tej chwili o podawanie dokładnych liczb, ale na przykład w sezonie 94/95 goście z Krosna pojawili się na meczach Widzew – Warta (2 osoby), Widzew – Olimpia (6 osób), Widzew – ŁKS -10 z Karpat plus 7 z Glinika oraz na wyjazdowym meczu w Stalowej Woli, oto krótka relacja:
Stal ST. W–Widzew–81 osób z Karpat w tym 3 osoby z Glinnika. Widzewa ok. 80, Stali Rz. ok. 30-35, Granatu – 8 osób. Stali ST. W–ok. 150. Na stadionie trochę dymu z glinami. Jednemu gościowi od nas (Karpaty) mundurowi złamali rękę. Stalowa Wola pogoniona została przez Widzew pod stadionem.
W sezonie 95/96 ok. 50 osobowa grupa Karpat pojawiła się w Mielcu na Stali, ale fanów z Krosna nie brakowało też na innych meczach, oto relacja z jednego z nich:
Z wielu wojaży z Karpatami nie można również pominąć wyjazdów na mecze Łódzkiego Widzewa. Po raz pierwszy udało mi się pojechać do Łodzi 29.07.1996. Wyruszyliśmy z Polanki w 3 osobowym składzie pełni obaw o tą podróż ale i pełni ciekawości i poczucia dużej przygody. Juz w pociągu okazało się że podróż będzie ciekawa gdyż w naszym wagonie jechali rezerwiści a jak rezerwa to wiadomo. W Łodzi zameldowaliśmy się nad ranem jeszcze wtedy wysiadało się na stacji Łódź Widzew wiec nie było problemów. Pospiesznie udaliśmy się na stadion. Okło godziny 10 dostrzegli nas pierwsi fani łódzkiego klubu i od razu zainteresowali się nami. Tutaj warto dodać, że były to czasy, kiedy fani Karpat dopiero zaczynali jeździć do Łodzi i byliśmy tam wielka ciekawostką. Na kilka godzin przed meczem spotkaliśmy po raz pierwszy fanów z fan clubu Warszawa i jak przystało na dobra zgodę spędziliśmy z nimi masę czasu popijając zimne i dyskutując o sprawach dla każdego kibica istotnych. W pewnym momencie chłopaki przekonali nas abyśmy zainteresowali się razem z nimi kibicami Zagłębia, z którym Widzew rozgrywał tego dnia mecz. Jak się jednak potem okazało akcja kibiców Widzewa i Karpat wymierzona w fanów ”pomarańczowych” z przyczyn obiektywnych nie wypaliła. Stadion zrobił na nas ogromne wrażenie a pierwszy ryk RTS jeszcze do dzisiaj mam w uszach, kto był w Łodzi ten wie o czym mówię. Na meczu zawisła nasza flaga w barwach narodowych. Po meczu wylądowaliśmy w ”Piekiełku” gdzie mieliśmy okazje poznać takich ludzi jak: Darek, Boniek (z Warszawy), Przemas itd…. Potem pozostało już przed nami tylko 11 godzinna podróż. Tutaj warto dodać jako ciekawostkę, że jechali z nami po tym meczu w wagonie fani Broni Radom, którzy jechali na Polonie do Warszawy (zgoda) ale coś im tam popsuło szyki i byli na meczu w Łodzi proponowali nam nawet spanie w Radomiu ale z wiadomych przyczyn odmówiliśmy. Poznaliśmy wtedy miedzy innymi „Głowe” dość znanego fana Broni. Wróciliśmy nad ranem pełni spełnionego obowiązku. Na wyjeździe byli oprócz moje osoby: Kubalinho oraz Zina, których z tego miejsca pozdrawiam.
Wiosną 97r. byli na derbach Łodzi w sile 8 osób. Jesienią 1997 roku Karpaty zjawiły się w Łodzi z okazji pucharowego meczu z włoską Parmą w liczbie 35 głów, zawitali także na derbach Łodzi (ŁKS-Widzew) w sile 50 osób oraz w Ostrowcu Świętokrzyskim – 52 osoby. Wiosną 98r. pojawili się w sile ok. 40 osób na derbach, zaś jesienią zawitali do Łodzi znów przy okazji derbów w 13 osób, lecz zostali obici na dworcu Łódź – Kaliska przez ŁKS, oto relacja fanatyka Karpat z tego wyjazdu:
Najlepiej podobał się wyjazd do Łodzi na derby. Były one rozgrywane w listopadzie chyba 98 rok, ale pamiętam że było wtedy zajebiście zimno. Wyjechaliśmy nocnym pociągiem około godz. 20, było nas jakieś 20 osób, nie pamiętam dokładnie wiem tylko, że był to 13 w piątek i tyle. Droga była spokojna aż do Stalowej Woli. W Stalowej meldujemy się parę minut po godzinie dwunastej, już był 14 w sobotę i na stacji bodajże Stalowa – Rozwadów atakuje nas grupa kibiców Stalówki. Z nami był wtedy jeden Widzewiak „W”, próbujemy wyjechać z pociągu, ale nie było jak bo cały czas sypią się kamienie. „W” z Widzewa miał coś na taką okazję, ale niestety nie dało się odpalić i po wszystkim bez kilku szyb jedziemy dalej w Polskę. W Łodzi jesteśmy około 6 rano na stacji chyba Łódź-Chojny i widzimy chłopaków w kominiarkach. Na początku myślimy, że to Widzew po nas wyszedł, ale z bliższej odległości barwy tych kominiarek nie były takie, jakich byśmy sobie życzyli. I chłopaki wjechali nam do wagonu konkretnie lejąc w jednym przedziale. Najbardziej dostali głuchoniemi którzy z nami jechali na ten mecz, kilka osób zaliczyło łódzki szpital. Po szybkiej akcji ŁKS się zmył a my jedziemy dalej. Następna stacja to Łódź-Kaliska, ale na szczęście nikogo tam nie było. Wszyscy wsiadają w taxi i do „Piekiełka” a w „Piekiełku” to już każdy wie.
To tylko niewielka część liczb związanych z wizytami Karpat w Łodzi i nie tylko. A oto kilka bardzo ciekawych opisów meczów z udziałem fanów Widzewa i Karpat, które ukazały się na jednym z forów internetowych, a które warto przytoczyć, bowiem materiałów odnośnie tej zgody aż tak wiele nie przetrwało a takie relacje czyta się ze sporym zaciekawieniem. Pierwszy z nich dotyczy meczu Widzew – Pogoń Szczecin:
Ja może opisze mecz wyjazdowy do Łodzi z 21.03.98. Był to mecz pomiędzy Łódzkim Widzewem a Pogonią Szczecin na ten mecz wybrałem się ja mój brat, Tovi jeszcze jeden gość z Polanki oraz Korki. Wyjazd oczywiście pociągiem jak za dawnych dobrych lat. Wyjazd rozpoczęliśmy od Piekiełka i od poczęstunku u Darka, wiadomo jak w tamtym czasie wyglądał poczęstunek w tym miejscu. W pewnym momencie do knajpy wchodzi gość o sporych gabarytach i szalu Pogoni nasza ekipa pełna konsternacja co robić? W tym momencie wchodzi Wasyl z Kutna (stara ekipa Widzewa i zaprasza nas na zewnątrz) tu ku naszemu zdziwieniu widzimy konkretna załogę Widzewa z Bulim, Przemasem i innymi na czele plus kilkuosobowa delegacja Pogoni. Zaczynają się długie Polaków rozmowy efektem, czego jeden z naszych kumpli oddał to co przyjął ale resztę zachowam dla siebie. O dziwo kibice ze Szczecina są bardzo dobrze zorientowani co do układów na terenie Podkarpacia śpiewali nawet piosenkę o Izolatorze Boguchwała o wiadomej treści. Na stadion ruszamy w bardzo dobrym humorze. Niestety mecz się nie odbył z powodu ogromnych opadów śniegu a był to 1 dzień wiosny, co do ciekawostek to na meczu tym debiutuje flaga FURIOSI wisi niestety tylko 15 min. gdyż policja każe ja ściągnąć gdyż delegat Pzpen-u stwierdził ze nawołuje ona do wybryków chuligańskich mimo interwencji naszej i Widzewiaków nic nie wskóraliśmy. Powrót bardzo radosny gdyż z nami w drogę do Krosna udaje się spora grupa Widzewiaków udająca się na mecz do Krosna z Czarnymi Jasło.
Opis wyjazdu na mecz z Czarnymi znajduje się w dalszej części opracowania. Kolejny ciekawy epizod to wyjazdowe spotkanie w Wodzisławiu Śląskim, na którym pojawił się jeden fan z Krosna, oto jego wrażenia:
Rok bodaj 98. Jeden z wyjazdów, o którym chciałbym opisać był mój samotny wypad do Wodzisławia Śl. A pisze o nim nie, dlatego żeby się czymś pochwalić, ale chciałbym napisać o przedziwnej sytuacji, która wydarzyła się jeszcze przed pierwszym gwizdkiem ODRA-WIDZEW. Otóż spiker ogłosił ze nadeszły życzenia zajęcia jak najlepszych wyników w pierwszej lidze i jeszcze jakieś bzdety i tutaj uwaga od kibiców z Krosna. Jakież było zdziwienie dwóch autokarów przybyłych z Łodzi, gdy usłyszeli te brednie. Ja sam nie wiedziałem co odpowiadać bo w końcu mógł ktoś to napisać, ale żeby spiker czytał jakieś brednie przed meczem tego nie słyszałem nigdy. Po meczu zamiast do Krosna udałem się z RTS-em do Łodzi, tam mój powrót został przedłużony o dwa następne dni, przecież trzeba było zwiedzić parę barów. A co do samego dojazdu do Wodzisławia to też działo się wiele. W Katowicach gdzie miałem przesiadkę przylukałem 8 osób, które podążały w tym samym kierunku co ja. Nic się nie pucując jadę spokojnie myśląc, że to psycho fani z Chorzowa, którzy juz wtedy mieli bliskie kontakty z Destroyers. W Rybniku do składu ładują się trzy osoby w szalach Odry, którzy natychmiast dostają oklep od 8-mio osobowej załogi. Kombinuje-czas się wyjawić bo chłopaki musza być za Widzewem podjeżdżam ale następuje atak od ich przywódcy. Zrywam się na peron i krzyczę, że jestem z Karpat. „Gruby” jak się później okazało, zadał parę pytań i juz wiadomo byłokim jestem i gdzie jadę. To nie Ruch lecz fc Bełchatów, teraz jesteśmy juz w 9-ciu. Wysiadamy w Wodzisławiu i od razu jedziemy z ostrym dopingiem, za parę minut ok 25-30 głów z Odry atakuje walka odbywa się na zajezdni autobusowej. W ruch idą kamienie i pasy. Jeszcze przed starciem Gruby uświadamia chłopakom co grozi za zerwanie się- będą mieli do czynienia z nim. Cieszył się niezłym szacunkiem, bo wszyscy stanęli twardo. Jako że przewaga jest znacząca a chłopak z fc dostaje kamieniem w okolice oka ktoś przytomny rzuca w autobusy – po szybach oczywiście. Słychać syreny- Odra zrywa się momentalnie. Zajeżdża dużo policjii, dostajemy obstawę i prowadzimy chłopaka na opatrzenie ran. Gdy czekamy na niego zbiera się Odra w odległości 300m podjeżdża delegacja z propozycja walki-jednak śmieszy takie coś, bo mamy obstawę gliniarzy a poza tym 8 osób +1 kontuzjowany na jakieś 40 dyszki – bez komentarza. Fc Bełchatów był w tamtym czasie jednym z najlepszych fc Widzewa – zresztą byłem zaproszony do nich przy okazji meczu Bełchatów – Widzew sporo też się działo i jakby nie wszyscy byli trzeźwi, a na tym wyjeździe do Bełchatowa towarzyszyła mi przyszła żona Wypycha, starsi wiedzą o kogo chodzi, która także reprezentowała nasz ukochany klub Karpaty Krosno, wiec nie tylko chłopaki zaliczają wyjazdy jak można przeczytać.
Ostatni opis nawiązuje do pewnych negatywnych relacji pomiędzy fanami z Krosna a Rzeszowa (obydwie ekipy miały ze sobą „kosę”), które od czasu do czasu ujawniały się przy okazji meczów Widzewa, oto relacja:
Może opisze jeden z wyjazdów jaki zaliczyłem a mianowicie Widzew -GKS Katowice. Wiec chętnych nie było za wielu-czytaj 2 głowy ja i orzech którego pozdrawiam. Droga do samej Łodzi spokojna, bez niespodzianek jak to nieraz bywało. W Łodzi meldujemy się tradycyjnie rano, jako że mecz o 17 meldujemy się w Piekiełku gdzie ekipa jak to zwykle bywa gości nas trunkami. Na meczu rozwijamy swoje przywiezione płótno, doping rozmowy itd. Pragnę nadmienić iż GKS ponad 100 z bardzo dobrym dopingiem. Po meczu gdy stoimy z chłopakami z Destroyers podchodzi do nas młody chłopaczek i mówi że słyszał rozmowę kolesi pod Zegarem z której wynikało iż są Karpaty ale tylko dwóch, wiec w drodze powrotnej do Krosna będą łatwym celem no i jeszcze flaga! Wynikało z tej rozmowy, iż są to kolesie ze Stali Rzeszów. Nie mi oceniać na ile koleś z Widzewa mówił prawdę, ale gdy juz po meczu siedzieliśmy w Piekle popijając piwo to starzy podjęli decyzje aby pójść i wysadzić z pociągu Stal. Na samą stacje odprowadziła nas mocna ekipa na czele z Jędrasem i Romsem. Oczywiście RTS zapragnął przeszukać cały pociąg, którym rzekomo miała wracać Stal a że pociąg stoi krotko wiec zaciągnęli hamulec co z kolei nie spodobało się sokistom. Jako że jednak nie było ich za wielu a ekipa RTS wyglądała dobrze, skończyli najście na pociąg.
Sytuacja ta stanowiła przykład, że niestety nie zawsze można było uniknąć pewnych zgrzytów ale z tego co nam wiadomo to raczej nigdy podczas meczów związanych z Widzewem nie doszło do jakiś poważniejszych zatargów, a i z pewnością na powyższą relację należy także spojrzeć z pewnym dystansem.
Warto w tym miejscu wspomnieć też o fanach Glinnika Gorlice, którzy wcale nie rzadko wspomagali Widzew u boku fanów z Krosna, mimo iż oficjalnie nigdy nic nie łączyło fanatyków Widzewa z kibicami Glinnika. Mimo to jak już wcześniej było wspomniane fanatycy z Gorlic posiadali bardzo dobrą zgodę z Karpatami w związku z czym często pojawiali się wspólnie również na meczach Widzewa. Z tej racji siłą rzeczy byli na Widzewie traktowani jako „cześć składowa” kibiców Karpat i ludzie w szalikach Glinika Gorlice mogli również swobodnie pojawiać się wśród Widzewiaków.
Oczywiście wycieczki na linii Łódź–Krosno nie odbywały się tylko w jedną stronę, choć z pewnością znacznie częściej fani z Krosna odwiedzali Łódź, niż kibice Widzewa Krosno. Wpływ na ten stan miało bardzo wiele czynników m.in. strona sportowa. Piłka nożna w Krośnie swoje apogeum przeżywała na przełomie lat 80/90-tych, gdy Karpaty pojawiły się nawet w II lidze, niestety wraz z upływem czasu następował sportowy regres i w dalszych latach Karpaty zaliczały co najwyżej obronę przed spadkiem w III lidze bądź spadały do IV. Taki stan rzeczy powodował, że pod względem sportowym niektóre FC Widzewa miały lepsze lokalne zespoły, niż drużyna Karpat, w związku z tym mecze na takim poziomie nie wywoływały zbyt dużego ciśnienia. Znacznie atrakcyjniejsze były spotkania np. W LM niż na IV ligowym froncie, stąd też stanowiły one doskonałą okazję do pokazania się dla kibiców Karpat w tzw. „szerszym świecie” a nie tylko na boiskach trzecio czy czwartoligowych. Ponadto gra w różnych klasach rozgrywkowych (często bardzo odległych) powodowała, że kibice Widzewa i Karpat nigdy nie mieli możliwości rozegrania bezpośredniego meczu, a takie imprezy wpływają w ogromnym stopniu na wspólną integrację i zacieśnianie kontaktów. To z kolei powodowało, że choć wszyscy Karpaty lubili to jednak zbyt mało osób angażowało się bezpośrednio w utrzymywanie wzajemnych relacji.
Mimo to nie brakowało również Widzewiaków w Krośnie, choć delegacje nie były tak liczne i częste jak miało to miejsce w przypadku Karpat. Oto kilka relacji – Jesień 95 mecz Karpaty Krosno – Stal Sanok:
Tegoroczne wakacje ja i kilku moich kolegów (wszyscy jesteśmy kibicami Widzewa) spędzaliśmy na Podkarpaciu w Bieszczadach. Tak się złożyło, że na pierwszym meczu w Łodzi z Sokołem gościło paru ziomków z Krosna, którzy zaprosili nas na najważniejszy mecz w ich regionie (Karpaty grają w III lidze) Karpaty – ZKS Stal Sanok. Znad Soliny do Krosna niedaleko, więc postanowiliśmy wybrać się na to spotkanie. W dwie osoby w Krośnie zameldowaliśmy się o 9.00. Przejeżdżając obok dworca kolejowego zobaczyliśmy dwie suki Antyterrorki. Aha widocznie ma przyjechać Sanok. Zatrzymaliśmy się w pobliżu i postanowiliśmy czekać na peronie. W parę minut później wjechał pociąg i z ostatniego wagonu wysypało się ok. 60 kiboli Stali, którzy po uformowaniu kolumny zostali odprowadzeni pod stadion. Nie czuliśmy się zbyt pewnie w Krośnie i martwiliśmy się aby szybko spotkać kogoś znajomego (był już przypadek w Krośnie zdemolowania samochodu z łódzką rejestracją, która została wzięta za lubelską). Po zostawieniu samochodu na parkingu udaliśmy się na miasto coś przekąsić i …wylądowaliśmy w pubie fan clubu Karpat. Kilka znajomych twarzy szybko rozpoczęto nas serdecznie witać. Witaliśmy się dwie godziny i w poprawionych różnego rodzaju napojami „chłodzącymi” humorach udaliśmy się na stadion. Tu miłe zaskoczenie, zorganizowany klub kibica ma wstęp wolny na stadion. Zapowiadało się niezwykłe widowisko, przynajmniej na trybunach. Jak już wspomniałem na początku był to mecz derbowy Podkarpacia. Jak wszyscy wiedzą derby rządzą się własnymi prawami, a nienawiść Krosna do Sanoka i odwrotnie jest podobna jak Widzewa do ŁKSu, Lechii do Arki czy Wisły do Cracovii. Przez cały mecz potyczki słowne, częstsze ze strony Karpat (młyn ok. 100-120 osób). Do bezpośrednich starć jednak nie doszło. Jedynie przed meczem na mieście dorwano dwóch stalowców, krojąc im barwy i rozdając parę klapsów na pamiątkę. Atmosfera niezła, doping dość ciekawy, urozmaicony kilkoma interesującymi piosenkami, ale do pełni szczęścia zabrakło tylko zwycięstwa Karpat (sam mecz stał na kiepskim poziomie choć parę zagrań z drugiej połowy mogło się podobać). Po meczu szybko wszyscy spragnieni udali się ponownie do pubu by tam przy śpiewach i okrzykach powspominać kolejne podkarpackie derby. Na koniec chcemy podziękować kibicom Karpat Krosno za niezwykłe przyjęcie i jeżeli tylko będziemy mogli odwiedzimy ich ponownie. Jesień 96 spotkanie w Jaśle Czarni kontra Karpaty: Czarni Jasło to największa regionalna kosa naszych krośnieńskich przyjaciół, dlatego też to spotkanie, choć IV-ligowe, zapowiadało się bardzo ciekawie. Do Krosna wyruszyliśmy w 3 osoby już dzień wcześniej. Karpaty zawsze przyjmowały Widzewiaków bardzo gościnnie, więc i tym razem nie brakowało nam niczego. Kiedy poszliśmy na dworzec okazało się, że na jednej z trzech stacji w Krośnie znajduje się już ok. 50 osób. Razem z Krosna wyruszyło ok. 150 osób, a potem po dosiadce Glinnika Gorlice (możecie ich czasem zobaczyć na meczach Widzewa, gdyż też kibicują RTSowi) było wszystkich na ok. 250. Jak na IV ligę to jest to imponujący wynik. Całą grupę eskortowała policja. Pod stadionem doszło do małej przepychanki z tubylcami. Jaślanie zostali nieco pogonieni. Stać ich było jedynie na rzuty kamieniami. Na własnym stadionie było ich w młynie ok. 150. Zawitała ich wielka zgoda – Sandecja Nowy Sącz. Wywiesili też flagi Cracovii i Stali Mielec. Sam mecz nie był pasjonujący, ale Karpaty wykazały się walecznością bo przegrywając 2-0 potrafiły wyrównać. Po meczu nie działo się już nic pasjonującego poza tym, że Czarni usiłowali wybić szyby w pociągu. Trzeba przyznać, że kibice Karpat prezentowali się fajnie i widać, że zasługują na coś więcej niż IV liga.
Do tej relacji można dodać, iż kibiców Glinnika podczas tej eskapady było ok. 70 osób. Kolejna relacja to opis wiosennego (1997) rewanżowego meczu Karpaty kontra Czarni:
Na mecz do Krosna z Łodzi wybrało się 7 fanatyków Widzewa. W czasie podróży pociągiem na jednej ze stacji dosiada się jeszcze 3 czerwono-biało-czerwonych, 2 z Warszawy i 1 ze Skierniewic. W czasie 12-sto godzinnej podróży głównym zajęciem było spijanie różnego rodzaju alkoholu. Na stacji w Jaśle wsiada ok. 150 kibiców Czarnych, z którymi było 17 fanów Sandecji. Gdy dojeżdżaliśmy do Krosna ok. 10 hools Karpat obrzucało pociąg kamieniami. Na stacji czekał na nas komitet powitalny w sile ok. 15 kiboli Karpat. Od razu ugościli nas piwem oraz jedzeniem. Przed meczem w kawiarence doszło do obicia jednego gościa Czarnych. W czasie meczu doszło tylko do przepychanek pomiędzy Czarnymi a gliniarzami. W czasie tej przepychanki kibole Karpat zachowali się jak prawdziwi kibice i zaczęli skandować „zostaw kibica, ty k…o zostaw kibica” i „zawsze i wszędzie policja j….a będzie”. Po meczu kibole Karpat wzięli nas na picie w wyniku czego nie mogliśmy wsiąść do pociągu (niektórzy nie pamiętali jak wrócili). W czasie drogi powrotnej towarzyszyło nam 2 kibiców Karpat. W Jaśle czekał na nas komitet powitalny składający się z 20 hools Czarnych. Chłopcy myśleli, że coś zdziałają, ale się przeliczyli. Dwóch gości łapiemy po zmasakrowaniu ich na długo zapamiętają pobyt widzewskich chuliganów w Krośnie. Po 12-stu godzinach meldujemy się w Łodzi o 7 rano. PS. Serdecznie dziękujemy kibicom Karpat za wspaniałe przyjęcie.
Wiosną 1998 Widzewiacy dwukrotnie odwiedzili Krosno. Pierwsza wizyta związana była ze spotkaniem z Czarnymi Jasło a druga z wizytą w Krośnie drużyny Resovii Rzeszów, oto relacja z meczu z Czarnymi:
Dzień przed tym meczem do Łodzi przyjechało 8 fanów Karpat na mecz z Pogonią Szczecin. Z Łodzi wyjechaliśmy ok. godziny 22.00 w 10 osób. Podróż minęła na spijaniu różnego rodzaju alkoholi. W czasie jazdy dosiada się jeszcze jedna osoba. W Jaśle do naszego pociągu wsiadają kibole Czarnych w sile ponad 100 osób. W Krośnie czekają na nas kibole Karpat, z którymi udajemy się na rynek gdzie zostajemy nakarmieni i niektórzy spici. Na pół godziny przed meczem wraz z ok. 400-450 fanami Karpat udajemy się na stadion. W czasie przerwy nasi ziomale próbują wykręcić awanturę, ale widać, że są mało zdecydowani. Dopiero gdy jeden z nas krzyknął „jak Widzew biegnie to i Karpaty biegną” to ok. 200 fanów Karpat ruszyło w stronę Czarnych. Gdy dobiegliśmy do klatki zaczęły interweniować służby mundurowe i to tak skutecznie, że musieliśmy wracać z powrotem na trybuny. Gdy my biegliśmy do Czarnych to ci wielcy hool`s nawet nie próbowali wyskakiwać tylko czekali aż obroni ich policja. Po meczu wszyscy razem udajemy się do pijalki gdzie prawie wszyscy zostajemy spici do nieprzytomności. Potem zostajemy odprowadzeni na pociąg. W czasie podróży w Jaśle czekało na nas ok. 30 fanów Czarnych, których pogoniło 4 naszych hool`s. Reszta nie mogła wybiec ponieważ uniemożliwili nam to sokiści. Reszta podróży upłynęła w spokoju i w Łodzi jesteśmy na godzinę 5.00.
Na tym spotkaniu pojawiło się ostatecznie 14 fanatyków Widzewa. W ostatnim meczu tej rundy Karpaty podejmowały Resovię Rzeszów, gospodarze wystawili młyn w sile ok. 300 osób, który był wspomagany przez ok. 20 fanów Glinnika Gorlice oraz 17 fanatyków Widzewa. Niestety wielkie rozczarowanie sprawili kibice gości, którzy w ogóle nie pojawili się na stadionie. Na zakończenie tego wątku przytoczymy krótki opis meczu Karpaty – Cracovia, na którym zameldowała się 14 osobowa delegacja fanatyków Widzewa (niestety nie udało nam się dokładnie umiejscowić w czasie tej wizyty):
Karpaty Krosno-Cracovia Kraków. Na ten mecz zbieraliśmy się na rynku, było nas około 300 osób, w tym 20 z Gorlic,14 z Widzewa. Z Krakowa przyjechało około 7 osób, razem z nimi ok. 25 Jaślaków. Przed stadionem zaatakowaliśmy ich dechami i kamieniami, oni nie nawiązują walki. Po chwili rozgania nas policja. Po wejściu na stadion obustronna wymiana kamieni, rannych zostaje dwóch gliniarzy. W czasie meczu bluzgi. Przed końcem meczu Cracovię wyprowadza policja, my na nich ruszamy i jeden dostaje oklep. Ekipa samochodowa Karpat przed Jasłem zatrzymuje samochód z kibicami Cracovii proponując im wyjście 4 na 4, ale oni wymiękają. Na pożegnanie rysujemy im samochód i rozwalamy przednią szybę. Cracovia jak na czołówkę hool s wypadła bardzo słabo. Na tym meczu psy skręciły 9 osób od nas i 3 z Widzewa.
Zgoda z Karpatami Krosno była również o tyle specyficzna, iż w Krośnie istniała bardzo duża sympatia do Widzewa, właściwie bardzo wielu kibiców z Krosna uważało Widzew nie tylko za zgodę miedzy kibicami, lecz za wręcz swoją drugą drużynę. Dlatego też w tym rejonie panował bardzo przyjazny klimat dla Widzewa, a wśród miejscowych kibiców na meczach ligowych bardzo często pojawiały się barwy RTSu. Niestety wszystko to zostało zaprzepaszczone w dniu 9 lutego 2002r. gdy to nowe pokolenia fanatyków na turnieju Kibiców Widzewa w Tomaszowie zadecydowały o zakończeniu zgody. Oficjalne zakończenie zgody nastąpiło w dniu 3 marca 2002 przed ligowym meczem z KSZO Ostrowiec, na którym pojawiło się 22 fanów Karpat oraz 4 kibiców Glinnika. Pod stadionem do jednej z grup podeszli przedstawiciele DHW, którzy oznajmili powyższe kibicom Karpat, proponując opcję zostania oficjalnym FC Widzewa. Jak można się było spodziewać propozycja została odrzucona a brak zgody stał się faktem. A oto ciekawe spojrzenie kibica Karpat na końcowy etap wzajemnych relacji:
Co do wpisu Vitosa to warto jednak napisać ze wina za zerwanie zgody o ile można do tego tak podejść leży nie tylko po stronie fanów Widzewa. My znaliśmy się głównie ze starymi Widzewiakami ekipą z Piekiełka i z 1 generacja Destroyersów. Gdy do zgody z Rtesem zaczęła dążyć z powrotem Stal z Rzeszowa u nas nastąpił kryzys wyjazdowy na Widzew ale i kryzys w Krośnie. Jeździliśmy tam sporadycznie i w niewielkich ilościach 4 osób z reguły. Nasza chyba zbyt duża wiara w starych z Łodzi trochę nas uśpiła i kiedy zaczęliśmy zauważać że wszytko się jakoś rozmywa było juz za późno. Dwa ostatnie wyjazdy do Łodzi to mecze z Kszo na 1 jedziemy autokarem w jakieś 35 osób z flagami Stali Sanok, kto był na tym meczu nie zapomni chyba tej atmosfery nigdy tak często Karpaty Krosno nie było słychać nigdy na Piłsudzkiego. Niestety były to ”dobre złego początki” na następny mecz jechaliśmy już busikiem i nasza ekipa furką, dostaliśmy tel. z Łodzi od RK że Widzew zerwał sztamę. Przyjechaliśmy pogadaliśmy razem z chłopakami i poszliśmy na mecz. Po meczu jeszcze Piekiełko i rozmowy z Widzewem (ale nie o takie rozmowy chyba nam chodziło) i do domu resztę już wiecie. […] Jedno jest pewne bardzo dużo dała nam zgoda z Widzewem, byliśmy ogólnie rozpoznawalni nie tylko w Łodzi ale w całej Polsce i dokładnie kojarzeni przez ludzi kumatych że mamy sztamę z Widzewem. Sam nie zapomnę rozmowy z chłopakami z Lechii w Debreczynie (Węgry) gdzie na widok naszych szali podeszli do nas i zaczęli się uśmiechać i mówić ”patrzcie Widzew…”. Czy dzisiaj bylibyśmy w stanie utrzymać taka zgodę… pewnie nie.. kibicowanie zmieniło się bardzo i to wcale nie w lepszym kierunku. Moim zdaniem dzisiaj sztamy opierają się bardzo często na bojówkach a nie na fanatyzmie i oddaniu klubowi jak to bywało dawniej, kibica oceniano nie po wielkości mięśni ale po liczbie wyjazdów itp. Myślę że starsi dokładnie wiedzą o czym pisze. Niestety nasi młodzi chyba nie będą mieli takiej frajdy jak my kiedyś dorastać przy takiej ekipie jak nasi starzy i żyć w czasach wyjazdów na Widzew, częstych odwiedzin Glinika itp. No cóż czasy się zmieniają i realia też. Pozostało natomiast jedno KARPATY KROSNO.
Mimo tej fatalnej decyzji (jak i sposobu w jaki sprawa została załatwiona) starsze grono kibiców z Krosna nie odwróciło się zupełnie od Widzewa, Oficjalnej zgody miedzy Klubami Kibica już nie było, ale pozostała jeszcze przyjaźń miedzy poszczególnymi kibicami, prywatne kontakty… Zresztą do tej pory na Widzewie Karpaty wspomina się z sentymentem i chyba w przypadku ewentualnego spotkania na kibicowskim szlaku relacje układałyby się pozytywnie (przynajmniej ze strony Widzewa).