K. Nowak: „Jak nie ma konkretnej oferty, to dla mnie nie ma tematu”
6 sierpnia 2014, 22:58 | Autor: RyanPo odejściu Thomasa Phibela Krystian Nowak stał się podstawowym stoperem Widzewa. Przesunięty z pozycji defensywnego pomocnika zbierał doświadczenie na ekstraklasowych boiskach. O ile w zeszłym sezonie był jeszcze uczniem, to w I lidze powinien być już profesorem. W rozmowie z WTM Nowak opowiadał o grze w reprezentacji, transferze do Włoch czy plotkach na temat jego zaangażowaniu w modeling.
– Dobrze dyrygowałeś obroną w Katowicach, ale ze Śląska wróciliście bez punktów. Masz pretensje do kolegów?
– Przytrafiły nam się głupie błędy indywidualne i nie chodzi tu o jedną osobę, ale o cały zespół. Zarówno w ofensywie, jak i w defensywie podejmowaliśmy niewłaściwe decyzje i zabrakło ostatnich podań. Myślę, że gdybyśmy pierwsi strzelili gola – a mieliśmy ku temu okazje – albo przynajmniej szybciej wyrównali, to mecz inaczej by się potoczył.
– Z czego wynika ten problem, bo wydaje mi się, że podobnie było z meczami w ekstraklasie? Widzew niejednokrotnie był lepszy od rywali, a punktów nie zdobywał. Czy cały czas szwankuje skuteczność?
– Problem jest ze skutecznością, ale też ze zrozumieniem między sobą i z ostatnim zagraniem. Często jesteśmy przed polem karnym przeciwnika, ale brakuje nam rozwiązania akcji. Na pewno jest to coś, na co musimy zwrócić szczególną uwagę. Mamy dużo sytuacji, musimy zacząć je wykorzystywać.
– Problemem są także zbyt duże rotacje w składzie? Nie ma macie czasu na to, żeby się poznać, popracować nad komunikacją.
– Tak, pod koniec zeszłego sezonu, w starym składzie, zaczęliśmy się rozumieć, byliśmy stabilni i można było zauważyć dużą poprawę w naszej grze. Z każdym meczem stwarzaliśmy coraz więcej sytuacji bramkowych, fakt, że nie wszystkie wykorzystaliśmy, ale sama gra była zdecydowanie lepsza. Gdyby ten zespół został, na pewno byłoby nam dużo łatwiej. Teraz drużyna jest praktycznie nowa i zgrywamy się od początku, ale mam nadzieję, że z każdym meczem będzie coraz lepiej.
– W meczu z GKS przy Piotrze Mrozińskim wyglądałeś jak profesor. Co sądzisz o pomyśle trenera na wystawianie Piotrka na środku obrony?
– Piotrek grał już wcześniej na obronie, nawet razem kilka razy graliśmy na tej pozycji. Wszystko było spowodowane tym, że Rafała (Augustyniaka – przyp. WTM) przesunął do środka pomocy, na pozycję defensywnego pomocnika, żeby odbijał ataki rywali. Piotrek zagrał dobry mecz, przytrafiły mu jednak dwa momenty dekoncentracji. Teraz nie mówi się o tym, że zagraliśmy nieźle, mieliśmy wiele sytuacji, tylko o tym, że przegraliśmy. To na pewno boli, ale staramy się podnieść, aby w kolejnym meczu wygrać.
– Napastnicy GKS czymś was zaskoczyli? Ich gra opierała się głównie na atakach skrzydłami, to chyba nie jest trudna taktyka.
– Nie, GKS grał głównie długimi piłkami, próbował dośrodkowywać z boku. Bardzo dobrze zaprezentował się Kujawa, widać było, że inni szukali tego zawodnika, aby on kończył dośrodkowania. Ogólnie GKS nie miał aż tak wielu sytuacji. Następnego dnia oglądałem mecz w telewizji i uważam, że np. w pierwszej połowie byliśmy zespołem dużo lepszym, trzymaliśmy spotkanie pod kontrolą, mieliśmy dużo sytuacji. Naprawdę szkoda, bo kiedy się to ogląda, to aż żal, że tych trzech punktów nie ma.
– Podczas przerwy między sezonami większość piłkarzy szukała nowych klubów, Ty byłeś jednym z niewielu, którzy nie domagali się głośno transferu. Z czego to wynikało?
– Każdy marzy o tym, by grać na najwyższym poziomie i jeśli dostaje jakąś propozycję, to chce odejść i grać wyżej. W większości jesteśmy młodymi zawodnikami, każdy z nas chce się uczyć, dlatego szuka klubu, w którym będzie mógł się rozwinąć. Ja spokojnie do tego wszystkiego podchodziłem, bo kiedy nie ma konkretów na stole, to ciężko jest mówić o transferze. Zainteresowanie to jedna rzecz, a druga rzecz to papiery. Jeśli tego nie ma to, naprawdę nie ma co się nastawiać na transfer.
– Niedawno dowiedzieliśmy się, że dostałeś propozycję z Włoch. Czy temat jest nadal aktualny?
– Zainteresowanie z tego kierunku jest cały czas, menedżer czasami mnie informuje. Chodzi o Serie B, z Serie A też coś się pojawiło, ale dopóki nie ma konkretów, to nie ma tematu. Dlatego też ja sam nic o tym nie mówiłem, czekam aż ktoś naprawdę się zdecyduje. Na razie skupiam się na Widzewie. Jak najlepiej przygotowywałem się do sezonu, chcę grać tutaj i jak najbardziej pomóc drużynie.
– Rozumiem, że nie zdradzisz o jakie drużyny chodziło?
– Nie, tak jak mówiłem, dopóki nie ma konkretnej propozycji, to dla mnie nie ma takiego tematu.
– Wygląda na to, że co najmniej do zimy zostaniesz w Widzewie. Jak oceniasz szanse drużyny w lidze, gdzie będzie się znajdować w tabeli po zakończeniu rundy jesiennej?
– Każdy z nas ma ambicje i chce grać o najwyższe cele, czyli o awans. Każdy ma w sobie wolę walki i chce szybkiego powrotu do ekstraklasy. Po pierwszym meczu ludzie zaczęli oceniać nas trochę zbyt surowo, bo naprawdę zagraliśmy dobrze. Z każdym kolejnym meczem, jeśli zaczniemy punktować, będzie lepiej. Wyniki budują atmosferę i przy dobrym wynikach dużo lepiej się gra.
– Prezes Cacek od samego początku głośno mówił, że celem jest awans do ekstraklasy. Nie zgadzali się z nim eksperci, według nich Widzew raczej nie ma na to szans. A co ty myślisz o takich zapowiedziach? Wysoko podniesiona poprzeczka pomaga zespołowi czy raczej przeszkadza, powoduje zbyt dużą presję?
– Nie, myślę, że nie. Każdy, kto tu przyszedł wie, że Widzew zasługuje na awans do ekstraklasy i wszyscy chcemy do niej wrócić. Każdy podpisując kontrakt wiedział, że będzie musiał dawać z siebie 110% i grać na jak najwyższym poziomie, aby jak najszybciej wrócić do elity. Nie myślimy o grze o środek tabeli, chcemy grać o najwyższe cele. Ja sam chcę występować w najwyższej klasie rozgrywkowej, mam kontrakt na 1,5 roku i chciałbym cały rok grać tak, żeby na koniec świętować awans. Czy to się uda zweryfikuje liga. Mecz w Katowicach pokazuje, że w tej lidze może być różnie. Możemy mieć cały mecz pod kontrolą, dostać dwie bramki i przegrać. Liga wszystko zweryfikuje. Ja mam nadzieję, że zaczniemy punktować i wszystko pójdzie w dobrym kierunku. Na to liczymy i na to nas stać.
– Macie najmłodszy zespół w lidze. Czy nie uważasz, że w trakcie sezonu przydałby się ktoś bardziej doświadczony, ograny, po to, żeby poprowadzić młodszych zawodników.
– W każdym zespole potrzebny jest doświadczony zawodnik. Przede wszystkim, aby trzymać atmosferę, rygor w szatni. Wiadomo, że jeśli w drużynie jest doświadczony zawodnik, to może dać dużo wskazówek, podpowiedzieć młodszym. Taki zawodnik bardzo pomaga, co pokazała teraz np. Olimpia Grudziądz. Marcin Kaczmarek przeszedł do Olimpii i pociągnął ten zespół, miał dwie asysty, strzelił ładną bramkę. Widać, że taki człowiek jest potrzebny. Zresztą Marcin, jak grał w Widzewie, to też w pewnych momentach podciągał nas do góry, np. w meczu z Lechem, kiedy przegrywaliśmy 0:2, a wyrównaliśmy na 2:2. Taki zawodnik na pewno jest potrzebny, aby grę czasem uspokoić, czasem przyspieszyć. Jak będzie zobaczymy. Okienko transferowe jeszcze się nie skończyło.
– Swojego czasu w samych superlatywach wypowiadał się o tobie selekcjoner Adam Nawałka. On już powoływał do kadry zawodników z I ligi. Czy Ty w ogóle masz takie nadzieje, myślisz o tym?
– Reprezentacja jest marzeniem każdego, ale na razie nie myślę. Z I ligi ciężej jest dostać powołanie, teraz gram w kadrze U-20 i czekam na powołanie do kadry U-21. W reprezentacji są znakomici środkowi obrońcy, jest np. Łukasz Szukała, nie ma co się do niego porównywać. Skupiam się na Widzewie, a nawet powołanie do reprezentacji U-21, to będzie dla mnie wielki zaszczyt, bo jeszcze nie miałem okazji w niej zagrać.
– Kiedy przychodziłeś do Widzewa bardziej znany byłeś jako model, niż jako piłkarz. Rozwijasz jeszcze tamtą karierę?
– Nie, z resztą to była głupia sytuacja, bo takiej rzeczy w ogóle nie było. Pewne zdjęcia, które zostały zrobione prywatnie trafiły do Internetu. Wiedziałem o tym, że jak przejdę do Widzewa, to gazety podłapią takie rzeczy, pójdzie to dalej, byłem na to przygotowany.
Rozmawiała Paulina