K. Kiereś: „Przy takiej publiczności każdy chce się pokazać”

20 sierpnia 2019, 09:31 | Autor:

Pochodzący z Piotrkowa Trybunalskiego trener Górnika Łęczna za młodu chodził na mecze Widzewa. Przed środowym spotkaniem nie musi specjalnie mobilizować swoich zawodników. Przed jutrzejszym starciem porozmawialiśmy z Kamilem Kieresiem.

– Przed objęciem posady trenera Górnika Łęczna, długo pozostawał pan bez pracy.

– Taki jest rynek trenerski. Pracowałem w Stomilu, którego wyciągnąłem z bardzo trudnej sytuacji. Byliśmy skazani na pożarcie, ale praca w sytuacji, gdy klub nie płaci, jest ciężka. Trudno zmotywować zawodników. Praca w Olsztynie zakończyła się z mojego powodu, bo zdecydowałem się rozwiązać umowę.

– Ciężko pracować bez środków finansowych.

– Nie można osiem miesięcy motywować graczy, którzy nie dostają wypłat. I tak osiągnęliśmy sukces. Warto przeżyć coś takiego, żeby zdobyć doświadczenie i zrozumieć pewne aspekty pracy w trudnych sytuacjach.

– Ostatecznie trafił pan do drugiej ligi. Co zdecydowało, że wybrał pan ofertę klubu z Lubelszczyzny?

– Jeżeli chodzi o oferty, to były i z drugiej, i pierwszej ligi, ale głównym celem jest dla mnie praca w Ekstraklasie. W kwestii wyboru klubu ważne jest, jaki to jest klub, jakie ma aspiracje i warunki organizacyjne.

– W związku z tym, jakie cele ma Górnik Łęczna? W jednym z wywiadów prezes Piotr Sadczuk wspomniał, że liczy na awans na zaplecze Ekstraklasy.

– Postawiliśmy na etapowość. W pierwszej kolejności, latem przebudowaliśmy kadrę, wprowadziliśmy wychowanków, zawodników z regionu. Jest aż czternastu zawodników z roczników 1998 – 2000. Mamy młody zespół, wzmocniony kilkoma doświadczonymi piłkarzami. W tym pierwszym etapie postawiliśmy na przygotowania motoryczne, wprowadzenie nowego systemu grania. Nie wszystko funkcjonuje jeszcze tak, jak powinno, choć pokazaliśmy dobre aspekty gry. Szkoda nam remisu z Lechem czy straty dwóch punktów w Polkowicach. Tam kontrolowaliśmy grę. Naszym zadaniem jest zbudować taką pozycję, by wiosną włączyć się do walki o awans.

– Do pańskiej kadry dołączył również Przemysław Banaszak. Póki co, niewiele czasu spędził na boisku.

– Przemek dołączył najpóźniej ze wszystkich zawodników, w tygodniu poprzedzającym ligę. Ja tego gracza musiałem poznać, a zespół grał już wcześniej razem w sparingach. Musiał się w ostatnich treningach pokazać. Na pewno ma potencjał, ale na ten moment musi mocno rywalizować. Jeżeli wygra rywalizację i będzie strzelał bramki – może coś zdziałać.

– Sporo pracował pan w pierwszej lidze. Czym ta liga różni się od drugiego poziomu rozgrywkowego?

– Najwięcej spotkań jako trener przepracowałem w Ekstraklasie. Zdarzają się mecze w pierwszej czy drugiej lidze, które dorastają do Ekstraklasy. Jeśli ktoś oglądał nasz mecz z Lechem, to było spotkanie dwóch drużyn, które chciały grać w piłkę. Była wyższa kultura gry, wyższy poziomu. W większości spotkań drugoligowych zespoły skupiają się na defensywie, na przeszkadzaniu, wyczekiwaniu na błędy przeciwnika. Jest dużo walki o piłkę. Jeden sezon przeżyłem w drugiej lidze, w barwach GKS Tychy. Wiem, że trudno się tu gra.

– Chyba właśnie dlatego pana sprowadzili do Górnika, bo jeden awans z tego poziomu ma pan już za sobą.

– Moje spotkanie z prezesem i ocena sytuacji w Łęcznej sprawiła, że przyjąłem to stanowisko. Klub ma potencjał, ale musi obudzić pewne kwestie w sobie. Najważniejszym czynnikiem i sercem klubu jest drużyna. Tu trzeba zbudować najwięcej, żeby zespół punktował. Sam awans to puste słowo, teraz ważna jest etapowość. Jak mówiłem – wiosną chcemy włączyć się do walki.

– Wielu trenerów mówi, że liczy się zawsze najbliższy mecz. Pańską drużynę czeka przyjazd na Widzew. Specjalnej motywacji nie trzeba?

– Wydaje mi się, że nie ma takiej konieczności. Dobrze weszliśmy w ligę, pokonaliśmy Garbarnię. Nie wykorzystaliśmy potencjału w kolejnych meczach. Mamy sobie coś do udowodnienia. Ja już coś takiego przeżyłem w GKS Tychy. Jak wprowadzałem ten zespół do pierwszej ligi, to na stadionie było 14-15 tysięcy ludzi. Znam więc specyfikę pracy przy takiej publiczności. Zespoły, które przyjeżdżają na taki stadion, motywują się podwójnie. Każdy chce się pokazać. Mecz zapowiada się ciekawie i liczę, że będzie to mecz piłkarski, o wysokiej kulturze gry.

– Pochodzi pan z Piotrkowa Trybunalskiego, gdzie Widzew zawsze był darzony sympatią. Ma pan jakieś wspomnienia z tym związane?

– Jako młody chłopak, w latach osiemdziesiątych, pamiętam jak jeździłem na mecze pucharowe z Rapidem Wiedeń czy Liverpoolem. Byłem zabierany wtedy na te wielkie mecze przez tatę. Patrzyłem również na lokalne kluby.

– Najmocniej w sercu ma pan chyba jednak GKS Bełchatów.

– Tak, ponieważ to klub w którym wyrosłem. Tu zdobywałem stopnie trenerskie, awanse zawodowe. Awansowałem z nim do Ekstraklasy, pracowałem na najwyższym szczeblu rozgrywkowym. Mam sporo dobrych wspomnień, pamiętam rywalizację z Widzewem.  Fajne czasy.

Rozmawiał Bercik

Foto: www.sportegit.pl

Subskrybuj
Powiadom o
6 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
1910
5 lat temu
Xyz
5 lat temu

Przepraszam że tutaj ale na fb zero odzewu,czy ktoś posiada do oddania 3 kody na C na jutro?

Red Kangaroo
5 lat temu

Na wyjazdach się męczymy ponieważ gospodarze chcą sie pokazać grupce 50ciu wiernych kibiców i remisujemy bądź przegrywamy
Natomiast w sercu Łodzi męczymy się ponieważ zawodnicy z małych wsi i miast chcą się pokazać i nasi piłkarze nie mogą sobie z tym poradzić i mają spętane nogi .

Zapowiada się porywająca jesień

Dario1910
5 lat temu

Siadaj na dupie Kiereś!

BLACK
5 lat temu

W drurzynie Widzewa nie widzę by każdy chciał się pokazać. Nawet odnosze wrażenie, że od wiosennej rundy wielu chciałoby się schować

Piotr
Odpowiedź do  BLACK
5 lat temu

Jaki jest powód że nie mogę kupić transmisji? Na jutrzejszy mecz. Jestem w pracy

6
0
Would love your thoughts, please comment.x