Jóźwiak w końcu wygrał z Widzewem

Sobotni mecz był wyjątkowy zwłaszcza dla Bogdana Jóźwiaka. Trener Legionovii Legionowo to były piłkarz Widzewa, który nigdy nie ukrywał, że nadal kibicuje łódzkiemu klubowi. Już jako trener miał kilka okazji, by się z nim zmierzyć, ale wygrać nigdy mu się nie udało. Aż do wczoraj.

Po raz pierwszy Jóźwiak spotkał na swojej drodze drużynę Widzewa w rundzie jesiennej sezonu 2016/2017, gdy pełnił funkcję szkoleniowca Pelikana Łowicz. Choć starcie obu zespołów było bardzo wyrównane, goście minimalnie zwyciężyli po bramce Piotra Burskiego. Kilka tygodni później trener został zwolniony i nie miał okazji do rewanżu.

Taka nadeszła w listopadzie 2018 roku, gdy ekspomocnik przejął Lechię Tomaszów Mazowiecki. Ponownie górą byli jednak widzewiacy, którzy w bardzo ważnym pojedynku wygrali 2:1. Jeszcze większe znaczenie miał drugi mecz, rozegrany w rundzie wiosennej. Obie ekipy walczyły o awans do II ligi, a na dwie kolejki przed końcem zgromadziły na swoich kontach tyle samo punktów.

Widzew miał jednak lepszy bilans spotkań bezpośrednich, dlatego wszyscy nastawiali się, że zwycięstwo w „Sercu Łodzi” da gospodarzom upragnioną promocję. Nic bardziej mylnego! To Lechia była drużyną lepszą i tylko nieskuteczności jej piłkarzy widzewiacy mogli zawdzięczać bezbramkowy remis. Co ciekawe, po końcowym gwizdku doszło też do scysji pomiędzy oboma trenerami, a Franciszek Smuda lada dzień rozstał się z klubem.

Jóźwiak, choć jego zespół sprawił świetne wrażenie, wyjechał jednak z Łodzi jako przegrany, bo w ostatecznym rozrachunku nie udało mu się wywalczyć awansu. Dopiero wczoraj mógł się poczuć jako prawdziwy zwycięzca, sensacyjnie pokonując lidera II ligi na jego terenie, a przy okazji utrudniając mu walkę o końcowy sukces, czyli miejsce w pierwszej dwójce na koniec sezonu.

Sam trener nie podchodzi do tego w ten sposób. „Ja nikomu nie przeszkadzam, tylko wykonuję swoją pracę. Jako trener mam swoje marzenia, ten zawód sprawia mi przyjemność. (…) Wygraliśmy, więc musiałem dać upust swojej radości. W Widzewie byłem dawno temu, ale nadal wspominam go bardzo dobrze, czułem się w nim świetnie i wciąż mu kibicuję. Zostawiam jednak całe serce dla zespołu, który aktualnie prowadzę” – krótko skwitował w trakcie konferencji po meczu z Legionovią.

Pozostaje mieć nadzieję, że scenariusz sprzed dwóch lat się powtórzy i pomimo wpadki z zespołem Bogdana Jóźwiaka piłkarze Widzewa na zakończenie rozgrywek znów będą mogli cieszyć się z awansu, tym razem do I ligi. Choć ich ostatnia forma nie napawa optymizmem, to na szczęście jest jeszcze sporo czasu, by ją zmienić…