J. Paszulewicz: „Niech krytyka i presja skupią się na mnie”

Dziś w samo południe rozpoczęła się premierowa konferencja Jacka Paszulewicza w roli trenera Widzewa. Szkoleniowiec łodzian mówił na niej o ważnych aspektach, związanych z funkcjonowaniem zespołu pod jego ręką.

O pojawieniu się w Widzewie

Wiele pytań padło już bezpośrednio po meczu z Olimpią. Oczywiście cieszę się, że mogę uczestniczyć w tym projekcie. Jestem zadowolony, że ponownie tutaj trafiłem, choć już w innej roli. Liczę na to, że długofalową pracą zbudujemy coś, co pozwoli wrócić do tych największych klubowych sukcesów.

O środowym meczu z Olimpią

Analizując to już na chłodno, należy pochwalić piłkarzy. Przede wszystkim za to, że wróciliśmy do gry. Niełatwo jest odrobić straty, gdy w takim momencie traci się bramkę. Było jednak widać, że drużyna się nie poddała. Zmieniliśmy koncepcję, narzuciliśmy swój styl gry. W większości spotkania taktyka zdawała egzamin. Byliśmy długo przy piłce, męczyliśmy rywala, narzuciliśmy wysokie tempo, by zmusić Olimpię do błędu. Niestety, ten błąd przydarzył się nam. On sprawił, że zdobycie trzech punktów było bardzo trudne.

O taktyce w Elblągu

Zagraliśmy dwoma napastnikami, natomiast Rafał Wolsztyński miał również zadania kreowania akcji w środku pola, więc nie było to klasyczne 4-4-2. W moim mniemaniu liczba napastników nie świadczy o liczbie strzelanych goli. Napastnicy żyją z podań i ciężko o gracza, który sam wykreuje sobie sytuację. Przeważnie takich zawodników w II lidze nie ma. Mamy takie atuty, jakie mamy, i z tego będziemy chcieli wykrzesać jak najwięcej.

O niedzielnym rywalu z Siedlec

Znam ten zespół jeszcze z czasów jego gry w I lidze. Dobrze znam także trenera, z którym wspólnie uczęszczaliśmy do szkoły trenerów. Patrząc tylko po wynikach, nie da się ocenić siły rywala. Doceniamy wszystkich, podchodzimy do nich z pokorą, ale aby odnosić sukcesy, musimy skupić się na własnych atutach. Owszem, trzeba analizować przeciwnika, by starać się wyeliminować jego mocne strony, ale punktem wyjścia musi być własna dobra gra.

O trudnym terminarzu na finiszu sezonu

Patrząc na tabelę wiosny, zmierzymy się z silnymi rywalami, ale jak mówię, skupiamy się na sobie i zamierzamy realizować swoje założenia. Żaden moment sezonu nie jest prosty, a każdy mecz jest ważny. Można jednak odwrócić kota ogonem i powiedzieć, że przeciwnicy walczący o swoje cele też nie będą mieli łatwego terminarza, skoro mierzą się z Widzewem.

O założeniach pracy z zespołem

Nie będzie to wszystko wywrócone do góry nogami. Nie planuję żadnej rewolucji, która cudownie sprawi, że nagle wszystko będzie funkcjonowało na najwyższym poziomie. Jestem zwolennikiem metody małych kroków. W Elblągu zabrakło nam jednego – skuteczności w działaniu. Ale nie ma co tego zbyt mocno rozpamiętywać.

O podejściu do zawodu

Jestem tytanem pracy i oczekuję tego samego od zawodników. Podpisując profesjonalny kontrakt stają się oni piłkarzami zawodowymi i tak, jak chirurg musi być zawsze gotowy do wykonywania swoich obowiązków, tak zawodnicy również. Jestem pod tym względem wymagający – dyscyplina musi być zarówno w szatni, jak i na boisku. Najpierw praca.

O byciu „strażakiem”

Podjąłem wprawdzie studia doktoranckie, ale akurat nie w tej specjalizacji, nie czuję się też saperem. (śmiech) Odwróciłbym spojrzenie na tę sytuację. Jeśli rozłożylibyśmy te następujące po sobie remisy na cały sezon i punkt wywalczony w Elblągu dawałby nam miejsce w pierwszej trójce, odbiór byłby inny. Zdajemy sobie sprawę z wysokich oczekiwań i tego, że wiosną zdobycz punktowa nie jest taka, jak sobie wszyscy życzą, ale pamiętajmy, że niełatwo jest z marszu grać o najwyższą stawkę. Dlatego chciałbym, żeby presja i krytyka skupiły się na mnie, a gracze robili to, co do nich należy – jak najlepiej sprzedawali swoje umiejętności.

O pracy w poprzednich klubach

W Grudziądzu mieliśmy dziesięć punktów straty, odrobiliśmy to i uratowaliśmy zespół przed degradacją. Nikt wtedy nie mówił, że to w ogóle możliwe. W drugim sezonie opierałem skład na czternastu młodzieżowcach, a do ostatniej kolejki walczyliśmy o awans do Ekstraklasy. W GKS nie mieliśmy prawa w pierwszym roku włączyć się do tej walki, a długo byliśmy bliscy dokonania tego. Owszem, dalsze niepowodzenia sprawiły, że nastąpiła zmiana trenera, ale patrząc na efekty, w Katowicach chyba nie do końca problemem był trener. Zmieniono mnie, a postępu nie widać, więc również nie odbieram jako czegoś, co mi się nie udało.