J. Młynarczyk: „Byliśmy jedną wielką rodziną”
26 maja 2020, 08:52 | Autor: KamilGościem piątkowej audycji „Wasz Gość” na antenie Radia Widzew był Józef Młynarczyk. Legendarny bramkarz, który z Widzewem dwukrotnie zdobył mistrzostwo Polski i dotarł do półfinału Pucharu Europy, odpowiadał na pytania słuchaczy. O czym mówił?
O zostaniu bramkarzem
Uczęszczając na treningi juniorów grywałem a to w obronie, a to w pomocy. Najczęściej łatano mną dziury. Któregoś dnia na meczu nie pojawił się bramkarz i w związku z tym, że byłem piłkarzem sprawnym, z dobrymi warunkami fizycznymi, trener zaproponował mi występ w bramce. Wtedy przekwalifikowałem się na tę pozycję i ostatecznie zostałem tam na stałe.
O przejściu do Widzewa
Widzew miał wtedy bardzo dobrego bramkarza, Stanisława Burzyńskiego, ale jego losy się skomplikowały. W 1980 roku w Łodzi zaczęli szukać kogoś z nazwiskiem, doświadczonego. Ja grałem już w Odrze Opole, miałem też okazję zadebiutować w reprezentacji Polski. Wybór padł na mnie, z czego się bardzo ucieszyłem. Interesowałem się polską ligą i wiedziałem, co prezesi Sobolewski oraz Wroński zamierzają zrobić z tym klubem. Już wtedy to był zespół bardzo silny, prawie gotowy, co roku uzupełniany świetnymi piłkarzami.
O recepcie na sukcesy
Gdy do Łodzi przyjeżdżał Liverpool i wysiadał z samolotu, to widzieliśmy piłkarzy świetnie ubranych, w drogich garniturach. My lecąc gdzieś wyglądaliśmy tak, jakby ktoś zgarnął z Piotrkowskiej grupę przypadkowych osób. Z tego powodu na zachodzie nie wszyscy traktowali nas poważnie. Wszystko zmieniało się po wyjściu na boisko. Mieliśmy wielki charakter, wielką wiarę, mocną szatnię. Wierzyliśmy w to, że tworzymy świetny zespół, byliśmy niesłychanie mocni w każdej formacji. Wszystkie sukcesy wzięły się z tego, że od prezesa Sobolewskiego do szatniarza byliśmy jedną wielką rodziną.
O popularności w kraju
Gdy jechaliśmy na jakiekolwiek ligowe spotkanie, to wszędzie stadiony były pełne kibiców. Wszyscy znali nasze nazwiska na pamięć. Czy to przed meczem, gdy wysiadaliśmy z autokaru, czy już po nim – zawsze wielu ludzi prosiło nas o autografy, często trudno było się przebić przez tłum. Zaczęto nas też doceniać w Europie. O ile początkowo na nasze mecze nie przyjeżdżał nikt z obcych sztabów, to po pierwszych korzystnych wynikach na stadionach zaczęli się pojawiać asystenci przeciwników. Widzew zaczął być postrzegany jako zespół mogący wyeliminować każdego. Czuliśmy, że się z nami liczą.
O strzałach Krzysztofa Surlita
Włodek Smolarek niejednokrotnie prosił mnie, żebym po treningu stanął między słupkami, bo chciał strzelić sobie kilka rzutów karnych. To stało się już naszą tradycją, robiliśmy to stale. Po jednych zajęciach został też Krzysztof Surlit i powiedział, że też chce sobie uderzyć. No i jednego karnego strzelił tak, że piłka odbiła się od poprzeczki, trafiła mnie w twarz, a ja straciłem przytomność. Krzysiu był znany z niesłychanie mocnego, czystego uderzenia z prostego podbicia.
O otwarciu nowego stadionu
To był fantastyczny dzień. Gdy wychodziłem na murawę, to po plecach przeszły mi ciarki. Bardzo się z tego cieszyłem, ale jednocześnie przewinął się przez myśl ten nasz stary Widzew, ze starym stadionem i starą halę, gdzie przygotowywaliśmy się do meczów. Łódzki klub od wielu lat zasługiwał na to, by mieć nowoczesny obiekt i dobrze, że się pojawił. Cieszę się też, że atmosfera jest fantastyczna, a na trybunach jest mnóstwo kibiców. Ja sam pojawiam się na meczach, gdy tylko mogę, choć obowiązki nie zawsze na to pozwalają.
Całą rozmowę z Józefem Młynarczykiem w audycji „Wasz Gość” na antenie Radia Widzew odsłuchać można TUTAJ.
Legenda – 100 lat Panie Józku
Najlepszy bramkarz w historii klubu, w dodatku z charakterem. Niezapomniany wieczór na Anfield Road, a po pamiętnym zdarzeniu na Okęciu, cała Polska nuciła : „Józek, nie daruję Ci tej nocy”;). Ogromny szacunek i sto lat Panie Józefie!
Najlepszy bramkarz w historii Polski!
Masz rację. Najlepszy bramkarz w historii Polski pod względem umiejętności.
O kurcze,nie wiele brakowało aby Krzysiu zabiłby nam najlepszego w historii bramkarza hi,hi