J. Łukowski: „Robimy wszystko, żeby nasza praca była efektywna”

31 stycznia 2025, 11:02 | Autor:

Za nieco ponad dobę Widzew Łódź zmierzy się na wyjeździe z Lechem Poznań, rozpoczynając tym samym rundę wiosenną sezonu 2024/2025. Na przedsezonowym obozie przygotowawczym udało nam się porozmawiać z Jakubem Łukowskim. Co skrzydłowy Widzewa powiedział w rozmowie z WTM?

– Na początku naszej rozmowy cofnijmy się nieco w czasie, do twojego pobytu w Koronie Kielce. Byłeś wtedy jednym z najlepszych zawodników tego zespołu. Później przyszła kontuzja więzadeł i miałeś dłuższą przerwę w grze. Jak sobie z tym poradziłeś?

– Była to rzeczywiście jedna z cięższych kontuzji, jakie mogą się trafić. Każdy podchodzi do takich spraw indywidualnie i ogólnie masz w takim przypadku dwie opcje. Możesz albo się załamać i mówić sobie, czemu trafiło się to właśnie tobie w takim dobrym momencie, albo możesz podejść do tego tak, że to się już wydarzyło i czasu się nie cofnie. Można albo zacisnąć zęby i starać się wrócić w jak najlepszej formie, albo żalić się nad sobą, że taka sytuacja miała miejsce. W tamtym momencie byłem w dobrej formie, miałem naprawdę udany sezon i może nawet była okazja na jakiś fajny transfer. Takie jest niestety życie – często w niespodziewanych momentach dzieją się takie złe rzeczy i tak też było w moim przypadku.

– Ten uraz i dłuższa przerwa czegoś cię nauczyły?

– Każda taka kłoda pod nogi na pewno daje jakąś lekcję, zwłaszcza że nie była to już pierwsza moja kontuzja w trakcie mojej dobrej dyspozycji. Taki cios od losu zawsze czegoś cię nauczy, ale ja jestem również zdania, że nic nie dzieje się bez przyczyny. Może po prostu tak miało być, a dzięki temu jestem tu gdzie jestem.

– Gdy patrzy się na twoje CV, można wywnioskować, że jak dotąd to Korona była tym klubem, w którym najbardziej rozwinąłeś się pod względem piłkarskim.

– Zgadza się. Gdy przyszedłem do Korony grałem większość spotkań w wyjściowym składzie. Wcześniej miałem taką pozycję jedynie w Miedzi Legnica, bo w Wiśle Płock grałem raczej jako zmiennik. W Miedzi bardzo dużo zależało ode mnie, co bardzo mi odpowiadało. Później w Koronie również udało się być pierwszoplanową postacią. Na pewno jestem zadowolony z tego okresu, bo awansowaliśmy do Ekstraklasy i dwukrotnie się utrzymaliśmy. Wtedy, po awansie, tym nadrzędnym celem było w Kielcach utrzymanie. Mogę powiedzieć, że wtedy spełniłem swoje zadanie.

– Później przyszedłeś do Widzewa i stałeś się tzw. piłkarzem do odbudowania, bo przyszedłeś niedługo po wyleczeniu urazu. Pierwsze mecze w twoim wykonaniu były naprawdę dobre, ale później coś się „zacięło”. Jak ty postrzegasz to, że te liczby zniknęły?

– Ciężko mi powiedzieć, co się stało. Ja w swoim treningu nic nie zmieniałem. Wiadomo, zmianie uległa moja pozycja, bo zaczynałem na dziesiątce, a później zostałem przesunięty bardziej na skrzydło. Dużo o tym z trenerem rozmawialiśmy i doszliśmy do wniosku, że na ten moment lepsze będzie właśnie skrzydło. Ja ogólnie czuję się dobrze na obu tych pozycjach i tam gdzie trener mnie wystawi tam będę grał. Wracając do mojej formy, to nie zawsze jest ona zwyżkowa, czasem po prostu ona spada, żeby potem wystrzelić do góry.

– Wielu kibiców sądzi, że tym momentem „zacięcia się” była potyczka w Gdańsku, gdzie w końcówce nie udało Ci się wykorzystać stuprocentowej sytuacji. Zgodzisz się z tym? Co właściwie czułeś tego dnia po zejściu do szatni?

– Na pewno pierwszym takim uczuciem było niezadowolenie z tego, że nie strzeliłem bramki, bo mogłem dać trzy punkty w tamtym meczu. Ja jednak pamiętam, że wtedy po spotkaniu wszyscy zawodnicy do mnie podeszli, również trener i sztab, mówiąc żebym się tym nie przejmował. W kilku meczach dawałem już punkty i strzelałem bramki. To nie było na takiej zasadzie, że teraz się nie udało i drużyna straciła we mnie wiarę. Oni wiedzą, że jestem dobrym zawodnikiem i ja sam też w siebie wierzę. Pierwsze momenty rzeczywiście nie były dla mnie wtedy łatwe, ale potem doszedłem do wniosku, że przecież nawet najlepsi piłkarze nie strzelają w klarowniejszych sytuacjach i to w ważniejszych meczach. Czasami przykładowo w finale mundialu ktoś nie trafia karnego. Życie każdego sportowca jest takie, że raz wychodzi, a raz nie. Ja mogę powiedzieć, że w mojej głowie nic się nie zmieniło. Jedna sytuacja nie może zmienić mojej wiary w siebie i w swoje umiejętności.

– Wspomniałeś o relacjach z drużyną. Z kim jak dotąd najbardziej dogadujesz się czysto towarzysko?

– Ja jestem takim zawodnikiem, że z większością zawodników mam dobre relacje. Z każdym lubię trochę pogadać, również z piłkarzami z zagranicy, bo po angielsku też się dogaduje, więc bariery językowej tutaj nie ma. Na obozie oczywiście wygląda to nieco inaczej, bo tworzą się pewne grupy, czy to w pokojach, czy w momencie jakiegoś wyjścia dla zabicia czasu. Tworzymy jednak jedną ekipę i wszyscy trzymamy się razem.

A patrząc od strony czysto piłkarskiej? Z kim najlepiej rozumiesz się na placu gry?

– Ciężko mi wyróżnić jedną osobę, bo mamy bardzo zgrany zespół. Uważam, że każdy z nas prezentuje wysoki poziom techniczny i piłkarski. Gdybym miał już wskazać jedną osobę to byłby to chyba Sebastian Kerk ze względu na jego doświadczenie i podpowiedzi, które nam daje. Często ma sporo do powiedzenia na odprawach, bo wiemy, że w piłkę gdzieś tam pograł. Widać na boisku jego jakość i on sam dużo robi, żeby pomóc innym zawodnikom w rozumieniu gry. Gdybym jednak powiedział, że jest to tylko Sebastian, to uraziłbym innych, bo tak jak powiedziałem – mamy wielu świetnych zawodników, z którymi bardzo dobrze mi się gra.

– Gdy dołączyłeś do Widzewa pełnię swoich rządów sprawował już Daniel Myśliwiec. Jak ci się współpracuje z tym szkoleniowcem?

– Z trenerem Myśliwcem współpracuje mi się bardzo dobrze. Wiadomo, że każdy trener jest inny, ale od każdego trzeba czerpać to, co ma najlepsze do zaoferowania. Żaden szkoleniowiec nie jest idealny, ale podobnie jest z piłkarzami. Ja staram się wyciągnąć z tej współpracy jak najwięcej i pytać jeśli trzeba. Każdy trener ma jakąś swoją wizję i czasami trzeba swoje wyuczone założenia sprzed lat nieco zmienić. U trenera Myśliwca są pewne zachowania, które są inne niż te, których uczyłem się przez całe życie, dlatego trzeba też trochę czasu, żeby wdrożyć to do swojego i drużynowego stylu gry. Na wszystko potrzeba czasu i mam nadzieję, że w końcu przyjdą również wyniki, dzięki którym będziemy lepiej punktować.

– Publicznie sporo mówiło się o tym, że trener Myśliwiec słynie z intensywnych treningów. Czułeś jakąś różnicę po przyjściu tutaj do Widzewa?

– Ciężko powiedzieć, że w którymś klubie jest ciężej lub lżej, ale na pewno te treningi są inne. Wiemy, że trener dba mocno o tę sferę motoryczną i jakby sam też tym zarządza, gdzie inni w całości powierzają te zadania trenerowi motorycznemu. Jedni stawiają również na ćwiczenia z piłką, inni z kolei wprowadzają więcej aktywności bez nich, a to też inny rodzaj wysiłku. Najgorsze często jest też przestawienie się na nowy sposób pracy, gdy w innym klubie pracowało się trochę inaczej. Uważam jednak, że na treningach pracujemy solidnie.

– Skoro już jesteśmy przy pracy, to jak scharakteryzował byś pracę na tym obozie? Nad czym najbardziej pracujecie?

– Robimy wszystko, żeby nasza praca była efektywna i mam nadzieję, że tak będzie w lidze. Wiadomo, ten okres służy trochę wdrażaniu nowych rzeczy, żeby zobaczyć, czy sprawdzą się one w lidze. Można je również wypróbować w sparingach. Nie zawsze wszystko wychodzi, bo te wyniki mogą być nie takie jak by się chciało, jednak ten okres jest właśnie po to, żeby te rzeczy wypróbować. Mamy oczywiście więcej treningów, co daje więcej czasu na doskonalenie aspektów taktycznych czy samego zrozumienia się na boisku. Nie będę może zdradzał szczegółów, bo może przeczyta to ktoś z Lecha Poznań i będą znali naszą taktykę (śmiech).

– Jednym z takich szczegółów mogą być stałe fragmenty gry, po których traciliście sporo bramek zarówno w lidze, jak i w sparingach. W czym tkwi ten problem?

– W sparingu z Zagłębiem rzeczywiście straciliśmy dwie bramki po stałych fragmentach, plus po jednej bramce z rzutu karnego i bezpośredniego wolnego. My jednak również strzeliliśmy dwie po rzutach rożnych. Na pewno musimy się tych błędów wystrzegać, bo w polskiej lidze dużo zależy od stałych fragmentów. Jeśli ma się dobrego wykonawcę i wyćwiczy się wykonywanie, to można kilka punktów w trakcie sezonu ugrać. Ten element jest też ważny podczas takich meczów, w których po prostu nie idzie. Czasami jednym dośrodkowaniem można „przepchnąć” mecz i wtedy nikt nie będzie rozpamiętywał tego, że był on zły w naszym wykonaniu. Musimy poprawić ten element, żeby jak najwięcej bramek po nich strzelać, a jak najmniej tracić.

– Oczkiem w głowie trenera Myśliwca jest bez wątpienia pressing. Jak czujesz się w takim modelu gry, gdzie na ten element gry jest kładziony bardzo duży nacisk?

– Rzeczywiście, pressing to chyba takie słowo przewodnie u trenera Myśliwca. Praktycznie na każdym treningu i na każdej analizie wpaja nam to do głów, że pressing to rzecz, z której nie możemy się wycofać, bo to jest nasze DNA. Dużo razy ten pressing przynosił nam efekty. Co prawda zdarza się, że rywal ten pressing ominie i nas rozegra, ale myślę, że bardzo dużo razy było tak, że odebraliśmy piłkę i mieliśmy z tego sporo pożytku.

– Masz jakieś cele na najbliższą przyszłość?

– Wiadomo, że najłatwiej powiedzieć po prostu, że chcę pomóc zespołowi. Na pewno tak jak każdy chcę się rozwijać i jako zawodnik ofensywny mieć jak najwięcej bramek i asyst. Nie po to, żeby je mieć, tylko dlatego, że często dają one punkty lub punkt. Bramki i asysty w meczach przegranych są jedynie na kartce, bo one nie przynoszą żadnych benefitów. Najbardziej wartościowe są te, które dają korzyść punktową. Zawodnik ofensywny jest oczywiście budowany na asystach lub bramkach, ale nie tylko one stwierdzają, czy zawodnik jest dobry. Postawa na meczach i gra bez piłki na pewno też jest bardzo ważna u trenera Myśliwca. Ja chcę oczywiście być jak najdłużej na boisku i odcisnąć piętno na grze Widzewa.

– Kończąc naszą rozmowę. Masz jakąś wiadomość do kibiców przed startem rundy?

– Przede wszystkim chcę, żeby dopingowali nas tak jak w każdym meczu. My będziemy dawać z siebie wszystko, by dawać im radość. W naszym przypadku mecz u siebie i na wyjeździe to ogromna różnica. Pamiętamy też, że nasi fani przez większość rundy nie mogli z nami jeździć na wyjazdy, więc to też trochę na nas oddziaływało. Wiadomo, że to co na boisku jest najważniejsze, ale jednak to wsparcie zawsze czuć. Nie muszę oczywiście zachęcać, żeby kibice kupowali bilety, bo wiemy, jak ta sytuacja u nas wygląda. Wspierajcie nas, a my będziemy dawać z siebie 100% na boisku!

Rozmawiał Michał

 

 

Subskrybuj
Powiadom o
4 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Edd
13 godzin temu

W zapowiedzi meczowej jest błąd w tytule. Gramy z Amicą Wronki, nie mam pojęcia co tam robi jakiś klub, który upadł już wiele, wiele lat temu.

Winetou
Odpowiedź do  Edd
11 godzin temu

Nie chcę Cię pouczać ale podchodź do każdego przeciwnika z szacunkiem bowiem na koniec może być smród

Andrzej
11 godzin temu

Za nieco ponad dobę Widzew Łódź zmierzy się na wyjeździe z Lechem Poznań, rozpoczynając tym samym rundę wiosenną sezonu 2024/2025.”

Eeee?

Vigo
7 godzin temu

Życzę Ci Jakub dużo zdrowia i niech omijają Cię kontuzje. Obyś wrócił do formy jaką prezentowałeś w Koronie! Forza WIDZEW!

4
0
Would love your thoughts, please comment.x