J. Kocian: „Płomień nadziei jeszcze nie zgasł. Jeszcze żyjemy”
2 maja 2019, 20:37 | Autor: RyanPowrót uwielbianego w Chorzowie Jana Kociana miał sprawić, że piłkarze Ruchu wyjdą z dołka i uratują się przed trzecim z rzędu spadkiem. Zaczęło się znakomicie, od pewnego ogrania ROW Rybnik. Później jednak przyszły dwie porażki i „Niebiescy” potrzebują cudu, by się utrzymać. Jakie spojrzenie na to, a także sobotni mecz z Widzewem ma sam zainteresowany?
– Zaliczył pan kiedyś na Słowacji kurs strażacki?
– Obawiam się, że nie wiem, co to znaczy. (śmiech)
– Strażak gasi pożary, a w Ruchu chyba mocno się pali.
– Już rozumiem. W tej roli w Ruchu występuję już po raz drugi. Gdy za pierwszym razem trafiłem do Chorzowa, również miałem za zadanie ratować drużynę, która wówczas była w trudnej sytuacji, przed spadkiem. Kolejkę wcześniej przegrała 0:6 z Jagiellonią Białystok i była w rozsypce. Udało się to zrobić, a nawet wywalczyć trzecie miejsce w tabeli.
– Wtedy było to jednak na wczesnym etapie sezonu.
– To prawda. Teraz sytuacja jest bardzo dynamiczna, gdy przyszedłem do klubu do końca sezonu było tylko sześć kolejek, a teraz zostały nam już trzy. To jest zdecydowanie trudniejsze zadanie niż tamto, kiedy pojawiłem się w Chorzowie pierwszy raz.
– Po meczu z ROW Rybnik można było nabrać nadziei, że jeszcze da się to uratować. Po wizycie w Rzeszowie i porażce z Elaną chyba ten płomień zgasł. Czy może jeszcze się tli?
– Jeszcze nie zgasł. Jeszcze żyjemy i wierzymy, że uda się z tego wybrnąć. Rzeczywiście, z ROW-em zagraliśmy bardzo dobrze w każdym elemencie. Przed Resovią zmieniliśmy trochę ustawienie i w obronie wyglądaliśmy dobrze, ale za mało zrobiliśmy w ofensywie. Jeszcze przy stanie 0:0 nie wykorzystaliśmy 100% sytuacji na strzelenie gola, później sami go straciliśmy, po stałym fragmencie gry. Gdyby nie to, skończyłoby się bezbramkowo, bo z gry nie dopuściliśmy ich do okazji strzeleckiej.
– Byłem na meczu z Elaną i widziałem piłkarzy przybitych po ostatnim gwizdku. Źle wam się potoczyło to spotkanie od momentu wyrzucenia z boiska Lukasa Duriski.
– Nie chcę komentować postawy sędziów, zwłaszcza, że dopuściliśmy się faulu. Ok, powiedzmy, że ten rzut karny się Elanie należał, ale my zostaliśmy za to ukarani potrójnie: jedenastką, czerwoną kartką i absencją Duriski w kolejnym spotkaniu. Sporą część meczu musieliśmy grać w dziesięciu, przeciwko drużynie bardzo mocnej w ataku pozycyjnym.
– Nie myśleliście o odwołaniu się od tej karki? Przecież to nie Duriska faulował rywala.
– Rozważaliśmy to, ale najważniejszy był wynik. Przegraliśmy i tego już nie cofniemy żadnym odwołaniem. Sędzia popełnił błąd i myślę, że sam dobrze o tym wie.
– Wygląda na to, że do Łodzi przyjedzie walczyć o życie.
– Tak będzie. Każdy kolejny mecz będzie dla nas jak finał o być albo nie być. Ale wiemy, że nasza sytuacja przed tym starciem jest podobna do tej, w jakiej znajduje się Widzew. On nie wygrał od dziesięciu kolejek i piłkarze znajdują się pod dużą presją. Czytałem w Internecie, że kilku zawodników przeniesiono do rezerw, zwolniono trenera od przygotowania fizycznego, tam też są nerwy. W zasadzie każdy zespół, który wciąż o coś walczy, ma swoje problemy. Wiemy, co nas czeka w Łodzi, jakich Widzew ma oddanych kibiców. Ale pojedziemy tam walczyć o trzy punkty, by przedłużyć swoje szanse.
– Widzę, że w temacie widzewskiego piekiełka jest pan bieżąco. Pełna analiza rywala już wykonana?
– Mamy drużynę Widzewa dobrze przestudiowaną. Wiemy, że przeciwko Skrze zaczęli trójką obrońców, ale nie wyglądało to dobrze i po przerwie zostało to zmienione na czwórkę. Myślę, że przeciwko nam również zagrają czterema obrońcami, a dodatkowo Wolsztyński dostanie do pomocy w ataku drugiego napastnika. Pewnie Banaszaka. Widzew wie, że musi wygrać, bo remis mu nic nie daje.
– Konfrontacje z Widzewem może pan wspominać dobrze?
– Nawet bardzo dobrze. Mój pierwszy mecz w Łodzi, jeszcze na starym stadionie, miał miejsce chwilę po tym, jak objąłem zespół. Najpierw zremisowaliśmy ze Śląskiem Wrocław, a potem wygraliśmy na Widzewie, po karnym. Wywalczył go Kwiatkowski, a wykorzystał Starzyński. Wynik tamtego spotkania dodał nam skrzydeł i łącznie mieliśmy passę chyba siedmiu czy ośmiu meczów bez porażki. Dobry występ przeciwko Widzewowi katapultował nas na wyższy poziom. I sportowy, i mentalny.
– Historia lubi się powtarzać.
– Oczywiście, byłoby miło, ale musimy sami na to zapracować. Cieszę się na ten przyjazd do Łodzi, na wizytę na nowym stadionie. Ostatnio mieszkałem na drugim końcu świata, ale wiem, jaka jest sytuacja na Widzewie. Jakie są warunki, atmosfera, ale i oczekiwania. Będzie elektryzująco, ale mam zaufanie do swoich piłkarzy.
– Wytrzymają ciśnienie?
– Jestem o to spokojny.
Rozmawiał Ryan
Sentymenty na bok panie Trenerze,a Widzew ma rozjebac Ruch
Może nie rozjeba… Wystarczy wygrać.
Jezu. Żebyśmy tylko nie mieli w tym meczu karnego,bo nie wiem kto mógłby zamienić go na bramę. Wszyscy zesrani.
Lewandowski???
Dla mnie powinien strzelać Wolsztyński.
Najgorsze jest to że gdy awansujemy to 27 graczy zostaje grac w pierwszej lidze…….a gdy zostaniemy w drugiej to 22 graczy zostaje….Jak oni podpisują te kontrakty ? na 3 lata i mysla że na któryms kopaczu zarobią parę groszy???
Nie jak oni podpisują a Klementowski i Sapota. Skoro już niektórzy potrafią mieszać z błotem nowy zarząd, trenera, Masłowskiego to te rzeczy też trzeba nazywać po imieniu.
Panie Kocian Widzew musi ale wy też musicie więc nóżki będą uginac się już w tunelu i wam ,i o to chodzi wreszcie gramy z kimś kto walczy o życie bez marginesu błędy każde zle zagranie będzie powodowało większą presję i w twojej ekipie.jak przyciśniemy jak z radomiakiem myślę że może w pierwszej połowie mecz być ułożony dla WIDZEWA. Oby tak było.
Patrząc na aspekt stricte sportowy (bez mieszania wątków kibicowskich) życzę temu dziadowi Kocianowi dotkliwej porażki, mówię to bo pamiętam doskonale jak wypowiadał się o Widzewie przed meczem z Ruchem w ex, wtedy to Pan Kocian wypowiadał się przed meczem o naszej drużynie bardzo lekcewazaco, był stuprocentowo pewny że Ruch pod jego wodzą z łatwością ogra Widzew który wcale wtedy nie był slabeuszem, pamiętam nawet kłótnie na starym Widzewiaku kibiców o to co wygadywal ten pyszny dziad, dla większości było to bulwersujace
Teraz nadszedł czas rewanżu,