Historia „Czerwonej Armii”
Zapewne wielu kibiców w całym kraju zastanawia się jakie były początki kibicowania na Widzewie ? Otóż, po awansie Widzewa do drugiej ligi w 1972 roku była już nieformalna grupa kolorowych fanów. Kiedy Widzew walczył o I ligę, kibice zaczęli jeździć na mecze wyjazdowe. Było ich wtedy ok. 30 osób w wieku od 18 do 21 lat, a wywodzili się z Dąbrowy, Chojen i okolic stadionu Widzewa. Po awansie do ekstraklasy „Klub Kibica” powiększył się. W początkowym okresie pobytu Widzewa w I lidze na stadionie Widzewa pojawiali się również kibice ŁKS-u, którzy chcąc oglądać piłkę na europejskim poziomie musieli przychodzić na mecze „Czerwonych” (tutaj trzeba wyjaśnić, że ŁKS był zawsze klubem nie wybijającym się ponad ligową przeciętność, a swoje jedyne sukcesy (MP i PP) odniósł pod koniec lat 50-tych i ostatnio w 1998 r.).
Coraz lepsza gra Widzewa w lidze i europejskich pucharach sprawiła, że klub zdobywał coraz większą popularność. Kibice „Czerwonych” pozostawali wówczas w cieniu fanów lokalnego rywala, o pokonaniu których początkowo mogli tylko pomarzyć, choć trzeba przyznać, że kibice ŁKS-u byli starsi wiekiem i mieli dużo większe doświadczenie w zadymach.W latach 70-tych organizowane były ogólnopolskie zjazdy klubów kibica. W związku z I Zjazdem „KK” nastąpiły pierwsze zgrzyty z kibicami ŁKS-u. Apelowali oni, aby razem z nimi zbojkotować pierwszy organizowany przez Legię w Warszawie zlot kibiców. Ich szef nawet osobiście zabiegał o to na zebraniu kibiców Widzewa. ŁKS pojechał – Widzew nie. Organizacja Klubu Kibica na Widzewie była sprawna. By wchodzić na legitymację „KK” trzeba było zawsze być obecnym na zebraniach. Kibice Widzewa często pomagali klubowi, bo prawie co roku stadion był w rozbudowie. Zbierane były składki członkowskie, a liczba kibiców stale rosła – dochodziła do 100 osób. Coraz częściej kibicowali Widzewowi chłopcy z innych miast. Organizowane były spotkania z piłkarzami i działaczami klubu. Każdy na własną rękę próbował zrobić sobie szal, flagę lub czapeczkę klubową. Czasami kibice Widzewa zamawiali szaliki w jakimś prywatnym zakładzie, co było wielką sprawą.
Z fanami innych klubów była świetna współpraca. Najlepiej było z Ruchem i Wisłą. Kibice Widzewa załatwiali im bilety na Widzew – oni im na Ruch. Współpraca skończyła się, gdy pewnego razu chłopaka z „KK” Ruchu nie było. Pod koniec lat 70-tych najlepsi byli chłopcy ze Śląska i Wisły oraz Ruchu, choć nic złego nie można było powiedzieć o szalikowcach Poloni Bytom i Arki Gdynia. Tylko z Legią kibice Widzewa nie współpracowali nigdy ! Z innymi fanami potrafili sobie ułożyć sprawy. Na Legię nie było wyjazdów, a oni rzadko przyjeżdżali na Widzew. Wszystko zaczęło się gdy Widzew grał jeszcze w II lidze. Po meczu Ursus – Widzew obrzucano kamieniami wyjeżdżających ze stadionu kibiców i piłkarzy Widzewa.
Z czasem między rosnącą w ekspresowym tempie rzeszą fanów Widzewa, a kibicami ŁKS-u zaczęły narastać kolejne animozje. Jednakże aż do połowy lat 80-tych ŁKS miał w Łodzi przygniatającą przewagę i nic nie zapowiadało, że wkrótce będzie inaczej. Jednak w połowie lat 80-tych wśród kibolostwa Widzewa „coś drgnęło”. Na stadionie zaczęli pojawiać się fanatycy z prawdziwego zdarzenia. Od 1984 r. rzadko kiedy zdarzyło się, aby fani Widzewa nie towarzyszyli swojej drużynie na meczu wyjazdowym. Wiosną 1985 na meczu z Lechem Poznaniu stawiło się 104 kibiców z Łodzi. W konkretnych ekipach kibole Widzewa stawiali się też na meczach z Legią w Warszawie oraz rozgrywanym w stolicy meczu finałowym PP z GKS Katowice.
Druga połowa lat 80-tych to systematyczny rozwój młyna. Kibice Widzewa powoli stawali się siłą z która każdy musiał się liczyć. W tym czasie było dużo zgód z liczącymi się ekipami w Polsce: Lechią Gdańsk (swego czasu najlepsza zgoda), Wisłą Kraków (sztama urwała się na początku lat 90-tych), Ruchem Chorzów, Jegiellonią Białystok i wieloma innymi ekipami.
Jeśli chodzi o hool’s, to najlepszy okres przypada na sezon 90/91, a więc czas gdy Widzew na rok spadł do II Ligi. Można stwierdzić, że tym okresie kibicom Widzewa nie dorównywał w Polsce nikt. Lata 90-92, to okres gdy ekipy przejeżdżające przez okolice „Miasta Włókniarzy” rzadko unikały pułapek wystawionych przez kibiców Widzewa.
Po ponownym awansie do ekstraklasy, Widzew tworzył jeden z najliczniejszych młynów w kraju, a „Czerwoni” stali się najliczniej jeżdżącą ekipą na wyjazdy. Tu trzeba podkreślić, że Widzew ma kibiców w całej Polsce. Nie ma w kraju regionu, w którym nie można by było spotkać fanów RTS-u. Kibice ci stanowią znaczny procent ogółu kibiców Widzewa, ale nie stanowią siły młynu. Posiadanie tak dużej ilości fanów w całym kraju jest powodem do dumy i świadczy o wielkości klubu, choć z drugiej strony utrudnia zintegrowanie grupy i dobre jej zorganizowanie, bo fani spotykają się praktycznie tylko na meczach.
Lata 92-93 to kryzys widzewskich hool’s spowodowany tzw. zmianą pokoleń. Od 1995 roku wszystko wróciło do normy. Widzewscy hool’s należą do pierwszej 10-tki w Polsce, a ogólnie kibice Widzewa należą do najliczniej jeżdżących na mecze wyjazdowe.