H. Gołąbek: „Już jako małolat jeździłem na mecze Widzewa”
17 kwietnia 2020, 19:30 | Autor: BercikW Widzewie pracuje już całkiem długo, a obecny sezon jest jego czwartym w barwach klubu z al. Piłsudskiego. Wykorzystując przerwę w rozgrywkach, postanowiliśmy porozmawiać z fizjoterapeutą łodzian, Hubertem Gołąbkiem. Zapraszamy do lektury!
– Kiedy i jak trafiłeś do Widzewa?
– Do Widzewa trafiłem w okresie przygotowawczym do sezonu 2016/2017, trenerem był wówczas Przemysław Cecherz. Mój przyjaciel i mentor Daniel Głowacki powiedział mi, że Widzew poszukuje fizjoterapeuty. Złożyłem CV i wybrano mnie do tej roli. Wtedy śp. Wojciech Walda odchodził na emeryturę.
– Jakie masz obowiązki w klubie?
– Razem z Eweliną zajmujemy się kontuzjowanymi zawodnikami, odpowiadamy za odnowę, regenerację i suplementację. Przeprowadzamy okresowo badania FMS, na podstawie których wprowadzamy zindywidualizowane ćwiczenia prewencyjne. Zajmujemy się bieżącymi sprawami dotyczącymi zdrowia zawodników.
– Pracowałeś z wieloma trenerami pierwszej drużyny – Franciszek Smuda, Radosław Mroczkowski czy teraz Marcin Kaczmarek.
– Kilku szkoleniowców faktycznie było w tym okresie w klubie. Każdy z nich to bardzo ciekawa postać, od której dużo się nauczyłem zarówno zawodowo, jak i życiowo. Uważam, że obecna współpraca z trenerem Marcinem Kaczmarkiem i jego sztabem układa się bardzo dobrze. Mam nadzieję, że druga strona może powiedzieć to samo (śmiech).
– Przez twój okres pracy w Widzewie przewinęło się wielu członków sztabu szkoleniowego.
– Zmiany najczęściej dotyczą sztabu szkoleniowego. Patrząc na kluby na świecie jest podobnie. Dla każdego jest to trudne, bo trzeba się odnaleźć w nowej rzeczywistości. Wiadomo, że to nie jest tak, że pracuję w Widzewie i mam coś zapewnione. Różnie bywa, staram się ciągle rozwijać i udowadniać, że zasługuję na pracę w tym wyjątkowym klubie, któremu od dziecka kibicuję.
– Jak Ci się współpracuje z Eweliną Bućko i jak dzielicie się obowiązkami?
– Współpraca z Eweliną układa się bardzo dobrze. Uzupełniamy się w wielu kwestiach. Jeśli są kontuzjowani zawodnicy, to jedno z nas zostaje wówczas na stadionie, a drugie jedzie na boisko z zespołem. Staramy się to zgrać tak, żeby dbać o wszystkich zawodników. Zapracowała na to, żeby być w Widzewie. Jej mocne strony to na pewno wiedza, pracowitość i osobowość.
– Masz doświadczenie w grze w piłkę. Pomaga to w pracy?
– Doświadczenie w piłce to dużo powiedziane, choć od dziecka jest ważnym elementem mojego życia. Przydaje się w prowadzeniu chłopaków w dalszych etapach rehabilitacji, bo potrafię prosto kopnąć futbolówkę.
– Pochodzisz z Sieradza, więc Widzew był wyborem oczywistym?
– To prawda, jestem wychowankiem Warty Sieradz. Jednak już jako małolat jeździłem na mecze Widzewa. Mamy w Sieradzu mocno działający fan club, który ładnie ubrał to w słowa – Sieradz znaczy Widzew.
– Sporo już przeżyłeś w Widzewie – brak awansu w zeszłym sezonie, emocje w Ostródzie czy wyjazdy do mniejszych miejscowości w niższych ligach.
– Przychodząc do Widzewa szczerze wierzyłem, że w trzy lata będziemy w Ekstraklasie. Niestety, ostatni sezon okazał się rozczarowujący. Życie pisze różne scenariusze i trzeba wyciągnąć z tego wnioski. Wiem już też dobrze jak to wszystko wygląda od środka, jak wiele czynników wpływa na końcowy sukces i jak trudno jest w zawodowej piłce walczyć o kolejne awanse. Teraz myślę, że jesteśmy na dobrej drodze, żeby w tym sezonie przeżyć to, co wtedy w Ostródzie, czyli niesamowite chwile i poczucie budowania czegoś wielkiego. Oby z mniejszą dramaturgią niż wtedy, choć to jeden z fajniejszych momentów w moim życiu. To, co się działo pod stadionem… coś pięknego.
– Warunki w mniejszych miejscowościach są zgoła odmienne od naszego stadionu.
– Na tym poziomie niewiele klubów jest w stanie pochwalić się takim zapleczem, ale jesteśmy przygotowani na wszelkie niedogodności. Wiadomo, że najlepiej pracuje się u siebie. Dni meczowe, szczególnie w „Sercu Łodzi”, to nagroda za pracę w tygodniu.
– Cały czas się rozwijasz – kilka miesięcy odbyliście staż we Włoszech wraz ze wspomnianą Eweliną oraz Radosławem Grabowskim.
– Dzięki temu, że Radek jest lekarzem z najwyższej półki, mieliśmy okazję wybrać się na staż do kliniki Isokinetic, jedną z najlepszych w Europie. To było bardzo ciekawe doświadczenie i możliwość porównania warunków pracy. Nie mamy się czego wstydzić, jednak jest jeszcze wiele do zrobienia.
– Byłeś również na stażu w Hiszpanii na zgrupowaniu Talent Pro.
– Od jakiegoś czasu współpracuję również z PZPN i w tym roku dostałem możliwość udziału w akcji Talent Pro w Hiszpanii. Jest to bardzo ciekawy projekt, który ma na celu wyłapywanie i przede wszystkim kształtowanie Młodych Orłów. Super doświadczenie, bardzo multidyscyplinarne podejście do rozwoju młodego zawodnika i możliwość poznania wielu wartościowych ludzi.
– Oprócz Widzewa, pracujesz też w przychodni rehabilitacyjnej.
– To prawda, chociaż na pracę w Sporto mam coraz mniej czasu, gdyż Widzew zajmuje mi go zdecydowanie najwięcej, jeśli chodzi o życie zawodowe. Jednak współpracujemy blisko w kwestii diagnostyki oraz z fizjoterapeutami ze Sporto. Poza tym dużo zawdzięczam prof. Marcinowi Domżalskiemu i Danielowi Głowackiemu, którego tam poznałem.
– Jak sobie radzicie w obecnych czasach? Koronawirus całkowicie rozregulował wasze życie.
– Obecnie pracujemy zdalnie z kontuzjowanymi zawodnikami, poza tym życie mocno zwolniło. Staram się ten czas wykorzystać na rozwój, więc dużo czytam, robię kursy online, żeby maksymalnie wykorzystać ten czas. Nie ukrywam też, że odsypiam i poświęcam czas na relaks, gdyż często w codziennym zabieganiu nie ma na to miejsca. Myślę, że to czas refleksji dla wszystkich. Często narzekamy na codzienność, a ten trudny okres pokazuje co jest ważne i przypomina, że niczego nie można brać za pewnik.
– Czego możemy ci życzyć?
– Doceniajmy to, co mamy na co dzień i cieszmy się z małych rzeczy. Tego właśnie życzę wszystkim i oczywiście dużo zdrowia i cierpliwości. Oby niedługo świat wrócił do normalności, aby z nową energią realizować kolejne cele.
Rozmawiał Bercik
SIERADZ znaczy WIDZEW!
Tomaszów Miastem Widzewa;)
Więcej takich wywiadów z bohaterami drugiego planu…
WFCS, Hubert kopało się piłkę razem na orliku i nie było meczu żebyś nie strzelił z przewrotki. Wszystkiego dobRego, a przede wszystkim zdRówka dla WFCS i CAŁEJ WIDZEWSKIEJ RODZINY !!! PozdRo