Futsal: Pewna wygrana przed własną publicznością

11 marca 2024, 12:09 | Autor:

Udaną niedzielę mają za sobą futsaliści Widzewa Łódź. Kilka godzin przed meczem z Legią Warszawa, podopieczni Marcina Stanisławskiego podjęli przed własną publicznością We-Met Kamienica Królewska. Widzewiacy byli tego dnia dużo lepsi od swoich rywali i pewnie wygrali 5:1. Trzy bramki na swoim koncie zapisał Daniel Krawczyk.

Spotkanie rozpoczęło się bardzo dynamicznie i na dobrą sprawę już w pierwszej minucie mogliśmy mieć otwarcie wyniku. Śmiało lewą stroną ruszył Szymon Wroński, ale po przebiciu się przez zasieki obronne gospodarzy, nie zdołał z ostrego kąta umieścić piłki w siatce. Po dwóch minutach odpowiedzieć chciał Widzew. Ze skrzydła strzelał Kamil Kucharski, lecz stojący między słupkami Jakub Kornat nie dał się pokonać. Bramkarz rywali kilkadziesiąt sekund później musiał jednak skapitulować! Z prawej strony piłkę pod bramkę wstrzelił Michał Marciniak, a tam do siatki skierował ją Daniel Krawczyk. Widzewiacy wciąż szukali kolejnych szans. Strzały oddawali Kucharski i Januszewski, ale najbliżej trafienia był Marciniak, który obił słupek. 

Później gra się nieco wyrównała i swoich okazji szukali także przyjezdni. Z wolnego uderzał Szymon Wroński, lecz do pokonania Kamila Izbiańskiego zabrakło mu nieco precyzji. W boczną siatkę strzelił też były zawodnik Widzewa Iuri Portugal. Kibice zgromadzeni w hali podnieśli się z miejsc w 10. minucie. Wtedy prawą stroną parkietu pomknął Krawczyk i próbował skierować piłkę w samo okienko, jednak finalnie górą był bramkarz. Z czasem łodzianie znów przejmowali inicjatywę. Kolejne, choć nieudane strzały notowali Kristian Medon i Miłosz Krzempek. O swojego premierowego gola w 12. minucie zawalczył Willy May, który trafił jedynie w boczną siatkę bramki rywala. Minutę później akcja Widzewa wręcz powinna zakończyć się golem. Znakomicie piłkę wprowadził do gry Izbiański, a akcję dalej pociągnął Krzempek, który wystawił piłkę do May’a, ale ten nie zdołał pokonać Kornata.

Przez kilka kolejnych minut musieliśmy czekać na klarowne sytuacje w tym spotkaniu. Taką w 15. minucie wywalczył sobie Januszewski, który wyszedł niemal sam na sam z bramkarzem, ale i tym razem Kornat nie dał się pokonać. Podyktowany po tym strzale rzut rożny chciał wykorzystać Marciniak, piłka jednak powędrowała nad poprzeczką. W 16. minucie kibice wreszcie ujrzeli drugiego gola dla czerwono-biało-czerwonych! Kapitalnie przy linii bocznej powalczył Medon, który mimo ostrego faulu rywala zdołał jeszcze oddać piłkę do May’a. Kolumbijczyk zrobił z niej świetny pożytek, ponieważ minął bramkarza i po ziemi skierował futsalówkę do bramki. Strzelec bramki mógł podwoić swój dorobek w 20. minucie. ale po podaniu od Kucharskiego nie udało mu się podwyższyć wyniku. Do przerwy podopieczni trenera Stanisławskiego wygrywali 2:0.

Po zmianie stron piłkarze w czerwonych strojach chcieli natychmiast rozpocząć połowę z przytupem. Chrapkę na gola miał w 22. minucie Medon, który otrzymał bardzo dobre zagranie od Izbiańskiego, jednak ostatecznie to golkiper gości był górą w tym pojedynku. Minutę później bardzo groźnie zrobiło się pod bramką gospodarzy. Wówczas sędzia podyktował rzut wolny, do którego podszedł Mateusz Madziąg. Kapitan We-Metu był bardzo bliski pokonania strzelenia pierwszej bramki dla swojej drużyny, ponieważ trafił w słupek. Ta akcja spotkała się z szybką odpowiedzią Widzewa. Atakował May, ale nie zdołał pokonać bramkarza. 

W 25. minucie bohaterem łodzian został Izbiański, któremu koledzy musieli dziękować za obronę strzału Brayana Mery. Niestety, czołowy strzelec przyjezdnych nie dał za wygraną. Po tek akcji We-Met wykonywał stały fragment gry i po zamieszaniu przed bramką wspomniany Mera pokonał łódzkiego bramkarza. Wynik zrobił się dużo mniej komfortowy, ale łodzianie nie zamierzali odpuszczać i już dwie minuty później zdobyli swojego trzeciego gola! Do protokołu meczowego wpisał się Kucharski, który mając przy sobie dwóch obrońców oddał strzał i kiepsko interweniujący w tej sytuacji Kornat musiał wyciągać piłkę z siatki. Zespół z Kamienicy Królewskiej nie zdążył się otrząsnąć po tym golu, a po chwili padł kolejny. Tym razem w dużym zamieszaniu pod bramką najsprytniej zachował się Krawczyk i podwyższył na 4:1.

Mimo większej przewagi podopieczni trenera Stanisławskiego nie zamierzali osiadać na laurach. Po raz kolejny swojego drugiego gola szukał May, a w 32. minucie przytomnie w obronie zachował się Izbiański. Drużyna gości również zdawało sobie sprawę z bieżącej sytuacji, dlatego w grze coraz częściej oglądaliśmy lotnego bramkarza. Na niewiele się to jednak zdało, bo w 34. minucie to Widzew zdobył swoją piątą bramkę. Ogromną rolę w ataku odegrał Kucharski, który znakomicie podał do Krawczyka. Ten zaś wyszedł sam na sam z Kornatem, pokonał go i zapisał sobie trzeciego gola w tym meczu.

Do końca spotkania oba zespoły próbowały przedostać się pod bramkę rywala. Więcej goli jednak nie padło i Widzew mógł cieszyć się z pewnego zwycięstwa 5:1. O kolejne punkty czerwono-biało-czerwoni powalczą za tydzień – wtedy wyjazdowym przeciwnikiem będzie Constract Lubawa.

Widzew Łódź – We-Met Kamienica Królewska 5:1 (2:0)
4′, 29′, 34′ Krawczyk, 16′ May, 28′ Kucharski – 26′ Mera

Widzew:
Izbiański – Krzempek, May, Medon, Freitas

Rezerwowi: Krawczyk, Dregier, Marciniak, Januszewski, Kucharski

Trener: Marcin Stanisławski 

We-Met:
Kornat – Wenta, Dobek, Wroński, Choszcz

Rezerwowi: Labuda – Madziąg, Tijerino, Wesserling, Mera, Dobek, Stencel, Portugal, Sidor

Trener: Miłosz Kocot

Żółte kartki: Krawczyk – Wroński, Stencel

Subskrybuj
Powiadom o
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
0
Would love your thoughts, please comment.x