FCTM on Tour: Derby della Madonnina (2017)
23 sierpnia 2020, 20:30 | Autor: RedakcjaW poprzedniej odsłonie naszego cyklu reportaży wyruszyliśmy w podróż z FC Porto po mistrzostwo kraju 2018. Tytuł został przypieczętowany podczas Wielkich Derbów Portugalii, które zostały rozegrane na stadionie Benfiki Lizbona.
>>> FCTM ON TOUR: WIELKIE DERBY PORTUGALII (2018)
Tym razem odwiedzimy kolejną (po FC Porto) i tak naprawdę najmocniejszą sztamę Lazio Rzym – Inter Mediolan. Oznacza to powrót do włoskich klimatów. Po przedstawieniu najważniejszej rywalizacji południowej Italii (Derby della Capitale), przyszedł czas na najbardziej znane derby północy: Derby della Madonnina – Derby Mediolanu. Oczywiście są one rozgrywane na kultowym San Siro, czyli Estadio Giuseppe Meazza.
Fanatycy Widzewa mieli okazję oficjalnie zagościć na tym obiekcie, wspierając – jakżeby inaczej – przyjaciół z CSKA Moskwa, 7 grudnia 2011 roku Był to mecz godny odnotowania nie tylko dlatego, że drużyna z Rosji sensacyjnie wygrała i awansowała do 1/8 finału Ligi Mistrzów, ale przede wszystkim, z tego powodu, iż był to pojedynek, podczas którego największa liczba kibiców łódzkiego Widzewa wspomagała Red-Blue Warriors. W 2015 roku delegacja z Polski pojawiła się, nawet liczniej, w Eindhoven na PSV, ale w jej skład weszło bardzo wielu przedstawicieli Ruchu Chorzów. Podobnie było podczas ostatniego wyjazdu do Budapesztu (2019 roku), gdzie oprócz „Niebieskich”, z fanami RTS wyruszyli jeszcze kibice z Torunia – „Elanowcy”. Reasumując, jak dotychczas, widzewiacy najliczniej byli obecni na meczu CSKA Moskwa właśnie wtedy – w Mediolanie. Relację z tego wypadu można przypomnieć sobie TUTAJ.
Niemniej, przejdźmy już do właściwej części tego reportażu. Derby della Madonnina, czyli Derby Mediolanu to jeden z trzech największych klasyków ligi włoskiej. Dwa pozostałe to oczywiście Derby della Capitale – derby Rzymu: Lazio – AS Roma i Derby d’Italia, czyli pojedynek Interu z Juventusem Turyn.
Obecnie oba mediolańskie kluby są dalekie od osiągnięć, które były ich udziałem w czasach świetności. Ostatnimi laty scudetto nieprzerwanie pada łupem „Starej Damy”. To właśnie drużyna ze stolicy Piemontu może prezentować trzy gwiazdki obok swojego herbu. W Italii jest przyjęte, że gwiazda przysługuje klubowi za skompletowanie każdej kolejnej dziesiątki tytułów mistrzowskich. Oprócz Juventusu, tylko dwaj giganci z Mediolanu mogą się nią pochwalić. Zarówno Interowi, jak i Milanowi brakuje dwóch zwycięstw w rozgrywkach Serie A, żeby uzyskać prawo do kolejnej. Póki co muszą zadowolić się jedną. Poza powyższą trójką, nikt nie może okazywać się tym wyjątkowym odznaczeniem, symbolizującym przekroczenie bariery „okrągłej” liczby ligowych triumfów. Choć drużyny na boisku nie prezentują tego, czego oczekiwaliby ich fani, to ultrasi „Nerazzurich” i „Rossonerich” stanowią absolutną czołówkę włoskiej sceny. Zarówno jedni, jak i drudzy od wielu lat nie schodzą z europejskiego topu w zakresie przygotowywanych choreografii i porywającego dopingu na San Siro.
Tytułem wstępu, warto napisać dostrzeżenia, jakich barw można się spodziewać na Curva Nord i Curva Sud, poza niebieskim i czerwonym, połączonym z czernią. Najbardziej znaną i uważaną za jedną najsilniejszych włoskich zgód jest ta, łącząca kibiców Interu Mediolan z Lazio Rzym (przyjaciółmi Wisły Kraków). Sięga ona lat osiemdziesiątych minionego wieku. Niejako miała odzwierciedlać ówczesną sztamę Milanu z Romą, której jednak nie było dane przetrwać do dnia dzisiejszego. Należy również zwrócić uwagę, że w tamtych czasach ogromne znaczenie na stadionach Italii miały poglądy polityczne. Ultrasów Interu i Lazio łączyła prawicowa tożsamość. To ona zresztą doprowadziła do powstania triady „Triangolo Nero” („Czarnego Trójkąta”), który związał tifosich obu klubów z Hellas Verona. Niestety, po ponad dwudziestu latach, oficjalnie zgoda z werończykami została zakończona. Są jednak kibice, którzy dalej darzą się wzajemnym szacunkiem i sympatią.
Ponadto „Nerazzuri” są sprzymierzeni z fanami „Lampartów”, czyli Varese Calcio – klubu z miasteczka, zlokalizowanego w regionie Lombardii, której stolicą jest właśnie Mediolan. Również historia tej zgody oparta jest o wątek nawiązywania kontaktów z największą kosą sojuszników Milanu. Dla Varese derby to mecz rozgrywany z drużyną Como Calcio. Łatwo się zatem domyślić, jakie relacje mieli kiedyś z ultrasami zasiadającymi na San Siro Curva Sud. Podobnie jak romanistów, tifosich Como, „Rossoneri” już nie wymieniają jako swoich braci. Niemniej, w przeciwieństwie do „Giallorossich”, wielu milanistów nadal darzy ich dużym sentymentem.
Poza wspomnianymi Lazio Rzym i Varese Calcio, kibice Internazionale posiadają jeszcze dwie zgody. Łączą ich one z ekipami spoza Włoch – hiszpańską Valencią CF i francuskim OGC Nice. Znajomości zawierane podczas wspierania „Nerrazurich” owocują także wzajemnymi odwiedzinami na linii Walencja – Nicea i powstawaniem swoistej hiszpańsko-włosko-francuskiej osi. Jako ciekawostkę można jeszcze dodać, że w ostatnim czasie mecze Interu zdarzyło się odwiedzać kibicom Stali Stalowa Wola. Kilku Włochów było również na rewizycie u przedstawicieli podkarpackiej „La Familii”. Nic tu nie stoi w sprzeczności, z uwagi na relacje „Stalówki” z Wisłą Kraków. Niemniej, są to wyłącznie prywatne kontakty. Z kolei AC Milan sztamę ma obecnie tylko z Brescią Calcio.
Rozpoczynając relację z meczu, który odbył się 15 października 2017 roku, trzeba zacząć od wstępu, dotyczącego włoskiego klimatu. Niezależnie od skali deklarowanej wzajemnej niechęci, fani znienawidzonych drużyn swobodnie mijają się, zarówno na mieście, jak i pod stadionem. Wyjątek stanowią grupy docelowo dążące do mocniejszych wrażeń. Zainteresowani są jednak tylko swoimi odpowiednikami z wrogich ekip. Wówczas, gdy szczęśliwie dochodzi do spotkania, nie ma co oczekiwać „gołych pięści”. Wskazane spodziewać się raczej błysku noży, czy innych narzędzi podróżujących wraz ze swoimi właścicielami na, jakże popularnych na Półwyspie Apenińskim, skuterkach. Niemniej dla osób, które nie będą szukać tego typu atrakcji, będzie widoczna wyłącznie wszechobecna sielanka. Zamieszki o szerszym charakterze zdarzają się niezwykle rzadko. Stąd pod stadionem krążyło mnóstwo ludzi zarówno w szalach czarno-niebieskich, jak i czerwono- czarnych. Przechodząc przez Curva Nord można było zakupić od ultrasów Interu L’URLO DELLA NORD, czyli ilustrowany, kolorowy magazyn, poświęcony ich działalności. Całość dochodu jest przekazywana do puli, przeznaczonej na tworzenie opraw meczowych.
Oczywiście tego dnia można było uświadczyć choreografie zaprezentowane za obydwoma bramkami. Doping na San Siro również robił wrażenie. Trzeba tu jednak wyraźnie zaznaczyć, że był uzależniony od dynamicznej sytuacji na boisku. O ile włoskie calcio często nie daje widzom widowiskowych spotkań i wielu bramek, to ten pojedynek mógł zadowolić zarówno sympatyków, jak i koneserów futbolu. Wydarzenia boiskowe przekładały się na ilość decybeli płynących to zza bramki południowej, to zza północnej. Ostatecznie jednak euforia zapanowała na Curva Nord i sektorach kibiców nominalnych gospodarzy. Po wykorzystaniu rzutu karnego i skompletowaniu hat-tricka Mauro Icardi ustalił, w 90. minucie, wynik na 3:2. Południowcy bardzo emocjonalnie przeżywają boiskowe perypetie. Niemniej, to co działo się na czarno-niebieskich trybunach, można przyrównać do eksplozji szaleństwa. Jeszcze bardzo długo po końcowym gwizdku Inter skandował nazwisko swojego bohatera, który następnego dnia brylował na okładkach włoskich gazet. Zresztą nie da się ukryć, że jego dokonania eskalowały niesamowitą atmosferę panującą na Stadionie Giuseppe Meazzy. Podsumowując, pomimo bardzo estetycznego połączenia sektorówek i kartoniady Milanu – „PER ASPERA AD ASTRA”, te Derby della Madonnina należy zapisać na korzyść tifosich Internazionale, jak i samej drużyny „Nerrazurich”.