F. Smuda: „Z taką kadrą Widzew jest faworytem w każdym meczu”
28 marca 2019, 20:11 | Autor: RedakcjaNamówić Franciszka Smudę na rozmowę o Widzewie jest obecnie trudniej niż wygrać z jego zespołem na boisku. Nam się udało. Zamieniliśmy kilka słów z trenerem, który nie tak dawno przeniósł się z Łodzi do Łęcznej, czyli miasta, gdzie widzewiacy zagrają w niedzielę.
– Siedzi w panu jeszcze zadra za końcówkę ubiegłego sezonu?
– Nie ma we mnie żadnej złośliwości w stronę klubu czy chęci zrewanżowania się. Widzew zawsze będzie dla mnie Widzewem, dlatego nie patrzę na to przez pryzmat tego, co było teraz. Wolę kierować się kategoriami tych sukcesów, jakie osiągałem w Łodzi w latach 90. i ludzi, z jakimi wówczas współpracowałem. Byliśmy wtedy jak jedna rodzina i nie można tego w ogóle porównać do obecnych czasów.
– Teraz było panu aż tak źle?
– Mówię o kierownictwie klubu, bo rzadko zdarza się, żeby ktoś zwolnił trenera na trzy dni przed ostatnim meczem, gdy prowadził zespół przez cały sezon. Ale nie chcę już się nad tym rozwodzić. Wytłumaczyliśmy sobie wszystko i niech to już będzie zamknięty temat. Chcę tylko wyraźnie podkreślić, że mam ogromny szacunek i uznanie dla prezesa Klementowskiego. Za to jak organizacyjnie prowadził klub, jak nad tym wszystkim panował. Pół żartem, pół serio, nazywałem go „Młodym Sobolewskim”. (śmiech) Długo drugiego takiego w Widzewie nie będzie.
– Z kibicami też miał pan kilka trudnych momentów, ale koniec końców ten wypracowany przed laty szacunek przeważył.
– Kibice w dużej mierze są ci sami, którzy oglądali nasze mecze trzydzieści lat temu oraz nowe pokolenia. Teraz chodzi ich na stadion dużo więcej niż dawniej, świetnie dopingują i życzę im, żeby jak najszybciej znaleźli się w Ekstraklasie.
– Niedzielna wygrana dałaby wam niezłego kopa i pozwoliła utrzymać się w ścisłej czołówce.
– Nie patrzę na to w taki sposób. W Łęcznej są zupełnie inne założenia, drużyna jest dopiero w budowie. Jestem w klubie dopiero trzy miesiące i ciężko w tym czasie dokonać cudu. Trzeba zacząć od uporządkowania kadry, a na razie gramy tym składem, jaki mamy. Staramy się uzbierać jak najwięcej punktów i na koniec sezonu zobaczymy, które zajmiemy miejsce.
– W Widzewie musiał pan robić wynik „na już”. Nie było żadnego zapasu czasowego.
– To jest nieporównywalne. Z taką kadrą nie możemy sobie stawiać zadań, że musimy bezwzględnie awansować. Widzew może mieć takie plany, bo on w zasadzie ma w tej chwili kadrę gotową już do gry w I lidze.
– Zagracie ten mecz po laniu w Grudziądzu.
– Zdarza się. Korona też przegrała 2:6 z Wisłą Kraków, a tydzień później pojechała do Białegostoku i wsadziła Jagiellonii trójkę. W piłce wszystko jest możliwe i bywa, że największe kluby doznają wysokich porażek. Czasem przyjdzie taki dzień i nic się nie zrobi. Oczywiście nie jest to przyjemne, zwłaszcza, że w pierwszej połowie dominowaliśmy na boisku, a później straciliśmy jednego zawodnika, który dostał czerwoną kartkę, i wszystko się posypało. Kanonada.
– Ten wynik sprawi, że wyjdziecie na mecz w niedzielę jeszcze bardziej naładowani?
– Nie, nie będzie jakiegoś szturmu, chociaż widzę, że moich zawodników boli ta porażka. Gdyby ktoś im w przerwie, w Grudziądzu, powiedział, że przegrają 1:6, to stwierdziliby, że gadają z osobą niemądrą. Stało się i trzeba się z tym pogodzić, ale też zareagować spokojnie.
– Po odejściu z Widzewa wrócił pan do Górnika. Nie trzeba było się specjalnie aklimatyzować?
– Absolutnie. Łęczna to bardzo sympatyczne miasteczko, pełne życzliwych ludzi. Są dobre warunki do pracy, choć oczywiście jak wszędzie jest presja. Każdy klub chce wygrywać, zaliczać kolejne awanse i stąd biorą się wymagania. Ale to jest w futbolu normalne.
– Wciąż macie szanse ten awans wywalczyć, choć wiosną wygraliście tylko raz.
– Taka jest ta liga. Wystarczy wygrać trzy mecze z rzędu i jest się w czołówce, albo blisko niej. Powiem tak: zależy mi na tym, żeby ta drużyna zafunkcjonowała. Mamy wielu nowych zawodników, których trzeba ze sobą zgrać, a do tego trzeba czasu i cierpliwości. Ale jak już odpali, to idzie do końca, więc wszystko się może wydarzyć.
– Minęło dziewięć miesięcy, grę Widzewa nadal ciągną Kristo czy Michalski, a obronę trzyma Zieleniecki. O niedzielnym przeciwniku wie pan chyba wszystko?
– Nie do końca, bo odkąd odszedłem, w Widzewie pojawiło się aż siedemnastu nowych piłkarzy! Trzon zespołu pozostał jednak rzeczywiście podobny, część z tych chłopców dobrze znam. Niektórych nie muszę więc jakoś specjalnie szczegółowo analizować, choć oczywiście niektórzy od tamtego czasu mogli zrobić postęp i są dzisiaj na innym poziomie.
– Jak wygląda wasza sytuacja kadrowa?
– Wypadło nam kilku graczy. Niestety, są w tym gronie zawodnicy, którzy mieli pomóc nam w tym sezonie, wnieść wiele do drużyny, jak Mroczek, Tymosiak czy Wojciechowski. Teraz za kartki nie zagra Rogala. Ciągle szukamy, składamy to wszystko, bo niektórych nie będzie już do końca sezonu.
– Czego spodziewa się pan w niedzielę? Macie duże szanse, bo Widzew wiosną wygrał tylko raz.
– Obojętnie, czy wygrał jeden mecz czy cztery. Widzew z tak mocną i szeroką kadrą, mając taki budżet i rozbudowany sztab, w każdym meczu w tej lidze jest faworytem. To kompletna drużyna, gotowa do gry na wyższym poziomie. Co do samego meczu, to chciałbym, żeby stał na fajnym poziomie, żeby nie było nadmiernej agresji pomiędzy piłkarzami.
Rozmawiał Karpiu
Franek Smuda cały czas legenda!
I mądrze gada
czy kiedykolwiek słyszałeś jak Franz udziela wywiadów,z całym szacunkiem dla niego ale to jest bełkot. zawsze jemu te wywiady podrasowywali. szacun za lata 90te i na tym koniec.
Płynnie mówi po niemiecku.
Smuda szacunek prawdziwa Legenda !
Pozdrowienia dla prezesa Klementowskiego
Klementowski, Waranecki niech wracają i będzie git
Pół żartem, pół serio, nazywałem go „Młodym Sobolewskim”.
W ten sposób zrobiłeś wilczą przysługę. Nie spodobało się to niektórym i prezesa nie ma.
Franek Wróc! Mroczek sobie nie radzi, wróć i poprowadź nas żywa Legendo!
To nie jest czas dla Smudy.
Już wtedy pisałem, że sytuacja chyba przerosła Franka i więcej było emocji niż chłodnej głowy.
Jednak szacunek za to co zrobił.
Tego nikt nie może mu już odebrać.
Ave Widzew
Sto lat Panie Franciszku, ale wyjeżdżamy w niedziele z Łęcznej z 3 pkt. Pozdrowienia dla żywej Legendy Widzewa!
Franio mądrze spycha presję na nas, tym samym odciąża swoich zawodników.
Stary wyjadacz. Legenda!
Faworyt jest tylko na papierze i w teorii a wszystko weryfikuje boisko, na którym trzeba to potwierdzić.
Franek,
Sam olałeś działaczy, nie przyszedłeś na zaproszone spotkanie. Co innego gadasz w mediach a co innego gadałeś w klubie. Murapol odszedł z kasą to i Ty dałeś sobie spokój, przyszedłeś do Widzewa bo była kasa a nie chęć pomocy klubowi. Lecz szacunek za lata 90 owszem ale to wtedy była drużyna samograj , bo grę w dziada to kazdy trener poprowadzi na treningu.
Rok temu upokorzyłeś i szydziłeś z piłkarzy mało brakowało abyśmy nie awabsowali
trafione w sedno, a ten wywiad to mu napisali
Chcesz nagranie?
Z tego co pamietam kasa z Murapolu miala byc taka jak dotychczas.Nie wiem jak to wyglada w rzeczywistosci,ale byla mowa ze mimo zmiany pierwotnych zalozen na klub pojdzie tyle pieniedzy ile mialo pojsc
Franek nie wierzę ci jak psu.Twój przydupas Kapka siedzi sobie u ciebie w Łęcznej i ciągnie za to potężną kasę z Widzewa.Obym się mylił,ale zapewne nastawisz swój zespół na walkę poniżej pasa,aby się na nas odegrać za swoje zwolnienie.
Ten Pan stracił dużo po tym jak zachował się w ub sezonie. Teraz znowu wybiela karty nakładając na wszystko zasłonę lat 90. Gość zrobił wiele, ale to jak się zachował podczas ostatniej przygody i jak teraz nagle wszystko się zmieniło sprawia, że również ja już nie wierzę temu Panu.
Chciałbym, aby Widzew wygrał, a bramki strzelali ci, których Franiu trenował z mizernym skutkiem.
Szacunek Panie Trenerze tego co Pan osiągnął z widzewem nigdy tego nie zapomnę bo to były najpiękniejsze chwile dla każdego kibica Rtsu.
„odkąd odszedłem, w Widzewie pojawiło się aż siedemnastu nowych piłkarzy” – w punkt. Tylu nowych zawodników, a zero postępu w grze!