F. Smuda: „Nie bałem się zagrać pierwszym składem”

Na trzy dni przed pierwszym ligowym meczem drużyna Widzewa rozegrała sparing w „pełnym rynsztunku”. Od pierwszego gwizdka zagrali ci, którym bliżej do jedenastki, jednak więcej goli znów strzelili zmiennicy. Jak sytuację kadrową ocenił Franciszek Smuda?

Po końcowym gwizdku trener Widzewa był zadowolony przede wszystkim z zaangażowana swoich zawodników. „Tego typu sparingi często są lepsze od normalnego treningu, podczas którego nie da się wykorzystać całego potencjału zespołu. Inaczej jest, gdy rywalizuje się między sobą na treningu, a inaczej z przeciwnikiem. Można powiedzieć, że to taka pozytywna, mocniejsza jednostka” – oceniał Smuda.

Dla szkoleniowca najważniejsze było uniknięcie kolejnych urazów w drużynie. Przypomnijmy, że kontuzje leczą aktualnie Radosław Sylwestrzak, Bartłomiej Rakowski oraz Daniel Świderski. „Mimo tego, że do ligi już tylko trzy dni, nie balem się wystawić pierwszego składu w meczu sparingowym. Obawiałem się jedynie kontuzji, ale na szczęście udało nam się obejść bez nich” – mówił zadowolony „Franz”.

Trener nie chciał zdradzić, czy taką samą jedenastką zacznie także sobotnie spotkanie z Victorią Sulejówek. „Może to coś oznacza, a może będzie jedna zmiana w składzie” – mówił tajemniczo opiekun Widzewa. „Większy problem mam z wyborem meczowej osiemnastki. Mam kilku fajnych chłopaków, którzy będą musieli w sobotę usiąść na trybunach. Pozytywne jest to, że w zespole mamy konkurencję, wartościowych młodzieżowców. Nie musimy się martwić” – dodawał Franciszek Smuda.