Eduards Visnakovs: „Wizyta kibiców na treningu, to miłe przeżycie”
16 sierpnia 2013, 23:05 | Autor: RyanGdy przyjechał do Łodzi postrzegany był jako kolejny testowany no-name, który zaliczy kilka treningów i zapewne na tym zakończy swoją przygodę z Widzewem. Dziś nikt nie wyobraża sobie jedenastki Mroczkowskiego bez niego. W trzech meczach T-Mobile Ekstraklasy strzelił cztery gole i przewodzi klasyfikacji strzelców.
Zapraszamy do lektury ciekawego wywiadu z nowym idolem widzewskich trybun – Eduardsem Visnakovsem!
– Jak to się stało, że zjawiłeś się w Polsce? Gdzie wypatrzył Cię Radosław Mroczkowski?
– Szczerze mówiąc, to nawet nie wiem, czy ktoś mnie w ogóle oglądał – na pewno nie trener Mroczkowski. Byłem w grupie młodych piłkarzy zaproszonych na testy i tak to się zaczęło.
– Po kilku dniach testów Twoje pozostanie w Widzewie było już niemal przyklepane, ale nagle pojawił się temat Bełchatowa. Nie czułeś się jak towar, który menedżer wozi od klubu do klubu, żeby więcej kasy wyciągnąć od prezesów?
– Takie jest życie piłkarza. Po sparingu mogę stwierdzić, że Bełchatów ma niezłą drużynę i trenera, ale pierwsza liga to jednak nie Ekstraklasa i dlatego wróciłem do Łodzi i podpisałem kontrakt z Widzewem.
– Podpisując umowę z Widzewem zdawałeś sobie sprawę z tego, w jakiej sytuacji się znajduje? Działacze, kibice, wpierający klub biznesmeni, wszyscy zaciskają zęby i wspólnie walczą o wyjście z kryzysu, ale dla piłkarzy liczy się zazwyczaj kasa.
– Gdybym nie był zadowolony z zaproponowanych mi warunków, nie podpisałbym kontraktu (śmiech)
– Po meczu na Legii chwaliłeś kibiców i byłeś pod wrażeniem ich liczby w Warszawie. Byłeś wtedy na stadionie?
– Nie. Mecz z Legią oglądałem w telewizji. Ale te słowa o kibicach, to najprawdziwsza prawda.
– Nie myślałeś sobie wtedy: „po co mi to?”; skoro ta drużyna zbiera takie lanie?
– Nie. To była pierwsza kolejka, a przeciwnikiem był mistrz Polski, w dodatku na swoim stadionie – takie porażki się zdarzają.
– Czułeś tremę przed debiutem, czy do meczu z Zawiszą podszedłeś na luzie?
– Przyznam, że trochę się tego debiutu obawiałem. Na szczęście wszystko skończyło się dobrze.
– Trzy mecze – cztery gole. Wysoko zawiesiłeś sobie poprzeczkę i teraz wszyscy będą od Ciebie wymagali więcej i więcej.
– Cieszę się, że dobrze wkomponowałem się w drużynę. Chcę zdobywać bramki w każdym meczu, jeżeli, to będzie możliwe. Nie myślę jednak o przeszłości – teraz skupiam się tylko na meczu w Pucharze Polski.
– Visnakovs już nie jest anonimowy w Polsce, zrobił się szum. Obrońcy rywali będą Cię mieć pod specjalną opieką.
– W dwóch pierwszych meczach grało się ciężko, ale specjalnego traktowania nie odczułem, natomiast w meczu z Górnikiem już tak. Nie przejmuję się jednak tym, bo zdawałem sobie sprawę z tego, że lekko nie będzie.
– Jak się gra przeciwko obrońcom w polskiej lidze?
– Liga jest dobra i obrońcy również. Ciężko gra się przeciwko nim, dlatego bardo cieszę się, że udało mi się zdobyć już cztery bramki.
– Mówisz, że liga jest dobra, a tymczasem my-Polacy mamy o niej raczej kiepską opinię.
– Naprawdę? Jak na razie mam inne spostrzeżenia. To duży kraj, macie wielu dobrych piłkarzy, więc nie zgadzam się z tą opinią.
– Dlaczego nie udało Cię podbić Karagandy? Klimat, silna konkurencja?
– Po pierwsze – była tam duża konkurencja, bo to bardzo silny klub. Po drugie – w kadrze mogło być tylko sześciu obcokrajowców i trenerzy siłą rzeczy woleli stawiać na swoich.
– Twoja kariera może potoczyć się analogicznie, jak Artjomsa Rudnevsa. On też przyszedł jako anonimowy gracz, nastrzelał sporo bramek i po roku był już w Bundeslidze.
– Oczywiście znam Artjomsa i jego historię, i ja też chciałbym kiedyś grać w silniejszej lidze, ale na razie skupiam się na jak najlepszej grze w Polsce, w Widzewie.
– Zadomowiłeś się już w Łodzi?
– Powoli poznaję miasto, byłem już na ulicy Piotrkowskiej. Mam dwupokojowe mieszkanie, w którym z początku mieszkałem sam, a teraz dołączył do mnie mój brat, Aleksejs.
– Skoro już mowa o Twoim bracie – jakie są szanse, że dołączy do Widzewa?
– Szanse są spore i mam wielką nadzieję, że tak się stanie.
– Kibice zaczynają już rozpoznawać Cię na ulicy, były jakieś autografy?
– Tak, niektórzy kibice poznają mnie, robią sobie ze mną zdjęcia i jest to bardzo przyjemne. (śmiech)
– Słyszałeś kiedyś o Widzewie, zanim pojawiłeś się w nim na testach? Jakie polskie kluby są najbardziej rozpoznawalne na Łotwie?
– Tak, oczywiście. W Widzewie grał kiedyś inny Łotysz – Jurijs Żigajevs, z którym zresztą rozmawiałem i słyszałem, że Widzew to silny klub. Inne drużyny dopiero poznaję.*
– Na boisku jesteś szybki, twardy, skoncentrowany. A jaki Visnakovs jest prywatnie?
– (śmiech) Jestem raczej normalnym, wesołym chłopakiem.
– Kibice nadali Ci już przydomek „Wiśnia”, przyjęło się także w drużynie, czy koledzy mówią do Ciebie inaczej?
– Zgadza się, tak do mnie mówią. Taki przydomek miałem zresztą już wcześniej na Łotwie.
– Jak przyjęła Cię szatnia zanim zacząłeś regularnie zdobywać bramki?
– Drużyna przyjęła mnie bardzo dobrze, atmosfera jest naprawdę super.
– Z którym piłkarzem trzymasz się poza boiskiem?
– Z „Kaką” (Marcin Kaczmarek – przyp. red.), Phibelem. W ogóle wszyscy koledzy są w porządku, choć ostatnio najlepiej dogaduję się z Marcinem – to świetny gość.
– Kibice mają dużo pokory zdając sobie sprawę, że sportowo nie będziecie bić każdego, ale nie wybaczą Wam braku zaangażowania.
– Doskonale zdaję sobie z tego sprawę. W każdym meczu daję z siebie wszystko i nie wyobrażam sobie, żeby mogło być inaczej.
– Co sądzisz o odwiedzinach delegacji kibiców na treningu i koszulkach, jakie dostaliście?
– Było to bardzo miłe przeżycie i do tego jeszcze doszła fajna pamiątka. Teraz wiem, że kibice są z drużyną na dobre i złe i wspierają ją ze wszystkich sił. To dla piłkarzy bardzo ważne.
– Przed wami starcie w Pucharze Polski. Potraktujecie ten mecz bardziej ulgowo niż spotkania ligowe?
– Absolutnie nie. To, że to trzecioligowiec, nie ma żadnego znaczenia. Podejdziemy do meczu jak najbardziej poważnie, zagramy najsilniejszym składem i musimy go wygrać.
– Zauważyliśmy, że polubiłeś na Facebooku profil „WidzewToMy”. Jest nam bardzo miło z tego powodu.
– Zgadza się, polubiłem go, bo WTM mi się po prostu podoba.Dobrze, że to właśnie wy przeprowadzacie ze mną wywiad (śmiech).
– Dzięki za to, że znalazłeś dla nas czas. O Twoją formę jesteśmy spokojni, więc życzymy Ci zdrowia i omijania urazów!
– Ja również bardzo dziękuję.
Rozmawiali Jura i Ryan