Dużo przerw w meczu z ŁKS. Części można było uniknąć

8 listopada 2017, 08:46 | Autor:

Piłkarze Widzewa ponieśli w sobotę porażkę z dużo niżej notowanym rywalem. Łodzianie starali się gonić wynik, trafiając do siatki łomżan w doliczonym czasie gry, jednak na więcej czasu zabrakło.



Po uzyskaniu prowadzenia, zawodnicy gości co chwilę wymuszali przerwy w grze, długo leżąc po faulach lub siadając na murawie bez żadnego kontaktu. Kibice okazywali swoją frustrację gwizdami oraz okrzykami w kierunku łomżan. Na opóźnianie gry dobrze zareagował arbiter spotkania Patryk Malinowski. Początkowo doliczył on pięć minut, które finalnie zamieniły się w osiem, głównie przez ciągłą „grę na czas” zawodników z Podlasia. Jednak swoją cegiełkę do opóźniania gry dołożyli też organizatorzy spotkania.

Przy niekorzystnym wyniku, kiedy któryś z bramkarzy miał wznowić grę od bramki, za każdym razem brakowało piłek. Nie było jednak spowodowane to deficytem „futbolówek”, a brakiem chłopców, którzy odpowiedzialni są za ich podawanie. Zapytaliśmy o to na pomeczowej konferencji.

Trener Franciszek Smuda stwierdził, że fakt posiadania takich osób i tak jest luksusem na taki poziom rozgrywkowy. Dodał również, że gdyby wygrali, nikt by tego nie zauważył. „Jak będziemy wygrywać 5 czy 6 do zera, to takich niuansów nikt nie wyłapie. To kwestia organizacyjna, która miejmy nadzieję z czasem zostanie załatwiona” – odparł „Franz”.



Pozostaje przyłączyć się do jego życzeń, bo chłopców, którzy mogliby załatwić ten problem, w drużynach młodzieżowych Widzewa na pewno nie brakuje.

Subskrybuj
Powiadom o
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
0
Would love your thoughts, please comment.x