Dlaczego Widzew nie dostał licencji?

3 czerwca 2015, 16:27 | Autor:

PZPN

W zeszły czwartek Komisja ds. Licencji Klubowych zajmowała się wnioskami klubów I i II ligi. W piątek, w oficjalnym komunikacie PZPN poinformował, że wydano zgodę na grę na zapleczu ekstraklasy niemal wszystkim zespołom. Wyjątkiem – nie licząc wycofanej Floty Świnoujście – był Widzew. Dlaczego?

Pytany przez nas w sobotę o powody odmowy przyznania licencji Rzecznik Klubu uchylał się od odpowiedzi, bo jak stwierdził – do klubu nie dotarło jeszcze pisemne uzasadnienie z PZPN. W Widzewie nie wiedzieli więc wtedy, czy Komisja odrzuciła ich wniosek ze względu na niespłaconą ratę układu z wierzycielami i/lub z innych powodów.

Portalowi WTM udało się jednak dotrzeć do uzasadnienia Komisji, z którego wynika, że jednym powodem, dla którego Widzew nie otrzymał licencji na grę w I lidze, są kryteria finansowe. Nie chodzi jednak o układ (tego Komisja nie zakwestionowała), a o bieżące zaległości, powstałe od ostatniej weryfikacji finansów klubu. Jak ustaliliśmy, klub jest winny swoim wierzycielom kwotę ok. 600 tys. zł.

Co dalej? Teoretycznie działacze mogli odwołać się od decyzji Komisji ds. Licencji Klubowych w terminie do 5 dni od doręczenia decyzji, przedstawiając dowody spłaty ww. zadłużenia. Wówczas nic nie stałoby na przeszkodzie, by otrzymać licencję automatycznie na II ligę (na I ligę i tak nie było potrzeby, bo drużyna spadła sportowo). Co prawda, nieoficjalnie usłyszeliśmy, że Komisja nadal może badać sprawę niespłaconego układu, ale nie ma wielkiego zagrożenia, że stanie to na przeszkodzie w otrzymaniu przychylnej decyzji.
Jeżeli odwołania nie będzie (na chwilę obecną PZPN go nie otrzymał), Widzew będzie miał kolejne 5 dni na złożenie wniosku na II ligę.

Warunek jest jednak jasny i czytelny – aby otrzymać zgodę na grę w II lidze, klub musi spłacić bieżące zadłużenie w kwocie blisko 600 tys. zł. Tym bardziej niezrozumiałe są słowa Prezesa Sylwestra Cacka, który zapewniał dziś, że pieniądze są najmniejszym problemem w procesie licencyjnym. Prezes się myli, gdyż chodzi właśnie o pieniądze, których Cacek nie zapłacił podmiotom świadczącym Widzewowi swoje usługi. Przedstawianie sprawy w innym świetle jest kolejną próbą zrzucenia odpowiedzialności za własne błędy.