Dlaczego Kristo nie wyszedł w pierwszym składzie?

Największą niespodzianką w składzie Widzewa na wczorajszy mecz z Olimpią Elbląg był brak Dario Kristo w jedenastce. Chorwat pierwszy raz w tej rundzie zaczął na ławce rezerwowych, a zastąpił go Maciej Kazimierowicz.

Podobnie jak cała drużyna, kapitan łodzian w ostatnich spotkaniach nie imponował formą. Trener Jacek Paszulewicz zdążył już z nim na ten temat porozmawiać. „Dario jest bardzo ważnym punktem zespołu i jego kapitanem. Odbyłem z nim rozmowę i wiem, że on jest świadom powagi sytuacji, a także tego, że oczekiwania są dużo większe” – powiedział dziś w „Piłsudskiego 138”.

Nieobecność Kristo nie była jednak spowodowana słabszą dyspozycją, a wyłącznie kwestiami taktycznymi. „Chcieliśmy, żeby środkowa linia była bardzo mobilna, żebyśmy mogli operować piłką po ziemi. Sześciu zawodników Olimpii ma około 190 cm wzrostu, więc postanowiliśmy wykorzystać naszą słabość i w ten sposób narzucić nasz styl gry. Uważam, że przez większość meczu się to udawało” – zdradził szkoleniowiec Widzewa.

W Elblągu środek pola stworzyli więc Maciej Kazimierowicz i Adam Radwański, a z tyłu wspierał ich Kohei Kato. Japończyk ponownie był prawie bezbłędny, niezłe zawody zaliczył też Radwański, który bardzo często był faulowany przez rywali. Najsłabiej z tej trójki spisał się Kazimierowicz. Pomocnik miał sporo strat i niedokładnych podań.

To właśnie za niego w samej końcówce na plac gry wszedł Kristo. „Chcieliśmy, żeby Dario uspokoił grę w środku. W ostatnich minutach poszliśmy na wymianę ciosów z Olimpią, a potrzebowaliśmy spokoju. Uważam, że wszyscy gracze do samego końca sezonu będą potrzebni w zespole” – dodał Jacek Paszulewicz.